wtorek, 23 kwietnia 2013

18. Propozycja Vollturi

    W salonie nikt się nie odzywał. Wszyscy siedzieli jak na "szpilkach". Czas ciągną się nieubłaganie, minuty ciągnęły się jak godziny, godziny jak lata. Siedziałam na kanapie między Edwardem, który cały czas trzymał mnie za rękę, a Olivią, która miała zamknięte oczy i opierała się na moim ramieniu. W tym czasie oczekiwania zaczęłam rozmyślać nad tym jak uratować najbliższych. Rozważałam różne możliwości takiej jak: osłonięcie wszystkich tarczą, użycie mojej mocy na Vollturich itp. Wszystkie zdawały się być do bani. Dałam sobie spokój z myśleniem.
   - Może byśmy opracowali jakąś taktykę?- zaproponował Damon. Jak do tej pory siedział w kącie razem z Nathalie. Teraz wstał i staną na środku pokoju tak, że wszyscy na niego patrzyli.- Chyba nie nie chcecie od zginąć?- zapytał.
    - Popieram- odezwała się Nath podchodząc do swojego "chłopaka".- Ja tam nie mam ochoty zginąć.- powiedziała twardo.
    - Nikt wam nie każe umierać!- podniosła głos Olivia.- Możecie się stąd zabrać i zwiać!- krzyknęła podrywając się z miejsca.- Nikt was to do cholery nie trzyma!- podbiegła do Nath i stanęła z nią twarzą w twarz. Cóż, muszę przyznać, że dziewczyny nie za bardzo się lubiły. Damon stanął pomiędzy nimi.
    - Hej. Dziewczyny spuścicie z tonu.- powiedział milusio.- Chyba, że chcecie wyręczyć Vollturi i same się pozabijać.- Olivia jeszcze przez chwilę mierzyła ją gniewnym wzrokiem. Po chwili zamknęła oczy, westchnęła i z powrotem usiadła koło Ksawerego.
    - Myślę, że kluczowa dla tego starcia będzie Bella.- powiedziała Nathalie. Wszystkie oczy momentalnie zwróciły się w jej stronę. Edward cały się spiął.- Można wykorzystać jej dary.- mruknęła. Miała rację.- Może osłonić nas tarczą, może użyć swoich mocy.- spojrzała na mnie ze swoim uśmieszkiem.- Możesz się bardzo przydać kochanie.- powiedziała słodziutko. Lecz ja wiedziałam, że mówi serio. Edward przestał oddychać i bardzo mocno ściskał moją rękę. W salonie zapadła cisza. Nie miałam odwagi spoglądać na zegarek.
      - Już czas.- odezwała się Alice.Szybko spojrzałam na zegarek. Dochodziła 11:50. Super. Teraz czas się spieszył. Podnieśliśmy się, z miejsc i ruszyliśmy w stronę lasu. Mieliśmy stanąć na drodze Vollturi na wielkiej polanie w lesie. Kiedy tam biegliśmy nikt się nie odzywał. Bo po co? Na miejscu byliśmy jakieś pięć minut przed wyznaczonym czasem. Stanęliśmy w szyku "bojowym". Na samym początku Serena i James, jako główni "negocjatorzy". Za nimi po lewej Destiny i Chad, po prawej Olivia i Ksawery. Nathalie i Damon stali obok Dess i Chada. Ja razem z Edwardem stanęłam z jego rodziną z tyłu. Chciałam podejść do mojej rodziny, ale Edward nie chciał mnie puścić. Kiedy na niego spojrzałam w jego oczach widziałam strach i miłość. Stanęłam obok niego i chwyciłam za rękę. Wszystkie pary tak zrobiły.
   Nagle to usłyszeliśmy. Oczy wszystkich zgromadzonych przeniosły się na ścianę lasu naprzeciw nas. Usłyszałam ciche pożegnania mojej rodziny. Chad i Dess pocałowali się czule podobnie jak Olivia i Ksawery. James i Serena spojrzeli na siebie czule. "Kocham Cię" usłyszałam szept Sereny. Spojrzałam na Damona i Nathalie. Stali obok siebie. Bardzo blisko. Złapali się za ręce.
    - Jeśli wyjdziemy z tego żywi- zaczął ciągle gapiąc się w las- oświadczę ci się.- powiedział. Zatkało mnie.
    - Jeśli wyjdziemy z tego żywi- odparła Nath tak jak on patrząc ciągle na las- odmówię ci. Spojrzeli na siebie, a Damon zrobił tą swoją rozbrajającą minę. Spojrzałam na Edwarda. Chciałam to zrobić ostatni raz. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Przytuliłam się do niego całym ciałem. On trzymał mnie w swoich silnych ramionach. Nie chciałam go stracić, ale jeśli będzie trzeba poświęcę się dla niego. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
    - Tak bardzo cię kocham.- usłyszałam od niego najpiękniejsze ze słów. Moje oczy stały się suche.
    - Tak jak ja ciebie.- powiedziałam łamiącym się głosem. Przypomniałam sobie o złożonej przez niego obietnicy.- Pamiętaj co mi obiecałeś.- powiedziałam patrząc na niego.
    - Nie zrobię nic głupiego.- powiedział i znów mnie pocałował. Cullenowie patrzyli na nas. Czułam to. Oderwaliśmy się od siebie. Odwróciliśmy się w stronę lasu. Wtedy ich zobaczyłam. Ich czarne szaty powiewały w letnim wietrzyku. Skóra lekko się iskrzyła, a szkarłatne oczy błyszczały.
  Aro, Marek i Kajusz szli w stójce na czele. Za nimi Jane, Alec, Felix,  Dymitri i straż przyboczna która składała się z 15 obcych mi wampirów. Rozciągnęłam tarczę nad wszystkimi. Czułam jak Jane nas atakuje. Uśmiechnęłam się do niej. Chyba jej się to nie spodobało bo wzmocniła swój dar. Czułam jak o moją tarczę uderzają miliony igieł.
   Vollturi zatrzymali się jakieś 15m od nas. Serena wystąpiła na środek.
   - Witaj Aro.- powiedziała. Aro uśmiechną się do niej.
   - Witaj siostro- powiedział- Taki długi czas.- Nie podobał mi się sposób w jaki do niej mówił. Spojrzał na Cullenów i znów na Serenę.- Widzę, że zaprzyjaźniliście się z moimi drogimi przyjaciółmi.- powiedział.- Witaj Carlisle.- przywitał się grzecznie. Za grzecznie.
    - Witaj Aro.- powiedział uprzejmie Carlisle.
    - Co cię do nas sprowadza bracie?- zapytała Serena zwracając tym samym jego uwagę na siebie.
    - Sprawy rodzinne droga siostro.- powiedział.- Chciałbym się dowiedzieć czemu uciekliście?- zapytał, a uśmiech zszedł z jego twarzy.- Czy było wam źle u nas?- zapytał.
    - Mieliśmy dość drogi bracie.- powiedziała Serena.
    - Czegóż to?- zapytał.
    - Ciągłego życia w zamknięciu!- Serena już nie wytrzymała i krzyknęła.- Nie mogliśmy nigdzie wyjść! Żyliśmy w lochach zamku! Mogliśmy wyjść jedynie żeby się pożywić!- Aro patrzył na nią poważnie.
    -I tylko to było powodem waszej ucieczki i ukrywania się przez ponad 50 lat?- zapytał spokojnie.
    - A to ci nie wystarcza?- zapytałam. Miałam dosyć ich wymiany zdań. Postanowiłam się wtrącić. Aro spojrzał na mnie i uśmiechną się szeroko.
    - Isa.- wymówił starannie moje imię przeciągając "S".- Taki długi czas kochana.- klasną w ręce. Spojrzał na Edwarda, który zapewne odczytywał właśnie jego myśli. Po sekundzie znów przeniósł swoje czerwone oczy na mnie.- Widzę, że najbardziej utalentowana z rodziny Swan wreszcie znalazła sobie partnera.- zaśmiał się. Nie podobało mi się w jaki sposób nam się przygląda. Po chwili westchną i powiedział:
    - Cóż przyszliśmy tu aby prosić was abyście wrócili z nami do Włoch.- powiedział. Tego bałam się najbardziej. Nie chciałam tam wracać.
    - A co jeśli nie będziemy chcieli z wami wrócić?- zapytała Destiny. Aro spojrzał na nią.
    - Cóż wtedy...- powiedział Aro i w tej samej chwili wszyscy oprócz Wielkiej Trójcy przybrali pozycje do ataku. Zrobiliśmy to samo.- Hmm...-mrukną Aro- widzę, że jesteście przygotowani nawet na taką ewentualność.- powiedział.  Jane i Alec zaczęli powoli zbliżać się w naszą stronę, a za nimi reszta straży przybocznej. Zaczęliśmy robić to samo co oni. Zaczęłam gromadzić swoją moc. Chciałam mieć to już za sobą. Chciałam zabijać. Nagle poczułam, że Edward zaczął bardzo napierać na moją tarczę. To było nie do zniesienia. Postanowiłam ją opuścić.

                    Nathalie mówi, że Jane boi się, że zaatakujesz ich swoim darem.

Byłam zdziwiona. Jane się mnie BAŁA. I drugie zdziwienie. Jakim cudem Edward przekazał mi coś w myślach. To przecież potrafi tylko Chad. Nie przejmowałam się tym. Ważne, że wiedziałam jak mam ją wystraszyć. Popuściłam trochę swoją moc. Moje ręce zaczęły się iskrzyć. Jane spojrzała na nie. Nie dała po sobie poznać, że się boi, ale prawda była inna.
     - Chyba, że...- kiedy dzieliły nas metry Aro podniósł rękę. Na ten znak jego "armia" zatrzymała się. My uczyniliśmy to samo.- Nasza droga Bella- tu zwrócił się do mnie- zechce uratować los swojej rodziny jak i ukochanego i przyłączy się do nas.- Zamurowało mnie. Przyszli tu tylko po to bym to JA do niech wróciła. Edward bardzo mocno chwycił moją rękę. Natomiast ja się zastanawiałam. Jeśli to ma uratować moich bliskich to muszę zrobić co konieczne. Z drugiej strony nie chce ich zostawia, tak bardzo będę tęsknić.
     - A co jeśli się zgodzę?- zapytałam. Ara widać ucieszyła moja odpowiedź. Cała rodzina spojrzała na mnie. Ich oczy były wielkie jak spodki. Edward jeszcze mocniej ścisną moją rękę.
     - Wtedy przyjmiemy cię w nasze szeregi  na dziesięcioletnią służbę.- powiedział zadowolony. Muszę się zgodzić. Dziesięć lat to w końcu nie wieczność, a jeśli to ma zagwarantować bezpieczeństwo mojej rodzinie...Byłam gotowa to zrobić.
     - Zgoda.- powiedziałam.
     - NIE!- krzyknęli wszyscy (prócz Vollturich). Było mi strasznie. Nie chciałam im pokazać jak bardzo mi źle, że ich zostawiam ale musiałam to zrobić. Na twarzy Ara malował się szeroki uśmiech. Najwyraźniej był zadowolony z mojej odpowiedzi.
      - Bello nie możesz tego zrobić! Słyszysz.- powiedziała podniesionym głosem Serena.
      - Jeśli to ma was uratować to jestem gotowa.- powiedziałam twardo.Teraz zwróciłam się do Ara.
      - Dacie mi chwilę?- zapytałam. Aro tylko skiną głową i odwrócił się w stronę swoich braci.
      - Głupia jesteś?!- naskoczyła na mnie Nath- Wiesz w co się wpakowałaś?!- miała racje wiedziałam.  Nie chciałam tego przeciągać. Chciałam się jak najszybciej pożegnać i odejść by móc tu wrócić szybciej.
      - Nie zostało mi wiele czasu.- powiedziałam. Kiedy to powiedziałam wpadłam w ramiona Dess. I tak przechodziłam z rąk do rąk. Wszyscy mówili jak będzie im mnie brakować. Ja odpowiadałam, że mnie im też. Na końcu trafiłam do Edwarda, który przyciągnął mnie do siebie. To właśnie jego będzie mi brakować najbardziej. Edward przyciągną mnie do siebie i pocałował. Nie chciałam go zostawiać. Tak bardzo go kochałam. Kiedy się od siebie oderwaliśmy Edward przytulił mnie bardzo mocno i szepną w moje włosy ciche " Kocham cię ". Moje oczy były niemiłosiernie suche. Oderwałam się od niego, ale dalej trzymałam za rękę. Powoli wyciągałam rękę z jego uścisku. Popatrzyłam na moich bliskich i powolnym ruchem odwróciłam się by odejść w stronę mojej nowej "rodziny". Kiedy podeszłam do nich. Aro przywołał Heidi. Dziewczyna wręczyła mi czarną pelerynę i herb Vollturich.
      - Wszystko co będzie ci potrzebnie jest już w zamku.- powiedziała przyjaźnie. Nie wiem czemu ale to ją zawsze najbardziej lubiłam. Nałożyłam pelerynę i zaczęliśmy znikać w ścianie lasu. Chciałam zobaczyć ich jeszcze ten ostatni raz. Odwróciłam się. Nadal tam stali. Patrzyli jak odchodzę.
       - Żegnajcie- szepnęłam. Wiedziałam, że usłyszą. Nie miałam siły patrzeć na ich smutne oczy. odwróciłam się w stronę lasu i ruszyłam za moja najbliższą przyszłością.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Witam, witam.!!!
I jak wam się podoba.? :) Spodziewaliście się tego?

Natalio byłaś taka denerwująca! Przez cb nie mogłam skończyć pisać! Ale i tak to zrobiłam...w nocy;)
Myślę, że wam się spodoba.
Bardzo was proszę o komentarze :( ostatnio było ich bardzo mało.

Pozdrowionka ;) Madzia ;*

5 komentarzy:

  1. Przeze mnie!? Ja Cię mobilizowałam do pisania :P Ale wiem, że jestem irytująca :) Rozdział jest świetny. Tego się nie spodziewałam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział, ale szkoda, że Bella poszła do Volturi.
    zgadzam się z koleżanką u góry, niespodziewałam się tego.
    liczę na szybkie nn :)
    Pozdrawiam, Ola.

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG!!Rozdział jest" BOMBA " . To jest po prostu boskie!!!!!!!!!!!!!CHOĆ ZSZOKOWAŁAŚ MNIE KOCHANA TYMI 10 LATAMI BELLI W VOLTERZE!!!!!!!!!!!!!!!!!! MAM NADZIEJE, ZE MIĘDZYCZASIE BĘDZIE JAKIŚ BAL NA ZAMKU GDZIE SIĘ WSZYSCY SPOTKAJĄ A MIEDZY CZASIE BĘDĄ DO SIEBIE PISAĆ, DZWONIĆ I ODWIEDZAĆ SIĘ?????????????EDZIO NA PEWNO SIĘ PODŁAMIE TA DECYZJĄ!!! BĘDZIE DŁUGI SMUTEK W OBU RODZINACH :( MAM NADZIEJE ,ŻE JUŻ NIEDŁUGO SIĘ WSZYSTKIEGO DOWIEM:)
    Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu kolejnych rozdziałów:)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny:) Pozdrówki

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie spodziewałam się tego szkoda że Edward i Bella się musieli rozstać aż na 10 lat

    OdpowiedzUsuń
  5. To jednak ten blog :) Dobra nie komentowałam bo było to tak emocjonalne ,ale teraz muszę. Nie ja po prostu nie umiem ubrać tego w słowa :( Epicko !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń