środa, 31 lipca 2013

35. "Paniejski"

Oczami Belli

To już za dwa dni.
James i Serena znów przyrzekną sobie wieczną miłość.

Dziś jedziemy wybrać sukienkę dla Sereny. My zabieramy Serenę na całodniowe zakupy, a chłopaki mają gdzieś wyciągnąć Jamesa, żeby reszta mogla zająć się przygotowaniem ogrodu i Sali Balowej. To będą pracowite dwa dni.

O godzinie 07:00 Olivia i Heidi zwołały wszystkich, którzy mają przez ten czas uszykować wszystko co było potrzebne. Nałożyłam na salę tarczę anty-dzwiękową by Serena i James niczego nie słyszeli.
   - Damy wam tyle czasu ile się tylko da- zapowiedziała Olivia- Nie wiem ile to potrwa. Będziemy was informować telefoniczne. Tak samo chłopaki postąpią z Jamesem. Kiedy nas nie ma kontrole nad wszystkim przejmuje Heidi. Kwiaty przyjadą za godzinę. Podobne z krwią.- skończyła wydawać instrukcje- Czy wszyscy wiedzą co mają robić?- powiedziała podniesionym głosem, zupełne jak generał do żołnieży.
    - Tak jest Pani Kapitan!- odkrzyknęli wszyscy równo.
    - A więc rozejść się!- krzyknęła. Wszyscy zniknęli i zabrali się do pracy. Olivia odwróciła się w naszą stronę.
    - Nas czeka trudniejsze zadanie- westchnęła. Poszła w kierunku sypialni Jamesa i Sereny.
    - Cześć dziewczynki- przywitała Nas z uśmiechem- Co Was sprowadza?
    - Jedziemy na zakupy- oznajmiła Olivia
    - Dziewczynki...- zaczęła, lecz Olivia nie dała jej dojść do głosu.
    - Nie ma, żadnego "ale". Jedziemy.- powiedziała i pociągnęła Serenę w kierunku garaży. Serena już nie protestowała bo wiedziała, że i tak nie wygra.- Tam gdzie jedziemy to niespodzianka więc zasłonimy ci oczka- zaświergotała Olivia
     - Czy to naprawdę jest konieczne?- zapytała. Olivia jedyne przytaknęła. Serena westchnęła i pozwoliła mi zawiązać sobie oczy czarną przepaską. Pomogłyśmy jej wsiąść do samochodu i ruszyłyśmy do salonu sukni ślubnych.  Kiedy zatrzymałyśmy się pod salonem pomogłyśmy wysiąść Serenie z auta i postawiłyśmy ją przed szklanymi drzwiami.
      - Dziewczyny, co się tu dzieje?- zapytała rozdrażniona. Olivia dała mi znak, żebym rozwiązała opaskę. Kiedy to zrobiłam Serena głośno nabrała powietrza.- Co to ma znaczyć?-zapytała zbyta z tropu.
      - Przecież chcieliście odnowić swoje przyrzeczenia, prawda? Przez moją ucieczkę było to niemożliwe- opowiedziałam- Więc teraz wybierzemy Ci suknię na ten wyjątkowy dzień.
       - Ale jeszcze nie ma ustalonej daty...- zaczęła swoje protesty, w chwili kiedy Olivia i Dess zaczęły ją ciągnąć w stronę drzwi. W momencie, kiedy przekroczyłyśmy próg podeszła do nas kobieta w średnim wieku.
       - Witam- przywitała się grzecznie- W czym mogę Paniom służyć?- zapytała.
       - Potrzebujemy sukni dla naszej mamy- zaczęła Olivia. Sprzedawczyni zwróciła się do Sereny i zaczęła wypytywać o różne detale. Kazała nam usiąść i zawołała kilka dziewczyn. Zaczęła grzebać między manekinami i dała tym dziewczyną po kilka sukni. Zagoniła je do przymierzalni, a potem zwróciła się do nas.
        - Zapraszam na pokaz- powiedziała i włączyła muzykę. No, no muszę przyznać, że znają się na rzeczy. Sama tu przyjdę kiedy będę wychodzić za mąż. Sukienki bardzo mi się podobały, z resztą Serenie też, lecz mówiła, że to dalej nie jest to.
         - Czy miałaby Pani jakąś suknię z czerwonym akcentem?- zapytała z nadzieją. Kobieta jedynie się uśmiechnęła.
         - Oczywiście. Proszę chwilkę poczekać- i zniknęła na zapleczu. Serenie, aż oczy rozbłysły.
         - Wiedziałam, że wymyśli coś takiego- szepnęła Olivia- dobrze, że dodatkowo zamówiłam 100 czerwonych róż- powiedziała i poszła zadzwonić. W tym czasie wyszły do nas cztery dziewczyny (1,2,3,4)  ubrane w cudne białe suknie z odrobiną czerwieni. Serena przymierzyła wszystkie. Mi najbardziej podobała się pierwsza i druga. Serena wahała się nad drugą i trzecią. Po jakiś 20 min namysłu wybrała drugą. Była z tego powodu bardzo zadowolona. Razem z Destiny poszły wybrać welon. Olivia zadzwoniła do Heidi. Ta powiedziała jej, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i możemy wracać.
      Kiedy  wracałyśmy do zamku było jakoś po 14:00. Gdy tylko wjechałyśmy do garażu przybiegła do mnie Jane niosąc moją pelerynę i herb. Spojrzałam na nią zdziwiona.
           - Po co mi to przyniosłaś?
           - Przybyli pierwsi goście i Aro Cię wzywa- oznajmiła podając mi rzeczy.
           - Jacy goście?- zapytała Serena
           - O jak późno!- krzyknęła Olivia- Musimy iść do twojej sypialni. Chodź- powiedziała ciągnąc za sobą Serenę o Dess.
            - Jacy goście?- zapytałam nakładając pelerynę.
            - Zobaczysz- powiedziała unikając mego wzroku. Domyślałam się najgorszego, ale musiałam iść do Wielkiej Sali. Przy drzwiach stał Alec.
             - Nie będziesz zachwycona- uśmiechną się, a ja dopiero zajarzyłam o kogo chodzi. Modląc się by to nie była prawda weszłam do Sali Tronowej. Gdy tylko przekroczyłam próg Sali w moją stronę zwróciło się 7 par oczu. Tylko nie to- pomyślałam. Zdawali się zdziwieni moim przybyciem. Zlustrowali mnie od dołu do góry. Zatrzymali się na oczach. No, cóż w końcu były czerwone ze złotymi refleksami. Kiedy szłam środkiem sali rozstąpili się robiąc mi miejsce, ciągle podążali za mną wzrokiem. Zatrzymałam się jakieś pięć metrów przed Arem.
          - Wzywałeś  mnie- powiedziałam.
          - Tak- powiedział- Zaprowadź Naszych drogich gości do przygotowanych dla nich pokoi- Super. Mam nadzieje, że nie będę musiała z nimi rozmawiać.
          - Proszę za mną- powiedziałam mijając ich. Słyszałam, że posłusznie idą za mną.
          - Iso- co znowu ode mnie chce?!
          - Tak?- zapytałam nie odwracając się do niego.
          - Heidi zaraz przybędzie z obiadem.
          - Dobrze- powiedziałam i ruszyłam przed siebie. Kiedy mijaliśmy Alec'a oczywiście musiał wtrącić swoje pięć groszy.
          - Mówiłem- zaśmiał się.
          - Zamknij się, albo Cie wypatroszę- syknęłam nie zatrzymując się. Za plecami usłyszałam chichot Emmetta. Uśmiechnęłam się pod nosem.
        Kiedy znaleźliśmy się w skrzydle gościnnym, coś mnie wyprzedziło i rzuciło mi się na szyję, odruchowo zatrzymałam się.
           - Nie masz pojęcia jak się cieszę, że cię widzę-powiedziała Alice. Nie miałam ochoty na czułości.
           - Puści mnie.-powiedziałam- Proszę- dodałam po chwili. Posłuszne ze mnie zeszła i cofnęła się o krok.
           - Co się z tobą stało?- zapytała rozpaczliwie.
           - Nic się nie stało- odpowiedziałam sztywno.- Za mną- rzuciłam patrząc na innych. Mieli grobowe miny. Ruszyłam dalej nie patrząc czy idą za mną. Miałam wszystkiego dość. Chciałam tylko iść do swojego pokoju i nie wychodzić, aż do ceremonii. Tak rozmyślając doszliśmy do sypialni dla gości.
            - Wasze pokoje są tam gdzie były ostatnim razem- powiedziałam- Miłego pobytu- powiedziałam i udałam się do swojego pokoju. Czułam jak odprowadzają mnie wzrokiem, ale ja nie miałam ochoty na żadne rozmowy. Byłam "zmęczona" i chciałam się jak najszybciej znaleźć w swoim pokoju. W drodze złapała mnie Heidi.
            - Jutro urządzamy Paniejski- pisnęła zadowolona- Jutro, u mnie w pokoju o 20:00. Weź ze sobą męski krawat- powiedziała i już jej nie było. Zastanawiałam się skąd wezmę męski krawat. Ech, wezmę od Ksawerego lub Chada. Kiedy byłam pod drzwiami sypialni, poczułam tak znajomą mi woń wampira. Z rozmachem otworzyłam drzwi. Na łóżku zobaczyłam Nathalie. Oczywiście. Któż, by inny wlazł bez pozwolenia do mojego pokoju jak do siebie?  Leżała na moim łóżku z szerokim uśmiechem.
            - Niespodzianka!- krzyknęła na co ja się tylko zaśmiałam.


24h do Ślubu.


 Zaczynają się ostatnie przygotowania. W całym zamku jest ogromna wrzawa.Od rana zjeżdżają się wielkie tłumy gości. . Wczoraj James i Serena się o wszystkim dowiedzieli. Z początku nie byli zachwyceni, ale później bardzo się cieszyli, że wszystko tak sprawnie zostało zorganizowane.Serena i James nie mogą się nadziwić jak my to wszystko zorganizowaliśmy tak, że oni się o niczym nie dowiedzieli przez tyle czasu Wczoraj cało noc przegadałam z Nath. Cieszyła się z tego, że przeszłam na "ludzką" dietę.
    - Nareszcie  nie musiałam Cię prosić, szantażować, ani podpuszczać, byś zjadła jakiegoś człowieka- powiedziała. Chyba pierwszy raz na poważnie zaczęła opowiadać mi o swoich problemach na poważnie. Około wpół do 04:00 przyszedł po nią Damon. Szczerze mówiąc cieszę się, że Nathalie znalazła kogoś kto się nią opiekuje i kocha(?) (mimo tego, że za bardzo za nim nie przepadam). Kiedy zostałam sama poszłam pod prysznic i przebrałam się w komplet ubrań. Chciałam spędzić troszkę czasu sama, zanim dam się wciągnąć w dalsze przygotowania. usiadłam w fotelu i zaczęłam czytać książkę pt. "Instynkt Śmierci". Opowiada ona o seryjnym mordercy, który zabił swoją żonę i dzieci, a później samego siebie. Jest na prawdę dobra. Kiedy zaczynałam ósmy rozdział ktoś lekko zapukał do moich drzwi.
     - Proszę- powiedziałam nie odrywając wzroku od czytanej książki.
     - Nie przeszkadzam?- zapytał melodyjny kobiecy głos. Szybko podniosłam wzrok znad książki. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta Esme. Zdziwiona nie wiedziałam co powiedzieć.
     - Nie, nie przeszkadzasz mi- powiedziałam odkładając książkę na bok.- Siadaj- wskazałam jej sofę, która stała naprzeciw mnie.- Co Cię do mnie sprowadza?- zapytałam kiedy usiadła.
     - Dawno się nie widziałyśmy- zaczęła miło- Chciałam zapytać co u ciebie słychać.- uśmiechnęłam się pod nosem. Wiedziałam, że nie po to przyszła.
     - Esme nie owijaj w bawełnę, wiem, że nie po to tu przyszłaś- wypaliłam. Zrobiła duże oczy. Źle się zachowałam.- Przepraszam- powiedziałam ze skruchą- Było to niegrzeczne.
     - Nie. Masz racje. Nie po to tu przyszłam- powiedziała. Wzięła głęboki oddech- Chciałam Cię prosić byś porozmawiała z Edwardem-  szybko wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju.- Wiem, że to, że dał się wtedy pocałować Tany nie było mądre z jego strony, ale kiedy Cię nie było Edward był załamany.- zaczęła łamiącym się głosem. Nie mogłam słuchać tego głosu. Zaraz zmięknę i co będzie?
      - Esme...- zaczęłam odwracając się do niej
      - Nie musisz robić tego teraz, ale przemyśl to- powiedziała, podeszła i mnie przytuliła. Nie wiem skąd ona wie co na mnie działa. Już nie ma odwrotu. Nie zrobię tego Esme.
      - Zrobię to dla ciebie- powiedziałam odwzajemniając jej uścisk.
      - Dziękuje Ci- puściła mnie i pogłaskała po policzku.- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy- powiedziała wychodząc z mojego pokoju. Kiedy wyszła opadłam ciężko na łóżko. Ale się wpakowałam. Teraz to już muszę z Nim porozmawiać. Nie mogę zawieść Esme. Jest jak moja druga mama. Do wieczora leżałam układając sobie w myślach naszą rozmowę. Co mam mu powiedzieć?:
  "- Wiesz jesteś strasznym dupkiem i egoistą, ale Cię kocham i chce z tobą być"?- To byłaby najgłupsza rzecz jaką w życiu bym powiedziała. W końcu doszłam do wniosku, że pójdę na żywioł.
       Kiedy się podniosłam było godzina 19:49. O kur** zaraz mam się stawić na wieczorku, a jeszcze nie mam tego męskiego krawata. Jedyną opcją do jego zdobycia byli Ksawery, Chad lub James. Pośpiesznie przebrałam się we wcześniej przygotowaną sukienkę, włosy spięłam w wysokiego kucyka, spryskałam się ulubionymi perfumami. Kiedy wyszłam z komnaty udałam się w stronę pokoju Ksawerego. Zapukałam. Odpowiedziała mi cisza. To samo było z pokojem Chada i Jamesa. Nie chce mi się latać po całym zamku w poszukiwaniu krawata. Tak z innej strony: Po jaką cholerę musimy mieć te krawaty? Idąc (i nadal rozmyślając nad tym dziwnym pomysłem) zawędrowałam do skrzydła gościnnego, pod sypialnię Edwarda Cullena. Kiedy stanęłam pod drzwiami usłyszałam tylko jakieś szmery. Pomyślałam:- Dlaczego nie? Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi.
       - Proszę- usłyszałam tak dobrze znany mi głos. Wzięłam się w garść i weszłam do jego pokoju. Pochylał się nad łóżkiem. Miał na sobie ciemne jeansy i czarną rozpiętą koszulę. Zrobiło mi się gorąco, a jeszcze nic nie wypiłam.
       - Cześć- powiedziałam nieśmiało. Natychmiast odwrócił się w moją stronę. Uśmiech wstąpił na jego usta, oczy zaświeciły złotym blaskiem. Zlustrowałam go od stóp do głów. Moje oczki zatrzymały się na chwilę na jego klacie. Czułam, że zaraz się roztopię...Nie no kur** co się ze mną dzieje? Przecież już z nim nie jesteś. Miałam ochotę się spoliczkować.
        - Witaj- powiedział - Co cię do mnie sprowadza?- zapytał zapinając koszulę. Szkoda, chciałam się jeszcze pogapić.
        - Wiem, że to głupie, ale czy pożyczysz mi swój krawat?- zapytałam powstrzymując się od śmiechu. Zrobił nieco zdziwioną i zawiedzioną minę, lecz podszedł do szafy i zaczął w niej grzebać.
        - Tak z ciekawości: Po co ci mój krawat?- zapytał wyciągając go z szafy.
        - Idę na "paniejski" i takie są wymogi- zaśmiałam się sięgając po niego.
        - Cóż ja właśnie szykuję się na kawalerski- zaśmiał się - Musisz mi go zwrócić- powiedział- Potrzebny mi na jutro- podał mi go, a nasze ręce na moment się dotknęły. Przeszedł mnie dreszcz, tak jak pierwszy raz, kiedy się poznaliśmy.
        - Dzięki- powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi, kiedy chciałam wyjść zatrzymał mnie jego głos.
        - Bello?
        - Tak?- odwróciłam się do niego
        - Pięknie wyglądasz- uśmiechną się.
        - Ty też prezentujesz się niczego sobie- powiedziałam- Ale jeśli chcesz zrobić na mnie wrażenie, to rozepnij tę koszulę- zaśmiałam się i pośpieszne wyszłam. Myślałam, że będzie trudniej.

***

   Kiedy doszłam pod pokój Heidi słychać było śmiechy, piski, rozmowy i lecącą w tle piosenkę. Bez pukania weszłam i zobaczyłam, że będzie nas trochę więcej (niż tylko, ja, Dess, Olivia, Serena, Heidi i Jane), były jeszcze: Esme, Alice, Rosalie, Nathalie, Elenai i ciotki (żony Ara, Marka i Kajusza). Kiedy weszłam wszystkie patrzyły na mnie. Po chwili się roześmiały ( pewnie już coś wypiły)
   - O jest nasza "spóźnialska"- zaśmiała się Dess. Podeszłam i siadłam obok Nathalie.Właśnie chciała mi podać butelkę Burbona, ale w chwili kiedy wyciągnęłam po nią rękę, ona ją cofnęła.
   - Hola, hola! A twój krawat gdzie?- zapytała. Dopiero teraz zobaczyłam, że każda na na szyi krawat.- Nie ma krawata, nie ma picia- powiedziała i już chciała odłożyć butelkę, ale ja zdążyłam wyciągnąć krawat i zawiązać go sobie na szyi. Nath spojrzała na mnie i się uśmiechnęła- No- powiedziała i podała mi flaszkę. Odebrałam ją i od razu pociągnęłam spory łyk.- A już myślałam, że sama będę musiała pić- zaśmiała się. Zaczęłyśmy rozmawiać o facetach. 
    - Ej, przecież to zawiecha* Edwarda- zaśmiała się Alice- Sama mu go kupiłam. I nawet się nie wypieraj- zaprzeczyła kiedy już chciałam coś powiedzieć. 
    - Musiałam skądś go wytrzasnąć, bo bym nie piła- wzięłam do połowy pustą butelkę i duszkiem wszystko wypiłam.


Około 05:00 rano

Bawimy się w najlepsze, wypiłam 6 butelek Burbona ( najwięcej z Nathalie). Tańczyłyśmy, gadałyśmy, śmiałyśmy się. Ogólnie zabawa, była (i  nadal) jest ekstra. 
   - Dobra laski- zaczęła podnosząc się na nogi Olivia- Czas to zakończyć, bo Serena nie zdąży przed ołtarz- zaśmiała się. Dziewczyny zaczęły jęczeć, że jeszcze nie, że James poczeka
   - Podnosić dupy z podłogi!- krzyknęła Heidi. Wszystkie jak na komendę wstały.- Dziękuje. Możecie już iść.- Chwiejnie podniosła się i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Położę się na chwilkę i zacznę się szykować, bo będę wyglądać jak "żywy trup". Idąc w stronę sypialni usłyszałam gromkie śmiechy i rozmowy. Pewnie chłopaki wracają z kawalerskiego. Podeszłam do drzwi od sypialne Edwarda. postanowiłam, że zaczekam i oddam mu krawat. Po jakiś 5 minutach wyłonił się zza rogu. Widząc mnie uśmiechną się i przyspieszył kroku. 
     - Oddaje co pożyczyłam- powiedziałam wyciągając do niego rękę. Zabrał go i uśmiechną się.
     - I jak było?- zapytał.
     - Lepiej żebyś nie wiedział- wywróciłam oczami.- A w was jak?- zapytałam. 
     - Było...spokojnie- powiedział po zastanowieniu. 
     - Jasne- zakpiłam- Jeśli był tam Chad, Emmett i Damon...nie mogło być spokojnie- stwierdziłam
     - Tu muszę się z tobą zgodzić- powiedział. Zapadła cisza. Taka niezręczna.
     - Dobra, ja muszę iść się odświeżyć- powiedziałam po chwili- Muszę jakoś wyglądać.
     - Zawsze dobrze wyglądasz- o jakie to słodkie.
     - Mówiłam: Jeśli chcesz zrobić na mnie wrażenie to rozepnij koszulę- zaśmiałam się i poszłam do swojego pokoju, zostawiając oniemiałego Edwarda pod drzwiami. 
       Wpadłam do pokoju i położyłam się na łóżku.

Po godzinie wstałam i zaczęłam się szykować. Najpierw poszłam pod prysznic. Potem zrobię sobie makijaż i fryzurkę, która będzie mi pasowała do sukienki. Kieckę założę dopiero przed sama ceremonią. Teraz założyłam na siebie dresik i poszłam pomóc Szykować się Siostrom, Jane, Heidi, Nathalie i Elenie. To będzie piękny dzień. 

---------------------------------------------------------------------------
 * Chodzi o krawat ;p

Przepraszam, że notki nie było tak długo, ale to tylko dlatego, że są wakacje i byłam z kuzynką u babci, a potem do niej pojechałam. 
Zdradzę wam jedno: następna notka jest już napisana.! Ale nie tak szybko...musi się pojawić aż, 20 komentarzy. W przeciwnym razie notki nie będzie. Przepraszam, że jestem tak wymagająca, ale komentarzy jest bardzo mało, dlatego jest taki warunek :) 

P.S Jak tak wakacje.? ;) 

Pozdrawiam ;) Madzia ;*

środa, 17 lipca 2013

34. Szał przygotowań

Cześć, Cześć! Wróciłam.!
Tęskniliście za mną.? Bo ja za Wami baaaardzo.!!! Wróciłam wypoczęta ( plecki znowu zjarane ;/ ) i z nowymi pomysłami :)
 Przedstawiam wam rozdział, który został napisany na piaszczystej plaży w Darłówku :D

----------------------------------------------------------------------------------------

   To nie był dobry pomysł.
Mam na myśli danie Olivii i Heidi wolnej ręki, w kwestii przygotowań do ceremonii. Wszyscy mają pełne ręce roboty, a najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że dziewczyny zagoniły prawie cały zamek do pomocy, a ani Serena ani James nic nie podejrzewają.
   Dziewczyny wzięły całą sprawę bardzo poważnie. Każdemu przydzieliły osobne zadanie, żeby nie było żadnych nieporozumień. Ostatnio nazwały się głównymi koordynatorkami. One szefują i wyznaczają zadania innym. Same natomiast zajmują się:

  1. Wybierają kwiaty 
  2. Ustalają listę gości 
  3. Wybierają wystrój ogrodów (właśnie tam odbędzie się uroczystość ze względu na dużą  liczbę gości)
  4. Szefują innymi 
Destiny zostało przydzielone wybranie playlisty i ogólnie ma zajmować się muzyką. bardzo się ucieszyła z tego powodu. Jak to ona ujęła: "Dostałam zadanie, w którym nareszcie mogę się spełnić". Faceci mieli z niej niezłą polewkę, kiedy to powiedziała. Jednak ich uśmieszki zeszły im szybko z ust jak tylko się pojawiły, kiedy Olivia oznajmiła, że muszą z nimi chodzić na każde zakupy. Kiedy chcieli się sprzeciwić napotkali paraliżujący wzrok Olivii i już siedzieli cicho.
    Mi przypadło chyba najgorsze ze wszystkich zadań. Wypisywanie zaproszeń.
Nie ma chyba nic gorszego od tego dziadostwa.


Retrospekcja

Wczoraj siedziałam sobie spokojnie w swoim pokoju i pisałam z Eleną (od czasu kiedy ją poznałam bardzo się zaprzyjaźniłyśmy), kiedy wpadła do mnie Heidi. W jednej ręce niosła notes,a w drugiej plik kopert.
    - Co ta jest?- zapytałam patrząc jak rzuca wszystko na moje łóżko.
    - Lista gości i koperty- oznajmiła pogodnie. Spojrzałam najpierw na nią,a potem na koperty i potem znów na nią.- Co tak patrzysz? Wszystko ma być wypełnione do godziny 12:00.- Że słucham? Co ona sobie myśli, że mam motorek w dupie?
     - Czy ciebie i Olivie do końca pogięło?!- zapytałam- Jest godzina  05:49 rano, i mam się wyrobić do 12:00? Ty sobie chyba żartujesz.- Ona jedynie tylko uśmiechnęła się chochlikowato.
     - Nie, ja wcale nie żartuje kochana - odpowiedziała przymile- o 12:00 wszystko ma być wypełnione i wylecieć- oznajmiła lekkim tonem- Skupiłam się na ostatnim słowie. Wylecieć?
     - Wylecieć?- zapytałam z powątpiewaniem.
     - No tak- dalej patrzyłam na nią jak na idiotkę. Westchnęła i zaczęła mi tłumaczyć jak jakiemuś niedorozwoju.- Wiesz Vollturi nie używają poczty. W najwyższej są czarne kruki. Kiedy napiszesz wejdziesz tam i każdy list osobno przywiążesz do nóżki  jednego kruka- patrzyłam na nią szeroko otwartymi oczami. Zaczęla kierować się w stronę drzwi.
      - Miłej zabawy- zaśmiała się i wyszła.  Westchnęłam i z rezygnacją podeszłam do łóżka, by wziąć przygotowany ekwipunek i zabrać się do pracy. Usiadłam przy biurku i otworzyłam notes. W środku były dokładne instrukcje jak owe zaproszenie ma wyglądać. Czy ja wyglądam na jakiegoś inbecyla, który nie wie jak wypełnić głupie zaproszenie?
       Ze środka wypadła karteczka.

Nazwiska masz poukładanie alfabetycznie. 
Jest ich tylko 257 :)
Miłej zabawy ;)
Olivia i Heidi :*

   Że co?! Ile.?! 257?! Chyba im coś na mózg padło. Napiły się starej krwi, albo co innego. Jeśli jest 257 nazwisk, a kalkulując, że w jednej rodzinie jest 3-4 członków to na ceremonie przybędzie ok 700-1000 wampirów!!! O matko! Ciekawe gdzie one się wszyscy zmieszczą. Nie mamy tak dużo komnat w zamku. Ale to nie mój problem. Ja mam tylko wypisać i wysłać zaproszenia.
No nic. Im szybciej zacznę, tym szybciej skończę. Usiadłam przy biurku i otworzyłam notes na pierwszej stronie. Chwyciłam długopis i zaczęłam starannie wypełniać puste kartki.


1h później

Nie jest tak źle. Myślałam, że będzie dużo gorzej. Właśnie kończę wypełniać rubrykę z nazwiskami na literę "B". Teraz zaczynam "C" Jedynym nazwiskiem jakie tam się znajduje to Cullen. Ciężko będzie mi wypisać to zaproszenie. Wspomnienia wróciły. Bardzo chcę o tym zapomnieć, ale nie mogę. Pamiętam Nasze wspólnie spędzone chwile. Nasze rodzinne granie w Baseball oj działo się wtedy działo. To dziwne, ale zaczęłam za tym tęsknić...Nie. Bello uspokój się. Nie powinno ci zależeć. Już  nie.
   Odrzuciłam od siebie ponure myśli i zabrałam się do pisania standardowej formułki, czyli:



Zaproszenie 

Mam zaszczyt zaprosić Rodzinę Cullen na uroczystość:
 "Odnowy Przyrzeczeń Małżeńskich"
Sereny Cateriny Rosy Swan i Jamesa Williama Swan 
Uroczystość odbędzie się dnia 15 lipca 2013 w godzinach popołudniowych na dworze w Vollterze.
Oczekujemy Waszego przybycia.

Isabella Marie Vollturi


Skończyłam pisać i zapieczętowałam kopertę. Odłożyłam ją na już całkiem pokaźny stosik. Odetchnęłam i zabrałam się do dalszej pracy.


5h później

   Opadłam zmęczona na fotel, patrząc na całą stertę kopert, którą wypełniłam. Byłam z siebie dumna.   Obróciłam się i spojrzałam na zegarek. O, cholera! Już 10:00! A ja nie mam pojęcia ile czasu zajmie mi przywiązanie mi 257 kopert do tych cholernych ptaków i czy one w ogóle będą tego chciały. Szybko złapałam stertę białych kartek i popędziłam do lochów. Mijałam po drodze członków straży, a ci śmiali się ze mnie. 
    - Hej! Zwolnij to korytarz, a nie bieżnia!- zaśmiał się Chad, który właśnie wychodził z sypialni jego i Dess.
    - Zajmij się  swoimi sprawami!- zdążyłam jedynie krzyknąć i już byłam na schodach wiodących do najwyższej wieży. W momencie kiedy przeszłam przez próg, spojrzało na mnie kilkaset par czarnych oczu. Otaczała mnie czerń, piór ptaków. Czułam się jak w filmie Hitchcocka "Ptaki", wszędzie były czarne kruki. 
    - Myślę, że się dogadamy chłopaki- zaczęłam przymile. Usłyszałam kilka głośnych kruknięć?- I dziewczyny- dodałam. Super. Gadam z ptakami, zaczynam poważnie świrować.- Liczę na wasze wsparcie- mówiłam dalej czując sie jak idiotka. Ptaki zdawały się mnie rozumieć, bo patrzyły ciągle na mnie i żaden nie ważył się odezwać. Potrzebuje Was byście rozniosły to oto zaproszenia- wskazałam na koperty leżące pod drzwiami. Ptaki popatrzyły na nie, ale zaraz wzrok przeniosły na mnie.- Potrzebuję was 257- kiedy tylko to powiedziałam na najniższej żerdzi zostało dokładnie tyle ptaków ile było potrzeba.- Dziękuje- powiedziałam i zaczęłam przywiązywać koperty do ich małych nóżek. Poszło zaskakująco łatwo. O 11:30 wszystkie ptaki siedziały i miały przywiązany list do nogi.
     - Czy każdy wie gdzie ma lecieć?- zapytałam. Odpowiedziały mi głośnie kraknięcia(?).- Dobrze więc w drogę- powiedziałam i podeszłam do jednej z dźwigni. Pociągnęłam za jedną z nich. Usłyszałam głuchy łoskot i dach zaczął się otwierać. 
     Kiedy otworzył się na całą  szerokość zwróciłam się do ptaków.
      - Wiecie co macie robić- i w tym momencie w górę wzbiła się cała chmara ptaków. Pięknie to wyglądało. Zamknęłam dach i udałam się do swojej komnaty.


Koniec Retrospekcji 


Ręka od wczoraj mnie "boli" tylko chodzę i jęczę (tylko w obecności Olivii i Heidi ;D). Dzisiaj dziewczyny wymyśliły, uwaga....ZAKUPY! Chcą kupić nam sukienki, buty, chcą zamówić nam bukiety. Na mieście chciały też załatwić jakieś bzdety do dekoracji ogrodu, i takie tam. Zapowiada się dzień pełen wrażeń.
    - Bella? Gotowa?- do mojego pokoju przyszła Olivia.- Wszyscy już na nas czekają- rzuciła i wyszła tanecznym krokiem. Kiedy zamknęły się za nią drzwi, zrzuciłam z siebie czarną szatę. Szybko wskoczyłam w zestaw który miałam w garderobie i wybiegłam na dziedziniec. Wszyscy już czekali, wszyscy a mianowicie:
Olivia, Ksawery, Chad, Dess, Heidi, Alec i... Jane? Tej ostatniej prawie nie poznałam. Nie miała na sobie szaty Vollturi tylko bardzo ładny komplet, a włosy zwykle związane w ciasny kok, były rozpuszczone i powiewały na wietrze. Byłam zdumiona.
     - Nie kazałaś długo na siebie czekać- zaśmiał się Alec.- Jedziemy?- zapytał i wsiadł do swojego czarnego kabrioletu. Jechaliśmy parami. Alec i Jane, Ksawery i Olivia, Chad i Dess, ja i Heidi. Udaliśmy się w stronę najmodniejszego (czyt. też najdroższego) centrum w całej Vollterze. Podróż nie zajęła nam dużo czasu. Kiedy zajechaliśmy pod centrum dziewczyny od razu poleciały w stronę pierwszego sklepu. Ja wolałam iść z tyłu z chłopakami.

1h później 

Załatwiłyśmy już najważniejsze czyli kwiaty (każda z nas będzie miała taki sam bukiet), akcesoria do wystroju ogrodu i Sali Tronowej (ubierać je mają Olivia, Heidi, Destiny i Jane). To był nasz piorytet na dziś. Teraz czas na sukienki. Matko jak ja nienawidzę się przebierać. najchętniej to sama bym pojechała na takie zakupy i wybrała sobie to co mi się najbardziej podoba, bez uwag, ani krytyki.
    - Dobra- zaczęła Olivia, kiedy weszłyśmy do 2 sklepu z sukienkami- Każda idzie w jeden dział i wybiera jedną sukienkę, później idzie do przymierzalni i pokazuję się. Jasne?- zapytała. Pokiwałyśmy twierdząco głowami.- Więc rozejść się- jak w wojsku normalnie. Cieszyłam się, że dostałam wolną rękę w tym co chcę sobie wybrać. Przechadzałam się leniwie szukając tej jedynej, wyjątkowej kreacji. 
     Nie wiem ile tak spacerowałam, ale kiedy tak grzebałam między wieszakami w oczy rzuciła mi się śliczna, jasno niebieska, krótka sukienka. Od razu ją wyciągnęłam i wiedziałam, że to jest to. Ta jedna jedyna. Poszłam pod przymierzalnie. Już wszystkie tam na mnie czekały, a chłopaki siedzieli znudzeni na beżowych kanapach.
      - Coś długo kazałaś na siebie czekać- powiedziała znudzona Jane.
      - Za kare idziesz na pierwszy ogień- powiedziała Heidi i wepchnęła mnie do przymierzalni. Kiedy się przebrałam i wyszłam myślałam, że wszystkim oczy wyjdą na wierzch (nawet Jane).
      - Coś nie tak?- zapytałam oglądając się na siebie.- Nie mówcie, że wam się nie podoba- pierwsza z szoku ocknęła się Olivia, podbiegła do mnie i mnie przytuliła.
      - Jestem z ciebie taka dumna- udawała, że szlocha. Odsunęła się ode mnie i ona weszła teraz do przebieralni. Kiedy wyszła miała na sobie bardzo ładną czarno-fioletową sukienkę. Co jak co, ale fiolet to jest jej kolor. Dalej Destiny, również wybrała sobie fioletową sukienkę, lecz jej była długo do ziemi i miała bardzo głęboki odcień fioletu. Dalej Heidi wybrała sobie czarną, krótką sukienkę sukienkę. Na koniec została nam Jane.
       - Tylko się nie śmiejcie- powiedziała zanim wyszła się nam pokazać.
       - Przecież nas znasz. Nigdy się nie śmiejemy z zakupów- zapewniła ją Dess. Słychać było jak bierze głęboki oddech. Po chwili wyszła, w długiej do ziemi, ciemno różowej sukience bez ramiączek. Wyglądała bajecznie.
        - Jane wyglądasz...- nie dokończyłam.
        - ...Bajecznie- wydukała za mnie Olivia. Jane szczerze się ucieszyła. Poszła się przebrać i ruszyłyśmy za wszystko zapłacić.
        - Nareszcie koniec tych tortur!- westchną z ulgą Chad, kiedy wsiadaliśmy do aut. 
        - Nie chwal dnia przed zachodem słońca- powiedział Alec
        - Znając je to jeszcze nam coś do roboty wymyślą- westchną Ksawery. 
        - I tu masz racje kochanie- zaśmiała się Olivia i pocałowała go w policzek. Ciągle śmiejąc się ruszyliśmy w stronę zamku. Zostało jeszcze tyle do zrobienia,a tak mało czasu. W weekend jedziemy z Olivią i Dess wybrać sukienkę dla Sereny. Ona jeszcze o tym nie wie, a chłopaki maja zabrać Jamesa po obrączki. Ach to wszystko jest takie piękne. I tak rozmyślając jechałam razem z moimi przyjaciółmi do domu.


-------------------------------------------------------------------------

Hej, Hej, Hej!!! I jak wam się rozdział podoba.? 
Chciałam Was uprzejmie poinformować, że nowa notka nie wiem kiedy się pojawi. 
Mogę wam zdradzić, że będzie z punktu widzenia Nathalie, i w jej życiu pojawi się ktoś nowy...nie powiem kto ;D 
Mam nadzieje, że mi wybaczycie (ale to wszystko wina Taśki bo jedzie do Niemiec ;), ale i mojej winy też troszkę jest po wyjeżdżam z kuzynką do babci (są wakacje to 'trzea' korzystać)), lecz jedno jest pewne, że notka pojawi się jeszcze w lipcu.

Słuchajcie jest jeszcze jedna sprawa, a mianowicie komy. Jest ich, mało przez co nie znam waszej opinii. Będę o nie sępić ile wlezie. Więc powiem tak:

Kolejny rozdział pojawi się, kiedy pod tą notką będzie 10-15 komów. :)

Kocham Was ;** Alice ;*

piątek, 5 lipca 2013

Wyjeżdżam na wakacje ;)

Moi kochani czytelnicy!

Chciałabym was poinformować, że wyjeżdżam na zasłużone wakacje :D
W związku z tym notka nie pojawi się do 17-18 lipca :(
Lecz nie martwcie się, zabieram ze sobą swój zeszyt i będę w nim pisać pomysły na nowe notki :D

Gorące całusy i pozdrowienia ;) Alice ;*

środa, 3 lipca 2013

Nominacja do Libster Blog Awards

Dziękuje za nominację Nati z bloga: http://inna-historia-zmierzchu.blogspot.com/

Nominujący powinien:

1. Podziękować nominującemu blogowi.
2.Pokazać nagrodę na swoim blogu.
3. Ujawnić 7 faktów dotyczących siebie.
4. Nominować 10 blogów,które jego zdaniem na to zasługują.
5.Poinformować o tym fakcie autorów.


Nagroda:




Siedem faktów o mnie:


  1. Mam 14 lat
  2. Kocham czytać 
  3. Moją  miłością jest sport 
  4. Mam młodszą siostrę 
  5. Mój ulubiony serial to The Vampire Diaries
  6. Lubię pisać historie fantasy
  7.  Mój ulubiony przedmiot w szkole to: Historia


Nominuję 

  1. http://nowy-rozdzial-w-zyciu.blogspot.com/
  2. http://edwardmiloscbellaandrenesmee.blogspot.com/
  3. http://siostryswan.blogspot.com/
  4. http://bella-is-angel.blogspot.com/
  5. http://love-is-magic.blogspot.com/
  6. http://magia-zycia-belli-i-edwarda.blogspot.com/
  7. http://na-zawsze-niezwyciezona.blogspot.com
  8. http://dalszezyciekatniss.blogspot.com
  9. http://anielskabella.blogspot.com
  10. http://inna-historia-zmierzchu.blogspot.com/

Dziękuje :)


 


wtorek, 2 lipca 2013

33. Wracamy do punktu wyjścia

Zapraszam do czytania ;)

---------------------------------------------------

Oczami Edwarda

   - Jak to wyjechali?!- odezwało się kilka głosów naraz. Nie wiedziałem co mam im powiedzieć. Podbiegła do mnie Alice i chwyciła za ramiona.
   - Mów co wiesz!- prawie krzyknęła. Zebrałem resztę sił, która mi została, aby jej odpowiedzieć.
   -Poszedłem do nich, bo chciałem z Nią porozmawiać- nie miałem siły wymówić jej imienia. Alice zabrała swoje ręce i usiadła koło Jaspera.- Kiedy tam dotarłem dom był otwarty, samochodów nie było, a dom był... pusty.- wyszeptałem ostatnie słowo. Zamilkłem na dłuższy czas, by po chwili usłyszeć pisk Alice.
   - Nie... nie mogła mi tego zrobić- pisnęła i wyciągnęła swój telefon. Zaczęła w nim czegoś gorączkowo szukać,kiedy znalazła to co chciała przystawiła telefon do ucha i czekała.- Olivia odbierz do jasnej cholery- mówiła do siebie po cichu, a oczy wszystkich w salonie zwrócone były w jej stronę.- Nie odbiera- powiedziała i rzuciła telefonem o ścianę. Roztrzaskał się na drobne kawałeczki, nie było co zbierać. Z westchnieniem usiadła obok Jaspera, a ten przytulił ją.
    - Tak bez pożegnania?- spytała retoryczne Esme. Oparła się o ramię Carlisl'a. W pokoju zapadła cisza, którą oczywiście musiał przerwać... Emmet.
    - Ja to bym ich zaczął szukać- wypalił. Wszyscy na niego spojrzeli z miną " z kim my żyjemy".
    - Głupi jesteś- stwierdziła Alice. Ja wstałem cicho i poszedłem do swojego pokoju. Chciałem w spokoju pomyśleć, jak mam Ją znaleźć.


Oczami Belli

 Po długiej podróży dotarliśmy do Włoch. Teraz jesteśmy w drodze na zamek. Całą podróż starałam się nie myśleć o tym co się dzieje  Forks. Chce o tym koszmarze zapomnieć. Ciekawiło mnie jedynie to czy Oni już wiedzą, że nas nie ma.
    Siedzimy właśnie w BMW , które przysłał po Nas Aro. Nasze samochody sprowadzą za parę dni. Reszta naszych rzeczy jedzie za nami w czarnych busach. Wyglądamy jakbyśmy meli eskortę, a carne BMW wiozło ważne szychy.
    Nagle rozdzwonił się telefon Olivii. Zaczęła go pośpiesznie szukać w swojej torebce. Kiedy go w końcu znalazła i spojrzała na wyświetlacz jej oczy zrobiły się duże jak spodki.
   - Alice- powiedziała patrząc na mnie jakby się bała, że się na nią rzucę.
   - Olivia nie mogę Ci zabronić kontaktu z przyjaciółką.- Olivia spojrzała na mnie, na telefon, znowu na mnie i na telefon i wrzuciła go do torebki.
   - Moja siostra jest ważniejsza.- powiedziała i chwyciła mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niej promiennie.
   - Jakie to sweet!- pisną Chad jak dziewczyna. Wszyscy zaczęliśmy się z niego śmiać. To był chyba mój pierwszy szczery uśmiech od czasu kiedy wróciłam z Nowego Jorku.
    Ach! Nowy Jork! Pamiętam jak razem na Nathalie świetnie się tam bawiłyśmy, zero ograniczeń, zero zahamowań. Mogłyśmy być tym kim jesteśmy. Nie musiałyśmy udawać, ani kryć się w świetle dnia. Byłyśmy wolne.
     Pamiętam smak ludzkiej krwi. Tęsknie za tym słodkim smakiem, rozpływającym się po moim suchym i spragnionym gardle.
     Nagle  mojej głowie pojawiła się pewna myśl...Przecież Vollturi żywią się ludzką krwią, a ja nie mam problemu z opanowaniem swoich żądzy. Bez problemy będę mogła żywić się ludźmi i zwierzętami. A mówiąc ludzi mam na myśli mężczyzn. Nigdy nie skrzywdzę kobiety, dziecka, ani mężczyzny który ma rodzinę, ale resztę zabijam bez skrupułów.
     Muszę powiedzieć o swoim postanowieniu rodzinie, nim dojedziemy do siedziby Vollturi. Boję się trochę ich reakcji, ale cóż to moje życie i ja ustawiam je jak chce.
     - Wiecie kochani, kiedy będziemy już w Vollterze...- zaczęłam ostrożnie czekając na ich reakcje-...chciałabym przejść na "ludzką" dietę.- powiedziałam twardo. Super! Ani razu głos mi nie zadrżał, ani nie chciało mi się płakać. Wyłączyłam swoje człowieczeństwo. Patrzyłam twardo na moich bliskich. Na ich twarzach malowało się zdziwienie i strach. Spojrzeli po sobie i w końcu odezwała się Serena.
      - Nikt ci nie może tego zabronić- powiedziała spokojnie czym mnie nieco zdziwiła- Pytanie tylko czy sobie poradzisz i nie wpadniesz w 'szał'?- zapytała z troską.
      - Nie martw się. Poradzę sobie- uśmiechnęłam się do niej. Resztę drogi do zamku przebyliśmy w ciszy. Parę razy zadzwonił jeszcze telefon Olivii i Sereny, ale to wszystko. Każda zawsze odrzucała połączenie. Wiedziałam, że robiły to dla mnie i było mi za to wstyd.
       Po 15min drogi, samochód stanął  przed wielką bramą. Czekaliśmy chwilę, aż przyszedł jeden z Vollturich, a mianowicie Alec. Otworzył nam uprzejmie bramę i kazał kierować się do podziemnego garażu. Stało w nim wiele najdroższych samochodów i motorów świata. Już wiedziałam, że razem z Ksawerym nie będziemy się nudzić. Co jak co, może i Vollturi są wiekowi, ale idą z duchem czasu.
       Zaparkowaliśmy, wysiedliśmy z samochodu i windą udaliśmy się na pierwsze piętro.
       - I znów tu jesteśmy- powiedziała z niesmakiem Destiny.
       - Tym razem dobrowolnie, więc powinno być lepiej- próbowała pocieszyć ją Olivia. Dess jedynie spojrzała na nią sceptycznie, a Olivia wzruszyła ramionami.
       Nagle winda się zatrzymała, i drzwi rozsunęły się. Ukazała nam się postać...Jane.
       - Aro Was oczekuje- oznajmiła- Za mną- powiedziała, odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę Sali Tronowej. Olivia wzniosła oczy ku niebu, Ksawery stłumił śmiech.
        Idąc za Jane rozglądałam się po całym zamku, chciałam zobaczyć ile się tu zmieniło. Stwierdzam, że nic.
        Po paru minutach drogi stanęliśmy przed ogromnymi drzwiami, przez które ja wchodziłam parę miesięcy temu. Jane pchnęła je, a naszym oczom ukazało się grono wampirów stojących pod ścianą. Na samym przodzie stała Wielka Trójca. Szliśmy spokojnie czując na sobie spojrzenia tych wszystkich wampirów.
         - Siostro! Jak miło Was widzieć!- wykrzykną wychodząc nam na przeciw. Ach jakie to serdeczne powitanie.
         - Witaj bracie- powiedziała uprzejmie Serena.
         - Widzisz moja Droga Bello- zaczął z uśmiechem patrząc na mnie- Jednak do Nas wróciłaś.
         - Zrobiłam to z własnej woli, nikt mi nic nie proponował- odparowałam.
         - Niemniej cieszę się, że zdecydowaliście się dołączyć do Naszych szeregów- tym razem zwrócił się do Nas wszystkich.
         - Tylko na naszych warunkach- zaznaczyła Serena.
        - Oczywiście- uśmiechną się Aro- Przejdźmy do mojego gabinetu i tam omówimy wszystkie sprawy- zwrócił się do Sereny i Jamesa. Też  chciałam tam iść, ale uznałam, że nie będę tam potrzebna. Wiedziałam, że 'rodzice' zrobią wszystko by było nam jak najlepiej. Serena uśmiechnęła się do nas ciepło i razem z Jamesem ruszyła w kierunku drzwi, które wskazywał Aro.
        - Bello, byłaś tu niedawno wiesz gdzie co jest. Zaprowadź swoje rodzeństwo do pokoi, a Heidi przyniesie wam szaty i herb, który musicie nosić na zamku- teraz zwrócił się do mnie.
        - Oczywiście... Panie- to 'Panie' ciężko przeszło mi przez gardło, ale wyraźnie go tym uszczęśliwiłam. Nie czekałam na jego odpowiedź, tylko odwróciłam się na pięcie i kazałam swojemu rodzeństwu iść za mną. Ze zdziwionymi minami poszli za mną. Wampiry będące w sali przypatrywali się tej scenie z wyraźnym zaciekawieniem, ja jednak nie zwracałam na nich uwagi tylko prowadziłam moje rodzeństwo do wyjścia.
   Kiedy znaleźliśmy się za drzwiami odetchnęliśmy z ulgą.
         - Od kiedy to jesteś taka grzeczna dla naszego "wujaszka"- cieszył się Chad kiedy szliśmy w kierunku skrzydła, w którym znajdowały się sypialnie.
         - Jakbyś nie zauważył mieszkałam tu przez ostatnie dziesięć lat, więc nauczyli mnie odrobiny szacunku do Nich.
         - Wow. Bella miła dla Ara?- zapytał retorycznie Ksawery- Świat schodzi na psy- westchną. Zaczęliśmy się śmiać na cały korytarz, nie przestaliśmy nawet kiedy znaleźliśmy się pod sypialnią Dess i Chada. Była naprawdę piękna, cała czarno- biała. Weszli do niej śmiejąc się i czule obejmując. Nie chce wiedzieć co będą tam robić, więc zostawiliśmy ich samych. Dalej znajdowała się sypialnia Olivii i Ksawerego. Ich sypialnia była chyba jeszcze ładniejsza od Dess i Chada. Była praktycznie cała drewniana . Ich też zostawiłam samych by nacieszyli się sobą. Ja szybko nie chcąc im przerywać pobiegłam do swojej sypialni, w której mieszkałam przez dziesięć lat. Widać było, że nikt tam nie wchodził. Wszystko zastałam tak jak to zostawiłam. Położyłam się na łóżku chcąc troszeczkę odpocząć i pomyśleć.
    Po kliku minutach lub godzinach do mojego pokoju ktoś cicho zapukał. Podniosłam się z łóżka i przetarłam oczy rękami.
          - Proszę- powiedziałam. Drzwi uchyliły się, a w nich moja... Heidi! Rzuciła się mi na szyję.
          - Bello jak się cieszę, że cię widzę!- pisnęła mi do ucha.
          - Ja też się cieszę- powiedziałam puszczając ją.
          - Przyniosłam ci szatę i herb- powiedziała i rzuciła wszytko na łóżko.- Dobra mów co się stało- powiedziała siadając na łóżku.
          - Ale o co ci chodzi?- zapytałam siadając obok niej. Spojrzała na mnie sceptycznie.
          - Ty nigdy dobrowolnie byś tu nie przyjechała- zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.- Dobra. Koniec tego śmiechu. Gadaj.- westchnęłam, ale zaczęłam jej wszystko opowiadać. Jej oczy robiły się wielkie jak spodki, lub czasem rzuciła jakąś kąśliwą uwagę. Kiedy skończyłam ona oczywiście musiała to podsumować:
          - Ale z niego skurwysyn
          - Nie chcę go już widzieć, a tym bardziej z nim być.
          - Tak. Ciesz, że ci się nie oświadczył.
          - Taaa...- nagle coś mi się przypomniało. Przecież Serena i James chcieli odnowić swoje śluby, ale przez moją ucieczkę i późniejsze zdarzenia nikt nie miał na to głowy.
          - Oho. Bella coś rozkminia- zaśmiała się- Mówi mi zaraz co też się w twojej zacnej główce narodziło?- zapytała.
          - Wiesz zanim zwiałam z domu i zanim tu przyjechaliśmy Serena i James chcieli odnowić swoje śluby, ale przez mój wybryk niestety nie zostało to zrealizowane- powiedziałam.
           - Tym lepiej- ucieszyła się- Zorganizujemy wszystko tutaj. Zrobimy taką imprę, że cała Volltera nas usłyszy- zaśmiała się i szturchnęła mnie w ramie- Zwołuj tu Swanów Juniorów, a ja pogadam z Arem. Przyjęcie będzie, że mucha nie siada- puściła mi oczko i wyleciała z pokoju.
         Wstałam z łóżka i poszłam po mój telefon, który leżał na stoliku. Byłam zbyt leniwa by ich wołać więc wysłałam sms-y.
          Po pięciu minutach byli w moim pokoju.
          - Co więc Heidi zaangażowała się uroczystości rodzinne?- zapytał z powątpiewaniem Chad. Uwalił się na moje łóżko, a ręce założył za głowę. Reszta rozsiadła się na fotelach.
          - W tym zamku nie ma wielu rozrywek, więc chwytam się wszystkiego co sprawi mi frajdę- usłyszeliśmy głos dochodzący z drzwi. Stała w nich Heidi.- Witaj rodzinko Swan- rozłożyła ramiona jakby chciała nas wszystkich objąć- Tyle lat się nie widzieliśmy- zaśmiała się i weszła do pokoju.
          - Cześć Heidi- powiedzieli wszyscy.
          - Co u Ciebie?- zapytał Ksawery
          - A wszystko dokładnie tak jak było osiemdziesiąt lat temu- uśmiechnęła się i opadła na łóżko obok Chada.- A wracając do sprawy- Pytałam Ara czy możemy zorganizować to przyjęcie. Powiedział, że może się odbyć choćby zaraz- uśmiechnęła się- Poprosiłam go o dyskrecję, więc Serena ani James się na razie nie dowiedzą. Mamy pełne pole do popisu.
           - Super- pisnęła Olivia- Kiedy wszystko będzie już gotowe powiemy Serenie, że jedziemy po suknie na jakiś tam bal, a na prawdę pojedziemy z nią po suknie dla niej!- krzyknęła- Heidi jesteś geniuszem.
           - Wiem- przyznała nieskromnie.
           - Dobra, ale co my mamy z tym wspólnego?- zapytali równo chłopcy.
           - Ktoś musi nam nosić to co będziemy kupować- powiedziała Destiny głaszcząc Chada po włosach. Chłopcy jęknęli głośno.
           - Nie martwcie się, będziecie mieli Aleca do pomocy- pocieszyła ich Heidi. Wzięłyśmy notatnik i zaczęłyśmy przydzielać zadania. Już wiem, że nie będę się nudzić przez parę tygodni.



-----------------------------------------------------------

Jak wam się podobało.?
Czekam na komentarze :)

Słuchajcie jest sprawa. W niedziele wyjeżdżam na wakacje i nie będzie mnie przez 10 dni, a co za sobą idzie nie będzie też nowych notek :( Ale nie martwcie się, biorę mój magiczny zeszyt i postaram się w nim napisać nową notkę, a może i dwie :D

Druga sprawa jest taka. Ostatnio wpłynęły słowa krytyki, chciałabym znać waszą opinie na temat błędów, które pojawiają się w historii. Czy one bardzo rzucają się w oczy? Czy zdania są źle formowane?
    Jestem tego ciekawa, jeśli będzie wpływać więcej takich komentarzy będę musiała zawiesić bloga na okres wakacyjny.

A do cb droga Senerissa.
Chciałam ci powiedzieć, że niektórzy się z tobą nie zgadzają. Spójrz na odp przy swoich komach ;)