środa, 28 sierpnia 2013

KONKURS!

Uwaga!

Chciałabym ogłosić konkurs na najlepsze opowiadanie o tematyce 
Zmierzchu lub Harr'ego Pottera
- jeśli są tu jego fani :) 
Nagrodą główną jest gościnne wystąpienie waszej wymyślonej postaci  w jednym z rozdziałów i opublikowanie Waszego opowiadania na moim blogu.
Długość opowiadania jest dowolna.
Wasze prace, proszę przesyłać na adres meilowy bloga: zmierzch.mojahistoria@wp.pl.
Opowiadania proszę przesyłać do 12 września rozstrzygnięcie konkursu odbędzie się w 14 września
Komunikat pojawi się o godzinie 12:00 :) 
Chciałabym wiedzieć ilu z was chciałoby wziąć w tym udział, więc chętnych proszę o zgłoszenie się w komentarzach.

Życzę wam powodzenia i "Weny w pisaniu" :) 


Pozdrawiam :) 
Ruda Weasley ;*  (Alice Cullen)

37. Rodzina jest najważniejsza

   Dni szybko mijały.
Od imprezy minęło już siedem dni. W zamku nie został już nikt z przybyłych gości prócz Cullenów. Wszyscy ogromnie się ucieszyli, kiedy dowiedzieli się, że znów jestem z Edwardem. On bardzo nalegał bym wróciła z nim do Forks. Sama nie wiem. Przyzwyczaiłam się już do mieszkania w tym zamku. Będzie mi brakować moich przyjaciół...Heidi, Jane, Aleca i innych. Z drugiej strony jednak wiem, że jeśli ja nie wrócę to Edward będzie chciał ze mną zostać, a jeśli on zostanie to z nim jego rodzina, a wtedy Aro będzie w niebo wzięty. Nie mogę mu tego zrobić, nie chcę by zmarnował tu sobie życie, a przecież z nim nie zerwę. To byłby dla niego potworny cios. Moja rodzina pewnie by się cieszyła z tego, że chciałabym wrócić do domu, ale znając ich byliby niezadowoleni z kolejnej przeprowadzki. Serena i James jeszcze nie wrócili z miesiąca miodowego, chciałabym najpierw poznać ich zdanie na ten temat, zobaczyć jak na to zareagują. Edward ciągle się pyta czy rozmawiałam z rodzeństwem o powrocie, jednak wciąż go zbywam i mówię, że jeszcze nie odpowiedzieli lub, że się zastanawiają. Gorzej będzie, jeśli to on się ich zapyta. Wtedy wyjdzie na jaw moje kłamstwo i będzie nie fajnie. Nie wiem jak to rozegrać. Jestem rozdarta między rodziną, a chłopakiem. Co za głupota. Muszę pogadać z mamą, zrobię to nawet dzisiaj wieczorem, przez video-chat.
     Siedzę na dachu, jednej z wieży Zamku i po prostu rozmyślam.
O przeszłości
Teraźniejszości
I Przyszłości.
      Rozmyślam o moim dawnym życiu. Nie pamiętam kto mnie przemienił, wiem jedynie, że była to kobieta. Nie wiem po co to zrobiła, ale szczerze mówiąc to cieszę się z tego powodu. Gdyby nie to, to teraz nie miałabym tak wspaniałej i kochającej rodziny.  To jest chyba jedyna dobra rzecz jaka wynikła z mojej przemiany....
Moje rozmyślenia przerywa lekki podmuch wiatru. Wiem, że ktoś za mną stoi.
       - Więc tu mi uciekłaś- powiedział ciepły baryton. Zaraz potem obok mnie usiadł Edward- O czym tak rozmyślasz?- zapytał po krótkiej chwili.
       - A, o wszystkim i o niczym- odpowiedziałam otwierając oczy i przekręcając głowę w jego stronę. Uśmiecha się do mnie. Odpowiadam mu tym samym. Ponownie zamykam oczy i rozkoszuję się ciepłymi promieniami słońca. Zapada cisza.
        - Nie pytałaś się rodzeństwa- przerywa mój błogi stan, kpiący głos Edwarda. Szybko otwieram oczy i patrzę na niego z przerażoną miną. Na ustach widnieje, jego firmowy łobuzerski uśmieszek. Cholera. Jak się z tego wyplątać, tak żeby się jeszcze bardziej nie zaplątać. Prawda? Prawda jest dla tchórzy...Cóż musi być ten pierwszy raz. Trzeba stchórzyć.
         - Skąd wiesz?- pytam.jego uśmiech staję się jeszcze większy. Nie wiem o co może mu chodzić.
         - Nie wiedziałem- odpowiada- Teraz już wiem- Ups...wpadka. Rudy mnie podszedł. Sprytny jest, przechytrzył mnie- Czemu mnie okłamałaś?- zapytał już poważnie- Nie chcesz wrócić z Nami do domu? Do prawdziwego domu?- Cholera. I co mu odpowiedzieć. Chyba chce mnie wpędzić w poczucie winy.
          - To jest trudne. Niedawno poprosiłam moją  rodzinę o przeniesienie tutaj. Myślisz, że będzie im łatwo?- zapytałam. Patrzyła na mnie z poważną miną , lecz w jego oczach dostrzegłam lekkie rozbawienie- Uważasz, że to zabawne?-zapytałam unosząc jedną brew do góry.
          - Nie, oczywiście, że nie- zaoponował. Patrzyliśmy sobie w oczy. W końcu nie wytrzymał i zaczął się śmieć. Trochę mnie to uraziło, że śmieje się z mojej wypowiedzi. Odwróciłam się od niego, w geście obrażenia się. Jednak nie trwało to zbyt długo, ponieważ po paru minutach objęły mnie silne ramiona Edwarda- Przepraszam jeśli Cie uraziłem- zaczął, mocno mnie do siebie przytulając- Nie bądź na mnie zła. Chcę tylko wiedzieć dlaczego nie chcesz wrócić.
           - Nie to, że ja nie chce wrócić. Chce, ale...Nie wiem co na to moja rodzina. Im się tu podoba, a jeśli ja będę chciała wrócić, a oni nie...Ja ich tu nie zostawię- szepnęłam. Edward przytulił mnie jeszcze mocniej.
        - To twoja rodzina. Na pewno Cię zrozumieją i nie zostawią- powiedział  i pocałował mnie we włosy. Może i on ma racje. To w końcu moja rodzina, powinni mnie wspierać i być ze mną w trudnych dla mnie chwilach.
         - Masz racje- powiedziałam pewnie- To moja rodzina, powinni mnie zrozumieć. Porozmawiam z nimi dzisiaj wieczorem- spojrzałam na niego- Obiecuje- przysięgłam i pocałowałam go. Przysunął się go mnie jeszcze bliżej pogłębiając pocałunek. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a palce wplątałam w jego miedziane włosy.
            Po pewnym czasie który wydawał się dla mnie wiecznością, oderwałam się od Edwarda, na co on zaprotestował cichym jękiem. Przytuliłam się do jego torsu, chłonąc jego ciepło, bliskość i miłość.
         - Tak się cieszę, że Cię  mam- szepnął
         - Tak. Ja też- odpowiedziałam.


***

Wieczorem (ok godziny 10pm) 


Po przyjemnie spędzonym  popołudniu i obiedzie składającym się z trzech mężczyzn, cierpliwie czekałam, aż nadejdzie godzina rozmowy z rodzicami.
Po chwili do mojego pokoju wpadli: Chad, Ksawery, Olivia i Destiny.
       - Czy nasi kochani rodziciele się już odezwali?- zapytał i zwalił się na moje łóżko, aż te zaskrzypiało
       - Nie, jeszcze nie, ale lada chwila powinni się odezwać- powiedziałam. wzięłam laptopa, postawiłam go na stoliku, a sama usiadłam na kanapie. Zaraz dołączyli do mnie pozostali. W tym czasie kiedy czekaliśmy na rozmowę, ja zastanawiałam się jak mam sprawnie przejść na temat powrotu do domu.
        - A ty na czym tak myślisz?- zapytał trącając mnie Ksawery. Kiedy podniosłam na niego wzrok, zobaczyłam, że na ustach zakwita mu piękny uśmiech.
        -A tak jakoś się zamyśliłam- uśmiechnęłam się.
        - Patrzcie! Dzwonią!- pisnęła Olivia- Odbierzcie!- wcisnęłam odpowiedni klawisz i naszym oczom ukazały się roześmiane twarze Jamesa i Sereny.
        -Cześć- powiedzieliśmy chórem.
        - Witajcie- odpowiedzieli- Co u was?- zapytała Serena
        - U nas nudna monotonia.- odpowiedział Ksawery- Olivia dalej szaleje za zakupami, Destiny jest spokojna, Bella zakochana, ja przystojny, a Chad to przygłup- zakończył ze śmiechem swoją wyliczankę.
        - Hej!- krzyknął Chad i zepchnął Ksawerego z kanapy. Ksawery był jednak na coś takiego przygotowany i pociągną Chada za sobą. Zaczęła się braterska walka.
         - Cóż, skoro chłopcy się bawią, my możemy pogadać- zaczęła Olivia- Jak tam w Paryżu!- pisnęła i zaczęła podskakiwać jak mała dziewczynka.
          - Och, tu jest cudowne- zachwyciła się Serena- Nikt nigdy nie zrobił nam takiej niespodzianki jak wy.
          - Dalej nie mogę skumać jak wam się udało to wszystko wykombinować za naszymi plecami- zaśmiał się James.
          - To wrodzony talent- zaśmiała się Olivia.
Rozmawialiśmy jeszcze trochę o wszystkim i o niczym. Kiedy chłopaki skończyli się tłuc dołączyli do nas śmiejąc się wesoło. Dobra teraz, albo nigdy. Muszę im to powiedzieć. Wzięłam głęboki oddech.
           - Chciałam wam coś powiedzieć.
           - Jesteś w ciąży!- wypalił Chad. Wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę- którym z resztą jest.
           - Kiedy tylko otworzysz usta głupota wyskakuje- stwierdziła Destiny. Chad usiadł z naburmuszoną miną i nie odzywał się już.
           - Co chciałaś nam powiedzieć?- dociekała Serena.
           - Tak właściwie, jest to bardziej pytanie- zaczęłam niepewnie. Wzięłam głęboki oddech- Chciałabym wrócić do domu.
           - Nareszcie!- westchnął Chad i opadł na oparcie kanapy. Wszyscy patrzyli utkwili swój wzrok we mnie, czułam się  bardzo niezręcznie. Chciałam uciec gdzieś wzrokiem, lecz było to bardzo trudne.
           - Jesteś tego pewna?- zapytała Serena- Na prawdę chcesz wrócić?
           - Tak- odpowiedziałam pewnie.
           - Więc my nie mamy nic przeciwko- uśmiechnął się James.
           - A wy?- zwróciłam się do rodzeństwa- Co wy na to?- popatrzyli na siebie.
           - Jesteśmy za- powiedziała Destiny- Już  dawno chcieliśmy to zaproponować, ale jakoś tak nie było okazji- uśmiechnęła się.
           - Jeśli uda wam się spakować nasze rzeczy i zabierzecie nasze auta, to możecie jechać choćby zaraz, a my z Paryża przyjedziemy prosto do domu- zaproponował James
           - Tylko musicie najpierw porozmawiać z Arem- dodała Serena. Cóż, to już jest mniej fajne. Będzie chciał nas zatrzymać.
           - Z naszym kochanym wujaszkiem musi pogadać Isa, bo to ją wujaszek lubi najbardziej- zaśmiał się Chad.
           - Racja. To Bella powinna z nim pogadać- przytaknęła Destiny.
           - Super. Czyli to ja muszę się z nim rozmówić?- zapytałam
           - Na to wygląda- zaśmiała się Serena- Oj, kochanie nie martw się, ciebie posłucha. Zaufaj mi- puściła mi oczko.
           - Wiecie, my już będziemy kończyć, idziemy na romantyczną kolacje- uśmiechną się James i czule pocałował Serenę. Chłopaki zaczęli jęczeć i zasłaniać sobie oczy.
           - Moglibyście się chociaż rozłączyć- powiedział Chad.
           - Bądźcie grzeczni- powiedzieli równo
           - Jak zawsze- odpowiedzieliśmy chórem
           - Kochamy Was
           - My was też- powiedzieliśmy chórem i rozłączyliśmy się
           - Coś mi się zdaje, że na kolacji się na skończy- stwierdził ze śmiechem Chad.
           - To co? Kiedy wracamy?- zapytała Olivia. Zamyśliłam się na chwilkę
           - Myślę, że dziś się upijemy- powiedziałam wypychając dwie skrzynki Burbona spod łóżka- A jutro pogadam z wujaszkiem- uśmiechnęłam się.
           - I to jest bardzo dobry pomysł- zaśmiał się Ksawery. Podszedł do jednej ze skrzynek i wyjął dwie butelki, jedną podał Chadowi i zaczęli pić. Chłopaki bardzo entuzjastycznie potraktowali mój pomysł. Dziewczyny nie za bardzo chciały pić, ale kiedy rzuciłam mi po butelce, uśmiechnęły się i zaczęły pić razem z nami.
            - Dawno nie spędziliśmy razem takiego wieczoru- zauważyła Dess- Brakowało mi tego- powiedziała i pociągnęła spory łuk z butelki.
            - Taak...Musimy to koniecznie jeszcze, kiedyś powtórzyć-stwierdziła Olivia- Tylko my. Żeby nikt nam nie przeszkadzał.
     Leżeliśmy wszyscy na moim łóżku. Po podłodze walają się puste butelki, a my dalej leżymy. tego mi właśnie brakowało. Już dawno nie spędzaliśmy razem czasu. Każdy był pochłonięty swoimi sprawami i nie mieliśmy dla siebie czasu. Postanowiliśmy, że teraz będzie inaczej, będziemy się starać spędzać, ze sobą tyle czasu ile się tylko da.
      Całą noc spędziliśmy rozmawiając i wspominając dawne czasy. Było dużo śmiechu i zabawy. Kocham tych wariatów i oddałabym za każdego z nich życie, podobnie oni zrobili by to dla mnie. Kocham ich, a już za parę godzin pójdę do Ara i powiem, że wracamy do domu... Do prawdziwego domu.
Z moją rodziną.
Bo rodzina jest najważniejsza.


--------------------------------------------------

Jak podoba się rozdział?

Przepraszam, że rozdział pojawia się tak późno.
Miał się pojawić w weekend, ale moim rodzicom wyskoczyło wesele, a ja i moja kuzynka zostałyśmy wrobione w pilnowanie naszego kuzyna.  Nie było, źle, muszę przyznać, że było nawet fajne, a nawet bardzo :) Jedyny minus to to, że nie miałam okazji dokończyć rozdziału :(

Jak tak końcówka wakacji? Tęsknie za szkołą, ale jeszcze nie mam ochoty tam wracać...a jak jest z wami?

Pozdrawiam ;) Życzę udanych ostatnich dni wakacji- Ruda Weasley ;*

P.S Min. 15 komentarzy i zaczynam pisać NN :) Przykro mi takie są wymogi ;* 





niedziela, 4 sierpnia 2013

36.Miłość dla każdego czymś innym.

Ja napisałam wszystko oczami Nathalie, a Madzia oczami Belli. Tak wspólnymi siłami napisałyśmy kolejny rozdział. Miłego czytania :) Taśka i Alice

    Z doświadczenia wiem, że rzadko wszystko jest w porządku. Ludzie się zmieniają ( wampiry też). Zawsze nadchodzi pora zmian. Lato zastępuje zima, a wszystko co kochamy zasypie śnieg.
       Pora iść do przodu, 'dojrzeć'.

Oczami Nathalie:

     Siedzę w komnacie i szykuję się na imprezę. Damon gdzieś wybył, pewnie zobaczę go dopiero pod koniec przyjęcia i to w szampańskim humorze... Przyszła do mnie Jane, dawno się nie widziałyśmy, musimy nadrobić zaległości. Ostatnimi czasy oddaliłyśmy się od siebie ale zawsze będziemy się świetnie dogadywać. To się nie zmieni. Nadajemy na tych samych fala, dwa wredne charakterki.
- Szkoda, że nie jesteś już z moim braciszkiem - powiedziała wyciągając moją sukienkę  z szafy. Spojrzałam ku niebu. ''Za jakie grzechy? ''. Wiedziałam, że prędzej czy później zejdziemy na ten temat. Gadałyśmy już o nowych technikach wysysania krwi z ludzi, o butach, plotkowałyśmy o takiej jednej wampirzycy. Nienawidzimy dziewuchy. Właściwie jest mało osób, które darzymy sympatią. Jane najbardziej kocha Alec'a, więc jako jego siostrzyczka musiała się pożalić jaki to on nie jest biedny i zrozpaczony po naszym rozstaniu, już nawet nie będę wspominać o powodzie rozłąki.... Ach, serce mi krwawi jak o tym myślę...
- Szkoda to tego, że w ziemię nie trafił jakiś wielki meteoryt, nie rozdzielił ziemi na dwie części i ja z Alec'em znaleźliśmy się na innych połowach. - Niestety ta perspektywa jest mało prawdopodobna.
- Zakładaj, - mówiąc to przyłożyła do mojego ciała suknię - musisz pięknie wyglądać, Alec oniemieje z zachwytu.
- Czy ty kobieto słyszysz co się do ciebie mówi!? - krzyknęłam.
- Mhmm - mruknęła w ogóle nie zainteresowana, wciąż przykładając mój strój.
- Może zapytam tak, uwaga pytanie za 100 punktów; z kim mieszkam w tej komnacie? Kto jest moją osobą towarzyszącą? Podpowiedź: chodzi o tę samą osobę.
- Damon - wysyczała przez zaciśnięte zęby.
- Brawo! Tak, chodzi o mojego narzeczonego. - klasnęłam w dłonie i udawałam niesamowicie radosną. - A teraz nasza mała Jane za poprawną odpowiedź dostanie cukiereczka. - Pogłaskałam ją po głowie. I tym incydentem postanowiłam zakończyć tę miło, konwersację o Alec'u. Nie mam ochoty o nim rozmawiać, najchętniej wymazałabym z pamięci nasze ostatnie spotkanie.
        Podała mi sukienkę i rzuciła szybkie:
- Widzimy się na dole. - I już jej nie było.

***

 Oczami Belli

Właśnie siedzimy w komnacie Heidi i dokonujemy ostatnich poprawek w naszych strojach. Olivia kończy makijaż Sereny, a Heidi jej fryzurę. Wszystko pięknie się razem komponowało, a po Serenie było widać, że jest naprawdę szczęśliwa. Patrzyłam jak emanuje od niej to szczęście i radość, zachodziłam w głowę czy i mi się kiedyś tak poszczęści i czy poznam tego jedynego, z którym będę chciała pozostać na całe życie
    Ale ty już kogoś takiego poznałaś- podpowiedział mi głosik w mojej głowie- I znajduję się w pokoju gościnnym.
    Może i ten głosik ma racje. Może Edward to ten jedyny, z którym jest mi pisane spędzić całe moje wampirze życie? Poczułam lekkie szturchnięcie w ramię
    - Już czas- powiedziała Destiny. Szybko wstałam i poprawiłam sukienkę.- Jak tylko zobaczysz nas w drzwiach zacznij grać- uśmiechnęła się. Szybko wyszłam z komnaty i udałam się w stronę pięknie ubranego ogrodu.
    Na zewnątrz zebrali się już wszyscy. Szybko przeszłam bokiem na podest dla muzyków i wzięłam do rąk moje skrzypce (Olivia prosiła mnie bardzo bym na wejście zagrała Ave Maria na skrzypcach, miałam do nauki tylko 2h, ale i tak mi się udało). Udawałam, że je stroję, jednak patrzyłam na wszystkich zebranych. w pierwszym rzędzie siedzieli: Aro, Marek i Kajusz wraz ze swoimi żonami. Dalej było miejsce dla najbliższych przyjaciół (Nathalie, Damona, Eleny, Stefana, Jane, Heidi i Aleca). Dalej siedzieli Cullenowie. Przyglądali mi się z wyraźną uwagą, a w szczególności jeden z nich. Nie zwracałam na to uwagi, dopóki obok niego nie usiadła ta tleniona blondyna. Kiedy to zobaczyłam, o mało nie złamałam smyczka. Zauważyła to Rosalie, uśmiechnęła się pod nosem. A myślała, że tego nie zauważyłam.
     Po chwili przyszedł pastor, a za nim przyszedł James z Chadem i Ksawerym. Przywitali się z pastorem i ze mną. James był wyraźnie zdenerwowany, a chłopaki mieli z niego niezłą polwekę.
     - Nie bój się tatuśku- zaczął Chad- Jeśli Serena będzie chciała zwiać to ją powstrzymamy- zaśmiał się.
     - Nie załamuj mnie- powiedział James przecierając czoło.
     - Nie słuchaj głupot, gadanych przez głupiego- poklepałam go po ramieniu. Głośno przełknął jad. Po chwili goście wstali.- Już czas- powiedziałam i pchnęłam go na jego miejsce. Wszyscy odwrócili głowy w stronę drzwi, a ja zaczęłam grać "Ave Maria". Serena powoli szła w stronę ołtarza, przed nią szły Olivia i Destiny. Serena i James ciągle patrzyli sobie w oczy. Ja też ciągle czułam na sobie czyiś wzrok.  Nie miałam zamiaru patrzeć kto to, bo i tak wiedziałam kto to.  Kiedy Serena stanęła na ślubnym kobiercu, moja muzyka ucichła, siostry zajęły miejsce obok mnie, a goście usiedli zaczęła się ceremonia.

***
 Oczami Nathalie

     Impreza rozkręca się w najlepsze. Wszyscy się rozluźnili i pozostawili daleko w tyle drętwą atmosferę. Postanowiłam się rozejrzeć. 'Para młoda' tańcząc czule się przytulała. Cullenowie kręcili się gdzieś z boku, Alec popijał krew z kieliszka i obserwował mnie, nie musiałam tego widzieć, czułam jego spojrzenie na plecach; Aro dyskutował o czymś mało interesującym z .... Tomem Nixtonem? A może to był Tobiasz Nilson? Nieważne, oczywiście nigdzie nie było Damona. Chyba będę musiała poszukać jakiegoś miłego kawalera, który wcieli się w rolę tancerza.
         Nagle podchodzi do mnie mężczyzna średniego wzrostu, z blond włosami, owiany zapachem drogiej, mocnej wody kolońskiej ( której nie lubiłam ) i zapachem tytoniu. To mogła być tylko jedna osoba.
- Adrian!? - krzyknęłam i zarzuciłam mu ręce na szyję. Przytuliliśmy się, ucałowaliśmy się. Jeszcze raz mu się przyjrzałam i zauważyłam jedną drobną zmianę: inne uczesanie. Reszta nic się nie zmieniła. Może to zabrzmi głupio ale jego znakiem rozpoznawczym jest zapach. Nałogowo pali. Zazwyczaj papierosy, czasem kubańskie cygara, od wieków pachnie tak samo. Czasem przewleka się zapach alkoholu. Spojrzałam jeszcze raz, miał na sobie dobrze dopasowany, granatowy garnitur w drobne prążki. Na prawym, ramieniu miał brokat, a na twarzy szeroki uśmiech. Miło znów go widzieć.
- To co siostrzyczko skoro już mi się przyjrzałaś może zapalimy? - Z kieszeni spodni, wyciągnął do połowy puste opakowanie Lucy Strike. Wyciągnęłam jednego, on również i paliliśmy w milczeniu.
- Skoro już palimy to dobrze byłoby się napić. - Podeszliśmy do stolika z krwią ludzką.- To co zawsze? - Kiwnęłam tylko głową na potwierdzenie tego, że życzę sobie 0 Rh-. Stuknęliśmy się kieliszkami i zaczęło się. Oboje zaczęliśmy opowiadać sobie co się działo w naszych życiach kiedy przez dłuższy czas nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Ostatnio kiedy widziałam mojego brata pokłóciliśmy się. Jakoś żadne z nas nie wychyliło się, żeby zawiesić broń, do dziś.                          
     Adrian mieszka w naszej posiadłości w Walii tam prowadzi rozpustne życie. Zero zmian. Kiedy doszłam do momentu, w którym należało powiedzieć bratu o zaręczynach, zareagował jak większość osób, które mnie dobrze znają, zdziwił się ale szybko się otrząsnął, objął mnie ramieniem i powiedział:
- No nigdy bym się nie spodziewał, że tak będziesz spieszyć się do zamążpójścia. - Obdarzył mnie uśmiechem.
- Ja się spieszę? Ja mam 237 lat.
- Całkiem sporo, ciekawe kto chce taka staruszkę. - Nabijał się ze mnie. Za kare dałam mu kuksańca w ramie. - Tak serio, kto jest tym szczęściarzem?
- Poznasz go. Właściwie szukałam mego narzeczonego ale się zagadaliśmy. Pogadamy później. - Odeszłam, a za sobą zostawiłam Adrian, który już flirtował z jakąś panna. Przewróciłam oczami i pomyślałam ''cały Adrian''.

***
Oczami Belli

Zabawa się zaczęła. Wszyscy bawią się wyśmienicie. Właśnie rozmawiam z Eleną, popijając krew, kiedy podchodzi do mnie reszta mojego rodzeństwa.
    - Już czas na naszą niespodziankę- pisnęła Olivia. Pokiwałam głową i dopiłam krew.
    - Wybacz na chwilę- uśmiechnęłam się do Eleny.
    - Nie ma sprawy- uśmiechnęła się i zniknęła w objęciach Stefana.Olivia ciągnęła nas w stronę sceny.
    - Każdy wie co ma robić?- zapytała. Wszyscy przytaknęli. A nasza niespodzianka polegała na tym, że wykonamy ulubioną piosenkę Sereny pt. "All I Need", mają nam w tym pomóc Heidi, Alec i Jane. Kiedy weszliśmy na scenę, cała trójka podeszła do nas. Ja złapałam za skrzypce, Heidi za wiolonczele, Alec za bas, Destiny za pianino, Chad za perkusję, Ksawery za gitarę elektryczną, a Jane za klasyczną. Olivia będzie śpiewać (-,-)
     - Hej- zaczęła Olivia, wszyscy momentalnie ucichli i zaczęli patrzeć w naszą stronę- Przepraszam, że przerywam wam w zabawie, ale razem z moim rodzeństwem i przyjaciółmi chciałabym wykonać pewną piosenkę dla naszych rodziców, żeby pokazać im jak wiele dla nas znaczą.- Odwróciła się do nas i dała znak by zacząć.

Later....

Po wykonanej piosence wszyscy zaczęli bić brawo i wiwatować. Serena bardo się wzruszyła i od razu przybiegła nas uściskać. Czułam się wspaniale.

Oczami Nathalie

        Moje poszukiwania Damona skończyły się tym, że przetańczyłam chyba z połową gości, wypiłam ponad 20 kieliszków krwi i pokłóciłam się z moimi dawnymi wrogami. W końcu znalazłam Bellę. Dziś widzę ją pierwszy raz, chyba wiem jaki jest powód... Cullenowie, a w szczególności jeden. Nie rozmawiałyśmy na temat tak nagłej przeprowadzki ale wszyscy wiedzą jaki jest powód.
- Hej, piękna! Widziałaś może Damona? Nigdzie nie mogę go znaleźć, zmył się zaraz po naszym przyjeździe. Pewnie już znalazł sobie inna przyszłą żoneczkę - wyszczerzyłam się do niej. Odpowiedziała delikatnym i udawanym uśmiechem.  Nie zamierzałam jej pocieszać, raczej chciałam kopnąć ją w dupie i powiedzieć żeby znalazła sobie kogoś z lepszą fryzurą. No dobra... gdybym wyjechała z tekstem o fryzurze na pewno by mnie zamordowała.
- Ej, mała. Wyluzuj. Jest tylu facetów, a ty wciąż myślisz o jakimś dupku. Patrz na mnie - wskazałam na siebie kciukami - mój narzeczony gdzieś zniknął, może hula sobie z jakąś gorącą wampirzycą, a ja dobrze się bawię, tańczę, pije.
- To ciekawe dlaczego go szukasz? - zapytałam zła.
- A kto będzie przynosił mi drinki!? - byłam oburzona.
- Nie wszyscy są tacy jak ty. - Auć- I nie traktują wszystkich jak przedmioty - powiedziała to co myśli. I nie powiem, zabolało. Wzięłam łyka słodkiego drinka i powiedziałam obojętnie:
- Jak chcesz to sobie tu siedź i użalaj się nad sobą. Ja spadam. - Myślę, że żadna z nas nie miała ochoty na rozmowę, a już na pewno nie w takiej atmosferze. Postanowiłam, że misję pod kryptonimem 'Pocieszanie biednej, Belluni zostawię komuś kto bardziej się na tym zna. Serena najbardziej się do tego nadaje. Destiny też może być, tylko błagam nie Olivia...
       Odwróciłam się i głową uderzyłam w coś twardego, umięśnionego, zimnego i ładnie pachnącego wodą kolońską. A był to męski tors. Zrobiłam krok do tyłu moim oczom ukazał się bardzo wysoki, przystojny mężczyzna, w czarnym, idealnie skrojonym garniturze, na dłoniach miał ciemne, chyba jedwabne rękawiczki. Osobiście uważam, że to przesada ale wyglądają elegancko.
        Nieznajomy patrzył na mnie zielonymi oczami, kolor oczu dość rzadko spotykany u naszej rasy. Ładnie się uśmiechał i życzliwie (?). Zawsze uważałam, że facet nie powinien uśmiechać się ładnie i słodko.
         Czekałam aż mi ustąpi i chociaż przeprosi, pomijając fakt, że ja na niego wpadłam, ale nic takiego nie nastąpiło. Wściekła po rozmowie z Bellą uniosłam brew. Facet dalej się we mnie wgapiał. Po chwili popatrzył w dal, szybko zamrugał dwa razy, ściągnął rękawiczki, posłał mi jeszcze bardziej rozbrajający uśmiech i łapiąc moją dłoń powiedział:
- Oczywiście. Gdzie moje maniery? - W tej chwili delikatnie musnął moją dłoń, dalej ją trzymając pytał. - Z kim mam przyjemność? - Próbował mnie czarować ale nie ze mną takie numery.
- Za każdym razem - zaczęłam ironicznie - kiedy o tobie pomyślę mój mózg zaleje miód, gdyż jestem niesamowicie uradowana, że rycerskość nie umiera ale śpieszę się. - Chciałam wydostać swoją dłoń z uścisku, z lekkim zawahaniem rozmówca pozwolił mi na to. Posłałam mu przesłodzony uśmiech i odeszłam. Usłyszałam tylko, westchnienie Belli. No tak, potwierdziłam tylko jej słowa.... I męski głos:
- Miło było spotkać tak uroczą damę. - Przewróciłam oczami.

***

Oczami Belli 
 
     Po krótkiej i miłej rozmowie z Nathalie,  nie miałam już na nic ochoty. Kiedy nerwowym krokiem szłam do stołu z krwią, ktoś złapał mnie i pociągnął na parkiet, a tym kimś był Chad. Oczywiście, a któż by inny zrobiłby to tak brutalnie?
     - Czy moja kochana siostrzyczka, myślała, że mi gdzieś zwieje?- zapytał odwracając mnie do siebie i biorąc w ramiona.
     - Właśnie cię szukałam- skłamałam szybko. On jednak spojrzał na mnie z powątpiewaniem.
     - Jasne, a Nath jest miła- odparował z sarkazmem. Już nie rozmawialiśmy  tylko tańczyliśmy. Potem tańczyłam jeszcze z Ksawerym, Alec'em, Heidi, Olivią, Stefanem, Emmett'em i na końcu z Jamesem.
      - Nie wiem jak mam Ci dziękować- zaczął.
      - Tato, tylko się nie rozklejaj- szepnęłam- Wampiry patrzą- zaśmiałam się.
      - Po prostu jestem wam wdzięczny, za zorganizowanie czegoś tak pięknego- powiedział i mnie przytulił. Czułam się wspaniale. Nie pamiętam kiedy ostatnio to zrobił. Kiedy ta piosenka dobiegała końca zaczęła się piosenka Rihanny "Stay".
        - Można prosić?- zapytał ciepły baryton za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam Edwarda, z ręką wyciągniętą w moją stronę. James już gdzieś znikną. Nie miałam  wyboru.
        - Oczywiście- podałam mu dłoń, a on natychmiast mnie do siebie przyciągnął, zamykając mnie w żelaznym uścisku.
        - To jest piosenka dla wszystkich zakochanych na tej sali- usłyszałam dwa głosy, tak mi znajome. Odwróciłam się w stronę sceny i zobaczyłam Olivie i Alice. Pomachały do mnie i zeskoczyły ze sceny wprost w ramiona swoich ukochanych. Mnie tym czasem Edward przyciągnął jeszcze bliżej. Tańczyliśmy przez moment, kiedy się  odezwał.
         - Wybacz mi- wyszeptał w moje włosy. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Bardzo chcę mu wybaczyć, ale boję się tego. Wszyscy tego ode mnie oczekują. Rodzina chce żebym była szczęśliwa i ja też tego chce dla siebie...
          - Wszyscy wywierają na mnie presje- westchnęłam
          - Co masz na myśli?- zapytał z troską.
          - Wiem, że wszyscy chcą, żebym była szczęśliwa- zaczęłam się zwierzać- Prawda jest taka, że to z tobą byłam najszczęśliwszą osobą na świecie- wyznałam to co czułam. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy, zapaliły się w nich ogniki szczęścia. Postanowiłam dalej mówić:- Ale kiedy usłyszałam to co powiedziała ta Tanya...nie wiem co we mnie wstąpiło. Byłam wściekła, że ośmieliła się ciebie tknąć. Ucieczka była moim jedynym wyjściem.- Przytulił mnie jeszcze mocniej.
          - Mogłam Cię zatrzymać i wszystko wyjaśnić- Mogłem...- nie dokończył, bo go pocałowałam. Trochę się zdziwił na początku, ale zaraz przyciągnął mój podbródek jeszcze trochę bliżej.
          - Czy to znaczy, że wybaczasz?- zapytał z uśmiechem.
          - Już dawno ci wybaczyłam- powiedziałam i znów go pocałowałam.

****
Oczami Nathalie:

       Odpuściłam sobie szukanie Damona i postanowiłam potańczyć.
        Z Ksawerym na moment zawładnęliśmy całym parkietem. Tańczyliśmy pogo, co prawda nie ta okazja ale widok zostanie na długo nie tylko w pamięci wykonawców. Świetnie się przy tym bawiliśmy, naszego optymizmu nie podzielała Olivia, która wyciągnęła Ksawerego za ucho poza parkiet i tylko powtarzała, że jeszcze nigdy się tak nie wstydziła, na mnie również nawrzeszczał. Z chłopakiem żartowaliśmy, że teraz staniemy się legendą i pogo będzie tradycyjnym tańcem wśród Vollturi. Po tych słowach wyobraziliśmy sobie Aro wykonującego wygibasy i wybuchnęliśmy śmiechem. Atmosfera się rozluźniła, pogadaliśmy trochę, pożegnałam się i wyruszyłam na parkiet.
         Tańczyłam z Adrianem, który kręcił mną w prawo i lewo. Gdybym była człowiekiem pewnie goście ujrzeliby co zjadłam.  Potem przyszła pora na 'pana młodego'. Miła odmiana, taniec był wolny.
- Już niedługo będziemy bawić się na twoim ślubie.
- Taaa - odpowiedziałam niepewnie. James ładnie podziękował, lekko dygnęłam i się uśmiechnęłam. Obróciłam się do następnego partnera. Był nim Alec. Nie musiałam protestować, bo znalazł się Damon. Szybko wziął mnie w ramiona i wirowaliśmy miedzy parami.
- Jak zawsze świetne wyczucie czasu - powiedziałam szeroko się uśmiechając.
- Pamiętaj, że ja zawsze przyjdę z odsieczą - zażartował, całując mnie w czoło. Wtuliłam się w niego i zobaczyłam wściekłego Alec'a. Miał zaciśnięte zęby, a w oczach nienawiść.
         Udaliśmy się do stolika, Damon oddalił się na chwilę po drinki, a towarzystwa dotrzymał mi Adrian.
- No gdzie ten twój narzeczony? Chcę poznać tego biedaka. - Ciągle ze mnie kpił. Już powoli zaczynało mnie to denerwować. Zaciągnęłam się papierosem i powiedziałam:
- A co spieszy ci się do prowadzenia poważnych rozmów typu 'jak skrzywdzisz moją siostrę to cię zabiję'? - Nieporadnie naśladowałam jego głos.
- Nie, sama byś go zabiła gdyby cię skrzywdził. - I oboje śmialiśmy się głośno, nagle za naszych pleców wydobył się znajomy mi głos:
- Co tu tak wesoło? - zapytał Damon z niezadowoloną miną, podał mi drinka i przeniósł wzrok na mojego brata. Adrian spoważniał.
- Powiedz, że to nie z nim się zaręczyłaś - popatrzył na mnie błagalnie.
- Yyy... To nie z nim się zaręczyłam.
- Kłamiesz prawda?
- Tak - odpowiedziałam szybko.
- Kim jest dla ciebie ten gość?! - Damon krzyczał. Zdezorientowana nie wiem o co chodzi.
- To jest mój brat, idioto i nie krzycz na mnie.
- Właśnie, nie zwracaj się tak to mojej siostrzyczki. - W słowo 'siostra' włożył wiele czułości. - Chodź.- Podał mi rękę.- I zapomnij nie pozwolę ci wyjść za tego playboya.
- A może tak łaskawie ktoś mi wytłumaczy o co chodzi? Znacie się?
- Taaa, kiedyś się poznaliśmy i to nie była 'znajomość' - Damon nakreślił cudzysłów w powietrzu-  przepełniona sympatią. - Adrian prychnął i powtórzył jeszcze raz, tym razem wolno i wyraźnie:
- Nie pozwolę - pauza - żeby MOJA SIOSTRA wyszła - znów pauza - za takiego pajaca!
- To może się napijemy? - zapytałam już totalnie nie wzruszona sytuacją. Znając ich obu można się było spodziewać, że albo się w sobie 'zakochają' i będą nie rozłączni albo będę się obdarzać czystą, i nie zdrową nienawiścią. Padło na to drugie, nie wiem co gorsze.

****

Oczami Belli

Zabawa dobiegła końca.
Naszą ostatnią niespodzianką dla rodziców był piękny miesiąc miodowy w...Paryżu!!! Byli bardzo zaskoczeni. Około 07:00 rano pomogłyśmy się przebrać Serenie i odprowadziliśmy ich do limuzyny. Odjechali z piskiem opon, a my byliśmy szczęśliwi, że wszystko tak doskonale się udało.
O godzinie 09:00 miały się odbyć "poprawiny". Szybko poszłam do pokoju wziąć szybki prysznic i przebrać się w wygodniejsze ubranie. Szybko przeczesałam włosy i ruszyłam do Sali Balowej.


Oczami Nathalie

         Impreza się skończyła, z Damonem jesteśmy już w naszej komnacie, nie zadawałam żadnych pytam dlaczego nie lubią się z Adrianem. Jakoś specjalnie mnie to nie obchodziło, natomiast ciekawość mojego narzeczonego jest nie pohamowana:
- Nigdy nie zadawałem pytań o co chodzi z tym bliźniakiem... - no nie kiedyś musiał ale czemu dzisiaj!? Nic nie odpowiadałam więc kontynuował - Powiesz mi co cię z nim łączyło?
- Mam ci się tłumaczyć!? - Wpadłam w złość maiejącmając nadzieję, że to go zniechęci do dalszej rozmowy. - Dosłownie przed chwilą mój brat nazwał cię playboyem, a to ja mam ci się tłumaczyć?
- Co się tak drzesz kobieto? Zastanawia mnie dlaczego ten temat tak cię złości. - Niestety nie odpuszcza.
- Byłam z nim kiedyś. Byliśmy szaleńczo w sobie zakochani, zawsze mieliśmy być razem, a ja byłam pewna, że tak właśnie będzie - dalej krzyczałam. Chyba nie to chciał usłyszeć. Zmarszczył brwi, zmrużył oczy, zacisnął szczękę i wybiegł. Taaa, na pewno nie to chciał usłyszeć.
          Postanowiłam, że nie będę za nim szła. Już mi wystarczy szukania go, to bezcelowe. Ubrałam się i wyszłam na małe przyjęcie, które zorganizował Aro tylko dla vipów.
         Idąc korytarzem w ludzkim tempie do wyznaczonej sali za sobą usłyszałam pogwizdywanie. Znana melodia, a było nią chyba 'Sto lat'. Jak oryginalnie. Melodia była coraz głośniejsza więc postanowiłam przyśpieszyć i oszczędzić sobie spotkania z autorem emocjonującego i wzruszającego koncertu. Niestety nie udało mi się to. Po chwili szedł obok mnie ten sam facet, na którego wpadłam. Teraz był ubrany bardziej na luzie: czarne jeansy i popielata koszula.
- Też wybierasz się na przyjęcie? - zapytał z uśmiechem na twarzy. No tak niektórzy nie mają problemów i ciągle zacieszają.- Niestety nie znam drogi, pomożesz? - Co może miałam mu rysować mapę, albo robić za przewodniczkę: 'A tu kochani jest wielka sala Volltirii, zabijają tu niegrzeczne wampirki, ale nie śpimy, nie śpimy, zwiedzamy!' I co jeszcze? Spojrzałam na niego z pod łba. Nie wiem czemu ale było w nim coś dziwnego. Jakby nie świadom mojego 'wspaniałego' humoru wyciągnął bladą dłoń i się przedstawił, oczywiście z wielkim uśmiechem. Gdyby to na nas działało pomyślałbym, że coś jarał.
- Jestem Sebastian, Sebastian Ganthier. - Mówił z dziwnym akcentem, na którego wcześniej nie zwróciłam uwagi i którego nie rozpoznawałam. Mocno uścisnęłam mu dłoń i również się przedstawiłam:
- Jak już przedstawiamy się w stylu Jamesa Bonda to ja jestem Nathalie, Nathalie Waters. - Trochę zgryźliwości nikomu nie zaszkodzi. Zareagował stłumionym chichotem na mój żart.
- Miło cię poznać, Nathalie. - I znów ten akcent....
- Skąd jesteś? Mówisz z dziwnym akcentem.
- Z Francji.
- Monsieur* to wyjaśnia te rękawiczki.
- Dlaczego wszyscy czepiają się mnie o rękawiczki? Po prostu je lubię...
- Widzisz ja uwielbiam być sarkastyczna i też wszyscy się mnie o to czepiają.
- Taki nasz los - westchnął. - A ty skąd jesteś?
- Z Walii. Yr wyf yn Gymraeg, ac yr wyf yn meddwl bod y menig yn cael eu stylish.** - Chwilę szliśmy w milczeniu. Wytężyłam umysł, od dłuższego czasu tego nie robiłam więc nadeszła pora... Wyczułam strach Sebastiana, bał się, że już nigdy mnie nie spotka. Wybuchnęłam, głośnym śmiechem, zdezorientowany nie wiedział o co chodzi.
- Tak, masz racje - zaczęłam poważnie - być może się już nie spotkamy, - położyłam mu rękę na ramieniu. Już byliśmy przed drzwiami sali i dodałam - tylko nie wpadnij w nieokiełznaną rozpacz z tego powodu.
- Dar? - zapytał w ogóle niezawstydzony. Trochę zbił mnie z rytmu.
- Tak. A ty masz jakiś?
- Oczywiście - w tej chwili machną ręką w stronę drzwi, a te się otworzyły - Madame*** - przepuścił mnie pierwszą i muszę przyznać fajna sztuczka.
          W sali było ponad 20 osób. Usiadłam między Adrianem i Alice, którzy dyskutowali o przepowiadaniu przyszłości.
Adrian: To nie potrzebujesz fusów, szklanej kuli ani złotych rybek? SUPER!
Alice: Jasne, że nie - zachichotała.- Witaj Nathalie.
Ja: Hej! Widzę, że już poznałaś mojego brata. Wiesz... to ja zawsze byłam inteligentniejsza. - I zawsze lubiłam mu dokuczać.
Adrian: Ha ha ha, nie fikaj gówniaro - poczochrał mi włosy ale nie wściekłam się o to i tak ich nie czesałam. Do rozmowy włączył się Emmet.
- Następny Waters? Rozmnażacie się jak świnki morskie.
            Zobaczyłam Bellę błądzącą po sali ale nie podchodziłam do niej. Nie miałam ochoty na łagodzenie sporów. Niech sama rozwiązuje swoje problemy, mnie i tak nigdy nikt nie słucha i jeszcze mi się obrywa. Podeszłam do Jane.

***
Oczami Belli

Kiedy weszłam do Sali Balowej, była w niej już większość gości. W kącie zauważyła Elenę, ona też mnie zauważyła i gestem ręki pokazała mi bym do niej podeszła.
   - Piękne przyjęcie zorganizowaliście- powiedziała kiedy obok niej usiadłam.
   - Jeśli chcesz twój ślub też zorganizujemy- zaśmiałam się.
   - Mi jeszcze nie śpieszno do ślubu- zaśmiała się i upiła łyk krwi.- Słyszałam, że pogodziłaś się z Edwardem- przytaknęłam jej- I bardzo dobrze, bo mogłaś już nigdy kogoś takiego nie spotkać- objęła mnie ramieniem.
    - Jaki to piękny widok- usłyszałyśmy nad nami głos Stefana. Usiadł obok nas i podał po szklance wypełnionej Burbonem.
    Po chwili w kieliszek zaczął stukać Aro. Wszyscy spojrzeli w jego stronę. Zaczął gratulować "młodej parze", która niestety nie może być już z nami i tak dalej, i tak dalej. Nudy.
    Kiedy skończył gadać, zobaczyłam, że w moją stronę idzie Edward.
    - Mogę ją pożyczyć na chwilę?- zapytał.
    - To w końcu twoja dziewczyna- zaśmiała się Elena. Wstałam i udałam się za Edwardem.
    - Co chciałeś?- zapytałam, kiedy przeszliśmy na balkon.
    - Wróć ze mną do Forks- wypalił. Popatrzyłam na niego jak na głupka. Chyba się skapnął- Bo jak to sobie wyobrażasz? Jesteśmy razem, a mieszkamy na dwóch różnych półkulach
    - Racja, ale  nie wiem co na to najbliżsi- zastanawiałam się.- Pewnie bardzo chcieliby wrócić do domu.
    - Pogadaj z nimi- zaproponował- Ja muszę iść pogadać z Esme- westchną- Do zobaczenia- pocałował mnie krótko i poszedł. Ja chciałam natychmiast pogadać z moim rodzeństwem. Chodziłam po całej sali szukając ich. Kiedy tak chodziłam przy jednym ze stolików zobaczyłam Adriana, Alice i...Nathalie. Z tą ostatnią najmniej miałam ochotę by rozmawiać. Wiec poszłam dalej szukając mojego rodzeństwa i zaproponować im powrót do domu.
***
Oczami Nathalie:

- No co jest piękna? Jak się bawimy? - zapytałam. Jane już miała mi odpowiedzieć ale w jakieś naczynie zastukał Aro... i zaczyna się, przemowa. Gratulował 'parze młodej' i gadał jakieś bzdety. Rozglądnęłam się. Wzrokiem napotkałam hrabiego, francuzika. Ciekawe czy kiedyś jadł żabę? Widząc, że się na niego patrzę olśniewająco się uśmiechnął, odpowiedziałam tym samym. Nie wiem czemu ale bije od niego dobra energia.
             Po niemiłosiernie, długiej i nudnej przemowie poszłam na taras. Tak na marginesie jakie przemowy nie są nudne!?
            Usiadłam na barierce, odchyliłam głowę do tyłu i pozwoliłam żeby wiatr rozwiewał mi włosy. Świeciło słońce więc ja robiłam to samo. To, że się błyszczymy w promieniach słonecznych... to takie kiczowate. Niestety nie długo mi było pisane delektować się tą piękną chwilą, przyszedł Alec. Oparł się o barierkę, w bezpiecznej odległości. Jego twarz wykrzywił grymas.
- Unikasz mnie. Sądziłem, że po naszym ostatnim spotkaniu będzie inaczej. - To źle myślał. Chciałam zakończyć to tu i teraz więc słowa płynęły ze mnie bardzo szybko.
- Co ty sobie myślisz? Że przyjdziesz pocałujesz mnie i to wszystko załatwi!? Wmawiałeś mi, że mnie kochasz - już otworzył usta żeby coś powiedzieć ale zaprotestowałam uniesieniem ręki - potem wybrałeś tych starych dziadów i chcesz żeby wszystko było jak dawniej?
- Kocham cię.
- Uczucie nie wystarczy. Zmieniłam się, nie jestem taka jak dawniej i już nie będzie jak dawniej. Przeszkadzasz mi. Idź już.
            Dziwne ale mnie posłuchał, może w końcu dotarło, że nigdy z nim nie będę. Naprawdę zostawiłam to już za sobą i wyleczyłam się z niego.
          Po chwili byłam już zrelaksowana. Na balkonie zaczęło zbierać się więcej gości. Adrian zaproponował mi papierosa i oboje zaciągaliśmy się gorzkim dymem.
- Moja mała siostrzyczka. Że też nie zauważyłem kiedy tak urosłaś. - Objęliśmy się w pasie i znów zaczęliśmy opowiadać sobie śmieszne sytuacje z naszego życia, a ja obiecałam sobie, że już nigdy nie pozwolę na to żebyśmy stracili kontakt na tak długo. Teoretycznie mamy wieczność ale nie znasz dnia, ani godziny. Moje rozmyślanie przerwał Ksawery, który przyłączył się do rozmowy. Zaczęłam opowiadać mu kompromitujące fakty z życia Adriana na co on zareagował następująco: 'Ja i moje papierosy nie możemy tego słuchać, wychodzimy'****.
           Doszłam do wniosku, że nie warto szukać miłości. Sama przyjdzie.

--------------------------------------------------------------------------------
* Monsieur  z francuskiego Pan
** Nathalie powiedziała, że jest Walijką i uważa, że rękawiczki są stylowe.
*** Madame z francuskiego Pani
**** Tekst jak i postać Adriana pochodzi z Akademii Wampirów. Zmieniłam mu tylko nazwisko i narodowość.

Przypisała Taśka


Witajcie wszyscy!
Na początek chciałam zauważyć, że nie było tak źle i zgromadziło się te 20 komentarzy. Więcej było przy tym marudzenia :D
Po drugie pragnę zauważyć, że jest to najdłuższy rozdział jaki do tej pory pojawił się na moim blogu!!!
Nie czekaliście na niego długo ;D
Chce też wam powiedzieć, że nie wiem kiedy pojawi się następna notka, ale będzie w tym miesiącu :)

Chciałam Wam życzyć miłej drugiej połowy wakacji :) szkoda, że szkoła się już zbliża :( Lepiej nie będę teraz o tym myśleć, bo mi się humor popsuje :)

Pozdrawiamy ;) Madzia ;* I Taśka ;)