wtorek, 29 stycznia 2013

4. W szkole

       Jak na normalne nastolatki przystało, rano grzecznie zapakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy do szkoły.  Srebrny Ford Ksawerego był tak przestronny, że wszyscy bez problemu się do niego zmieściliśmy. Rodzice stali na ganku przed domem i z uśmiechem machali nam. Zupełnie tak jak normalni rodzice co było dość dziwne zważywszy na to jak nietypową rodziną jesteśmy.
       Ksawery odpalił silnik i płynnie ruszył w stronę szkoły.
Już widzę te spojrzenia. Zawsze tak jest. Nowi wzbudzają sensację, a co dopiero tacy jak my.
      - Obstawiamy jak bardzo będą się gapić?- rzucił Chad z przedniego siedzenia. Spojrzałyśmy z dziewczynami po sobie
      - Nie bardziej niż zwykle- wzruszyła ramionami Destiny.
      - Powoli mam tego wszystkiego dość. Tego ciągłego udawania. po kilkudziesięciu latach to robi się męczące- westchną Ksawery
      - Jak każdy z nas- odpowiedziałam patrząc w okno- Ale takie życie wybraliśmy.
Dalej jechaliśmy w milczeniu. Nawet Olivia zawsze miała coś do powiedzenia, a teraz siedzi i wpatruje się w jeden punkt przed nami.  Jechaliśmy względnie wolno, na tyle na ile pozwalała jakość nawierzchni. Nagle wyprzedziło nas inne auto też srebrne. Volvo o ile się nie mylę.
      - Komuś widocznie bardzo śpieszy się zdobywać wiedzę- zaśmiał się Chad
      - Skąd wiesz, że jadą do szkoły?- żachnęła się Olivia
      - A stąd, że skręcają właśnie w drogę prowadzącą do tej zacnej placówki- kiwną głową w tamtą stronę. 
Nie za bardzo zawracaliśmy sobie nimi głowę. Spokojnie dalej jechaliśmy swoim tempem, nigdzie się nam nie spieszyło. Bo i po co?
Spokojnie wjechaliśmy na teren szkoły i zaparkowaliśmy w najbardziej oddalonej części parkingu.  Ksawery zatrzymał samochód, zaciągną hamulec ręczny i wyłączył silnik.
      - To jak? Jesteście gotowi- bardziej stwierdził niż zapytał Ksaw.
      - Robimy to nie pierwszy raz. Na co się przygotowywać?- prychnęła Olivia.
Chłopcy jak na gentlemanów przystało, wysiedli pierwsi i otworzyli nam drzwi.  Chad i Ksawery wzięli dziewczyny za ręce. Miło było tak na nich popatrzeć. Mimowolne się uśmiechnęłam.
 Ksawery uśmiechnął się pocieszająco do Olivii i pocałował ją w skroń. Chodź zawsze jest jej wszędzie pełno i ma pokłady niezużytej energii, czuje się dość nieswojo w miejscach gdzie jest duże skupisko ludzi. Jednak jestem pewna, że już na przerwie obiadowej jej przejdzie i znów będzie gadać niczym wiewiórka po espresso.
Idąc w stronę głównego wejścia mijaliśmy wiele osób. Oczywiście nie obyło się bez ciekawskich spojrzeń i cichych szeptów, które tak nawiasem  mówiąc każdy z nas słyszał doskonale, ale nikt nie musi o tym wiedzieć.
Jakie było nasze zdziwienie kiedy pod schodami spotkaliśmy piątkę znanych nam osób.
Cullenowie.
Bosko. Dramat gotowy.
Stali obok srebrnego Volvo, które tak bezczelnie wyprzedziło nas jakieś dziesięć minut temu.Czułam palący wzrok tej piątki skupiony na nas. Widziałam jak moje rodzeństwo się spięło.

Tylko spokojnie. Nie dajmy się sprowokować. Nawet nie patrzmy w ich stronę

Usłyszałam w głowie głos Chada. Jego darem jest telepatia. (To dość dziwne i nikt nie umie tego wyjaśnić. Mój brat i jego dar bez problemu mogą przekazywać mi myśli przez moją mentalną tarczę, ale nikt inny nie umie się przez nią przebić. Nawet Olivia i jej dar zmieniania i kasowania pamięci czy wspomnień. To naprawdę dziwne. James nadal nad tym pracuje.) Zgodnie, ledwo zauważalnie kiwnęliśmy głowami. Minęliśmy ich dumnie patrząc przed siebie. Usłyszeliśmy ruch za sobą i w tej chwili przechodząc obok nas blondyna brutalnie potrąciła Olivie. Ksawerego wytrąciło to z równowagi. W szybszym niż dla człowieka tempie dogonił ją i zastąpił jej drogę:
        - Przeproś ją- wysyczał. Wiedziałam, że zaraz trzeba będzie interweniować.
        - Bo co mi zrobisz- odparła. Zaraz obok niej znalazł się jak mniemam jej obrońca. Jak mu było Elliot? Ethan? Emil? Emmett! Tak wiedziałam, że jakoś tak
        - Przeproś- wywarczał.
        - Zmuś mnie- odparła wyzywająco. Traciła nad sobą kontrolę.
Już chciał się na nią rzucić kiedy do akcji wkroczył Edward.
        - Jeśli chcecie walczyć umówcie się po szkole w miejscu gdzie będziecie sami, a nie na parkingu pełnym światków.- powiedział to spokojnie acz stanowczo. Ksawery i blondi nie spuszczali z siebie oczu. Czekałam na dalszy ciąg wydarzeń. W tym momencie Olivia  wyminęła mnie i Edwarda i podeszła do Ksawerego. Położyła mu dłonie na ramionach, spojrzała w oczy i powiedziała:
        - Uspokój się! Pamiętaj kim jesteś- powiedziała uspokajająco- Nie chcemy mieć kłopotów już pierwszego dnia.-
Chad prychnął pod nosem
       - Przecież możesz mu wykasować pamięć ostatnich pięciu minut- zdołał wykrztusić.
       - Nie- zaprzeczyła- nie będę używać na Ksawerym swojego daru- Cullenowie popatrzyli po sobie, a miny mieli mieli przestraszone. Widać przestraszyli się daru mojej siostry- Tak bójcie się mnie- jej oczy miały ten demoniczny błysk. Taki który pojawia się kiedy kogoś straszy- Nieźle mogę wam namieszać w głowach. Do tego stopnia, że będziecie bezbronni jak niemowlaki- rzuciła im uśmieszek. W takich chwilach to nawet ja się jej bałam. Z ich wyrazów twarzy nie dało się nic odgadnąć.
 Nagle zadzwonił dzwonek. Ekstra a my nawet nie mamy planów lekcji.
       - Hej chodźcie. Musimy załatwić jeszcze parę spraw- chciałam to jak najszybciej zakończyć.
Czułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się i moje oczy napotkały oczy Edwarda. Nie mam pojęcia czemu mi się tak przypatrywał, ale podobało mi się, że poświęca mi swoją uwagę, lubiłam ją zwracać. Wydawało mi się, że jemu też podoba się to, że na niego patrzę.
Dess odciągnęła mnie w stronę wejścia.  Posłusznie ruszyłam za naszym klanem. W głowie pojawiła się wizja naszej dzisiejszej wizyty u nich w domu. Mam nadzieję, że się nie pozabijają. Nawet jeśli nie będą chcieli iść to James będzie ich prosił żeby chociaż poszli się przywitać i spróbowali dogadać. W końcu będziemy mieszkać na jednym terytorium. Nikt nie każe nam się przyjaźnić, ale przydało by się chociaż tolerować. Z doświadczenia wiem, że to wiele ułatwia.
     Z rozmyśleń wyrwał mnie poirytowany głos Destiny
      - Co za tupet. Żeby tak pierwszego dnia. My się przecież w ogóle nie znamy, a oni traktują nas jak...jak...eh szkoda słów, a szczególnie na blondyneczka- jak szybko się wkurzyła tak szybko jej ta złość minęła. pierwszy raz słyszałam, żeby Dess tak źle o kimś mówiła. Zawsze starała się być miła. Tak nas wychowano w Vollterze.
     Dalszą drogę pokonaliśmy w ciszy. Kiedy doszliśmy do sekretariatu Chad uprzejmie otworzył i przytrzymał nam drzwi. Stanęliśmy przed biurkiem, a siedząca z nim pulchna kobieta nawet nie raczyła spojrzeć kto się pojawił.
        - Ehm ehm przepraszam.- odezwała się Olivia- Nazywam się Olivia Swan. Ja i moje rodzeństwo jesteśmy nowi. Przyszliśmy po plan lekcji- Olivia ma z nas wszystkich najlepsze gadane, więc zawsze ona załatwia takie sprawy.
     Kobieta podniosła wzrok z nad ekranu komputera.  Kiedy nas zobaczyła zrobiła wielkie oczy i zaczęła energicznie szukać czegoś w stercie dokumentów na jej biurku.
         - Cóż- odezwała się gdy wreszcie znalazła papier którego szukała- z tego o widzę jesteście w różnych rocznikach- zamyśliła się na chwilę. Po chwili, kiedy już wszystko podpisała i przybiła pieczątki, podała nam kartki na których miał się podpisać każdy nauczyciel z jakim mamy dziś lekcje. Porównaliśmy nasze plany i wychodzi na to, że sama mam tylko biologię. A właśnie mnie i Ksawerego ominęła matematyka, ale zraz mam trzy wf-y. Ekstra. Wyszliśmy z sekretariatu. Dess udała się na biologię, Olivia na zajęcia artystyczne, a Ksawery na włoski, natomiast ja i Chad poszliśmy w kierunku sali gimnastycznej.Chociaż jest on klasę wyżej, tak jak Destiny i Ksawery, razem mamy wf.
 Weszliśmy przez podwójne drzwi do holu i udaliśmy się w stronę pokoju nauczycielskiego. Dostaliśmy swoje stroje. Szara koszulka i czarne spodenki. Poszłam do swojej szatni aby się przebrać. Cieszyłam się, że jestem sama. Przynajmniej nikt nie będzie się na mnie patrzył i zadawał pytań.
        Przebrałam się, a włosy spięłam wysoko w kucyk. Weszłam na hale gdzie czekał na mnie Chad z piłką do siatkówki w rękach. Wiedział co lubię. Nie było nikogo więc w wampirzym tempie do niego podbiegłam
          - Livia nie będzie zadowolona ze stroju- uśmiechną się i pociągną za krawędź mojej bluzki.
          - Mnie to mówisz- odpowiedziałam ze śmiechem i zabrałam mu piłkę.
          - Masz ochotę?- zapytał zabierając mi piłkę.
          - Jeszcze się pytasz?- zapytałam stając na przeciw niego. Już  tak dawno nie grałam, a na prawdę kochałam ten sport, oczywiście nie tak jak taniec. On zawsze mnie uspokaja.
       Odbijamy już dobre 15 min. Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam rodzeństwo Cullen. Edwarda i Alice. Gdy tylko Chad ich zobaczył od razu uśmiech spełzł mu z twarzy. Z jego gardła wydobyło się warknięcie, które rozniosło się echem po sali. Podbiegłam do niego
           - Chad uspokój się- powiedziałam to dość głośno żeby do niego dotarło.
           - No co przecież nikogo tu nie ma- warkną na mnie. Nie podobało mi się to. Miałam zamiar przemówić mu do jego małego rozumu.
           - Może teraz nie ma, ale zaraz może ktoś przyjść.- powiedziałam zła- A po za tym co oni ci zrobili?- Ci obserwowali całą naszą kłótnie nie odzywając się ani słowem. Chad chwilę na mnie popatrzył. Potem zabrał się i wyszedł omijając Cullenów szerokim łukiem. Stałam tam przez chwilę, aż w końcu postanowiłam przeprosić rodzeństwo.
           - Przepraszam was za jego zachowanie- popatrzyłam na wejście w którym zniknął Chad- I w ogóle za dzisiejszą sytuacje pod szkołą. Nie mam pojęcia co im odbiło.
    Widziałam, że Edward już otwiera usta żeby odpowiedzieć, ale uprzedziła go jego siostra.
           - Ależ nie masz nas za co przepraszać- zaprzeczyła z uśmiechem czym bardzo mnie zaskoczyła- My również powinniśmy zachować się inaczej- wow jako jedyna z ich rodzinki tak mnie potraktowała. Zaczęłam myśleć o naszym dzisiejszym spotkaniu i jak to będzie. Alice chyba to zauważyła bo powiedziała.
           - Nie martw się jak dziś do nas przyjdziecie na pewno się dogadają.- uśmiechnęła się jeszcze szerzej
Obyś miała rację pomyślałam. To będzie sukces jeśli się nie pozabijają .
Podczas całej tej rozmowy Edward przyglądał mi się bardzo intensywnie. Nie powiem, że mi się to nie podobało.w pewnym momencie zadzwonił dzwonek ogłaszający początek lekcji. Na hale wszedł nauczyciel, a za nim zgraja uczniów.
           - No dobrze. Zbióreczka kochani- zaczął wesoło.Wszyscy ustawili się w rzędzie. Obok mnie stanął Edward, a po drugiej stronie Chad z miną jakby miał zaraz rzucić się na Edwarda.
           - Dziś zajmiemy sie siatkówką- oznajmił wyciągając zza pleców piłkę. Zaczął ględzić o zasadach. Jednak mnie za bardzo rozpraszał widok Edwarda w szarej idealnie opinającej jego mięśnie koszulce.
           - Więc jak już wszystko jasne dzielimy się na drużyny.- ten człowiek chyba nigdy nie traci dobrego humoru- A więc moi nowi zawodnicy- tu spojrzał na mnie i Chada- Izabella po prawej, Chad po lewej.
           - Jestem Bella, a nie Isabella- syknęłam. Nienawidziłam kiedy ktoś zwracał się do mnie pełnym imieniem. Dalej zirytowana posłusznie stanęłam po jego prawej stronie.
           - Edward do Chada, Alice do Isabelli- kontynuował swoją wyliczankę, a ja pomyślałam, że jeśli jeszcze raz powie do mnie Isabella podejdę i zrobię mu krzywdę. Zacisnęłam ręce w pięści i liczyłam do dziesięciu. Alice chyba zauważyła moje zdenerwowanie, bo zamknęła oczy i próbowała opanować śmiech.
           - Jessica Chad, Mike Isa- wskazał na dość przystojnego chłopaka o blond włosach z niebieskimi oczami. Nie ruszył się z miejsca, tylko gapił się na mnie jak nie wiadomo co. Odruchowo spojrzałam w stronę Edwarda i stwierdziłam, że gdyby umiał zabijać wzrokiem Mike już by nie żył.
           - Zaczynamy- ciągnął- kapitanowie podać sobie ręce. Chad podszedł do mnie i uścisną dłoń. Bardzo mocno.
           - Przegrasz to mała- powiedział tak cicho, że tylko ja miałam szansę go usłyszeć.
           - Jakiś ty pewny siebie- zadrwiłam- Boisz się, że przegrasz z młodszą siostrą?- zaśmiał się tylko i poszedł na swoje miejsce. Nasza wymiana zdań trwała tyle co mgnienie oka.
Dostałam piłkę i poszłam na serw.


***

     Mecz skończył się wygraną mojej drużyny. Nie była to duża różnica, a miło było popatrzeć na przegraną mojego drogiego brata.
     W czasie przerwy obiadowej usiedliśmy przy pierwszym wolnym stoliku jaki znaleźliśmy. Z bufetu wzięliśmy pierwsze lepsze jedzenie, którego i tak nie zjedliśmy.
     - Gapią się- westchnęła Olivia
     - Przyzwyczają się. Daj im miesiąc- odpowiedziałam, obracając w rękach butelkę wody.

Moją ostatnią lekcją była biologia. Rozstałam się z Olivią, z którą miałam hiszpański i poszłam do pracowni biologicznej. Weszłam do sali i ku mojemu zdziwieniu w ostatniej ławce zobaczyłam Edwarda. Podeszłam do nauczyciela, który jak mnie zobaczył nie mógł wykrztusić słowa i kulawo złożył podpis na podsuniętej przeze mnie kartce. Dał mi podręcznik i kazał usiąść z Edwardem.
         - Witam moją nową partnerkę- uśmiechną się.
         - Cześć- odpowiedziałam. Usiadłam na krześle, książkę położyłam na ławce. Chłopak nic się nie odzywał. Ja też nie. Nie miałam mu nic do powiedzenia.
         Po rozpoczęciu lekcji, przez cały czas wpatrywałam się w tablice, mając gdzieś to co mówił nauczyciel. Było wyjątkowo nudno bo przerabiałam to wszystko już z siedem razy. Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz: Destiny. Czego ona może chcieć. Otworzyłam wiadomość:
    Destiny: Ani się waż rozmawiać z kimkolwiek od Cullenów.
Zirytowałam się kiedy to przeczytałam. Nie będzie mi mówić z kim mogę, a z kim nie mogę rozmawiać. Ciężkie pióro, które trzymałam w palcach nagle pękł. Edward to zauważył i zapytał tak, że tylko ja mogłam usłyszeć:
          - Co się stało?
          - Moje rodzeństwo- odpowiedziałam równie cicho.
Lekcja skończyła się równie szybko jak się zaczęła. Wybiegłam z klasy równo z dzwonkiem, a za mną Edward. Zatrzymałam się dopiero przy szafce, otworzyłam ją i brutalnie zaczęłam wrzucać do niej książki.
           - Może mi wreszcie powiesz o co chodzi- zapytał z nutą rozbawienia- czy nadal będziesz się znęcać nad książkami.
Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
           - A co Ciebie to w ogóle interesuje? Zajmij się sobą, a mi daj spokój- wyrzuciłam z siebie na jednym wdechu i wtem usłyszałam kroki mojej rodziny. Podeszli do mnie od tyłu i Dess brutalnie zamknęła moją szafkę tak, że kilku uczniów spojrzało w naszą stronę.
           - Czy mój sms nie był wystarczająco jasny- zapytała wściekła Dess. Odwróciłam sie do niej i stanęłam twarzą w twarz.
           - Kim ty jesteś żeby mi rozkazywać?- zapytałam z rosnącą wściekłością.Poczułam charakterystyczne mrowienie w palcach u rąk, które stopniowo przechodziło na dłonie.
           - Twoją siostrą. Idziemy- powiedziała. Złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć do wyjścia.
           - Bella ma prawo rozmawiać z kim tylko chce- zwrócił się do niej Edward. Destiny odwróciła się powoli w jego stronę. Podeszła do niego bliżej, w między czasie puszczając mnie.
           - Powinieneś poszukać rodzinki- warknęła- Pewnie się martwią- Edward stał niewzruszony. Ciężko było odgadnąć co myśli.
           - Masz racje- twardo patrzył jej prosto w oczy- Tak powinienem zrobić- w tym momencie zobaczyłam jak zbliża się do nas reszta Cullenów.
Miałam dość tej chorej sytuacji.
           - Wracajcie beze mnie- powiedziałam do rodzeństwa. Spojrzeli na mnie z pytaniem wypisanym na twarzach- Nie mam zamiaru tu  sterczeć i wdawać się w nikomu niepotrzebne konflikty- odpowiedziałam- Do zobaczenia w domu- rzuciłam nie dając im nic powiedzieć i wyszłam ze szkoły.
Szybkim tempem doszłam do miejsca gdzie, boisko przechodzi w las. Emocje już powoli opadały. Kiedy byłam pewna, że nikt mnie nie widzi, puściłam się biegiem w las nie oglądając się za siebie


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*****
POPRAWIONY!!!

Myślę, że wam się spodoba :) Notki będę dodawać co miesiąc więc zapraszam :)
Smuci mnie tylko to, że nie ma żadnego komentarza ;(( lecz myślę, że sie to zmieni ;)

Pozdrawiam ;*****

sobota, 26 stycznia 2013

3. Chwile razem



Rozdział 3

Szybko wbiegłam do domu i tak samo szybko zorientowałam się, że w dalszym ciągu nikogo nie ma. Muszę ich wszystkich ściągnąć do domu najszybciej jak się da. Szybko wysłałam wiadomości do Ksawerego i Destiny, a do Jamesa i Sereny wykonałam szybkie telefony nie wyjaśniając nawet o co chodzi. Serena była wyraźnie zdenerwowana moim nagłym telefonem i szybkością z jaką wyrzucałam z siebie słowa, ale to nasza mama, a mamy zawsze się martwią (nawet jeśli jej dzieci potrafią zabijać).
W oczekiwaniu na członków mojej rodziny, nerwowo przechadzałam się po salonie, a stukot moich obcasów echem, odbijał się do ścian. W mojej głowie krążyło milion myśli na minutę. Obiecaliśmy sobie kilkanaście wieków temu, że nie będziemy utrzymywać kontaktów z innymi wampirami, kiedy uciekniemy. To dla nas bardzo niebezpieczne. Jeśli Aro dowie się gdzie jesteśmy, nie pożyjemy długo.
Moje rozmyślania przerwało przybycie Chada i Ksawerego.  Weszli przez drzwi obejmując się jak bracia i śmiejąc serdecznie.
- I jak poszło zwiedzanie miasteczka?- zapytałam
- Jedno wielkie gówno- odpowiedział Chad rozwalając się na kanapie
- Potwierdzam- dodał Ksawery idąc w ślady Chada- Jedno kino, trzy restauracje, kilka sklepów z ciuchami, biblioteka, księgarnia, komisariat policji i jeden market- wyliczał na palcach- Coś czuję, że będziemy się tu świetnie bawić- przejechał dłońmi po twarzy.
- I ten dreszczyk emocji- zaśmiał się Chad- Ale co to za ważna sprawa, która kazała Ci przerwać nasze braterskie chwile zacieśniania więzi i wrócić do domu?
- Poczekajmy na wszystkich- odpowiedziałam spokojniej ignorując jego głupawe poczucie humoru, ale przynajmniej się nie nudzimy.
- Po prostu powiedz, że za nami tęskniłaś
Pokazałam mu środkowy palec.
Zaraz potem usłyszeliśmy wjazd samochodu na podjazd i minutę później do salonu wkroczyła Serena. Minę miała zatroskaną.
- Bello! Co się dzieje?- od razu zapytała
- Poczekajmy na dziewczyny i Jamesa, nie chcę dwa razy powtarzać- uspokajałam.
- Czy to jest coś poważnego?- nie dawała za wygraną
- Nie wiem , ale myślę, że tak- to spotęgowało jeszcze bardziej strach w jej oczach- Tylko się nie denerwuj
- Jak mam się  nie denerwować? Każesz mi szybko wracać do domu, nie mówisz mi co się dzieje i oczekujesz, że będę spokojna?!- wyliczała
- Tak- odpowiedziałam
- Przysięgam, że kiedyś wpędzicie mnie do grobu- westchnęła i usiadła stoliku kawowym. Zdjęła z szyi chustę i zrzuciła z ramion szary płaszcz.
- Nie martw się mamo jesteś na nas skazana przez najbliższą wieczność- skomentował Chad. Posłała mu w odpowiedzi ciepły uśmiech.
- Mam taką nadzieje
W tym momencie pod dom podjechał olejny samochód, tym razem był to James, ale nie sam. Razem z nim przyjechały moje siostry- Olivia i Destiny.
- Co to za ważna sprawa, która kazała Ci wyciągnąć nas z kina?- rzuciła Olivia
- A mnie z kancelarii?- dodał James .
Zachęciłam ich gestem, aby usiedli. Kiedy już wszyscy zajęli miejsca, a ich uwaga była całkowicie skupiona na mnie, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić.
- Kiedy wybieraliśmy Forks na nasz nowy dom zwracaliśmy uwagę na to co zawsze- zaczęłam. Moi bliscy byli zbici z tropu- No wiecie, czy słońce tu często nie zagląda, czy miasteczko jest względnie mała i co najważniejsze z daleka od Volltery…
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że nas znaleźli?!- przerwała mi Destiny, była przerażona, jej oczy zrobiły się wielkie. Chad od razu chwycił ją za rękę, i przyciągnął do siebie i objął ramieniem.
- Nie, nie!- zaoponowałam od razu- Nic z tych rzeczy. Po prostu chciałam zwrócić uwagę na to, że nigdy nie sprawdzaliśmy terenu pod względem tego, czy nie mieszkają na nim inne istoty nadnaturalne- wszyscy popatrzyli po sobie i dopiero po chwili głos zabrał James.
- Chcesz powiedzieć, że w Forks…
- Mieszkają inne wampiry- dokończyłam.
- Ale skąd o tym wiesz?- zapytała Olivia
- Spotkałam dzisiaj w lesie cały klan. Też jest ich siedmioro. Mieszkają jakieś kilkanaście mil od nas za miastem.
W pokoju zapadła grobowa cisza. Nikt nie wiedział co ma powiedzieć.
- Rozmawiałaś z nimi?
- Tak, kilka minut. Nie wydają się wrogo nastawieni, ale to mogą być tylko pozory.
- Zadawali pytana?- chciał wiedzieć James
- Tak. Szczególnie interesowało ich czemu o nas nie słyszeli, bo przecież jesteśmy tak dużą rodziną, ale gładko z tego wybrnęłam- westchnęłam- A i jeszcze jedno- przypomniałam- Carlisle nalegał aby się spotkać. Mają wpaść tu jutro.
Serena zrobiła wielkie oczy
- Carlisle? Carlisle Cullen?- zapytała
- Nie mam pojęcia, nie podali nazwiska. Czy to ważne?
Serena i James wymienili między sobą spojrzenia.
- Carlisle Cullen, przez pewien czas mieszkał z Vollterze- odezwała się Serena- Byliście już wtedy z nami, ale jeszcze w chatce w lesie. Znamy go, ale on nas nie. Z tego co mi widomo jest bliskim przyjacielem Ara, wie, że ten ma siostrę, ale nigdy mnie nie widział.
- To było pewne, że wpakujemy się w kłopoty prędzej czy później, nie wiedziałem tylko, że będzie to prędzej- westchnął Ksawery.
- Zobaczymy co czas przyniesie- stwierdził James- Jeśli będzie trzeba Olivia zmieni lub całkiem wykasuje im pamięć- Olivia tylko pokiwała głową- Wszystko okaże się jutro
- Tym czasem zróbmy sobie jakąś typowo rodzinny wieczór- rzucił Ksawery
- Wiem! Zagrajmy w Monopol! O! Albo w kalambury!- Chad wpadł w stan nagłej ekscytacji-
- Nie mogę uwierzyć z kim ja się związałam- westchnęła Destiny i schowała twarz w dłoniach.
- Kocham Cię- powiedział Chad i dał jej buziaka. Miło było na nich patrzeć.
- Mam inny pomysł- poderwała się Olivia- Zróbmy jak każda normalna amerykańska rodzina.
- Czyli?- dopytywał się James
- Zalegnijmy na kanapie i oglądajmy telewizję.
- To zawsze jakaś myśl.
- Jestem za.
- Dobra póki nie jest jeszcze ciemno zostawmy rodziców samych, a sami wybierzmy się połazić- powiedział Chad podnosząc się z miejsca.
- Przecież byliście już na mieście i stwierdziliście, że to badziewie- zauważyłam
- Tak! Ale mamy tu spędzić najbliższe kilkanaście lat. Trzeba znaleźć jakąś ambitną rozrywkę- odpowiedział Ksawery i biorąc Olivie za  rękę skierowali się do wyjścia.
Może to nie taki zły pomysł.
- Poczekajcie! Ja też idę!- zawołałam. Szybko zgarnęłam telefon i kurtkę i wyszłam razem z Chadem i Destiny. Po sekundzie dogoniliśmy Olivie i Ksawerego.  Rodzice dzięki temu będą mieli czas dla siebie.
- To co? Gdzie idziemy? – zapytałam
- Gdzie kol wiek, byle razem- odpowiedziała Olivia.
I tak też zrobiliśmy.