sobota, 27 kwietnia 2013

24. Chwila Słabości

Hej ludziska.!! Oto twórczość Taśki :D
Życzę miłego czytania ;)
-----------------------------------------------------------------------------

Oczami Nathalie

Siedzę w swojej sypialni po miło spędzonym czasie z Bellą i innymi. Cieszę się, że jest już z nami. Wracając do sypialni... to siedzę w sypialni swojej i Damon, mojego przyszłego męża (nadal nie mogę w to uwierzyć. Będę wychodzić za mąż! ). Sądzę, że dobrze postąpiłam, mówiąc 'Tak'. I pierścionek jet bardzo ładny. Duży, ze szmaragdowym brylantem. Wcale nie zdziwiłabym się gdyby to była podróbka. Co prawda jeszcze nie wiem czy dojdzie do ślubu, bo po nas można spodziewać się wszystkiego to jeśli do niego dojdzie będziemy przebojowym małżeństwem.
Moje przemyślenia* przerwał Damon. Wyszedł z łazienki i położył się obok mnie na wielkim łóżku z baldachimem. Obracałam pierścionek zaręczynowy w palcach więc zapytał:
-Chyba nie zmieniłaś zdania, co? Czekałem 10 lat!
- No wiesz jeśli będziesz dżentelmenem idealnym, będziesz posłuszny i zawsze będziesz opuszczał deskę w toalecie to nie zmienię zdania.
- No ja myślę ale nie przesadzaj z tym posłuszeństwem. Nie chcesz chyba posłusznego pieska zamiast męża?
- Mogłabym to przemyśleć. - Uśmiechnęłam się, on również. Pocałował mnie w policzek i wyszedł. Trochę zmienił się przez te 10 lat...
Wróciłam do moich rozważań. Myślami przeniosłam się do balu, który był tydzień temu oraz do sytuacji sprzed 32 lat. Kiedy to zakochałam się w Alec'ku ( z wzajemnością ). Tworzyliśmy parę 'idealną' ale cóż... wszystko ma swoją hamartię*. Postawiłam mu jeden warunek, żeby zostawił Vollturi. Nie zgodził się. Próbował przekonać mnie żebym z nim została ale nie mogłam wytrzymać ani minuty dłużej w zamknięciu. I ciągle ukrywać nasz związek, o wszystkim wiedziała tylko Bella. Zostawiłam miłość swojego życia. Isa mówi, że od tamtego momentu zrobiłam się jeszcze bardziej wredna. Zacytuję ja '' Zawsze byłaś wredna. Po tym wszystkim to się po prostu nasiliło ''. Nie ma to ja wsparcie przyjaciół. Może tak odreagowuję? Wyładowuję swoje emocje na innych?
Co do tego co się zdarzyło przed balem... Wąchałam białe goździki w ogrodzie ( może Vollturi są okropni, starzy i ustalają porąbane zasady bla, bla... to jednak mają ładne ogrody ) i przyszedł do mnie Alec...
Wpatrywał się we mnie swoimi szkarłatnymi oczami. Bałam się tej rozmowy, jeśli w ogóle miał zamiar rozmawiać, bo milczał już ok. 5 minut. Przeszywał mnie wzrokiem, z poważną miną*. Aż w końcu na jego ładnej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Tak rzadki w jego przypadku. Nie mogłam pozwolić sobie na chwilę słabości. Przybrałam kamienną twarz. Maska z chwilą opadła i patrzyłam na niego w miarę łagodnie ( tak sądzę ). Wyciągnął dłoń, zerwał jeden kwiat przez chwilę go oglądał po czym podał mi go. Pytająco uniosłam brew, a on dalej trzymał rękę w powietrzu. Zastanawiałam się czy ten idiota pojmie, że nie wezmę tego goździka. Chyba nie pojął, bo odgarnął moje włosy za ucho ( w innych okolicznościach byłabym wściekła, że ktoś śmie zepsuć mi mój artystyczny nieład ale doszłam do wniosku, że teraz moja fryzura nie jest najważniejsza ) i wplótł mi kwiat we włosy. Nie wiem ile czasu minęło ale w końcu się odezwał:

  • -Długo się nie widzieliśmy... Nathalie. - Przeciągał sylaby wymawiając moje imię. Praktycznie je przegłoskował. To było trochę hipnotyzujące? Tajemnicze? Nie wiem, na pewno fajne.
    - Witaj.
  • - Mhmm – mruknął. Postanowiłam to przerwać i już miałam odejść kiedy złapał mnie za na nadgarstek.
  • - Nie odchodź.
  • - W porównaniu do ciebie, ja zamierzam skończyć tę 'szopkę'.- powiedziałam głośno i wyraźnie. Chciałam mu się wyrwać ale oczywiście był silniejszy. Popatrzył na mnie wręcz błagalnie.
  • - Masz 2 minuty, już wystarczająco długo czasu przez ciebie zmarnowałam. Pozwolisz, że po naszej rozmowie udam się do MOJEGO CHŁOPAKA.- Ostatnie dwa słowa szczególnie podkreśliłam. Chyba go to zabolało, bo ścisnął usta w cienką linię i patrzył w dal.
  • - Taaa, zdążyłem go poznać. Przygłup jakich mało*. - Od tej strony nie znałam Alec'a.- Ale nie o nim chcę porozmawiać. Tak naprawdę nie wiem co ma powiedzieć...
  • - To zawsze możemy pomilczeć przez tę minutę, która ci została - powiedziałam z ironią. Alec nigdy nie był wylewny. Zmarszczył tylko brwi. Westchnęłam i momentalnie posmutniałam. Nie mogłam dłużej już tam stać. Pewnym krokiem odeszłam, nie odwracałam się za siebie, a wiatr wywiał mi goździka z włosów... Fajnie by było gdybym mogła o nim zapomnieć tak szybko jak ten kwiat zniknął z moich włosów. Ale może nie chciałam?
STOP! Napomniałam się w myślach i 'wróciłam' do sypialni. Alec to zamknięty rozdział, teraz jest Damon. Kiedy zgodziłam się za niego wyjść byłam w pełni świadoma swojej decyzji. Podoba mi się mój wybór. Choć słów 'małżeństwo i Nathalie' nie powinno używać się w jednym zdaniu. Gdyby ktoś powiedział mi zanim poznałam Alec'ka i Damona, że kiedyś się zakocham lub wyjdę za mąż wyśmiałabym go.
Po chwili przyszedł Damon i dziś kolejny raz przerywając mi, zakomunikował:
  • - Idziemy na polowanie.
    - Widzę, że przy pierwszej okazji niwelujesz obrazek posłusznego narzeczonego – pocałowałam go a on posłał mi chytry uśmieszek i powiedział:
  • - Nawet ty nie zrobisz ze mnie grzecznego chłopca.
  • - Jasne – odpowiedziałam i pociągnęłam go za rękę, bo stalibyśmy w pokoju jeszcze kilka godzin. A ja miałam ochotę na jakieś milusie zwierzątko.
  -------------------------------------------------------------------------------------
 
Przypisy:
  1. Przemyślenia tak zwane 'filozoficzne rozkminy' :D
  2. Hamartia – tragiczna skaza.
  3. Poker Face ;p
  4. A to taki mały wkład Madzi w ten rozdział.

Cześć tu Taśka. Mam nadzieję, że rozdział mojego autorstwa przypadł wam do gustu. Sorry ale nie jestem zbyt romantyczna więc scena Alec'ka z Nathalie może być słaba. Poza tym nie chciałam przesłodzić. Chyba wyszło w sam raz ;)

Pozdrawiam :)

PS. Magdaleno sądzę, że pisanie na świeżym powietrzu służy nam. Szczególnie kiedy obok pływają kaczki :D Jedyny minus to robaki, które przyciągam jak magnes -,-

23. Jak dobrze być już w domu!

    Siedzimy w salonie ( jak dobrze znów być w domu ). Usłyszałam parę ciekawych historii z czasów kiedy mnie nie było. Np. Dziewczyny wyciągnęły chłopaków na zakupy. Laski spędzały w przymierzalniach po parę godzin, więc mężczyźni uznali, że nic się nie stanie jak pojadą na trochę do domu. Jednak faceci zawsze pozostaną facetami. W telewizji zaczął lecieć mecz i męska część towarzystwa wciągnęła się w kibicowanie. Tym czasem dziewczyny czekały na nich na parkingu do tego zaczął padać deszcz więc nieźle zmokły. Musiały wrócić przez las i to na piechotę. Kidy weszły do domu zastały chłopaków siedzących i śmiejących się w najlepsze na kanapie. Biednym winowajcom się dostało. Cóż, chociaż w ich przypadku miesiąc celibatu to stanowczo za mało.
     Było nam bardzo wesoło. Tak bardzo się cieszę, że wreszcie z nimi jestem.W Vollterze brakowało mi gadaniny Alice i Olivii, żartów Chada i Emmeta, a najbardziej bliskości Edwarda.
     Od mojego powrotu nie odstępuje mnie na krok. Czasami czuję się jakby mnie prześladował, ale może jest to spowodowane tym, że za mną tęsknił.
     - Bello wracaj do "żywych".- Wyrwał mnie z zamyślenia rozbawiony głos Chada. Kilkakrotnie zamrugałam i rozejrzałam się po pokoju. Nasi rodzice (tzn. Swanowie i Cullenowie) jak i Damon i Nathalie zniknęli nam z oczu . Zostaliśmy sami. W telewizji leciał koncert Rihanny, a nam się nudziło. Opowiedzieliśmy sobie już wszystko co było istotne i ciekawe. Nagle na twarzy Ksawerego pojawił się chytry uśmieszek. Spoglądał to na mnie to na Chada. Wstał  od Olivii i przysiadł sie do mnie i Edwarda, który przez cały czas trzymał mnie za rękę (co było już dość irytujące) i objął mnie. Chyba już zaczynałam rozumieć o co mu chodzi.
       - Bello- zaczął słodkim głosikiem.- Wiesz, że twój motor dawno nie był w użytku?- zapytał niewinnie. Spojrzałam na niego. Szeroko się uśmiechną.- A wiesz, że jeśli maszyna długo nie jest w użytku to się psuje. Powiedział udając powagę.
       - To ty Bello masz motor?- zapytał zdziwiony Edward. Popatrzyłam na niego i napotkałam jego zdziwiony wzrok. Pokiwałam potakująco głową.
       - Co to już dziewczyna nie może mieć upodobań w motoryzacji?- zapytałam.
       - Czy ja coś powiedziałem?- zapytał z miną niewiniątka. Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam go do siebie całując. Chłopaki zaczęli jęczeć.
       -Weźcie nie przy ludziach.- powiedział Emmet.
       - Trochę przyzwoitości.- Dodał Chad. Nie zwracałam na nich uwagi. Po kilku sekundach oderwaliśmy się od siebie. Zobaczyłam zniecierpliwioną minę Ksawerego.
       - To co?- zapytał z nadzieją.- Wskakujemy na nasze jednoślady?- Zapytał z nadzieją w głosie. Uśmiechnęłam się.
       - Daj mi minutkę.- powiedziałam i zniknęłam na schodach, a następnie w swoim pokoju. z dołu usłyszałam śmiechy, a później odgłos zamykania drzwi. Pewnie Chad poszedł wyprowadzić swoje "cacko".  Ja tym czasem wpadłam do swojej garderoby i przebrałam się w ciemne jensy i sportową koszulkę  na wierzch nałożyłam czarną skórzaną kurtkę  na nogi nałożyłam czarne botki. Szybko zbiegłam na dół. Wszyscy już na mnie czekali.Nawet nasi rodzice się znaleźli. Dess w rękach trzymała flagę.
       - No nareszcie nasza wyścigówka.- zaśmiała się Chad. Podeszłam do niego i szturchnęłam w ramię.
       - Możemy już ruszać?- zapytał ze zniecierpliwieniem Ksaw.
       - Już idziemy.- powiedziałam.- Zluzuj majty* człowieku.- zawołałam na odchodnym wchodząc przez drzwi które prowadziły do garażu. Usłyszałam jeszcze śmiechy osób zebranych w salonie. Podeszłam do białej płachty i zdjęłam ją. Wyłonił się spod niej piękny srebrno-niebieski sportowy motor.
        - Cześć maleńki.- powiedziałam i poklepałam go po siedzeniu.- Trochę czasu minęło co?- Uśmiechnęłam się i pilotem otworzyłam garaż. Wyprowadziłam swoje maleństwo. Jasperowi szczęka opadła jak go zobaczył.
     - Dam ci się przejechać.- Powiedziałam i puściłam do niego oczko. On tylko szeroko się uśmiechną. Poprowadziłam motor na prowizorycznie narysowany "start".
     - Bello.- zaśmiał się Emmet.- Czy ty w ogóle potrafisz prowadzić taką maszynę?- zapytał z powątpiewaniem. Spiorunowałam go spojrzeniem.
     - Żebyś się nie zdziwił.- syknęłam w jego stronę.
     - Zobaczymy czy jeszcze pamiętasz jak to obsługiwać.- Zaśmiał się Chad. Miałam tego dość. Co się oni mnie tak dzisiaj czepiali?
     - Tego mój drogi się nie zapomina.- powiedziałam wsiadając na motor. Postanowiłam ich trochę podręczyć.- Tak samo jak słodkiego smaku zwycięstwa. Chad warknął. Cóż mogę powiedzieć, zawsze z nimi wygrywałam. Na środek wyszła Destiny.
     - Zawodnicy proszę odpalić silniki.- Powiedziała. Włączyłam swoją maszynę. Rozległ się piękny warkot silnika. Dreszcz przeszedł mi po plecach.- Słuchajcie to ma być ładny i czysty wyścig. Jasne?- Dała nacisk na ostatnie słowo i wymownie spojrzała na Chada.
     - Hej czemu patrzysz na mnie?- zapytał urażony. Dess tylko wzruszyła ramionami.
     - Bo cię znam.- Powiedziała do niego.- Gotowi!- krzyknęła. Dodałam gazu.-3...2...1...Poszli!- Docisnęłam gaz do dechy i ruszyłam wyznaczoną przez las trasą. Wspaniale było znów czuć wiatr we włosach. To było wspaniałe. Czułam się taka wolna. Jechałam na czele, nagle zaczął mnie wyprzedzać Ksawery. O nie. Nie dam się kochany. Przyspieszyłam i już miałam za sobą połowę trasy. W pewnym momencie wyprzedził mnie Chad śmiejąc się tubalnie. Cieszył się jak dziecko. Dałam mu trochę satysfakcji. Kiedy na horyzoncie pojawiła się meta, dodałam gazu i wyprzedziłam nic nie spodziewającego się Chada. Słyszałam dopingujące krzyki dziewczyn. Jako pierwsza przekroczyłam linię mety. Ostro zahamowałam i zeskoczyłam z motoru. Podbiegłam do Edwarda i objęłam go w pasie.
       - Byłaś niesamowita.- powiedział spoglądając w moje oczy.
       - Wiem.- wyznałam nieskromnie. Nadjechali przegrani. Chad ze złością zsiadł ze swojego motoru.
       - Żądam rewanżu!- krzykną wskazując mnie palcem. Chciało mi się śmiać.
       - Braciszku mój drogi - Podszedł do niego Ksaw i klepną w ramię.- z nią nie ma się co równać.- powiedział.- I tak przegrasz.- Stwierdził. Podszedł do Olivii i pocałował ją.
       - Dla mnie i tak jesteś najlepszy.- Zaśmiała się w jego usta.
       - I tak żądam rewanżu.- powiedział. Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się śmiać.
       - Dobrze - wykrztusiłam pomiędzy wybuchami śmiechu.- Jeśli znów chcesz przegrać.- Chad urażony powędrował ze swoją machiną do garażu, a za nim Dess pocieszając go. Śmiałam się jeszcze trochę. Edward przyciągną mnie do siebie i pocałował. W tym czasie usłyszałam, że James jedzie do swojej kancelarii, Carlisle na dyżur do szpitala, Esme i Serena jadą do miasta, a reszta towarzystwa udała się do swoich zajęć.
        - Ehmm...- chrząkną Jasper. Widać trochę się niecierpliwił. Z niechęcią oderwałam się od Edwarda.
        - Tylko nie porysuj.- powiedziałam rzucając mu kluczyki. Jego oczy zaświeciły się.
        - Dzięki Bell.- powiedział i dał mi całusa w policzek. Bardzo miły gest. Szczególnie z jego strony.
        - Ej bo będę zazdrosny/zazdrosna.- Powiedzieli w tym samym czasie Edward i Alice. Jasper chyba ich nie usłyszał bo już pędził przez las.
        - Chodź.- powiedziałam i pociągnęłam Edwarda za rękę w stronę domu, a następnie mojej sypialni. Miałam zamiar nadrobić nasz stracony czas.

-----------------------------------------------------------------------

*Zluzuj majty.- Tekst mojej kochanej Taśki :D

Witajcie :D
Oto i kolejny rozdział.
Bardzo wam dziękuje za komentarze.!
Życzę miłego czytania.!

Pozdrowionka ;) Madzia ;*

czwartek, 25 kwietnia 2013

22. Bal i Przygotowania do powrotu.

 Hej.! Oto kolejny rozdział ;)


Ten rozdzialik jest trochę dłuższy niż poprzednie ;) mam nadzieje, że wam się spodoba. 
Baaaaaaaaaaaardzo was proszę o większą ilość komentarzy. ;)
Życzę miłego czytania :)

Pozdrowionka ;) Madzia ;*Mam prośbę koniecznie przeczytajcie to co jest pod notką :D
------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Olivii

    Siedziałam na ganku z Ksawerym i nagle przyleciał czarny kruk z listem przywiązanym, czerwoną wstążką do nogi. Odwiązałam go, a ptak odleciał. Dokładnie obejrzałam kopertę w której znajdował się list. Był zaadresowany pięknym pochyłym pismem. Otworzyłam go. Okazało się że list to zaproszenie. Treść wyglądała tak:


ZAPROSZENIE!

Mamy zaszczyt zaprosić rodzinę Swan na bal, który odbędzie się 24.04.2013 roku w Vollterze.

Aro, Marek, Kajusz

     Szeroko się uśmiechnęłam, zerwałam się z miejsca i pobiegłam na górę. Kiedy w końcu dopadłam telefon zadzwoniłam do Alice. Przekazała mi, że również dostali zaproszenie na bal w Vollterze. Byłam bardzo szczęśliwa. Nareszcie zobaczę Bellę!!! Kiedy skończyłyśmy gadać zajrzałam do garderoby. To co tam zobaczyłam przeraziło mnie. Ja nie mam się w co ubrać! Szybko napisałam do Alice. Umówiłyśmy się na zakupy. Odetchnęłam z ulgą. Postanowiłam zejść na dół do reszty mojej rodziny. Zastałam ich w salonie. Usiadłam obok Ksawerego.
   - Co się stało, że tak szybko poleciałaś na górę?- zapytał obejmując mnie.
   - Dowiedziałaś się o nowej wyprzedaży?- zaśmiał się Chad. Posłałam mu piorunujące spojrzenie. Ten kretyn jednak dalej chichotał jak jakaś panienka. 
   - Nie. -powiedziałam i odrzuciłam do tyłu swoje rude loki.- Sami spójżcie.- powiedziałam i podałam zaproszenie. Przechodziło z rąk do rąk. Na twarzach wszystkich powoli pojawiały się uśmiechy. Kiedy skończyła czytać Serena uśmiechnęła się szeroko i powiedziała;
    - Cóż trzeba zacząć się pakować i...- powiedziała przeciągając.-...trzeba pojechać na zakupy.- dokończyła.
    - TAK!- krzyknęłam. Chłopcy zaczęli jęczęć, że nie chcą, albo, że mają coś do załatwienia.- Możecie pojechać jutro.- powiedziałam.- Jadę z Alice. Pewnie Esme i Rose też się z nami wybiorą.- zgadłam.
   Więc czekałyśmy do jutrzejszego dnia. I do spotkania z Bellą.

***

   Oczami Belli 

Bal jest już jutro. Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie zobaczę bliskich. Siedziałam w swojej komnacie i rozmyślałam, kiedy nagle wpadła Heidi. 
    - Witaj Bello!- zawołała radośnie siadając obok mnie na łóżku. 
    - Cześć Heidi.- powiedziałam.- Co cię do mnie sprowadza?- zapytałam. Jej oczy zaświeciły się szkarłatem. To nie wróżyło nic dobrego. Po tylu latach mieszkania w Vollterze wiedziałem, kiedy coś dla nie szykuje.
     - Wiesz....- zaczęła- pomyślałam, że nie masz kiecki na jutrzejszy bal... więc...- już wiedziałam co to znaczy. Zerwałam się z łóżka i stanęłam naprzeciw niej.
     - Nie ma mowy!- podniosłam głos- Nie wyciągniesz mnie na zakupy.- powiedziałam już normalnie. Właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie, że już za parę godzin zobaczę się z bliskim. Heidi już wiedziała o co mi chodzi. Wstała i stanęła naprzeciw mnie z rękami założonymi na biodra.
     - I tak się z nim nie spotkasz przed balem.- Powiedziała z chytrym uśmieszkiem.- Aro ci nie pozwoli.- dodała. Miała rację. Nie pozwoli mi. Więc co mam do stracenia.
     - Zgoda.- westchnęłam.-Możemy iść.- Heidi się ucieszyła i zaczęła ciągnąć w stronę wyjścia. Minęłyśmy główny hol i udałyśmy się dziedzińcem do najlepszego sklepu w Vollterze. Kiedy weszłyśmy Heidi zniknęła w między regałami. Usiadłam na sofie i czekałam. Po chwili wyłoniła się z naręczem sukienek.
      - Do przymierzalni- zakomenderowała. Chcąc nie chcąc musiałam za nią. Wepchnęła mnie do przymierzalni i dała pierwszą sukienkę . Oczywiście w każdej następnej musiałam jej się pokazać. Był trudny wybór. Po paru godzinach mozolnych poszukiwań Heidi wybrała sobie piękną czarną suknię. Wyglądała w niej naprawdę bosko. Ja natomiast wybrałam fioletową. Do tego kupiłam buty na obcasie i kilka dodatków, podobnie jak Heidi.Wróciłyśmy do zamku z pełnymi torbami. Przy bramie odebrał je od nas Felix. Uśmiechną się do mnie, a do Heidi puścił oczko. Na co ona tylko odwróciła wzrok. Między nimi coś było. Bynajmniej Felix tego chciał. Był piękny słoneczny dzień. Postanowiłyśmy spędzić trochę czasu na świeżym powietrzu. Poszłam się przebrać w zestaw. Wzięłam z regału jakąś książkę i ruszyłam w stronę wielkiego balkonu na którym znajdował się przepiękny ogród. Były tu drzewa kwiaty i nawet mały stawik.
   Usiadłam w cieniu drzew i zaczęłam czytać. Powieść była o dziewczynie, która musiała zostawić swojego ukochanego i wyjechać do innego kraju. Co za ironia. Czytałam dalej, gdy usłyszałam nadjeżdżające samochody. Podniosłam się by zobaczyć kto nadjechał. Z czarnego Nissana wysiadła rodzina Denalczyków, za nimi rodzina z Irlandii, a później z Egiptu. Zaczynali się zjeżdżać na bal. Uśmiech zagościł na mojej twarzy. To już niedługo. Niedługo zobaczę moją rodzinę. Odwróciłam się i wróciłam pod drzewo. Zaczęłam czytać. 
   Zapadł zmierzch, a ja dalej nie opuściłam swojego miejsca. Około godziny 09:00pm. na dziedziniec zajechało pięć aut. Powoli się wychyliłam i wtedy ich zobaczyłam. Z czarnego Audi wysiedli Serena, James, Dess i Chad. Z bordowej Alfy Romeo- Ksawery i Olivia. Z czerwonego Ferrari- Nathalie i Damon. Z czarnego mercedesa Carlisle, Esme, Rose i Emmet, a ze srebrnego Volvo Alice, Jasper i ON. Edward ze smutnym wzrokiem. Tak bardzo się cieszyłam, że mogę ich zobaczyć po tylu latach. Cicho wstałam, ale jak na złość musiałam nadepnąć na jakąś gałązkę. Wszyscy przybyli spojrzeli w moją stronę, a ja stałam tam jak sparaliżowana. Na ich twarze wstąpiły wielkie uśmiechy. Odwzajemniłam to, ale przypomniałam sobie, że nie mogę z nimi rozmawiać, aż do balu. Szybko ciekłam w głąb zamku. Pobiegłam do swojej komnaty i tam czekałam, aż do nastania balu. 


***

    To już dziś. Bal i mój oczekiwany powrót do domu. Przez całą noc rozmyślałam o mojej pierwszej rozmowie z rodziną od 10 lat. Co im powiem? Jak bardzo ich kocham i jak za nimi tęskniłam? Oni to przecież wiedzą. No nic zobaczymy co czas przyniesie. 
     W tej chwili siedzę z Heidi w mojej komnacie i szykujemy się do balu. Heidi chodzi w te i z powrotem i układa sobie włosy i robi makijaż. Kiedy skończyła się szykować wyglądała olśniewająco.Jej ciemne włosy upięte były w eleganckiego koka razem z jej makijażem i piękną suknią tworzyły coś pięknego. Teraz moja kolej. Usiadłam przy toaletce i zaczęłam układać sobie włosy i robić makijaż. Po upływie pary godzin byłyśmy gotowe. Miałam na sobie moją fioletową suknie , a włosy podkręciłam lokówką. zrobiłam delikatny makijaż. Czekałyśmy do wyznaczonej godziny. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Heidi to zauważyła.
   - Pierwszy raz widzę cię taką szczęśliwą, od czasu kiedy tu jesteś.- Zauważyła. Miała racje. Taka zadowolona jeszcze nie byłam. Od wczoraj chodzę z uśmiechem na twarzy. Na sali musiałyśmy być trochę wcześniej więc wyszłyśmy z mojej komnaty. Szłyśmy głównym holem. W tym czasie dołączyli do nas Jane w długiej prostej czarnej sukience, Alec, Felix, Dymitri. Wampiry mieli proste czarne smokingi. 
    - Panie.- powiedział Alec.- Wyglądacie przepięknie.- OMG! Komplement z ust Aleca. To jest dziwne.
    - Dziękuje.- Odpowiedziałyśmy razem. Wszyscy ramię w ramię weszliśmy na sale. Było miejsce dla orkiestry, stoły z "ponczem" z krwi. Dwa rodzaje : ludzka i zwierzęca. Cóż mogę się tylko cieszyć, że pomyśleli o wegetarianach. Ustawiliśmy się po dwóch stronach sali. Kobiety na prawo, mężczyźni na lewo i czekaliśmy. 
    Punktualnie o 08:00pm. drzwi wielkiej sami otworzyły się i zaczęli wchodzić zaproszeni goście. Zaczęłam wyglądać mojej rodziny. Szli na końcu. Wszyscy chłopcy mieli na sobie czarne smokingi. Za to dziewczyny popisały się swoimi strojami. Serena miała na sobie nową czerwoną sukienkę. Esme miała szarą sukienkę. Rosalie również miała czerwoną sukienkę. Alice niebieską. Olivia fioletową, a Destiny czarną. Wyglądały ślicznie. Rozglądałam się jeszcze za Nathalie i Damonem. Nagle zobaczyłam dziewczynę w szkarłatnej sukni. Nathalie. U jej boku szedł Damon z obojętnym wyrazem twarzy. Tak się cieszyłam, że nareszcie widzę wszystkich. Kiedy wszyscy weszli na sale ze swojego tronu wstał Aro. Wszystkie oczy zwróciły się na niego.
    - Witajcie moi Drodzy.- Zawołał i rozłożył ręce w geście powitania.- Dzisiejszy bal to, również bal pożegnalny dla naszej drogiej Isabelli.- powiedział i wskazał na mnie. Czułam się zażenowana. Wszyscy na mnie patrzyli.- Więc rozpocznijmy bal pierwszym tańcem!- Zawołał. Dzisiejszy bar rozpocząć miała Heidi Z Felixem, Jane z Dymitrim i ja. Mi przypadł Alec. Szczęściara ze mnie. Puszczono muzykę i rozpoczął się  taniec. Nie wiem po co w ogóle jest ten taniec, ale nie chciałam się z nikim sprzeczać w tej sprawie. 
   Po skończonym tańcu Alec ukłonił się przede mną, a ja przed nim. Stałam chwilkę chciałam wreszcie pobiec do mojej rodziny. Kiedy się odwróciłam wpadłam w czyjeś silne ramiona. Edward. Zaczęliśmy się kręcić wokół własnej osi. Byłam taka szczęśliwa! Gdy już mnie postawił, mocno przytulił. 
    - Nigdy więcej mi tego nie rób.- powiedział i pocałował mnie. Tak mi tego brakowało. Po jakimś czasie, nawet nie wiem jak długim usłyszeliśmy ciche chichoty. 
    - Może dałbyś się przywitać nam z Bellą.- powiedział udając obrazę Chad. Edward puścił mnie, a ja podbiegłam do Chada i przytuliłam. Podobnie jak każdego z mojej rodziny. 
    - Nie macie pojęcia jak za wami tęskniłam.- Powiedziałam. Moje oczy były suche.
    - Nawet nie wiesz jak nudno było bez ciebie w domu.- Zaczął się żalić Ksawery.- Nie było z kim jeździć na motorach.- Powiedział rozmarzony. 
    - Obiecuję, że to nadrobimy.- Powiedziałam. Kurczę sama tak dawno nie jeździłam. Chyba nie zapomniałam jak to się robi. Spojrzałam na Nathalie.
     - Jesteś kompletną wariatką!- Podniosła głos.- Ale i tak cię kocham.- Przytuliła minie. Nie stop...Nathalie mnie PRZYTULIŁA?! Coś tu jest nie tak. Czyżby Damon obudził w niej uczucia? A skoro o tym gnojku mowa... Gdzie on jest. Nagle muzyka ucichła a na scenę wszedł Damon. Podszedł do mikrofonu.
      - Halo...czy to działa?- Mój Boże co za kretyn. Ale ciekawi mnie co ma "mądrego do "powiedzenia".- Chciałbym coś powiedzieć.- Zaczął i wyciągnął coś z kieszeni.- Nathalie. Wtedy mi odmówiłaś, więc może nie zrobisz tego przy wszystkich wampirach świata.- Ukląkł na jedno kolano.- Wyjdziesz za mnie?- Szczęka mi opadła. Damon oświadczył się Nathalie! Spojrzałam na nią. Stała jak słup soli. Szturchnęłam ją w ramie.
       - No powiedz coś.- powiedziałam. Nathalie w jednej chwili zmaterializowała się przed Damonem. On spojrzał na nią.
       - Więc?- zapytał. Ona w odpowiedzi rzuciła mu się na szyje i pocałowała. Wszyscy zaczęli być brawo i gwizdać.- Można uznać to za "Tak"?- zapytał gdy oderwali się od siebie.
       - Tak idioto.- zaśmiała się i znów go pocałowała. Cieszyłam się jej szczęściem. Była też zdumiona. Prędzej bym pomyślała, że to ja wyjdę za mąż niż ona. Ale cóż życie nas zaskakuje. Widziałam, że Edward patrzy na mnie uważnym wzrokiem. Kiedy "zakochańce" do nas zeszli przytuliłam Nathalie.
        - No proszę.- Powiedziałam.- Panna " nigdy nie dam się uziemić przy jednym facecie" wychodzi za mąż.- Zaśmiałam się.- Cóż, muszę kupić sukienkę dla dryhny.- Zaśmiałam się udając zamyślenie.
        - Ty nie bądź taka "Hej do przodu" bo ci z tyłu zabraknie.- Zaśmiała uderzając mnie w ramie. Zaczęła lecieć jakaś wolna piosenka. Edward wsuną swoją dłoń w moją. Ruszyliśmy na parkiet. Wirowałam przytulona do niego.
        - Kocham Cię Isabello.- Szepnął w moje włosy. Podniosłam wzrok i spojrzałam w jego oczy.
        - Kocham Cię Edwardzie.- Powiedziałam i wpiłam się w jego wargi. 


***

    Bal skończył się o 07:00am. Tańczyłam z każdym, ale najwięcej razy z Edwardem. Teraz siedzę w swojej komnacie i pakuje ostatnie rzeczy. Tak bardzo się cieszę, że nareszcie mogę się wyrwać, z tej klatki dla wampirów. Spakowałam ostatnią walizkę. I spojrzałam na pokój w którym stołowałam się przez 10 lat. Dziesięć długich lat spędzonych w Vollterze. Ale to już koniec i wracam do domu. Usłyszałam cichutkie pukanie do drzwi.
     - Proszę- powiedziałam odwracając się w ich stronę. W szparze między drzwiami pokazała się głowa Heidi. Podeszła do mnie i bez wahania przytuliła. 
     - Tak bardzo będzie mi ciebie brakować.- Powiedziała odrywając się odemnie.
     - Przecież będziesz mnie odwiedzać- powiedziałam.- Bo będziesz. Nie?- zapytałam. Ona się tylko uśmiechnęła.
      - Jeśli chcesz. Będzie mi bardzo miło.- odpowiedziała.- Chodź Wielka Trójca jak i twoja rodzina czekają w głównej sali.- Powiedziała i pociągnęła mnie za rękę. 
     Kiedy weszłyśmy do Wielkiej Sali  oczy wszystkich zwróciły się ku nam. Aro wyszedł mi na spotkanie.
      - Isabello.- zaczął- Czy zmieniłaś zdanie?- zapytał z nadzieją w głosie. Czy ten wampir nie rozumie słowa "Nie"?.
      - Przykro mi Aro.- Odpowiedziałam.- Ale nie przyłączę się do ciebie. I zdania nigdy nie zmienię.- Na jego twarzy pojawiło się rozczarowanie.
      - Dobrze.- powiedział na powrót swoim słodziutkim głosem.- Jeśli taka jest twoja decyzja. Ruszajcie.- powiedział.- Szczęśliwiej podróży.- Odwróciliśmy się i chcieliśmy ruszyć do drzwi.- Droga Siostro.- zatrzymał nas Aro.- Mam nadzieje, że zobaczymy się niedługo.
       - Myślę, że tak.- Odpowiedziała i ruszyliśmy do wyjścia. Chciałam pójść po swoje rzeczy, ale zatrzymał mnie głos Aleca.
       - Twoje walizki są już przy aucie.- powiedział uprzejmie. 
       - Dziękuje.- Odpowiedziałam mu. Edward wziął mnie za rękę i poszliśmy do samochodów. Już nie mogę się doczekać kiedy znów zobaczę swój dom. 


---------------------------------------------------------------------------------

Cześć ludziska.!

Mam pytanie... czy wam się wg podoba mój blog.? 
Stwierdzam bo jest trochę mało komentarzy. :( 
Jeśli tak dalej będzie będę myślała o zawieszeniu. 

Pozdrowionka. Madzia

środa, 24 kwietnia 2013

21. Pobyt w Vollterze

   W Vollterze jestem już  ponad 9 lat. Niedługo będę mogła wrócić do domu! Typowy dzień we Włoszech jest nudny, monotonny, taki jak każdy... Sama nie wiem po co chcieli mnie w swoich szeregach.Co prawda byłam na paru bitwach i muszę przyznać, że nawet mi się podobało, ale nie mogłabym tak żyć. Strasznie tęsknię. Kontaktuję się z bliskimi na każdy sposób jaki mogę ale to i tak bardzo mało... Siedzę właśnie w swojej komnacie i piszę lisy:

                    Najdroższy Edwardzie!

Dni bez Ciebie są takie puste. Nie mogę się doczekać kiedy się zobaczymy. U mnie wszystko w porządku, napisz co u Ciebie i Twojej rodziny.

Całuję Twoja Bella :*

 -------------------------

Drodzy Rodzice!

Bardzo mi Was brakuje. Dużo myślę o domu. Bardzo chciałabym Was przytulić. Niedługo się  zobaczymy.

Wasza Bella

---------------------

Witam Szanowne Rodzeństwo!

Bardzo mi brakuje zabaw z wami. Ale już niedługo się zobaczymy i zrobimy wielka imprezę!

Pozdrawiam Bella!

--------------------

Cześć Wariatko!

Nie będę się rozpisywać jak fatalnie jest w tej budzie. Sama wiesz jak jest. Napisz lepiej co u Ciebie i Damona? Jak Wam się układa? I zabiję Cię, że wcześniej mi nie napisałaś, że Ci się oświadczył! Może nie lubię gościa ale jeśli jesteś z nim szczęśliwa... To mam zamawiać suknię dla druhny?

Bella


    Kiedy wysłałam listy zostałam wysłana do głównej sali gdzie czekała na mnie Wielka Trójca. Kiedy weszłam Aro uśmiechnął się na mój widok. Już szczerze ma ich wszystkich dość...
- Bello - klasnął w dłonie - Jak miło cię widzieć. Za dwa miesiące wracasz do domu w tedy wypad również termin balu, który odbywa się w Volterze co 100 lat. Zapraszamy wampiry z całego świata... Twoja rodzina też będzie. - ucieszyłam się i zapytałam:
- Czy wtedy będę mogła wrócić do domu?
- Tak, czy może... - tu zrobił pauzę- zmieniłaś zdanie?
- Nie, wrócę z nimi.- Miałam zamiar wyjść, ale odwróciłam się i powiedziałam- I nigdy więcej nie proponuj mi przyłączenia się do twoich szeregów.- Syknęłam w jego stronę i dopiero wtedy wyszłam.

20. Dodatek ekstra: "Oświadczyny".

Oczami Damona

3 tygodnie później

    Dziś muszę spełnić swoja obietnicę. Oświadczę się Nathalie. Już się boje jak zareaguje. Ale cóż małżeństwo z Nath to może być ciekawe. Wszedłem do pokoju gdzie siedziała i czytała książkę Karola Dickensa "Opowieść o dwóch miastach". Usiadłem obok niej, spojrzałem na nią przeszywającym wzrokiem. Popatrzyła się na mnie, uniosła brew. Uśmiechnąłem się rozbrajająco, wiem, że na nią to działa. W końcu zapytałem:
- Wyjdziesz za mnie? - Wybuchnęła głośnym śmiechem. Wpatrywałem się w nią, po chwili spoważniała.
- Serio pytasz?
- Całkiem serio. - Sugestywnie ruszyłem brwiami ( jak Zenio)*. - To jak? Zaszczycisz mnie? I zostaniesz matka moich 'dzieci'? -  Uśmiechnęła się słodko, myślałem, że się zgodzi.
- Pozwól, że zacytuję siebie "Jeśli wyjdziemy z tego żywi, odmówię Ci." - I wróciła do czytania książki. Podejrzewałem, że tak będzie ale spróbuję jeszcze raz.

-----------------------------------------------------------------------

* Sorry Madzia musiałam to dodać :D taska

A taki mały dodatek :D

Madzia i Taska.

    







19. Rozłąka.

  Przybyliśmy do Włoch. Nie widziałam moich bliskich zaledwie kilka godzin a już tęskniłam. To będzie najdłuższe 10 lat mojego życia.

***
Oczami Nathalie

   Patrzyłam jak odchodzą. Nie mogłam tego wytrzymać.Postanowiłam iść po za teren Cullenów i zapolować na jakiegoś biednego człowieczka.

***
Oczami Edwarda

   To co zrobiła Bella nie docierało do mnie. Stałem jak sparaliżowany.Nie mogłem tego wytrzymać pobiegłem do lasu. Biegłem i biegłem, już sam nie wiem ile.Nagle poczułem słodki zapach ludzkiej krwi. Nie mogłem się powstrzymać. Kiedy zorientowałem się co chcę zrobić już dotarłem do źródła tego pięknego zapachu. Kobieta przechadzała się, nucąc pod nosem piosenkę Gun's N' Roses - Knockin On Heavens Doo. Może to głupie ale chciałem oszczędzić jej przerażenia więc szybko, nim mnie spostrzegła, rzuciłem się do ataku. Wpiłem się kłami w jej szyję i upajałem się słodkim smakiem krwi. Nie mogłem uwierzyć, że to zrobiłem odebrałem życie kolejnej niewinnej istocie. Pragnienie było silniejsze, nadal piłem jej krew. Aż nagle ujrzałem niewielką postać wpatrującą się w nas...

***

Oczami Nathalie

    Biegłam przez las. Nie wiem gdzie, bo nie znam za dobrze tych stron. W tej sytuacji szczerze mnie to nie obchodzi. Poczułam zapach krwi i już biegłam w tamtą stronę. Dobiegłam do celu i co ujrzałam? Myślałam, że z tego wszystkiego mam halucynacje. Edward wysysał krew z jakieś kobiety. Uniosłam brew i zapytałam:
- Kogóż to moje piękne oczy widzą?- Edward spojrzał na mnie wystraszonym wzrokiem. Jego oczy zrobiły się odrobinę czerwone. Puścił dziewczynę. Była nadal żywa.
- No proszę taki grzeczny wampirek Kto by pomyślał? - uśmiechnęłam się - Co by rodzice pomyśleli? - powiedziałam z ironią. - A Bella? - zapytałam z udawanym strachem w głosie. Jego oczy zrobiły się jak wielkie spodki. Wiedziałam jak go wyprowadzić z równowagi. Lubiłam to ( me gusta )*.
- Nie powiesz nikomu.- bardziej stwierdził niż zapytał. Nie lubię tego (no me gusta )**. Nie cierpię kiedy stawia się mnie przed faktem dokonanym.
- Nie powstrzymasz mnie. - powiedziałam pewnym siebie głosem.
- Błagam. - Powiedział z krwią rozmazana na twarzy. Widać, że dawno nie jadł człowieka. Przydałby mu się śliniaczek. - Nikt nie może się o tym dowiedzieć.
- Mógłbyś nauczyć się jeść jak 'człowiek'.- Cudzysłów nakreśliłam w powietrzu. Westchnęłam i powiedziałam. - Chwile słabości zdażają się każdemu. To będzie nas sekrecik. - Puściłam do niego oczko. Odetchnął z ulgą.
- Dziękuję.
- Nie śpiesz się z tymi podziękowaniami. Zawsze mogę Cię szantażować. - Uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę ciała kobiety. Nie dało się jej już uratować. W prawdzie mogłabym za niego skończyć, ale nie ma zwyczaju jeść po innych.Odwróciłam się i pobiegłam na polowanie, tym razem na zwierzę. Po mistrzowskim pokazie Edwarda przeszła mi ochota na człowieka. Swoją droga ciekawi mnie jak ten facet otrząśnie się po tej, jego zdaniem, 'strasznej' zbrodni.

***

Oczami James

   Co ona najlepszego zrobiła? Czy ona wie w co ona się wpakowała? Oni nie wypuszczą jej tak łatwo...
Po chwili wtrącił sie Chad:
- Moim zdaniem powinniśmy skopać Vollturi tyłki i odbić Bellę.
- Zgadzam się z przydupasem Destiny.- Powiedział Damon. Chad ani Destiny nie zareagowali. Serena powiedziała:
- I tak nam się nie uda. Prędzej zginiemy, to była jej decyzja. Zobaczymy Belle za 10 lat. Wiem że wydaje wam się, że to długo. Mi też będzie jej brakować. Ale to nic w porównaniu do naszej nie kończącej się egzystęcji.
- Nie lubię być bezradna. - Wtrąciła Olivia.
- To będzie długie 10 lat bez Belli. - Westchnąłem.

---------------------------------------------------------------------------------

* Me Gusta  ( przyp. taska )
** To też moje, trochę się z Madzią wygłupiałyśmy :D taska

Dziś razem z Taską wysiliłyśmy nasze móżdżki :)

Pozdrowionka Madzia i Taska ;)
 

wtorek, 23 kwietnia 2013

18. Propozycja Vollturi

    W salonie nikt się nie odzywał. Wszyscy siedzieli jak na "szpilkach". Czas ciągną się nieubłaganie, minuty ciągnęły się jak godziny, godziny jak lata. Siedziałam na kanapie między Edwardem, który cały czas trzymał mnie za rękę, a Olivią, która miała zamknięte oczy i opierała się na moim ramieniu. W tym czasie oczekiwania zaczęłam rozmyślać nad tym jak uratować najbliższych. Rozważałam różne możliwości takiej jak: osłonięcie wszystkich tarczą, użycie mojej mocy na Vollturich itp. Wszystkie zdawały się być do bani. Dałam sobie spokój z myśleniem.
   - Może byśmy opracowali jakąś taktykę?- zaproponował Damon. Jak do tej pory siedział w kącie razem z Nathalie. Teraz wstał i staną na środku pokoju tak, że wszyscy na niego patrzyli.- Chyba nie nie chcecie od zginąć?- zapytał.
    - Popieram- odezwała się Nath podchodząc do swojego "chłopaka".- Ja tam nie mam ochoty zginąć.- powiedziała twardo.
    - Nikt wam nie każe umierać!- podniosła głos Olivia.- Możecie się stąd zabrać i zwiać!- krzyknęła podrywając się z miejsca.- Nikt was to do cholery nie trzyma!- podbiegła do Nath i stanęła z nią twarzą w twarz. Cóż, muszę przyznać, że dziewczyny nie za bardzo się lubiły. Damon stanął pomiędzy nimi.
    - Hej. Dziewczyny spuścicie z tonu.- powiedział milusio.- Chyba, że chcecie wyręczyć Vollturi i same się pozabijać.- Olivia jeszcze przez chwilę mierzyła ją gniewnym wzrokiem. Po chwili zamknęła oczy, westchnęła i z powrotem usiadła koło Ksawerego.
    - Myślę, że kluczowa dla tego starcia będzie Bella.- powiedziała Nathalie. Wszystkie oczy momentalnie zwróciły się w jej stronę. Edward cały się spiął.- Można wykorzystać jej dary.- mruknęła. Miała rację.- Może osłonić nas tarczą, może użyć swoich mocy.- spojrzała na mnie ze swoim uśmieszkiem.- Możesz się bardzo przydać kochanie.- powiedziała słodziutko. Lecz ja wiedziałam, że mówi serio. Edward przestał oddychać i bardzo mocno ściskał moją rękę. W salonie zapadła cisza. Nie miałam odwagi spoglądać na zegarek.
      - Już czas.- odezwała się Alice.Szybko spojrzałam na zegarek. Dochodziła 11:50. Super. Teraz czas się spieszył. Podnieśliśmy się, z miejsc i ruszyliśmy w stronę lasu. Mieliśmy stanąć na drodze Vollturi na wielkiej polanie w lesie. Kiedy tam biegliśmy nikt się nie odzywał. Bo po co? Na miejscu byliśmy jakieś pięć minut przed wyznaczonym czasem. Stanęliśmy w szyku "bojowym". Na samym początku Serena i James, jako główni "negocjatorzy". Za nimi po lewej Destiny i Chad, po prawej Olivia i Ksawery. Nathalie i Damon stali obok Dess i Chada. Ja razem z Edwardem stanęłam z jego rodziną z tyłu. Chciałam podejść do mojej rodziny, ale Edward nie chciał mnie puścić. Kiedy na niego spojrzałam w jego oczach widziałam strach i miłość. Stanęłam obok niego i chwyciłam za rękę. Wszystkie pary tak zrobiły.
   Nagle to usłyszeliśmy. Oczy wszystkich zgromadzonych przeniosły się na ścianę lasu naprzeciw nas. Usłyszałam ciche pożegnania mojej rodziny. Chad i Dess pocałowali się czule podobnie jak Olivia i Ksawery. James i Serena spojrzeli na siebie czule. "Kocham Cię" usłyszałam szept Sereny. Spojrzałam na Damona i Nathalie. Stali obok siebie. Bardzo blisko. Złapali się za ręce.
    - Jeśli wyjdziemy z tego żywi- zaczął ciągle gapiąc się w las- oświadczę ci się.- powiedział. Zatkało mnie.
    - Jeśli wyjdziemy z tego żywi- odparła Nath tak jak on patrząc ciągle na las- odmówię ci. Spojrzeli na siebie, a Damon zrobił tą swoją rozbrajającą minę. Spojrzałam na Edwarda. Chciałam to zrobić ostatni raz. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Przytuliłam się do niego całym ciałem. On trzymał mnie w swoich silnych ramionach. Nie chciałam go stracić, ale jeśli będzie trzeba poświęcę się dla niego. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
    - Tak bardzo cię kocham.- usłyszałam od niego najpiękniejsze ze słów. Moje oczy stały się suche.
    - Tak jak ja ciebie.- powiedziałam łamiącym się głosem. Przypomniałam sobie o złożonej przez niego obietnicy.- Pamiętaj co mi obiecałeś.- powiedziałam patrząc na niego.
    - Nie zrobię nic głupiego.- powiedział i znów mnie pocałował. Cullenowie patrzyli na nas. Czułam to. Oderwaliśmy się od siebie. Odwróciliśmy się w stronę lasu. Wtedy ich zobaczyłam. Ich czarne szaty powiewały w letnim wietrzyku. Skóra lekko się iskrzyła, a szkarłatne oczy błyszczały.
  Aro, Marek i Kajusz szli w stójce na czele. Za nimi Jane, Alec, Felix,  Dymitri i straż przyboczna która składała się z 15 obcych mi wampirów. Rozciągnęłam tarczę nad wszystkimi. Czułam jak Jane nas atakuje. Uśmiechnęłam się do niej. Chyba jej się to nie spodobało bo wzmocniła swój dar. Czułam jak o moją tarczę uderzają miliony igieł.
   Vollturi zatrzymali się jakieś 15m od nas. Serena wystąpiła na środek.
   - Witaj Aro.- powiedziała. Aro uśmiechną się do niej.
   - Witaj siostro- powiedział- Taki długi czas.- Nie podobał mi się sposób w jaki do niej mówił. Spojrzał na Cullenów i znów na Serenę.- Widzę, że zaprzyjaźniliście się z moimi drogimi przyjaciółmi.- powiedział.- Witaj Carlisle.- przywitał się grzecznie. Za grzecznie.
    - Witaj Aro.- powiedział uprzejmie Carlisle.
    - Co cię do nas sprowadza bracie?- zapytała Serena zwracając tym samym jego uwagę na siebie.
    - Sprawy rodzinne droga siostro.- powiedział.- Chciałbym się dowiedzieć czemu uciekliście?- zapytał, a uśmiech zszedł z jego twarzy.- Czy było wam źle u nas?- zapytał.
    - Mieliśmy dość drogi bracie.- powiedziała Serena.
    - Czegóż to?- zapytał.
    - Ciągłego życia w zamknięciu!- Serena już nie wytrzymała i krzyknęła.- Nie mogliśmy nigdzie wyjść! Żyliśmy w lochach zamku! Mogliśmy wyjść jedynie żeby się pożywić!- Aro patrzył na nią poważnie.
    -I tylko to było powodem waszej ucieczki i ukrywania się przez ponad 50 lat?- zapytał spokojnie.
    - A to ci nie wystarcza?- zapytałam. Miałam dosyć ich wymiany zdań. Postanowiłam się wtrącić. Aro spojrzał na mnie i uśmiechną się szeroko.
    - Isa.- wymówił starannie moje imię przeciągając "S".- Taki długi czas kochana.- klasną w ręce. Spojrzał na Edwarda, który zapewne odczytywał właśnie jego myśli. Po sekundzie znów przeniósł swoje czerwone oczy na mnie.- Widzę, że najbardziej utalentowana z rodziny Swan wreszcie znalazła sobie partnera.- zaśmiał się. Nie podobało mi się w jaki sposób nam się przygląda. Po chwili westchną i powiedział:
    - Cóż przyszliśmy tu aby prosić was abyście wrócili z nami do Włoch.- powiedział. Tego bałam się najbardziej. Nie chciałam tam wracać.
    - A co jeśli nie będziemy chcieli z wami wrócić?- zapytała Destiny. Aro spojrzał na nią.
    - Cóż wtedy...- powiedział Aro i w tej samej chwili wszyscy oprócz Wielkiej Trójcy przybrali pozycje do ataku. Zrobiliśmy to samo.- Hmm...-mrukną Aro- widzę, że jesteście przygotowani nawet na taką ewentualność.- powiedział.  Jane i Alec zaczęli powoli zbliżać się w naszą stronę, a za nimi reszta straży przybocznej. Zaczęliśmy robić to samo co oni. Zaczęłam gromadzić swoją moc. Chciałam mieć to już za sobą. Chciałam zabijać. Nagle poczułam, że Edward zaczął bardzo napierać na moją tarczę. To było nie do zniesienia. Postanowiłam ją opuścić.

                    Nathalie mówi, że Jane boi się, że zaatakujesz ich swoim darem.

Byłam zdziwiona. Jane się mnie BAŁA. I drugie zdziwienie. Jakim cudem Edward przekazał mi coś w myślach. To przecież potrafi tylko Chad. Nie przejmowałam się tym. Ważne, że wiedziałam jak mam ją wystraszyć. Popuściłam trochę swoją moc. Moje ręce zaczęły się iskrzyć. Jane spojrzała na nie. Nie dała po sobie poznać, że się boi, ale prawda była inna.
     - Chyba, że...- kiedy dzieliły nas metry Aro podniósł rękę. Na ten znak jego "armia" zatrzymała się. My uczyniliśmy to samo.- Nasza droga Bella- tu zwrócił się do mnie- zechce uratować los swojej rodziny jak i ukochanego i przyłączy się do nas.- Zamurowało mnie. Przyszli tu tylko po to bym to JA do niech wróciła. Edward bardzo mocno chwycił moją rękę. Natomiast ja się zastanawiałam. Jeśli to ma uratować moich bliskich to muszę zrobić co konieczne. Z drugiej strony nie chce ich zostawia, tak bardzo będę tęsknić.
     - A co jeśli się zgodzę?- zapytałam. Ara widać ucieszyła moja odpowiedź. Cała rodzina spojrzała na mnie. Ich oczy były wielkie jak spodki. Edward jeszcze mocniej ścisną moją rękę.
     - Wtedy przyjmiemy cię w nasze szeregi  na dziesięcioletnią służbę.- powiedział zadowolony. Muszę się zgodzić. Dziesięć lat to w końcu nie wieczność, a jeśli to ma zagwarantować bezpieczeństwo mojej rodzinie...Byłam gotowa to zrobić.
     - Zgoda.- powiedziałam.
     - NIE!- krzyknęli wszyscy (prócz Vollturich). Było mi strasznie. Nie chciałam im pokazać jak bardzo mi źle, że ich zostawiam ale musiałam to zrobić. Na twarzy Ara malował się szeroki uśmiech. Najwyraźniej był zadowolony z mojej odpowiedzi.
      - Bello nie możesz tego zrobić! Słyszysz.- powiedziała podniesionym głosem Serena.
      - Jeśli to ma was uratować to jestem gotowa.- powiedziałam twardo.Teraz zwróciłam się do Ara.
      - Dacie mi chwilę?- zapytałam. Aro tylko skiną głową i odwrócił się w stronę swoich braci.
      - Głupia jesteś?!- naskoczyła na mnie Nath- Wiesz w co się wpakowałaś?!- miała racje wiedziałam.  Nie chciałam tego przeciągać. Chciałam się jak najszybciej pożegnać i odejść by móc tu wrócić szybciej.
      - Nie zostało mi wiele czasu.- powiedziałam. Kiedy to powiedziałam wpadłam w ramiona Dess. I tak przechodziłam z rąk do rąk. Wszyscy mówili jak będzie im mnie brakować. Ja odpowiadałam, że mnie im też. Na końcu trafiłam do Edwarda, który przyciągnął mnie do siebie. To właśnie jego będzie mi brakować najbardziej. Edward przyciągną mnie do siebie i pocałował. Nie chciałam go zostawiać. Tak bardzo go kochałam. Kiedy się od siebie oderwaliśmy Edward przytulił mnie bardzo mocno i szepną w moje włosy ciche " Kocham cię ". Moje oczy były niemiłosiernie suche. Oderwałam się od niego, ale dalej trzymałam za rękę. Powoli wyciągałam rękę z jego uścisku. Popatrzyłam na moich bliskich i powolnym ruchem odwróciłam się by odejść w stronę mojej nowej "rodziny". Kiedy podeszłam do nich. Aro przywołał Heidi. Dziewczyna wręczyła mi czarną pelerynę i herb Vollturich.
      - Wszystko co będzie ci potrzebnie jest już w zamku.- powiedziała przyjaźnie. Nie wiem czemu ale to ją zawsze najbardziej lubiłam. Nałożyłam pelerynę i zaczęliśmy znikać w ścianie lasu. Chciałam zobaczyć ich jeszcze ten ostatni raz. Odwróciłam się. Nadal tam stali. Patrzyli jak odchodzę.
       - Żegnajcie- szepnęłam. Wiedziałam, że usłyszą. Nie miałam siły patrzeć na ich smutne oczy. odwróciłam się w stronę lasu i ruszyłam za moja najbliższą przyszłością.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Witam, witam.!!!
I jak wam się podoba.? :) Spodziewaliście się tego?

Natalio byłaś taka denerwująca! Przez cb nie mogłam skończyć pisać! Ale i tak to zrobiłam...w nocy;)
Myślę, że wam się spodoba.
Bardzo was proszę o komentarze :( ostatnio było ich bardzo mało.

Pozdrowionka ;) Madzia ;*

piątek, 19 kwietnia 2013

17. "Co teraz będzie?!"

 Witajcie, kochani.!
Oto dedykt dla Zwariowanej Natalii, Oli i Asi!
Życzę miłego czytania. ;**
-----------------------------------------------------------------------------------------

   Nasze ognisko zostało zorganizowane w miejscu naszych ćwiczeń. Kiedy  dotarliśmy na miejsce wszystko było już przygotowane. James i Carlisle znosili drewno do kamiennego kręgu, a Serena i Esme ustawiały wokół pnie, na których mieliśmy siedzieć.
   Zanim zaczęliśmy imprezę przy ognisku postanowiliśmy się trochę rozerwać. Zabraliśmy ze sobą piłkę do piłki nożnej. Ustawiliśmy prowizoryczne bramki z pieńków. Podzieliliśmy się na drużyny. Dla wyrównania szans. Oczywiście kapitanami byli Chad i Emmet. Ja byłam w drużynie Chada. Razem z nami byli Jasper, Carlisle, Dess i Olivia. Naszymi przeciwnikami byli: Emmet, James, Rosalie, Ksawery, Edward i Alice. Serena i Esme postanowiły nam sędziować. Nathalie i Damon zniknęli nam z oczu (pewnie wybrali się na polowanie). Nasza kochana Dess zdeklarowała się, że stanie na bramce. Carlisle i Chad ustawili się w obronie, natomiast Jasper i Olivia zostali pomocnikami. Cóż, dla mnie został atak. Każdy zajął swoje miejsce i tak gra rozpoczęła się. Emmet uśmiechną się do mnie.
   - Tylko uważaj.- zaśmiał się- Żebym ci krzywdy nie zrobił.
   - Lepiej uważaj na siebie.- uśmiechnęłam się słodziutko.Gra rozpoczęła się. Emmet myślał, że będzie ze mną tak łatwo. Jak bardzo się mylił. Błyskawicznie przejęłam piłkę i podałam do Carlisl'a. Ten z prędkością światła popędził do bramki. Już przymierzał się do strzału, ale w ostatniej sekundzie podał piłkę do Chada i ten wbił pierwszego gola Rosalie. Rose nie była zadowolona. Szybko padała piłkę Edwardowi i zaczęła się kontra. Edward nie dał nikomu dojść do piłki. O nie kochanie. Nie będzie tak łatwo. Rzuciłam się za nim biegiem. Wślizgiem wjechałam mu w nogi. Od razu padł na ziemię. Piłka potoczyła się dalej. Edward i ja dalej leżeliśmy na ziemi śmiejąc się głośno. Chwilę później pomógł mi wstać i wróciliśmy do gry.

***

  Graliśmy tak jeszcze ok.1,5h. Po kilku udanych akcjach ostatecznie zdecydowaliśmy o remisie. W tym czasie wrócili Nathalie i Damon. Nathalie przyniosła ze sobą gitarę. Oj, będzie się działo. Otrzepaliśmy się z ziemi i zasiedliśmy do ogniska. Edward przez cały czas obejmował mnie ramieniem. Było mi tak dobrze. Chociaż na chwilę mogliśmy zapomnieć o tym co nas czeka w najbliższych dniach. Nathalie wyciągnęła z pokrowca czerwoną gitarę. Była mistrzynią tego instrumentu. Ona grała, a wszyscy śpiewali. Było bardzo, bardzo wesoło. Mogła bym tak trwać bez końca. Nagle oczy Alice zrobiły się mgliste. Edward ścisną mnie mocniej. Jasper popatrzył w stronę swojej dziewczyny.
  - Stop!- krzyknął. Śpiew i gra momentalnie ucichły. Wszystkie oczy zwróciły się w stronę Alice. Jasper złapał Alice za rękę.- Kochanie co zobaczyłaś?- zapytał zaniepokojony jej stanem.
  - Vollturi- wyszeptała- Będą już dzisiaj.- dokończyła. Nie, nie, nie, NIE!!! Wszyscy wstrzymali oddechy. Nie miałam siły się zdenerwować. Oparłam się o ramię Edwarda i zaczęłam cicho łkać. Edward przytulił mnie mocniej, wtuliłam się w niego. Najchętniej w tej chwili wstałabym spakowała swoją CAŁĄ rodzinę (Cullenów też) i uciekała. Lecz nie było takiej możliwości. Nie mogliśmy uciec.
   - Musimy się przygotować.- zarządziła Serena. Wszyscy wstali. Ja nie miałam na to siły. Nawet nie wiem kiedy słowa wypłynęły z moich ust.
   - Edwardzie- szepnęłam- ja  nie chcę umierać.- załkałam w jego bluzę. Jego odpowiedzią było jeszcze mocniejsze przytulenie.
   - Nie zginiesz.- szepną w moje włosy.- Już ja się o to postaram.- powiedział z determinacją w głosie. W tym czasie Destiny zgasiła ognisko. Wszyscy zaczęli się zbierać. Zmusiłam się do podniesienia. Spojrzałam na Edwarda. W jego oczach było widać ból, smutek, ale i determinację. Złapał mnie za rękę i popędziliśmy w stronę naszego domu.

***

   Biegnąc instynktownie wymijałam drzewa i inne przeszkody. Wszyscy tak robili. W milczeniu wbiegliśmy na trawnik za naszym domem. Edward od razu znalazł się przy mnie i złapał za rękę.
   - Alice o której mają przybyć?- zapytała zdenerwowana Serena. Spojrzałam w stronę Alice. Skupiła się na moment. Po chwili znów wróciła do "żywych"
   - Dziś około południa.- odpowiedziała. Spojrzałam na zegarek. Jest godzina 6:32, mamy trochę czasu. 
   - Cóż  chyba pozostaje nam tylko czekać.- westchnął James. Cicho wymknęłam się do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. To było silniejsze ode mnie. Nie chciałam okazać słabości, ale już nie mogłam. Nie wiem ile tak leżałam. Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Edward podszedł do mojego łóżka i położył obok mnie. Objął i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w jego ramię. Zaczął mnie gładzić po plecach.
    - Co teraz będzie?- zapytałam. 
    - Nie mam pojęcia.- szepnął- Ale zrobię wszystko co konieczne byś ocalała. Kiedy te słowa wypłynęły z jego ust gwałtownie się podniosłam i spojrzałam na niego. 
    - Nawet o tym nie myśl!- podniosłam głos- Nie będziesz się dla mnie poświęcał.- Edward patrzył na mnie. Spuściłam głowę. Edward mnie przytulił. Nawet nie wiedziałam kiedy następne słowa wyszły z moich ust.
     - Jeśli będę miała zginąć....- zaczęłam.
     - Bello...- przerwał mi.
     - Nie ma żadnego "Bello".- powiedziałam stanowczo.- Jeśli będę miała zginąć...- podjęłam wcześniejszy wątek-... obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego.- Czułam, że chce zaprzeczyć- Obiecaj- nalegałam. Westchnął.
     - Obiecuje- szepnął. I tak mu nie uwierzyłam. Postanowiliśmy wstać i udać się do salonu. Chciałam spędzić moje ostatnie chwile wraz z rodziną.

----------------------------------------------------------------------------------

Cześć!
 Przepraszam, że notka pojawia się dopiero teraz, ale w tym tygodniu miałam sporo na głowie.

Myślę, że ta notka wam się spodoba :)

Pozdrowionka :) Madzia ;*

niedziela, 14 kwietnia 2013

16. "Każdy dzień jest walką"

Cześć.! Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Postaram się to nadrobić :D

Życzę miłego czytania. ;)

------------------------------------------------------------------------------------

   Dziś rano James z Carlisle'm  ustalili, że popołudniu będziemy trenować. Odkąd się dowiedzieliśmy, że mają przybyć Vollturi trenujemy codziennie. Przyznaję się niechętnie, ale boje się starcia z Vollturi. Nie chce stracić rodziny i bliskich. Spędzałam z Edwardem tyle czasu ile się tylko dało. Nie chciałam go stracić. Ale jeśli już toś z nas ma zgiąć niech to będę ja.
   W tej chwili siedzę w salonie razem z moją rodziną. Na twarzach wszystkich maluje się niepokój i strach. Wszyscy się denerwują. Nikt nie chce nikogo stracić. Wybiła godzina  11:00. Wszyscy wstają i ruszają w stronę drzwi, a potem lasu. Mamy się spotkać na planie Kiedy dotarliśmy na miejscu byli już Cullenowie. Edward jak tylko mnie zobaczył podszedł i mnie objął muskając moje usta swoimi. Potrzebowałam takiej bliskości. Żeby ktoś mnie przytulił i pocieszył.
     Dziś będziemy ćwiczyć obronę i atak. Do przybycia Vollturi zostało nam tylko 3 dni, a do pojawienia się wampirów, które mają nam pomóc- 2 dni. Jednak jednym z nas ciągle dopisywał dobry humor. Nathalie i Damon ciągle się śmiali i żartowali. Często szydzili z Vollturi.
      Między Jamesem i Sereną, a Carlisle'm i Esme widać niesamowite zrozumienie. Przewidują swoje ruchy. Widać, że bardzo się kochają. Co jakiś czas posyłają sobie czułe spojrzenia, a kiedy mogą z troską się obejmują. Ciekawe czy między mną, a Edwardem będzie kiedyś taka więź?
      Na twarzach innych było widać pozorny spokój, ale widać gołym okiem, że wszyscy są spięci. Emmet, Ksawery i Chad nie silili się na żarty. Ros z Jasperem prawie się nie odzywali, Alice słodko się uśmiecha. Zbyt słodko...
Natomiast Edward ciągle trzyma mnie za rękę i obejmuje ramieniem. To miały być gesty pocieszenia czy raczej uczuć?
       Wszyscy ustawili się w kręgu. Edward trzymał moją dłoń w żelaznym uścisku. James zaczął:
    - Jak wiecie dziś będziemy trenować obronę i atak.- powiedział bezbarwnym głosem- Więc do dzieła.
Jak zwykle dobraliśmy się w pary. Carlisle z Jamesem, Esme z Sereną, Olivia z Alice, Dess z Rose, Ksawery z Jasperem, Chad z Emmetem, Edward z Damonem, a ja z Nathalie. Jako pierwsi zaczęli Ksaw i Jasper. Ich walka była bardzo efektowna i szybka. Oboje przewidywali swoje ruchy. Po około 10 minutach walki trzeba było ogłosić remis. Następne w kolejce to Esme i Serena. Tutaj walką przewyższała Serena. W tej chwili przydały jej się treningi na które uczęszczała w Volterze. Walka skończyła się wygraną Sereny. Kiedy nadeszła kolej Edwarda i Damona trochę się bałam. Chłopaki od początku się nie lubili. Zresztą chyba nikt tu nie przepadał za Damonem. Oboje byli bardzo szybcy. Wydawało mi się, że oboje walczą by zabić. Kiedy walka zaczynała być niebezpieczna razem z Nathalie rozdzieliłyśmy chłopaków. Popatrzyłam na Edwarda z przyganą. On tylko pokiwał głową i nic nie powiedział.
    Teraz kolej moja i Nathalie. Podeszłyśmy do siebie.
  - Zobaczymy czy pamiętasz wszystko czego cię nauczyłam.- powiedziała z kpiącym uśmieszkiem.
  - Tego się nigdy nie zapomina.- powiedziałam i ruszyłyśmy do walki. Czułam się wspaniale. Nareszcie mogłam się wyżyć, dać upust emocjom. Atakowałam bardzo szybko i precyzyjnie, a Nathalie skutecznie się broniła. Nagle Nathalie powaliła mnie na ziemię i przytrzymała ręce.
  - To była dobra walka- powiedziała z uśmiechem- ale i tak wygrałam.
  - Żebyś się nie zdziwiła- syknęłam i odepchnęłam ją nogami od siebie. Poleciała jakieś 15 metrów dalej. Szybko się podniosłam i podleciałam od niej. Złapałam za ręce i trzymałam z żelaznym uścisku.
   - I tak oto uczeń przerósł mistrza- powiedziałam puszczając ją. Uśmiechnęła się kwaśno i podeszła do Damona. Ja natomiast podeszłam do Edwarda i objęłam go w pasie.- Gdybym użyła swojej mocy- powiedziałam spoglądając na nią- pokonała bym cię o wiele wcześniej.- posłałam jej słodki uśmiech. Po walce czułam się świetnie.
     Trenowaliśmy jeszcze trochę. Po około 2 godzinach postanowiliśmy wrócić do nas do domu. W drodze powrotnej Emmet zaproponował:
     - Może zrobimy sobie wieczorem ognisko?- zapytał.- Potrzebujemy trochę rozrywki!- zaśmiał się. Popatrzyliśmy na siebie i ochoczo pokiwaliśmy głowami. Przyda nam się coś takiego. Oderwanie od rzeczywistości. Kiedy dotarliśmy do naszego domu poszłam do swojego pokoju. Wzięłam z szafy ubranie i poszłam pod prysznic zmyć z siebie błoto. Prysznic bardzo mnie zrelaksował. Wytarłam się ręcznikiem i wysuszyłam włosy. Przebrałam się i weszłam do pokoju. Na moim łóżku leżał nie kto inny jak Edward z szerokim uśmiechem.
     - Co ty tu robisz?- zapytałam podchodząc do biurka i odkładając telefon.
     - Nigdy nie byłam w twoim pokoju.- uśmiechną się łobuzersko.- Bardzo mi się podoba.- powiedział i w ułamku sekundy znalazł się przy mnie. Przyciągnął mnie do siebie w namiętnym pocałunku. Bardzo mi się to podobało. Pocałunek był coraz bardziej namiętny i gwałtowny. Nie wiem kiedy znaleźliśmy się na łóżku. Nie wiem ile czasu tak spędziliśmy. Mogłabym tak trwać wiecznie, ale z dołu usłyszeliśmy śmiechy chłopaków.
      - Ej, skończcie już swoje zabawy!- zawołał Emmet. Edward cicho warknął, a ja się zaśmiałam.
      - Ruszcie się z tego łóżka, albo po was przyjdziemy!- wtrącił się Chad. Edward westchnął i zszedł ze mnie pociągając mnie za sobą. Złapał mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Przy drzwiach wszyscy na nas czekali. Moje siostry zdążyły się przebrać, podobnie jak siostry Edwarda. Dess miała na sobie strój, Olivia , Alice, Rose.
       - Gdzie są Serena i James?- zapytałam rozglądając się.
       - Razem z Carlisle'm i Esme poszli przygotować ognisko.- odpowiedziała mi wesoło Alice.
       - To co możemy ruszać?- zapytał Edward.
       - Jeszcze nie.- odpowiedziała z grymasem Dess.
       - Czekamy na pannę "arogancja dodaje mi uroku" i pana " sarkazm to moje drugie imię"- zaszydziła Olivia. Chyba rzeczywiście za nimi nie przepadała.
       - Słyszałam!- powiedziała Nath schodząc po schodach za rękę z Damonem. Wiem, że byli razem, ale to był pierwszy akt uczuć jaki okazali sobie przy nas. jak to Nathalie wczoraj powiedziała: " Nie jesteśmy zwolennikami publicznego okazywania sobie uczuć."  Zacznijmy od tego, że oni się nawet nie kochali. Moje rozmyślenia przerwał komentarz Emmeta:
       - Widzę, że Damon uniwersalny- zaśmiał się- cały na czarno.- zaczął się śmiać. Damon tylko się uśmiechną.
       - Czarny wyszczupla- odpowiedział. Nathalie oparła się na jego ramieniu.
       - To nie pomogło kochani.- zgasiła go Nathalie. Wszyscy zaczęli  się śmiać. Po czym wyszliśmy z domu i udaliśmy się w miejsce ogniska.

-----------------------------------------------------------------------------------------

Witajcie.! Jeszcze raz ;)  Nie pisałam tak długo ponieważ wena mnie chwilowo opuściła. ;( ale moja kochana Natalia pomogła mi.!
Napisała ten rozdział, a ja go tylko rozbudowałam. Muszę wam powiedzieć, że Natalii było przykro bo nikt nie docenił jej twórczości, a to ONA napisała zeszły rozdział. 

Mam nadzieje, że ten rozdział się wam spodoba ;)

Życzę miłego czytania ;)

Pozdrowionka ;) Madzia ;*






poniedziałek, 8 kwietnia 2013

15. Przygotowania i Niespodziewany Gość

Na prośbę Madzi wytężyłam swój umysł i gościnnie napisałam jeden rozdział ;)
Mam nadzieje, że wam się spodoba ;)

Życzę miłego czytania Natalia (taska)

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

  Na treningu wszyscy byli skupieni. Próbowaliśmy skupić się na ulepszaniu techniki walki a nie na możliwych ( choć nie oszukujmy się najbardziej prawdopodobnych ) skutkach tej bitwy. Prawda była straszna, wojna z Vollturi !? To się nie może skończyć dobrze... Lecz żadne z nas nie porzucało nadzieji. Po długim treningu James ustalił z  Cullenami, że wszyscy udamy się do nas do domu. Niektórzy wracali w ciszy, inni dyskutowali o sprawdzonych technikach uników, ciosów itd., ja z Edwardem należeliśmy do pierwszej grupy. Szliśmy w ciszy, trzymając się za ręce i co chwila zerkaliśmy na siebie i posyłaliśmy sobie słodkie uśmiechy. Tak na marginesie Emmett z Ksawerym całą drogę powrotną żartowali z Aro i jego, jak to wtrącił Chad, 'uroczej czuprynki'. Rosalie zgasiła ich tekstem:
- Ciekawe co zrobicie ''mądrale'' - cudzysłów nakreśliła w powietrzu - jeśli pod tą 'uroczą czuprynką' kryje się jakiś zacny plan jak nas torturować lub od razu zabić!
Zamilkli.

***
     Siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy. Chyba nie muszę mówić o czym...
- Może da się dogadać jakoś z Vollturi. Musimy dokładnie przemyśleć co zrobić kiedy już tu przybędą i jak nie doprowadzić do bitwy.- powiedział Carlisle.
- Musimy mieć coś na nich. - zaczął James - Na pewno jest coś co pozwoli nam być krok przed nimi.
Obie rodziny zaczęły myśleć nad 'hakiem' na tych obrzydliwych staruszków. Nastała długa cisza, chciałam żeby wszystkim minął ten zły humor i nagle pod nasz dom podjechało czerwone ferrari. To oznaczało tylko jedno. Nathalie. Weszła pewnym krokiem do domu i wesoło zawołała:
- Witam wszystkich!
Już pożałowałam moich myśli o tych złych humorach... Tylko jej może być wesoło w takiej chwili. Dobrze wie co się dzieje, bo ma dar wyczuwani strachu. Widzi to czego ktoś się boi. Ja bałam się starcia z Vollturi, a raczej bałam się stracić moich bliskich w bitwie z nimi.
    Nie była sama. Wszedł za nią mężczyzna, przystojny mężczyzna strasznie pewnym krokiem i z krzywym uśmiechem na twarzy. Cóż wcale mnie to nie zdziwiło przeważnie własnie tak wyglądają wybór Nathalie. Widząc moją minę szybko wyjaśniła.
- To jest Damon, mój kolega. - mówiąc ostatnie dwa słowa wysłała mi szeroki uśmiech. A Damon rozglądał się po całym domu, reszta obecnych przyglądała mu się  jakby był jakimś zwierzątkiem laboratoryjnym.- Kochana nie wygladasz jakbyś cieszyła się na widok swojej przyjaciółki. - teatralnym tonem dodała - jestem urażona...
- W ogóle - Damon przerwał Nathalie - przepraszamy, że zakłuciliśmy rodzinną... - zastanowił się chwilę i powiedział przeciągając litery, z ironicznym uśmiechem- sielankę?
Już nie lubiłam tego gościa. Z chęcią zdjęłabym mu ten uśmieszek z twarzy, moim prawym sierpowym. Powstrzymywała mnie tylko myśl, że to nie ma sensu. Zdaje się, że nie tylko mnie zdenerwowało zachowanie tego facecika. Chłopcy rzucili mu gniewne spojrzenia, zresztą Rosalie też. Nathalie przerwała ten nieszczęsny pojedynek na spojrzenia.
- No co wy? Mam dobre wiadomości.
- Dobre wiadomości!?- Olivia prawie krzyczała - Ty wiesz jakie mamy kłopoty !?
- Och! - zakryła usta dłonią i przesłodzonym tonem powiedziała - No co ty nie powiesz? Skończył ci się lakier do paznokci?- i dodała gniewne spojrzenie. Olivia odpowiedziała jej tym samym. Widziałam, że dużo ją kosztowało nie odpowiedzenie ciętą ripostą. Miałam to przerwać ale Serena mnie uprzedziła.
- Dziewczęta uspokójcie się. Nathalie kochanie podejrzewam, że wiesz co może się zdarzyć już w najbliższych dniach...
- Oczywiście. Dlatego tu jestem, raczej jesteśmy. - poprawiła się i wskazała na swojego towarzysza, który w ogóle nie wyglądał na zainteresowanego - I pewnie - urażonym tonem mówiła dalej - wyjaśniłabym wam wszystko gdyby nie ta ruda...
Tego było już za wiele, to chwila, w której musiałam wkroczyć do akcji. Olivia prawie wpadła w szał, Ksawery musiał ją przytrzymywać. A Cullenowie szeroko otwartymi oczami przyglądali się temu 'przedstawieniu'. Miałam tylko nadzieję, że Nathalie ma jakieś konkretne informacje. Więc zapytałam.
- Nie potrzebujemy waszych bezsensownych sprzeczek. Nie zachowujcie się jak rozwydrzone bachory. Oczywiście ta uwaga skierowana jest do Olivii, bo w tobie Nathalie - może trochę mi nerwy nie wytrzymały - nawet jakbym chciała to i tak nic nie zmienię. - na szczęście ona zdaje sobie sprawę, że jest nieznośna i nic nie dodała, natomiast Damon parskął śmiechem, czym przypomniał nam, że też jest w tym pokoju. - A teraz spokojnie dokończ. Dlaczego tu jesteście?
- Znowu mam wrażenie, że mnie tu nie chcesz. - rzuciłam jej groźne spojrzenie, uspokoiło ją to - Dobra, już dobra. - wstała, zaklaskała i  poprosiła o uwagę, tak jakby była nauczycielką, która prosi głośnych uczniów o uwagę aby mogła rozpocząć lekcję. Różnica była taka, że ona nie była nauczycielką, my uczniami, nie byliśmy w klasie a w pokoju było całkiem cicho. Miałam nadzieję, że ta szopka szybko się skończy. Wreszcie zaczęła.
- Nie będę owijać w bawełnę. Vollturi nadchodzi, co zresztą wiecie, bo macie swoją osobistą wróżkę. - nazwanie Alice 'wróżką' dość zdenerwowało Edwarda, który nie odezwał się od przyjścia gości i tym razem też się powstrzymał. - Trzeba stawić im czoła i ja z Damonem wam w tym pomożemy. - wszyscy z Nathalie przenieśli oczy na Damona a on wyszczerzyl kły. - Odnowiliśmy kilka kontaktów i za parę dni zjawi się tu ładna liczba wampirków. W razie wojny będziemy przygotowani. - uśmiechnęła się słodko i opadła na fotel.
- Sami zaczęliśmy już trenować ale nie możemy was prosić o takie poświęcenie a już na pewno nie jakieś obce nam wampiry. - wtrącił James.
- Zdecydowanie się zgadzam z Jamesem. - wtrąciłam.
- Ja wam tu biegnę z odsieczą a wy bezczelnie odmawiacie mi?
- Obawiam się, że nie możemy odmówić. - Edward położył mi rękę na ramieniu. - Przyda nam się każda pomoc ale rozumiem wasze obawy, że ktoś niewinny przez was zginie.
-  No wreszcie twój kochaś żywcem wyciągnięty z reklamy Heas & Shoulders mówi coś konkretnego.
Chłopcy parskneli śmiechem, nawet Edward się uśmiechnął. Chyba przyjął to jako komplement. Damon postanowił również coś powiedzieć.
- Spokojnie nasi kumple lubią czasem powalczyć z Vollturi. Ciągle łamią prawo, dla nich to norma. Zresztą i tak za długo już żyją... co niektórzy. - krzywy uśmiech zagościł na jego twarzy. Nie wiem czy przeżyję te wisielcze żarty....
- Więc wszystko już ustalone. A teraz pozwolicie, że z Damonem zapolujemy. Tak w ogóle wielka szkoda, że mieszkacie na zadupiu... Moglibyśmy zjeść sobie waszych sąsiadów pod pretekstem, że... - Nathalie zastanowiła się chwilę. - słuchają za głośno muzyki w nocy?
- Albo za to, że ich dzieci grają w piłkę na waszym trawniku. - dodał Damon, oboje wybuchnęli śmiechem, przyłączył się do nich Emmett oraz Ksawery ale Ross z Olivią zmierzyły ich wrogimi spojrzeniami. Ksawery opanował się, Emmett nawet nie próbował i dodał:
- No co?
- Spokojnie, spokojnie. Wystarczy nam jakaś smakowita puma. - uspokoiła ich Nathalie. - Widzimy się później, czekajcie tu na nas, kiedy wrócimy obgadamy szczegóły.
Oboje skierowali się do wyjścia. Edward pochylił się do mnie i spytał:
- Ona zawsze się tak rządzi?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo wyprzedziła mnie Nathalie. Odwróciła się, wymierzyła palcem w Edwarda i powiedziała:
- Zawsze i lepiej będzie dla ciebie jeśli będziesz się mnie słuchał.- i rozświetliła pokój promiennym uśmiechem. I tyle ich było w naszym domu.
     Minęło trochę czasu, w domu nastał gwar od rozmów. Nagle Emmet stwierdził:
- Ta Nathalie jest szalona!
- Jesteś pewna, że można jej zaufać?- zapytała Alice.
- A temu Damonowi? - dołożyła Esme. A mi zaczęło robić się źle od tych pytań. Za dużo wrażeń na dziś.
- Wiem, że Nathalie jest szalona ale wie co robi. Można jej zaufać. Co do tego gościa to nie wiem ale jeśli Nathalie go przyprowadziła to raczej tak. Oni naprawdę mogą nam pomóc. Dar jaki ma Nathalie może być kluczowy w zdobyciu haka na Vollturich.
- Jaki ta mała czarownica ma dar? - spytał Emmett.
- Wyczuwa czego dana osoba się boi.
- Fajnie. - dodał Ksawery zupełnie od nie chcenia i bezsensu. Postanowiłam go olać.
- Będzie przydatna.- stwierdził James.
I znów pogrążyliśmy się w rozmowach o wszystkim i o niczym. Oddaliłam się z Edwardem aby na spokojnie odpocząć od dzisiejszych wydarzeń ale nasz spokój się trwał długo.... Niestety! Lecz trudno było mi się złościć, bo sprawczynią przerwania tej wspaniałej, krótkiej chwili była Nathalie. Wróciła z polowania i od razu do nas przybiegła.
- Dobra gołąbeczki. Nie chciałabym przeszkadzać ale Bello macie tu coś mocniejszego?
- Tak, jasne. - wstałam i przyniosłam jej butelkę alkoholu. Wzięła ją i powiedziała:
- Dzięki. - wtrąciła uśmiech i tym razem zwróciła się do Edwarda. - Wybacz Edzio ale muszę ją porwać na chwilę.
Nawet nie zdążył odpowiedzieć, bo ta już ciągnęła mnie do kuchni. Kazała usiąść na krześle, nalała drinka, piłyśmy w ciszy aż w końcu ją przerwała.
- To co? Za co pijemy? Za wygraną bitwę? - wzniosła szklankę do góry, ja tylko westchnęłam. - No daj spokój, wszystko będzie dobrze. - poklepała mnie po ramieniu z ciepłym uśmiechem. Jeśli Nathalie wykonuje takie gesty to musi to być na prawdę szczere.
- Chciałabym być pewna, że będzie dobrze. Na pewno będziemy walczyć.
- I to mi się podoba. Moja stara Bella wróciła. - i już mogłam sobie pomarzyć żeby poważnie z nią pogadać. Ten uśmiech. Znaczący pewność siebie, wrócił. - Teraz musimy się napić, bo być może za kilka dni nie będzie nas już na tym świecie. Nie mogłabym zginąć ze świadomością, że się razem nie napiłyśmy.- wzięłyśmy kolejnego łyka. - Ale wiesz co może być gorsze? Poskromienie tej bandy pijawek, która się tu zjawi niebawem. - z zadowoleniem dopiła swojego drinka.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak wam się podoba twórczość Natalii.?

Pozdrowionka ;) Madzia ;*

Zostałam nominowana do The Versatile Blogger

Bardzo dziękuje za nominację http://magia-zycia-belli-i-edwarda.blogspot.com/ <3  Nie spodziewałam się tego.!

 Zasady :
1. Należy podziękować nominującemu.
2.Napisać 7 taktów o sobie/


3.Nominować 10 blogów i powiadomić o tym ich autorów.
4. Pokazać nagrodę na blogu.

Fakty:

1. Mam 14 lat.
2. Mam młodsze rodzeństwo.
3. Uwielbiam czytać.
4. Nie umiem pływać.
5. Nienawidzę biologi.
6. Trenowałam rzut oszczepem.
7. Kocham tańczyć.!

Nominuję:
  1.    http://bella-edward-cullen.blogspot.com
  2. http://one-way-or-other.blogspot.com
  3. http://na-rozkaz-ara.blogspot.com
  4.  http://kompletnie-inna-historia-belli.blogspot.com
  5.  http://rose-emmett-other-story.blogspot.no/
  6.  http://mojahistoria-inny-zmierzch-ksiezyc.blogspot.com/
  7.  http://alice-jasper-odmienilas-mi-zycie.blogspot.com/
  8.  http://bella-i-mala-kopia-jego.blogspot.com/updated-
  9.  http://miloscwojnawampiry.blogspot.com/
  10.  http://siostryswan.blogspot.com/p/bohaterzy_2.html
Gratulacje.!!!

środa, 3 kwietnia 2013

14. Wizja Alice

     Od naszej pamiętnej wizyty w tamtym klubie minął już miesiąc. Jak dla wampira to tak jakby to było wczoraj. Z Edwardem układa mi się znakomicie. Dalej szalejemy na swoim punkcie. W tym czasie nic ciekawego się nie wydarzyło. Właśnie siedzę z Destiny na Angielskim i rozwiązujemy test. Dostałam go jakieś 5 minut temu , a już go rozwiązałam, podobnie jak Destiny. Oddałyśmy go zdziwionemu nauczycielowi. Spojrzał na nas znad połówek swoich okularów, ale poszedł z kartkami do biurka. Resztę lekcji spędziłyśmy na rozmowie. Razem z Dess projektujemy nowy garaż. W ostatnim czasie razem z Chadem i Ksawerym kupiliśmy sobie motory, a że w starym garażu nie ma miejsca, mamy zamiar wybudować nowy. Kiedy zadzwonił dzwonek, jako pierwsze wyszłyśmy z klasy. Szyłyśmy korytarzem w stronę stołówki, po drodze zgarniając Olivie i Chada. Kiesy weszliśmy na stołówkę, wzięłam sobie jabłko i lemoniadę, to co zwykle. Zapłaciliśmy i udaliśmy się do stolika przy którym siedzieliśmy z Cullenami. Podeszłam do Edwarda i pocałowałam go. Wszyscy w stołówce się na nas gapili, jeszcze się do tego nie przyzwyczaili. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać o błahych rzeczach, raz po raz wybuchając śmiechem. Olivia i Alice już planowały następne zakupy. Jasper i Ksawery nie mieli zadowolonych min, ale wiedzieli, że jeśli się nie zgodzą to będą meli przekichane. Tak spędziliśmy całą przerwę obiadową. Pod koniec posprzątaliśmy ze stolika i każdy ruszył do swoich sal. Edward chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy do pracowni biologicznej. Zajęliśmy swoje stałe miejsca i zaraz po tym do klasy wszedł nauczyciel i rozpoczął lekcje. Dziś pracowaliśmy w parach. Edward jak na dżentelmena przystało pozwolił mi zacząć. Uśmiechnęłam się do niego promiennie i jako pierwsza podeszłam do mikroskopu. Byliśmy w połowie doświadczenie kiedy go klasy wpadła roztrzęsiona Alice. Wszyscy patrzyli na nią jak na wariatkę.
   - Przepraszam- powiedziała kiedy jej oddech się uspokoił. Była z niej dobra aktorka.- Pani Smith prosi Belle i Edwarda do swojego gabinetu.- Powiedziała i porozumiewawczo spojrzała na Edwarda.
   - Proszę- powiedział nauczyciel znad biurka.- Możecie iść.- mrukną i wrócił do swoich zajęć. Szybko zebraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy za przerażoną dziewczyną.Wszyscy w klasie patrzyli na nas jak wychodziliśmy. Chyba byli zdziwieni, że dyrektor wzywa nas oboje. Najważniejsze, że nauczyciel nie robił problemów. Na korytarzu spotkaliśmy się z resztą mojego i Edwarda rodzeństwa.
   - Widzę, że was też ta mała wariatka wyciągnęła z lekcji.- zaśmiał się Emmett. Alice spiorunowała go spojrzeniem.
   - Kiedy się dowiesz o co chodzi- syknęła- przestaniesz się tak śmieć.- spuściła oczy z Emmeta.- Wszyscy do samochodów.- zakomenderowała- Jedziemy do nas.- i tyle ją widzieliśmy. Popatrzyliśmy na siebie z pytającym wzrokiem. Nikt nie miał ochoty się z nią wykłócać. Ruszyliśmy na parking, a potem samochodami do rezydencji Cullenów.
   - Powiedz o co chodzi Alice?- zaczęłam patrząc na niego pięknymi oczami. On spojrzał na mnie i tylko uśmiechną się przepraszająco.
   - Wybacz kochanie. Powiedział bym ci gdybym wiedział. Ale Alice blokuje swoje myśli i nic nie słyszę.- uśmiechną się do mnie rozbrajająco i chwycił za rękę. W chwili, gdy zajechaliśmy pod dom Cullenów zobaczyłam auto Jamesa. Zdziwiłam się, ale wysiedliśmy i poszliśmy w stronę domu. Kiedy weszliśmy do mieszkania w salonie byli wszyscy.
    - Widzę, że was Alice też ściągnęła.- powiedział z uśmiechem James.
    - Nie czas na takie gadanie!- pisnęła Alice- Wszyscy usiądźcie.- posłusznie wykonaliśmy jej polecenie. Zajęłam miejsce obok Edwarda, ten od razu mnie objął. Kiedy, każdy zajął swoje miejsce Alice odetchnęła i zaczęła mówić:
    - Ściągnęłam was tu wszystkich- zaczęła ostrożnie- ponieważ miałam wizję. Vollturi. Idą po nas.- wszyscy momentalnie wstrzymali oddech i szeroko otworzyli oczy. Wiedziałam, że kiedyś po nas przyjdą, ale nie spodziewałam się, że tak wcześnie. Edward złapał mnie za rękę. Ja nic nie czułam. W głowie miałam obraz naszej rodziny walczącej z całą armią z Volterry. Widziałam śmierć bliskich mi osób. Nie mogę na to pozwolić choćby to była ostatnia rzecz, którą zrobię. Moja rodzina tak jak ja nie odezwała się ani słowem, po tym co tu usłyszeliśmy.
     - Kiedy?- szepnęła Olivia. Jej głosy był pozbawiony emocji.
     - Mamy tydzień.- odpowiedziała Alice. Kiedy to usłyszałam wyrwałam się z dłoni Edwarda i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju.
     - Mało czasu- powiedziała Serena.- Mało czasu na przygotowania.- minę miała poważną.
     - Będziemy walczyć?!- zapytał z niedowierzaniem Ksawery.
     - I to mi się podoba!- ożywił się Chad.- Nareszcie ktoś pokaże tym arystokratycznym dupkom gdzie ich miejsce.- Sama nie wieżę w to co powiedział. Przecież nikt nie pokona Vollturich. Jest nas o wiele za mało. Nie mamy najmniejszych szans na wygranie tej bitwy.
     - Może wojna nie będzie konieczna.- zaczął spokojnie Carlisle. Ja dalej chodziłam po pokoju w te i z powrotem. Czułam na sobie baczny wzrok Edwarda.
     - Za długo uciekaliśmy.- powiedział Destiny- Będą chcieli nas ukarać za nieposłuszeństwo.- była bardzo zdenerwowana. Bała się Vollturi. Miała bardzo przykre przeżycia. Ją osobiście zmienił Aro. Oczekiwał więc od niej posłuszeństwa, a ona po prostu uciekła.
   Serena otrząsnęła się. Podeszła do Alice i ją objęła.
      - Dziękuje ci bardzo za te informacje. Bardzo nam pomogłaś.- powiedziała i oderwała się od niej.- Wychodzimy.- powiedziała do nas. Zaczęliśmy wstawać. Cullenowie uczynili to samo.- Bardzo wam dziękujemy za waszą pomoc i życzliwość. Nigdy tego nie zapomnimy.- odważyłam spojrzeć się na Edwarda. Jego twarz wyrażała ból i cierpienie, ale również strach. Delikatnie się do niego uśmiechnęłam. Odwróciliśmy się i powoli wyszliśmy.
       - Co teraz zamierzacie?- zapytał Jasper. Popatrzyliśmy na siebie i odwróciliśmy się w stronę domu.
       - Będziemy trenować tyle ile się da.- powiedział James- Żeby nie zabili nas w pierwszej chwili.- wzruszył ramionami. Wsiedliśmy do samochodów i ruszyliśmy w stronę domu. W głowie miałam mętlik. Co za nami teraz będzie? Nie chce umierać. Nie teraz kiedy znalazłam miłość. Kiedy zamykałam oczy widziałam Edwarda. Widziałam jak cierpiał. Nie chce by to się stało. Jedynym wyjściem jest nasze zwycięstwo nad Vollturi lub to, że okażą  nam łaskę. Co jest niemożliwe, a jeśli wygramy to nasza rodzina nie będzie już taka liczna. Ja nie wyobrażam sobie życia bez mojego rodzeństwa lub rodziców. Może i nie jesteśmy spokrewnieni, ale kocham ich jak prawdziwą rodzinę.
     Dojechaliśmy pod nasz  dom. Kiedy wysiedliśmy James powiedział:
        - Idźcie się przebrać. Będziemy trenować.
        - Ale James- zaczęła Dess- my nie mamy z nimi szans... - przerwała w pół zdania. Za nami usłyszleiśmy szelesty. I nagle pojawili się przed nami wszyscy Cullenowe ubrani na sportowo. Bałam się, że za chwilę usłyszę to czego tak boje się usłyszeć.
        - Nie pozwolimy by nasi przyjaciele zginęli w walce z Vollturi.- powiedział Emmet z wielkim uśmiechem.- Poza tym trzeba się nareszcie pozbyć tych arystoktcznych debili.- zaśmiał się podchodząc do nas. Nie nie mogę na to pozwolić. Edward patrzył na mnie, a ja na niego.
        - Nie pozwolę żebyście dla nas narażali!- krzyknęłam. Moje oczy zrobiły się potwornie suche. Wpadałam w histerię. Powoli traciłam nad sobą kontrolę. Edward podszedł do mnie i mnie przytulił. Na początku nie oddałam uścisku. Stałam tam sztywna jak posąg. Powoli się uspokajałam, a Edward nadal nie zwalniał uścisku. Czułam na sobie spojrzenia całej rodziny jak i Cullenów. Po chwili wyswobodziłam się z żelaznych ramion. Edward patrzył na mnie jakby się bał, że zaraz znów wpadnę w histerię. Ja jedynie pokręciłam przecząco głową.
        - Nie możecie się dla nas tak poświęcać.- zaczęła Serena- Doceniamy to...ale na prawdę nie możecie...
        - Sereno- zaczęła Esme podchodząc do Sereny.- my już podjęliśmy decyzję. Jeśli chcą was muszą pokonać wszystkich.- powiedziała i objęła oszołomioną Serenę. Spojrzałam na resztę Cullenów. Uśmiechali się od ucha do ucha. Widać bardzo chcą nam pomóc. Przywiązaliśmy się do nich, a oni do nas. Jesteśmy w pewnym sensie rodzinom. Popatrzyłam na Edwarda, również się uśmiechał patrząc na mnie. Schylił się i musnął moje usta swoimi. Przyciągnęłam go bliżej.
        - Dobrze- po chwili przerwał nam James.- może zacznijmy trening.- biegiem poszliśmy się przebrać. Wróciliśmy po jakiś 5 minutach. Miałam na sobie czarny dres i niebieską koszulkę na ramiączkach a na nogach adidasy. Wyglądałam podobnie jak reszta mojej rodzinki.
        - Więc ruszajmy- powiedział James.
        - W lesie jest polanka idealna do ćwiczeń- powiedział Carlisle.
        - Prowadźcie- powiedział James. Edward chwycił mnie za rękę i wszyscy ruszyliśmy w las.


  -------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Cześć kochani! :)
Wybaczcie, że tak długo nie pisałam, ale wena mnie chwilowo opuściła, a oprócz tego rozchorowałam się (ale już jest wszystko ok ;) ).
Mam nadzieje, że rozdzialik się spodoba. Mnie osobiście zawiódł początek. Taki jakiś dziwny. ;)

Życzę miłego czytania ;)

Pozdrowionka;) Madzia ;*
P.S. Nataliu zbliża się wojna! To na co tak długo czekałaś!