sobota, 22 lutego 2014

41. "To jedźcie na wakacje"

 Przepraszam za tak długą nieobecność :(
Oto i notka dla was.!
-----------------------------------------------------------------


- Aro nie robił żadnych problemów, kiedy prosiłaś go o powrót?- zapytała Serena kiedy wnosiłyśmy bagaże na piętro.
- O dziwo, nic nie powiedział- wzruszyłam ramionami- Tak jakby spodziewał się, że do niego przyjdę- Serena miała zamyśloną minę. Tak jakby nie dowierzała, że Aro od tak się zgodził.
- To nie jest podobne do mojego brata- powiedziała, stawiając walizkę w przedpokoju na piętrze.
- A może, na stare lata stał się dobroduszny?- zapytał James z uśmiechem, niosąc kilka walizek na raz tak, że nie było go widać.  Zatrzymał się koło Sereny i dał jej całusa w policzek. Jak miło tak na nich popatrzeć.
- Proszę Cię- żachnęła się- W takie cuda to ja nie wierzę- uśmiechnęła się i zabrała mu kilka walizek. Fajnie było popatrzeć na tak kochające się małżeństwo. Stare dobre małżeństwo- zaśmiałam się w duchu. Odwróciłam się z zamiarem zejścia na dół do garażu, by pomóc dziewczyną z ich bagażem (bo chłopcy zabrali się za podłączanie swoje kochanej konsoli), gdy nagle coś mi się przypomniało.
- Serena!- zawołałam i pędem zawróciłam ze schodów i pobiegłam do ich sypialni. Wbiegłam do pokoju bez pukania i zastałam Jamesa i Serenę złączonych w namiętnym pocałunku. Stanęłam i zasłoniłam oczy- Może byście zaczekali, aż dzieci pójdą spać?- zapytałam zaglądając przez palce. Zauważyłam, że niechętnie odrywają się od siebie.
- A może by dziecko raczyło pukać?- zapytał James z uśmiechem, przyciągając w talii roześmianą Serenę. Zabrałam rękę z oczu i przewróciłam nimi.
- Co chciałaś powiedzieć?- zapytała z uśmiechem Serena.
- Pytałaś się czy Aro, niczego od nas nie oczekiwał, kiedy prosiłam go o powrót- powiedziałam, a jej uśmiech momentalnie zniknął- No właśnie oczekiwał...
- Co dokładnie powiedział?- zapytała z lekko wyczuwalną nutą strachu w głosie, wyplątała się z uścisku Jamesa i podeszła do mnie, patrząc mi w oczy.
- Powiedział dokładnie: "Chcę mieć waszą lojalność i pewność, że wrócicie, kiedy będziemy tego potrzebować..., a będę Was potrzebował już niedługo."- wyrecytowałam z pamięci. Serena zaczęła wpadać w gniew. Było to widać w jej oczach. 
- Wiedziałam!- wybuchła, aż James podskoczył- Po prostu wiedziałam- zaczęła chodzić nerwowo po pokoju- On nam nigdy nie odpuści. Nigdy się od nich nie uwolnimy. Już zawsze będziemy na ich łasce, aż w końcu przez nich zginiemy!- Serena ostro się wkurzyła. Poczułam za sobą lekki podmuch powietrza, odwróciłam się i zobaczyłam moje rodzeństwo, wchodzące do pokoju. Podeszli cicho i stanęli obok mnie, James dołączył do nas po chwili i wszyscy w ciszy obserwowaliśmy Serenę. Po chwili zatrzymała się przed nami i przejechała dłońmi po twarzy. 
- Nie chcę dla was takiego życia... Nie zasługujecie na to- głos jej się załamał i spuściła głowę. Zrobiło mi się jej tak strasznie żal. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zobaczyłam jak Olivia do niej podchodzi i mocno ją przytula. 
- Mamo, nie gadaj takich głupot- powiedziała płaczliwym głosem- Gdyby nie ty i James pewnie byłabym teraz dziką bestią zabijającą niewinnych ludzi- powiedziała jeszcze mocniej się w nią wtulając. Teraz podeszła do niej Destiny. 
- Gdybyście nie znaleźli mnie w tym lesie pewnie wykrwawiłabym się na śmierć- powiedziała patrząc na Serenę- Mogliście mnie zostawić, jako nowo narodzoną, a wy przyjęliście mnie pod swój dach. Nigdy nie zdołam wam się odwdzięczyć i gdybym miała oddać za was życie zrobiłabym to bez wahania- powiedziała. Serena patrzyła na nią oszołomiona.
- Gdybyś nie znalazła mnie wtedy w mieście i wyszkoliła mnie, w byciu wampirem, a potem przyjęła pod swoje skrzydła, Vollturi pewnie dopadli by mnie i zabili prędzej czy później- powiedział cicho Ksawery podchodząc do Sereny i starając się ją przytulić. Nigdy nie był specjalnie wylewny, zaskoczyło mnie to. 
- Znalazłaś mnie ledwo żywego, przy drodze prowadzącej do Volltery. Ktoś wbił mi nóż w brzuch i porzucił przy drodze. Mogłaś wtedy przejść obojętnie obok mnie, lub się mną pożywić, a ty bez zastanowienia przemieniłaś mnie i wychowałaś, nigdy Ci się za to nie odwdzięczę- powiedział Chad i podszedł do grupowego uścisku. Teraz ja powinnam coś powiedzieć. 
- Moja matka zmarła przy moim porodzie- szepnęłam- Byłam nieślubnym dzieckiem, a w tamtych czasach była to wielka hańba dla rodziny, więc musiała uciec. Przyjęłaś ją do siebie. Byłyście przyjaciółkami. Odebrałaś jej poród, a potem zorganizowałaś pogrzeb. Nawet nie pamiętam matki, bo byłam noworodkiem. Mogłaś mnie wtedy oddać do sierocińca, a ty nie patrząc na nikogo przygarnęłaś mnie i wychowałaś jak swoją córkę- głos mi się załamał. Wszyscy na mnie patrzyli, a ja dalej mówiłam- Kiedy zachorowałam na śmiertelną chorobę, zabrałaś mnie ze szpitala i przemieniłaś- powiedziałam i podeszłam do niej. Patrzyła na mnie, a jej oczy były niewyobrażalnie suche. Przytuliłam ją- Mamo proszę nie płacz, bo taka jest prawda, to co zrobiłaś dla każdego z nas...- zrobiłam pauzę-...My nigdy Ci się za to nie odwdzięczymy i jeśli ktoś będzie chciał Cie skrzywdzić, będzie musiał nas zabić- powiedziałam i objęłam dziewczyny. Staliśmy tak chwilę, aż odezwała się jeszcze jedna osoba.
- Uratowałaś mi życie, kiedy prosiłem Aro o śmierć- zaczął James-  Moją miłość zabili nowo narodzeni, a ja przybyłem by prosić o śmierć, byłem zdruzgotany, cały świat mi się zawalił i wtedy pojawiłaś się Ty- spojrzał na nią z czułością- Zabroniłaś wykonania wyroku, zabrałaś mnie stamtąd. Później spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, wiele rozmawialiśmy, aż sprawiłaś, że zapomniałem o Melody i pokochałem Ciebie- uśmiechną się z czułością- Wypełniłaś pustkę w moim martwym sercu, nie było już żalu i bólu, tylko Ty- podszedł do nas- A potem pojawiały się dzieciaki i w końcu poczułem, że to jest moje miejsce, że nie chce być nigdzie indziej tylko z wami- To co powiedział okropnie mnie wzruszyło, było takie piękne i szczere. 
   Staliśmy tak chwilę. Napawając się swoją bliskością. Czułam się tak dobrze. Kocham ich. Nie mogłabym żyć gdyby coś się stało jednemu z nich. 
- Nie wiem co mam powiedzieć- powiedziała piskliwym głosem Serena
- Po prostu nigdy nie mów, że żałujesz, bo przysięgam chociaż jesteś moją matką to skopie ci tyłek- powiedział Chad. I wtedy czar prysł. Oderwaliśmy się od siebie, a każdy z nas miał na twarzy uśmiech.
- Boże! Jak ja nienawidzę tej pogody! Ciągle tylko pada!- zbulwersowała się Livia. Patrzyła na okno, za którym właśnie zaczęło padać- Jak ja bym chciała, chociaż raz pójść na plażę, leżeć na piasku, w słońcu, bez obawy, że ktoś mnie zobaczy- powiedziała. W sumie to w tej kwestii przyznam jej racje. Też mam na to ochotę, ale jak tylko wyjdę na słońce to świecę się jak kula dyskotekowa, a to raczej nie jest niezauważalne. 
- To jedźcie na wakacje- zaproponował James. Wszyscy spojrzeliśmy na niego jak na przygłupa. 
- Tatuśku mózg Ci się przegrzał w tej Francji?- zapytał Chad- Jeśli wyjdę na słońce będę wyglądał jak uliczna latarnia nocą- skwitował to kpiącym uśmiechem. 
- To wykupcie domek z prywatną plażą- powiedział do nas wolno jak do jakiś niedorozwojów- Tatuś kasy nie pożałuje- Zdążyłam zobaczyć jak coś rudego rzuca się na szyje Jamesa
- Dzięki, dzięki, dzięki!- pisnęła Olivia a, James zaczął się śmiać- Nareszcie nie będę oglądać deszczu!- pisnęła i oderwała się od Jamesa. Chwyciła Dess i Serenę za ręce i pociągnęła do wyjścia- Chodźcie pomożecie mi wybrać oferty- i tyle je widzieliśmy. 
- Idę pogrzebać, w samochodzie- westchnął Ksawery- Zanim Olivia skończy i zagoni mnie do pakowania to skorzystam z tego czasu i zajmę się moją dziecinką- powiedział i ulotnił się. 
- Ja niestety muszę iść już do kancelarii- westchnął z rezygnacją James i założył marynarkę- Bądźcie grzeczni- uśmiechną się i wyszedł. 
- To ja idę oglądać, mecz- zagadnął Chad- Dzisiaj siatkówka Polska- Anglia- powiedział podniecony?- Polska i tak wygra. Są  najlepsi- powiedział i wyszedł. Ja natomiast poszłam do swojego pokoju i zaniosłam tam resztę moich rzeczy. 
   Po skończonym rozpakowywaniu postanowiłam odwiedzić Cullenów. Zgarnęłam z biurka telefon i zbiegłam na dół. 
- Idę do Edwarda- krzyknęłam, chociaż było to niepotrzebne. Już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam swoje imię.
- Isa, chodź na chwilę- zawołał z salonu Chad. Zawróciłam i weszłam do dużego jasnego pomieszczenia. Chad wyciszył telewizor i poklepał miejsce obok siebie, żebym obok niego usiadła. Zrobiłam to o co mnie prosił. 
- Musimy poważnie pogadać- zaczął patrząc mi w oczy. Wystraszyłam się, bo Chad nigdy nie gadał do mnie takim tonem- Jeśli wychodzisz na spotkanie z Edwardem, nie zapomnij o tym- powiedział, a w jego dłoni pojawiły się...prezerwatywy?! Wiedziałam! Ten debil zawsze musi coś wymyślić! 
- Czy Ciebie do reszty pogięło?- zapytałam i zrzuciłam go z kanapy, a ten zaczął się histerycznie śmieć. Wstałam i ruszyłam do wyjścia. 
- Ej, ja się tylko o Ciebie martwię!- usłyszałam za sobą- Serena i James są za młodzi by zostać dziadkami!- krzyknął pomiędzy napadami śmiechu- puściłam jego tekst mimo uszu. Kiedy byłam już na dworze poczułam na twarzy lekką mżawkę. 
- Bello tylko nie wróć zbyt późno, bo musisz się spakować, a jak nie to ja zrobię to Ciebie- zagroziła Olivia stojąca na balkonie- Jedziemy na Majorkę!- pisnęła i podskoczyła. Zaśmiałam się i wbiegłam w las. Doskonale znałam drogę do domu Cullenów. Drzewa wymijałam instynktownie podobnie jak wszelkie inne przeszkody. 
Nagle zderzyłam się z czymś. Co mi sie przecież nigdy nie zdarza. Odrzuciło mnie na parę metrów w tył. Szybko poderwałam się na nogi, by w razie czego móc się bronić. Jednak okazało się to zbyteczne. Przede mną stał Edward, otrzepując ubranie z liści. 
- Widać wpadliśmy na ten sam pomysł- zaśmiałam się podchodzą do niego i całując czule. 
- Najwidoczniej- uśmiechną się i ponowił pocałunek. Było mi tak dobrze. Mogłabym tak stać i stać. 
Edward po kilkunastu minutach oderwał się ode mnie i przyjrzał mi się. 
- Nie chcesz mi czegoś powiedzieć?- zapytał z szelmowskim uśmiechem. 
- Skąd w.... Alice- no tak nasza mała wróżbitka musiała się wygadać. Edward uśmiechną się z bólem. 
- Znów ode mnie uciekasz- powiedział smutnym głosem, patrząc w ziemię. O czym on gada? 
- O czym ty mówisz?- zapytałam. 
- Nie udawaj. Ciągle ode mnie uciekasz- szepnął. Nie no, teraz to całkiem zbił mnie z tropu. 
- Kochanie, możesz jaśniej?
- Najpierw, uciekłaś do Nowego Jorku, potem do Volltery, a teraz znów wyjeżdżasz- wyrzucił z siebie. Zatkało mnie- I to niby nie jest uciekanie?- zapytał, już patrząc mi w oczy- Ej, no to są już jakieś żarty, nie dam tak po sobie jeździć. 
- Przepraszam, ale chciałabym Ci przypomnieć, że mój wyjazd do Nowego Jorku był spowodowany, twoją Denalską kuzyneczką, co spowodowało późniejszy wyjazd do Włoch- odpaliłam. Patrzył na mnie oczami wielkimi ze zdziwienia. HaHa...Ale ja jeszcze nie skończyłam- Teraz masz do mnie pretensje, że chcę jechać na wakacje z rodzeństwem- otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale nie dałam sobie przerwać- Zastanów się, robisz mi aferę o byle co, o coś co nie ma znaczenia- było mi tak jakoś lepiej, kiedy to powiedziałam- To, że jesteśmy razem, nie oznacza, że jestem twoją własnością- powiedziałam i uciekłam do domu, zostawiając oniemiałego Edwarda w środku lasu. Zdenerwowałam się... Ale z drugiej strony, mogłam tak nie wybuchać.
   Kiedy dotarłam na nasze podwórko, wyjęłam telefon i napisałam sms-a do Edwarda

Przepraszam, za moją reakcje. 
Powinnam była wysłuchać Cię do końca. 
Porozmawiamy kiedy wrócę. 
Kocham Cię
B. 

Głupio mi tak esemesować, ale na prawdę nie mam ochoty na kolejną konfrontacje i nie daj Boże kłótnię. 
Bez słowa weszłam do domu i poszłam do pokoju żeby się spakować. Nie zajmie mi to specjalnie dużo czasu, bo jedziemy tylko na dwa tygodnie, a letnie ciuchy pakuje się szybko. 

Kiedy zamykałam walizkę do mojego pokoju weszła Olivia niosąc swój tablet. 
- Chciałam Ci pokazać w jakich warunkach będziemy mieszkać- powiedziała i podała mi tablet. Wzięłam go do rąk i zobaczyłam gdzie to się wybieramy. 
- Podoba mi się- powiedziałam oddając jej urządzenie.
- Za domem mamy basen, a przed domem ocean!- pisnęła- Czy to nie cudowne?! I mamy prywatną plaże! Nikt nie będzie nas widział!- zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam. Pierwszy raz widziałam ją taką radosną i to nie z powodu kupna jakiejś kiecki- Widzę, że już się spakowałaś. Świetnie. Zanieś walizkę do Volvo Sereny, bo ma największy bagażnik- powiedziała i wyszła, a ja zrobiłam to o co mnie prosiła. W samochodzie były już walizki wszystkich plus piłka do siatkówki. 
   W salonie zastałam całą rodzinkę w komplecie. 
- Chodź do nas Bello- zawołał James. Weszłam do pokoju i usiadłam na kanapie zarzucając nogi na Ksawerego i Chada. Spojrzeli na mnie kpiąco.
- Czy tobie nie jest za wygodnie?- zapytał Ksawery. 
- Mogłoby być lepiej- powiedziałam i skopałam z kanapy Chada- Teraz jest idealnie- westchnęłam- wszyscy zaczęli się śmiać, a Chad popatrzył na mnie z chęcią mordu- Też Cie kocham braciszku- powiedziałam i posłałam mu buziaka. Ten szybko poderwał się z ziemi i ściągnął mnie z łóżka. Pisnęłam i potoczyliśmy się kawałek. Chad usiadł na mnie okrakiem i przytrzymał moje ręce na wysokości głowy tak, że nie mogłam się ruszyć.
- I co teraz powiesz mała?- zapytał i zaczął spuszczać na mnie ślinę/jad. Jak ja tego nienawidzę. Wiedziałam, że nie mogę się ruszyć, bo to ohydztwo szybciej znajdzie się na mojej twarzy. Kiedy ciecz była już milimetr od mojej twarzy do pokoju weszła Olivia i przerwała nam nasze zabawy. 
- Przestańcie robić z siebie debili- zawołała i zabrała ze mnie Chada- Musimy już jechać jeśli chcemy zdążyć na samolot- powiedziała biorąc Ksawerego za rękę. Wstałam z podłogi, zgarnęłam do torebki telefon, portfel, słuchawki i takie tam i poszłam przed dom tam gdzie byli wszyscy. Kiedy wychodziłam, Dess właśnie kończyła ściskać rodziców, a chłopcy wsiadali do auta. Podeszłam do Sereny i dałam jej całusa, a Jamesa uściskałam.
- Miej oko na Chada- szepną mi James kiedy go ściskałam- Nie wiadomo co mu strzeli do tej tępej główki- zaśmiałam się. 
- Słyszałem to zgredzie!- zawołał Chad.  Wystawał z szyberdachu, a siedział na miejscu pasażera. 
- Nie pozwalaj sobie szczylu!- odpowiedział James uśmiechając się szeroko.
- Jak z dziećmi- westchnęła Serena i objęła Jamesa w pasie. 
Podeszłam do auta i wślizgnęłam się na tylne siedzenie, które dzieliłam z siostrami. Chad dalej wyglądał przez szyberdach, nawet kiedy Ksawery zaczął ruszać. Odwróciłam się jeszcze i zobaczyłam machających rodziców. 
- Bawcie się dobrze!- krzyknęła Serena.
- Wy też dobrze się bawcie!, ale nie za dobrze! Mamy już wystarczająco dzieci w tym domu- zawołał Chad, a wszyscy w aucie wybuchliśmy śmiechem. Chad szybko znalazł się na miejscu pasażera, bo James czymś w niego rzucił. 
- No to co ferajna! Zabawmy się- ach ten Chad i jego poczucie humoru- Zapuśćmy jakiś bit na drogę- powiedział i podłączył swój tablet do stereo w aucie- Co powiecie na "Tsunami"?...zresztą po co pytam i tak to włączę- żachnął się i puścił utwór. Podoba mi się.  
Odprężyłam się i oparłam głowę o szybę. 
Wjeżdżając na główną drogę, między drzewami zobaczyłam postać mojego ukochanego. 


------------------------------------------------------------------

Cześć.
Przepraszam za tak długą nieobecność. Chciałabym wynagrodzić je tym rozdziałem. :)

W pasku stron przybyła jedna pozycja "Dom i wnętrze". Możecie tam zobaczyć jak wygląda dom naszej rodzinki :)

Ponadto mamy jedną zmianę w stronce bohaterowie. Zmieniła się postać Destiny :) 

I tu pojawia się moja prośba do was. 
Czy ktoś z Was miałby ochotę wykonać, zdjęcie do tła na bloga.? Takie jakie jest teraz, ale potrzebne mi "aktualne".
Jeśli ktoś byłby chętny to proszę o kontakt na meila lub w komach :) Może się zgłosić parę osób do zrobienia tła, a ja wybiorę najbardziej pasujące :) 

Dziękuje ;* 



Pozdrawiam ;* Elena Katherine Gilbert ;* 

środa, 19 lutego 2014

Czy jeszcze czytacie.?

Hej.!
To znowu Ja :)
Tym razem z pytaniem... A mianowicie takim:

Czy jeszcze czytacie moje opowiadanie, a jeśli tak to czy chcecie, by było dalej prowadzone.?
Wiem, że notka nie pojawia się bardzo długo, nie mam żadnego usprawiedliwienia i przepraszam Was za to.
Mam pomysł co dalej zrobić z bohaterami i chyba nie poprzestanę na 50 rozdziałach.
Chciałabym poznać waszą opinie i zdanie na temat tego jakie wątki byście chcieli przeczytać (od razu mówię, że Renesmee nie będzie). Piszcie na meila lub w komach :)
Dla tych nielicznych którzy jeszcze mnie czytają to chcę powiedzieć, że rozdział już się piszę i będzie dodany do końca tego tygodnia :)

Dziękuje wytrwałym. <3
Dzięki, że jesteście <3

Kocham ;* Elena Katherine Gilbert ;*

P.S Postanowiłam pouzupełniać niektóre informacje.
       Już się pogubiłam i nie wiem czy pokazywałam wam jak wygląda dom Swanów i jego wnętrze?
       Jeśli nie to dodam stronkę gdzie będziecie mogli wszytko zobaczyć :)