niedziela, 31 marca 2013

Życzenia :D

Kochani!

Życzę Wam zdrowych, pogodnych i radosnych Świąt Wielkiejnocy.
Oraz mokrego lub w moim wypadku śnieżnego dyngusa.! :D
A więc jeszcze raz


Wesołych Świąt!





P.S Kolejna notka już w poniedziałek ;)

piątek, 29 marca 2013

12. Zakupy

Witajcie.!
Ten rozdział jest dedykowany dla Asi Dabkowskiej. Mojej wiernej czytelniczki.
Kochana dzięki twoim komentarzom, aż chce się pisać :)
Dziękuje ci ;* A oto rozdział dedykowany dla ciebie :)

Życzę miłego czytania ;)

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   Kiedy tylko dojechałyśmy na miejsce Alice i Olivia od razu zaciągnęły nas do centrum handlowego. Jak tylko przekroczyliśmy próg Olivii i Alice rozbłysły oczy. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam chłopaków idących za nami ramię w ramię jak staży kumple. Cieszyłam się, że między naszymi rodzeństwami już wszystko dobrze. Weszliśmy do pierwszego modnego sklepu. Dziewczyny od razu rzuciły się do wieszaków z ubraniami. Ja tym czasem leniwie przechadzałam się wśród regałów i szukałam czegoś odpowiedniego. Po kilku minutach oglądania wybrałam sobie białe jensy i czarną bluzkę bez ramiączek. Poszłam do przymierzalni. Weszłam i przebrałam się. Podobało mi się to co zobaczyłam w lustrze. Już miałam się przebierać, kiedy usłyszałam ciche pukanie.
   - Chyba nie myślałaś, że nie pokażesz się nam w ciuchach, które wybrałaś?- zapytała oburzona Olivia. Westchnęłam i wyszłam. Okazało się, że nie tylko dziewczyny czekały, żebym się im pokazała. Chłopaki siedzieli wygodnie na kremowych sofach.
    - No widzę, że moje lekcje stylu nie poszły w las.- powiedziała zadowolona Olivia. Spojrzałam na Edwarda. Patrzył na mnie z lekko otwartymi ustami. Chciałam sprawdzić czy się zawstydzi.
    - Kochanie zamknij usta- powiedziałam ze śmiechem. Edward natychmiast zamkną buzię i zmieszany popatrzył gdzieś w bok. Chłopaki na sofie pękali ze śmiechu. Weszłam z powrotem, żeby się przebrać. Wyszłam ubrana w swoje ciuchy.  A te które przymierzałam położyłam obok Ksawerego. Zamierzałam je kupić skoro tak się podobałam w nich Edwardowi. Przechadzałam się pomiędzy regałami, nagle podbiegła do mnie rozpromieniona Olivia.
     - Chodź- zaczęła ciągnąć mnie za rękę w stronę działu sukienek- mamy wybranie idealne kiecki.- stanęłyśmy naprzeciw czterech przymierzalni. Olivia puściła moją rękę i weszła do ostatniej.- Dziewczyny możecie wychodzić- krzyknęła kiedy drzwiczki się za nią zamknęły. Z pierwszych i drugich drzwi wyszły ubrane w śliczne sukienki. Dess miała na sobie białą, a Rosalie czarną.
      - I jak podoba ci się?- zapytała...Rosalie?! Co się dziś z nimi dzieje? Rosalie okręciła się wokół własnej osi. Wyglądała pięknie, zresztą moja siostra też.
      - Wyglądacie niesamowicie.- bo co innego mogę powiedzieć. Wyglądają nieziemsko. Dziewczyny podeszły do siebie i ...objęły się?!!! Z wrażenia otworzyłam buzię. One tylko się zaśmiały.
      - Co cię tak zdziwiło Bello?- zapytały równo. Opanowałam się.
      - No wiecie- zaczęłam- jeszcze wczoraj byście się pozabijały, a teraz- one tylko się zaśmiały.
      - Wiesz wyjaśniłyśmy sobie parę spraw.- powiedziały i weszły do przebieralni.  Następna wyszła Alice w ślicznej krótkiej sukience. Wyglądała naprawdę uroczo.
      - Podoba ci się?- zapytała. Okręciła się na jednej nodze jak tancerka.
      - Wyglądasz porażająco- odpowiedziałam. Zaśmiała się perliście. I tanecznym krokiem weszła do przebieralni. Na końcu wyszła olśniewająca Olivia. Miała na sobie piękną kolorową  sukienkę.  Fiolet sukienki pięknie współgrał z jej bladą skórą i długimi rudymi włosami.
      - Myślisz, że spodoba się Ksaweremu?- zapytała patrząc na siebie.
      - Ksawery padnie trupem.- powiedziałam bez owijania.- Wyglądasz pięknie jak zawsze.- powiedziałam. Ona tylko uśmiechnęła się. Podeszła do mnie i uściskała. Kiedy wszystkie wyszły i odłożyły sukienki i inne ciuchy na sofie odwróciły się do mnie i chytrymi uśmieszkami i założyły ręce na biodra.
      - Co?- zapytałam. Już się bałam co dla mnie wymyśliły.
      - Ty serio myślałaś, że wyjdziemy bez kiecki dla ciebie?- zapytała z kpiącym uśmiechem Alice. Zaczęły się zbliżać. Podniosłam ręce do góry w geście poddania. Cofnęłam się tak, że schowałam się w przebieralni. Ekstra. Teraz mnie stąd nie wypuszczą. Zaczęły mnie zasypywać sukienkami i dodatkami. Musiałam wyjść w każdej i się im pokazać. Dziewczyny siedziały na sofie i za każdym razem kiedy wychodziłam kręciły przecząco głowami. Kiedy już nie było, żadnych sukienek Rose podeszła i dała mi piękną krótką sukienkę. Była naprawdę piękna. Nawet mi się podobała. Dziewczyny kiedy tylko mnie zobaczyły uśmiechnęły się szeroko i przytaknęły z zadowoleniem głowami. Po całym szale przebierania w końcu poszłyśmy zapłacić. Z pełnymi torbami wyszłyśmy z butiku. Szukałyśmy wzrokiem chłopaków. Nigdzie ich nie było. Poszłyśmy zanieść torby do auta Dess. Kiedy wróciłyśmy dziewczyny ruszyły w stronę butów. Trzymałam się na uboczu kiedy dziewczyny weszły ja szybko i cicho zwiałam. Przechadzałam się po galerii, kiedy nagle trafiłam przed sklep sportowy. O to coś dla mnie. Weszłam i od razu natrafiłam na dział taneczny. Zaczęłam przeglądać trykoty i koszulki. Wybrałam sobie dres do tańca, a do tego koszulkę. Wiedziałam bez przymierzania, że będzie na mnie dobre. Następnie ruszyłam w stronę butów. Wybrałam sobie piękne szare adidasy. Poszłam do kasy. Kiedy zadowolona wyszłam ze sklepu przede mną stały dziewczyny z nie zadowolonymi minami.
       - Czy ktoś ci pozwolił nas opuścić?- zapytała Olivia. Uśmiechnęłam się do niej.
       - Sama udzieliłam sobie pozwolenia.- powiedziałam swobodnie.
       - Cóż w każdym razie- zaczęła beztrosko Olivia- już kupiłyśmy dla ciebie buty. A konkretnie szpilki.- uśmiechnęła się. O rany! Ona przecież wie, że nienawidzę tych butów.
       - Chyba już najwyższy czas wracać- powiedziała Destiny spoglądając na zegarek- Jeśli chcemy zdążyć z wyszykowaniem się i dojazdem do klubu musimy się zbierać.- Tak! Nareszcie koniec tortur!
       - Tak- podjęła Rose- teraz tylko trzeba znaleźć chłopców.- westchnęła z rezygnacjom i rozejrzała się dookoła. Zaczęłyśmy ich szukać po całym centrum. Kiedy zatrzymałyśmy się przed sklepem z grami video zobaczyłyśmy chłopaków grających w jakąś gra na x-box. Podeszłyśmy do niech od tyłu. Chyba nas wyczuli bo szybko się odwrócili. Założyłyśmy ręce na biodra oczekując wyjaśnień. Chłopaki z głupimi minami szybko schowali kontrolery za plecy myśląc, że ich nie zauważyłyśmy.
        - Ooo- zaczął Chad przymilając się do nas- już skończyłyście.
        - Hmm- zaczęła Dess- Skończyłyśmy jakieś 30 min temu. Tylko, że musiałyśmy was szukać!- pod koniec krzyknęła.- Dzisiaj śpisz w salonie.- powiedziała i udała się do wyjścia. Chłopaki popatrzyli na Chada i zaczęli chichotać.
         - Wy nie myślcie, że was to nie dotyczy.- powiedziała Alice.
         - Ale Alice...kochanie- zaczął Jasper.
         - Nie ma żadnego kochanie- powiedziała ostro- Wychodzimy.- wszystkie się odwróciły i wyszły. Chłopaki z grobowymi minami chcąc nie chcąc ruszyli za nimi. Zostałam tylko ja. Wciąż trzymałam ręce na biodrach i wpatrywałam się w Edwarda byłam ciekawa co zrobi.
         - Gniewasz się na mnie?- zapytał podchodząc do mnie i obejmując w talii. Wiedział co ma zrobić bym wybaczyła mu wszystko.
         - Cóż- powiedziałam- ciesz się, że z nami nie mieszkasz, bo dzisiaj spędziłbyś noc z chłopakami na kanapie w salonie.
         - Nie zrobiłabyś mi tego.- stwierdził stanowczo.
         - A chcesz się przekonać?- zapytałam. Jego odpowiedzią było jeszcze bliższe przybliżenie do mnie i namiętny pocałunek.
         - Teraz byś mi tego nie zrobiła.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem. Jak ja to lubiłam. Chwycił mnie za rękę i udaliśmy się w stronę wyjścia. Dziewczyny już siedziały w aucie i rozmawiały czekając na mnie. Czule pożegnałam się z Edwardem i wsiadłam do auta.
         - Nareszcie jesteś.- powiedziała zniecierpliwiona Olivia. Dess odpaliła silnik i wyjechałyśmy z parkingu. Ruszyłyśmy w drogę powrotną do Forks by przygotować się na wielką imprezę w klubie.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witajcie!
 Kolejny rozdział gotowy, jak wam się podobały zakupy z "szalonymi" zakupocholiczkami Olivią i Alice? ;)
 Kolejny rozdział pojawi się jutro lub w niedziele. :)

Pozdrawiam ;) Madzia ;*

czwartek, 28 marca 2013

11. Wyznanie

   Dobry nastrój udzielał nam się nawet w drodze do szkoły. Olivia puściła piosenkę Britney Spears Womanizer. Jechałyśmy  kabrioletem Destiny. Razem z dziewczynami siedziałyśmy na tylnim oparciu, śpiewałyśmy i próbowałyśmy tańczyć. Chłopaki tylko się  z nas śmiali. Nagle zrównało się z nami volvo Edwarda. Z przodu siedziała Alice i również się śmiała. Nie przeszkadzało nam to. Nawet Dess.Trochę mnie to zdziwiło. Może zmieniła zdanie co do Cullenów. Alice otworzyła okno po swojej stronie ciągle się śmiejąc.
   - A wam co tak wesoło?- zapytała.
   - A tak jakoś- odpowiedziała jej śmiejąc się... Destiny?! O rany! Kosmici podmienili mi siostrę.- Masz ochotę się przyłączyć?- zapytała. Alice uśmiechnęła się i zwinnie wskoczyła do naszego (nadal jadącego) auta. Usiadła obok Dess i śpiewała razem z nami. To było super! Chyba przełamaliśmy pierwsze lody. Tak śmiejąc się i śpiewając wjechaliśmy na szkolny parking. Wszyscy się na nas gapili. Chad zgasił silnik i wyłączył odtwarzacz. Wyskoczyliśmy z auta i wszyscy udaliśmy się w stronę szkoły. W korytarzu pożegnaliśmy się i każdy poszedł na swoje lekcje. Kiedy dotarłam do sali od matematyki razem z Ksawerym wszyscy się na nas gapili. Zajęliśmy miejsca w ostatniej ławce i czekaliśmy na rozpoczęcie lekcji. Bawiłam się gumką do włosów, którą miałam na ręce.
     - Podoba ci się ten Edward.- zapytał nagle Ksaw. Zaskoczył mnie tym pytaniem. I co ja mam mu powiedzieć? On zna mnie bardzo dobrze i wie kiedy kłamię. Jakby to wyczuł bo powiedział- Nawet nie próbuj mnie okłamać.- westchnęłam i odpowiedziałam.
      - No tak może trochę- powiedziałam.- Koniec tego przesłuchania.- Ksawery tylko się uśmiechną i odwrócił w stronę tablicy. Dzwonek zadzwonił i do klasy wszedł nauczyciel.Całe szczęście.
     Lekcje były okropnie nudne. Nadszedł czas lunchu. Pod klasą czekali na mnie i Olivie nasze rodzeństwo. Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę stołówki. Kiedy stanęliśmy w drzwiach wszyscy na nas patrzyli. Jak ja tego nie lubię. Poszliśmy po jedzenie. Ja standardowo wzięłam jabłko i lemoniadę. Zaczęliśmy się rozglądać za jakimś miejscem do siedzenia. Wszystkie były zajęte. Już mieliśmy iść na korytarz, ale podbiegła do na Alice.
       - Co wy robicie?- zapytała- Siadacie z nami bez żadnej dyskusji.- powiedziała ciągnąc mnie i Destiny za rękę. Przyciągnęła nas do stolika przy którym siedziało jej rodzeństwo.
       - Widzę, że nasz kochany oszołom was znalazł.- zaczął z kpiarskim uśmiechem Emmet. Alice z z prędkością światła zabrała jabłko z mojej tacy i rzuciła nim w Emmeta. On tylko złapał je w locie i zgniótł w ręce.
        - Hej- zaprotestowałam podnosząc ręce do góry- miałam ochotę na to jabłko. Spojrzałam na nędzne szczątki mojego jabłuszka ja tacy Emmeta.
        - Przecież wampiry nie jedzą- powiedział dość cicho Jasper. Chciałam odpowiedzieć, ale wyprzedził mnie Chad
         - Tak, ale nasza Bella jest inna- powiedział siadając obok Jaspera i ciągnąc za sobą Destiny.- Bella uwielbia jabłka.
          - I czekoladę.- wtrąciłam siadając obok Alice i Edwarda. Czułam się trochę niezręcznie. Edward patrzył na mnie, a ja wstydziłam się spojrzeć na niego. Nie miałam ochoty się tym przejmować.  Wyciągnęłam z torby tabliczkę czekolady z orzechami, której zapasy miałam w swoim pokoju w garderobie. Otworzyłam i ułamałam kawałek. Zjadłam go rozkoszując się słodkim smakiem. Zobaczyłam, że Cullenowie obserwują mnie z dziwnymi minami.
           - Co?- zapytałam.- Chcecie trochę- zaproponowałam wyciągając czekoladę przed siebie. Wszyscy pokręcili przecząco głowami. Więc wzruszyłam ramionami i dalej jadłam. Tak miną nam lunch. Ostatnią lekcją była biologia na której siedziałam z Edwardem. Wszyscy wstaliśmy od stolika i ruszyliśmy na swoje zajęcia. Idąc korytarzem dogonił mnie Edward.  Nie odezwał się ani słowem. Może był na mnie zły za to co powiedziałam w lesie? Nie miałam siły nad tym myśleć. zajęłam swoje miejsce, a Edward zajął swoje. W spokoju czekaliśmy na dzwonek. Czułam na sobie jego wzrok. Jednak się do niego nie odezwałam.
            - Bello czy jesteś na mnie zła?- zapytał.
            - Nie- odpowiedziałam szybko.- Czemu tak uważasz?- głupia! Po co zaczynałaś tę rozmowę
            - Nie odzywasz się do mnie od czasu...no wiesz- tak wiedziałam, aż za dobrze. Nie chciałam odpowiadać. Uratował mnie dzwonek. Jest dzisiaj moim wybawcą. Po lekcji szybko spakowałam rzeczy i wyszłam z klasy nie oglądając się za siebie. Właśnie miałam wyjść na dziedziniec kiedy poczułam na nadgarstku czyjąś mocną acz delikatną rękę. Odwróciłam się za rękę trzymał mnie Edward.
          - Chyba musimy pogadać.- powiedział stanowczo. Nie miałam nic do gadania bo zaczął mnie wlec w stronę lasu. Kiedy tam doszliśmy Edward odwrócił się do mnie, ale nie puszczał mojej ręki. Nawet na niego nie patrzyłam. Nie miałam odwagi. Przybliżył się do mnie i zdecydowanym ruchem podniósł mój podbródek do góry bym spojrzała mu w oczy.
          - Dlaczego mnie unikasz?- zapytał stanowczo. Nie dał  mi odpowiedzieć.- Czy to ma związek z tym co powiedziałaś w lesie?- mówił szybko i powoli zaczął tracić cierpliwość. Nie odezwałam się ani słowem bo niby co miałam powiedzieć.- Bello powiedz coś wreszcie.- podniósł głos. A co mi tam. Powiem.
          - A niby co miałam ci powiedzieć?- wyrwałam się z jego uścisku, ale dalej patrzyłam na niego twardym spojrzeniem.- Miałam ci powiedzieć, że zakochałam się w tobie po paru godzinach znajomości?- nareszcie! Powiedziałam! Patrzyłam na niego. Na jego usta wstąpił wielki uśmiech. Podszedł do mnie i objął mnie w tali. Takiego obrotu akcji się nie spodziewałam.
          - Bello- wyszeptał mi tuż przy uchu- ja zakochałam się w tobie kiedy tylko zobaczyłam tego wieczoru w lesie. Już  wtedy wiedziałem, że będziesz moja.- popatrzył w moje oczy i zaczął się przybliżać. Robił to tak powoli. Nie mogłam wytrzymać. Pociągnęłam go za koszulę. Pocałowałam go. Tyle razy wyobrażałam sobie ten moment. Ale ta chwila przerosła moje oczekiwania. Jego wargi były takie słodkie i delikatne. Nagle runęło drzewo. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie. Usłyszałam głos Alice i kilka szmerów.
           - Emmet, Chad- powiedziała głośnym szeptem- mówiłam, żebyście nie włazili na to drzewo bo was nie utrzyma.- piszczała- przerwaliście taki moment.- Razem z Edwardem obserwowaliśmy ich. Spojrzeliśmy na siebie i podeszliśmy tam.
            - A co wy tu robicie?- zapytał Edward biorąc mnie za rękę. Nie krepował się. Z resztą ja też już nie.
            - To one nam kazały- krzyknęli chłopcy pokazując na dziewczyny.
            - Wcale, że nie!- zaprotestowały równo. Na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Alice podbiegła do mnie wyrywając z uścisku Edwarda i przytulając mnie.
            - Wiedziałam, że będziemy siostrami!- zapiszczała mi do ucha. Nagle odsunęła się ode mnie gwałtownie z błyskiem w oczach.- Jedziemy na zakupy!- krzyknęła.
            - O nie! Ja nie chce-  powiedziałam odsuwając się od niej.
            - Oj nie bądź taka- powiedziała Olivia.- Dziś jedziemy do klubu w Port Angeles więc musimy jakoś wyglądać.- powiedziała- Po za tym nie martw się chłopcy jadą z nami- powiedziała- Prawda?-zapytała patrząc na nich.
             - My nie możemy!- krzyknęli na raz. Aż zechciało mi się śmiać.
             - A to niby czemu?- zapytała Rosalie podchodząc bliżej i zakładając ręce na biodra.
             - My... no bo...ten- zaczęli się jąkać. To było bardzo zabawne. Dziewczyny nie dawały za wygraną. I otoczyły ich.- No bo jest...MECZ!- krzykną Chad- tak mecz i my nie możemy go opuścić- powiedział z zadowoloną miną.
             - Hmm...- mruknęła Dess- to dziwne kochanie- powiedziała podejrzliwie- ponieważ mecze są zawsze wieczorem, a teraz mamy- tu spojrzała na zegarek- 15:07. Nie macie wyboru.- powiedziała. Dziewczyny zaczęły ciągnąć chłopaków w stronę parkingu. Chcąc nie chcąc zrobiłam to samo z Edwardem. Spojrzał na mnie z przerażoną miną.
              - I ty Bello przeciwko mnie?-zapytał.
              - Przepraszam cię, ale boję się Alice i Olivii- powiedziałam tłumacząc się.- Obiecuje, że ci to wynagrodzę- mruknęłam mu zmysłowo do ucha. Na co on tylko się uśmiechną i objął mnie w tali.
              - Już nie mogę się doczekać.- odpowiedział zadowolony. Wtuliłam się w jego ramie i szliśmy tak przez parking.
              - Ej gołąbki- powiedział Ksaw- czas się rozdzielić, ponieważ nie mam zamiaru jechać z tymi wariatkami.- wskazał na dziewczyny. Olivia popatrzyła na niego mordującym wzrokiem.
              - My- powiedziała- policzymy się w domu.- i wsiadła do auta Dess. Podeszłam do Ksawerego i powiedziałam:
             - Oj braciszku celibacik się szykuje- powiedziałam śmiejąc się. Chłopaki zaczęli się śmiać, a Ksawery zrobił zbolałą minę. Dałam Edwardowi całusa w policzek i poszłam do kabrioletu Destiny. Emmet Chad zaczęli gwizdać i buczeć. Wsiadłam do auta. Wyjechałyśmy z parkingu i udałyśmy się w stronę Port Angeles. Rosalie włączyła piosenkę Katy Perry I Kissed A Girl. Zaczęłyśmy zaczęły śpiewać i wygłupiać się. Chłopaki jechali za nami i było słychać tylko ich śmiechy. W takim nastroju jechaliśmy w stronę Port Angeles.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej wam! Kolejny rozdział gotowy. Myślę, że spodoba wam się tak jak poprzednie.
 Już zabieram się za pisanie następnego. ;)
Jeśli macie jakieś pomysły co do kolejnych rozdziałów lub jakieś uwagi możecie pisać na ten adres: zmierzch.mojahistoria@wp.pl      oczywiście będę odpowiadać na wasze e-meile ;)

Życzę miłego czytania ;)

Pozdrowionka ;) Madzia ;*

niedziela, 24 marca 2013

10. Mecz

  Wbiegłam do domu nadal nie wierząc, że powiedziałam to na głos. Co on sobie teraz pomyśli. Nie chcę nawet o tym myśleć. Weszłam do salonu i zastałam w nim wszystkich, których opuściłam jakieś 10 minut temu. Kiedy weszłam wszyscy na mnie spojrzeli.
   - Właśnie skończyłam opowiadać naszą historię Cullenom- uśmiechnęła się  Serena- Nie było sensu dłużej tego ukrywać.- westchnęła- Skoro mamy tu zostać na dłuższy czas- otworzyłam szeroko oczy. Miałam ochotę skakać ze szczęścia. Nareszcie koniec przeprowadzek, zaczynania szkoły od nowa i od nowa. Nareszcie zostajemy w jednym miejscu. Podeszłam do Sereny i ja uściskałam. Kiedy się od niej oderwałam spojrzałam na Nathalie. Już wiedziała o co mi chodzi.
    - Musimy to opić- powiedziałam z błyszczącymi oczami.
    - I to jest  Isa jaką  znam i kocham- wstała i poszła do swojego ferrari. Wróciła niosąc dwie butelki Burbona. Rzuciła jedną do mnie. Otworzyłam i upiłam spory łyk. Cullenowie patrzyli na mnie ze zdziwieniem.
    - Przecież wampiry nie mogą się upić- powiedział Emmet.
    - Wiem- odpowiedziałam- ale fajnie było zobaczyć wasze miny- zaśmiałam się, a ze mną reszta. Nagle oczy Alice zrobiły się nieobecne. Nie wiedziałam o co chodzi. Podobnie jak cała moja rodzina.
    - Alice co zobaczyłaś?- zapytał Jasper. Zobaczyłaś? O co chodzi. Carlisle zauważył nasze miny.
    - Darem Alice jest widzenie przyszłości- powiedział z uśmiechem- lecz jej wizje nie są pewne.
    - Cóż ta jest- uśmiechnęła się Alice- zbliża się wielka burza!- krzyknęła zrywając się z kanapy. Nawet ja wiedziałam co to oznacza. Baseball! Jejku jak dawno nie grałam.
    - No to szykuje się rodzinny meczyk- zaczął podekscytowany  Emmet.
    - A co wy na to, żeby zagrać mecz towarzyski?- zapytała Olivia.
    - Super pomysł!- zapiszczała Alice. Szykuje się niezła walka.- A gdzie jest Edward?- chciała wiedzieć- Przecież wybiegł za tobą- spojrzała na mnie. I co ja jej miałam powiedzieć? Że powiedziałam, że go kocham i zwiałam? Już chciałam powiedzieć, że nie wiem gdzie jest, kiedy nagle wbiegł do domu cały rozpromieniony, a jego oczy błyszczały jak gwiazdy na niebie.
     -Wybaczcie- powiedział zmieszany- Usłyszałam, że ma być burza i pobiegłem do domu zapakować sprzęt- powiedział, z wielkim uśmiechem na ustach. Patrzyłam na niego, ale kiedy tylko na mnie spojrzał odwróciłam wzrok.
      - Ekstra- zawoła Alice- To może my już pojedziemy. Musimy się jeszcze przebrać.- powiedziała wstając, a za nią reszta jej rodziny.
      -To do zobaczenia- powiedziała Serena.
      - A tak w ogóle to gdzie będziemy grać?- zapytał Chad
      - W lesie jest polana na której zawsze gramy- odpowiedział Carlisle- Będziecie wiedzieli jak tam dojechać?
       - Spokojnie- odezwał się Edward- pojadę z nimi- uśmiechną się i spojrzał na mnie.
       - W takim razie do zobaczenia- odpowiedział Carlisle i wyszli. Czułam się niezręcznie ponieważ wszyscy wyszli, a ja zostałam sama z Edwardem.
        - Bello- zaczął- to co się stało w lesie...- mówił niezręcznie. Nie chciałam teraz o tym mówić. Wybawieniem dla mnie było to, że do salonu wleciała Olivia.
        - Chodź Bello- pociągnęła mnie za ręce- idziemy się przebrać- zapiszczała i zaczęła ciągnąć mnie w stronę schodów i swojej sypialni. Kiedy weszłyśmy zamknęła drzwi i poszła do swojej garderoby. Usiadłam na łóżku jej i Ksawerego. Po chwili wyszła z dwoma kompletami. Podała mi jeden. Składał się z białej koszulki  , czarnych leginsów,  czerwonych trampek i biało czerwonej bluzy. Podobał mi się ten zestaw. Ubrałam się w niego,a włosy uczesałam w luźnego koka francuskiego. Olivia natomiast ubrała się w czerwone leginsy, czarną koszulkę i czarno-różową bluzę, a włosy uczesała z boku w warkocz.
  Kiedy zeszłyśmy na duł chłopaki właśnie zanosili kije do naszego terenowego jeepa. Rozejrzałam się po domu. nigdzie nie było Nathalie. Gdzie ją znowu wywiało? Przed domem nie było jej ferrari
       - Gdzie jest Nathalie?- zapytałam podchodząc do Destiny.
       - Przed chwilą pojechała.- odpowiedziała spokojnie czesząc się przed lustrem. Jak to?
       - Co?- zapytałam- Gdzie pojechała?- coraz bardziej się denerwowałam.
       - Powiedziała coś, że przyjechała tylko przekazać nam wiadomość o Vollturich i pojechała- powiedziała. Odwróciła się od lustra i poszła do garażu. Jak ona tak mogła wyjechać? Bez pożegnania? W sumie jak się tak zastanowić to do niej podobnie.
        - To co jedziemy?- zapytał schodząc z góry Ksawery. Poszłam za nim do garażu. Część z nas wsiadła do Jeepa, a reszta do volvo Edwarda. Na moje nieszczęście musiałam jechać z Olivią i Ksawerym razem z Edwardem. Jakby tego było mało musiałam siedzieć obok Edwarda, ponieważ Olivia i Ksawery usiedli z tyłu razem. Jechaliśmy w milczeniu. Po jakimś czasie skręciliśmy w leśną drogę. Jechaliśmy tak chyba z 15 min, ale dojechaliśmy na wielką polanę. Wszyscy tam na nas czekali. Wysiedliśmy i dołączyliśmy do pozostałych.
          - Dobrze to gramy rodzina na rodzinę?- upewnił się Carlisle. Przytaknęliśmy. Carlisle i James podeszli do siebie i podali sobie ręce. Emmet wyrzucił kij do góry. Złapali do w tym samym czasie tyle, że James wyżej. Wyszło na to, że my zaczynamy. James zawołał nas do siebie i ustala strategię. Użyłam swojego daru by osłonić nas antydzwiękową by nie usłyszeli co planujemy.
           - Dobra- zaczął- Bello jesteś najszybsza więc twoja pozycja to główny home run*- tak to moja pozycja zawsze.- dalej Destiny twoja pozycja to miotacz, Serena ty będziesz łapaczem- powiedział patrząc na Serenę- reszta idzie odbijać- popatrzyła na nas.- No to grajmy! - krzykną i każdy poszedł na swoją pozycje. Obok mnie swoją pozycje zajął Edward. Ekstra. Chyba jestem na niego skazana. Ksawery jest pierwszy przy pałce, a Alice miota. Błyskawica i Alice rzuca. Ksawery odbija.Rozległ się potężny grzmot.  Piłka poleciała daleko za mnie i Edwarda. Zerwałam się do biegu, a za mną Edward. Zaczął mnie wyprzedzać. O nie nie dam się ta łatwo. Wbiegliśmy w zarośla. Jako pierwsza znalazłam piłkę i rzuciłam ją do Sereny. Ksawery nadal biegł wszystko dzieło się w ułamku sekundy. Serena złapała piłkę i dotknęła nią bazy w tym samym momencie, w którym Ksawery dotknął bazy.
            - Baza!- krzyknęła Esme.
   Gramy tak już od ponad 1,5h. W pewnym momencie Olivia wybiła piłkę. Chciałam złapać ją w powietrzu. Wybiłam się i Edward zrobił to samo wynikiem czego zderzyliśmy się ze sobą i po polanie przetoczył się wielki huk. Kiedy spadliśmy wylądowałam na Edwardzie. Uśmiechną się do mnie. Nie miałam nic przeciwko takiemu leżeniu, ale to dziwnie wyglądało. Emmet zaczął gwizdać. Wtedy wstałam i podałam rękę Edwardowi by pomóc mu wstać. Nasz mecz ciągną się dopóki burza się nie skończyła.

***
  Nareszcie. Wracamy do domu. Jest pierwsza w nocy,j estem cała w błocie podobnie jak moja rodzinka i Cullenowie, ponieważ pod koniec naszego meczu zaczęło lać. Nie obyło się bez błotnej bitwy.
   Kiedy dojechaliśmy pod nasz dom, pożegnaliśmy się z Cullenami i weszliśmy do środka od razu poszłam pod prysznic. Gorąca woda skutecznie zmyła ze mnie cale to błoto. Wyszłam, wytarłam się, a następnie uczesałam i wysuszyłam włosy na moim łóżku leżał komplet. Cóż muszę przyznać, że Olivia coraz bardziej trafiała w mój gust. popatrzyłam na zegarek 04:38. Super. Jeszcze niecałe cztery godziny do szkoły. I co ja będę robić? W domu było jakoś tak cicho. Poszłam na duł. W salonie nikogo nie zastałam. Ale na stole leżała kartka. 
                        Bello!
   Jesteśmy w lesie na małym polowaniu. Brałaś prysznic nie chcieliśmy ci przeszkadzać. Spóźnimy się na pierwszą lekcje. 
                 Rodzinka :)

Super. I niby co ja mam robić tyle czasu sama? Spojrzałam w stronę skrzypiec. Tak dawno nie grałam. Cóż chyba nie zapomniałam jak to się robi. Włączyłam wieżę i wzięłam skrzypce do rąk. Zaczęłam grać. To było super. Takie odprężające. Zaczęłam tańczyć razem ze skrzypcami po całym pokoju. Muzyka mnie roznosiła. W pewnym momencie odwróciłam się i zobaczyłam, że cała rodzina mnie obserwuje. Momentalnie przestałam grać. Wszyscy stali i uśmiechali się do mnie.
     - Łooo- zaczął Chad- co się stało, że znowu grasz?- zapytał z dziwnym uśmieszkiem.
     - A tak jakoś- zaczęłam. Po prostu nie wiedziałam co powiedzieć.
     - U ciebie nic nie dzieje się przypadkiem.- powiedział z kpiącym uśmieszkiem Ksaw. Może miał racje. Odłożyłam skrzypce i chciałam wyjść, ale kiedy mijałam Chada złapał mnie w psie i powiedział:
     - Nasza utalentowana siostrzyczka już wychodzi?- zapytał- Nie ma tak dobrze- zaczął się śmieć. Olivia puściła piosenkę Call Me Maybe. Zaczęliśmy szaleć i tańczyć po całym domu. Serena i James zniknęli w swojej sypialni. Tak śmiejąc się i bawiąc doczekaliśmy godziny 07:00 i trzeba było jechać do szkoły. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam, witam ;) 
Nie miałam dziś za bardzo weny, żeby pisać, ale i tak skończyłam ;) 
Myślę, że się wam spodoba :D 

Życzę miłego czytania ;*

Pozdrawiam ;) Madzia ;*

9. Straszna prawda

   -Cześć- zaczęła- Jestem Nathalie. Przyjaciółka rodziny.- przedstawiła się trochę niegrzecznie, ale cóż na to poradzić. Taka już jest. Najbardziej bałam się ich reakcji. Moja mina musiała jej powiedzieć to, że domyśliłam się tego co chce nam powiedzieć, oraz, że Cullenowie nie znają prawdy. Otworzyła szeroko oczy i wypaliła przy wszystkich- Nie powiedzieliście im?!- zdziwienie malowało się na twarzach Cullenów. Patrzyli to na mnie to na Nathalie, aż w końcu Carlisle zapytał
    - Czego nam nie powiedzieliście?- zapytał ze spokojem. Wszyscy patrzeli na nas i wyczekiwali odpowiedzi na ich pytania. Serena nie wytrzymała, wstała.
    - Tak nie może być- powiedziała poważnym głosem- Muszą znać prawdę.- powiedziała patrząc na naszą rodzinę.
    -Jeśli powiemy ściągniemy na wszystkich niebezpieczeństwo- powiedział Ksawery- nie tylko na siebie, ale również na Cullenów.- powiedział wskazując na nich głową. Siedziałam cicho.Czułam, że ktoś na mnie patrzy. Podniosłam oczy. No tak Edward. Od razu spuściłam wzrok. Było mi wstyd.
     -Nie trzeba to skończyć- powiedziała dobitnie Serena patrząc na nas. Wszyscy zamilkli, a Serena przeniosła oczy na naszych gości.- Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy nie przedstawiłam się wam do końca- powiedziała patrząc na każdego z osobna. Wzięła głęboki oddech i przedstawiła się swoim pełnym imieniem- Nazywam się Serena Caterina Rosa* Volturi- powiedziała. Odważyłam się i spojrzałam na naszych gości. Na ich twarzach malował się strach i zdziwienie. Serena spojrzała na Chada.- Chad teraz ty- wszyscy na niego spojrzeli i oczekiwali odpowiedzi. Chad niechętnie wstał i przedstawił się:
      - Jestem Chad Adriano* Salvatore Volturi- skłonił się przed wszystkimi i usiadł z powrotem obok Destyni. Teraz kolej na mnie. Nie chciałam tego. Co Edward sobie pomyśli. Serena spojrzała na mnie wyczekująco- Bello- zachęciła. Wstałam i spuściłam oczy na swoje nogi.
      - Nazywam się Isabella Marie Elena Vollturi- powiedziałam szybo i usiadłam. Czułam jak wzrok Edwarda mnie przeszywa.Nie miałam odwago na niego spojrzeć. Chciałam stamtąd uciec. Tak żeby nikt już mnie nie znalazł. Ale  nie mogłam tego zrobić, chciałam wiedzieć co do powiedzenia ma Nathalie, która do tej pory siedzi cicho choć to do niej niepodobne. Po chwili milczenia odezwał się Carlisle.
      - Czemu nam tego nie powiedzieliście?- chciał wiedzieć chciał wiedzieć
      - Dlatego, że uciekamy przed moim bratem już od 50 lat.- odpowiedziała Serena- każdemu kogo spotkamy Olivia zmienia pamięć tak żeby Aro nie mógł nas znaleźć.- widziałam, że Carlisle chce o coś zapytać, ale oczywiście Nathalie musiała się wciąć.   
    -Ehm...przepraszam, ale to ja zwołałam naradę więc proszę o chwilę uwagi- powiedziała podnosząc rękę jak w szkole. Wszyscy umilkli i na nią spojrzeli- Dziękuje- uśmiechnęła się- Dobrze więc zacznę od tego, że parę tygodni temu dostałam wezwanie do Volltery- zaczęła powoli. Spojrzałam na nią szeroko otwartymi oczami podobnie jak wszyscy, ale nikt jej nie przerwał- Pojechałam tam. Chciałam sprawdzić czego chcą i żeby nie myśleli, że jestem tchórzem.- co jak co ale Nath nienawidziła kiedy ktoś podważał jej odwagę- Wiedziałam, że Aro będzie chciał wiedzieć gdzie jesteście.- kiedy to powiadała jej wzrok był nieobecny, wpatrzona była w las za oknem- Przez całą drogę wymyślałam jak zagłuszyć swoje myśli by nie dowiedzieli się gdzie was szukać. Wiedziałam tylko, że jesteście na północy kraju, ale to była by dla niech i tak zbyt duża wskazówka.- podczas jej monologu nikt jej nie przerwał, nikt nawet nie oddychał- Kiedy tylko przybyłam do zamku zostałam wezwana do sali tronowej. Aro od razu poprosił o moją dłoń. Przez chwilę bardzo dobrze ukrywałam swoją wiedzę na wasz temat. Nie podobało mu się to. Skiną wtedy w stronę Jane. Nigdy mnie nie lubiła. Poczułam ból. Nie chciałam pokazać, że jestem słaba nie chciałam zdradzić swoich przyjaciół. Nie krzyczałam tylko upadłam na kolana. Aro kazał mi powiedzieć gdzie jesteście, albo Jane wzmocni tortury. Nic nie powiedziałam. Wtedy na twarz Jane wstąpił uśmieszek i ból był ogromny. Nie wytrzymałam zaczęłam krzyczeć i wić się w agonii. Po 10 minutach krzyku i potwornego bólu nie wytrzymałam i powiedziałam im.- przerwała historię i spojrzała na nas. Nikt nic nie powiedział. Wszyscy byli wstrząśnięci tym co przed chwilą usłyszeli. Nathalie schowała twarz w dłoniach i powiedziała cicho- Ja naprawdę nie chciałam . Aro powiedział tylko tyle, że już wie gdzie jesteście i, że wybierze się do was z wizytom. Wszyscy wyszli z sali, a ja zdołałam się jakoś wyczołgać.- znowu zamilkła. To musiało być straszne przeżycie- Ja nie chciałam- powiedziała łamiącym się głosem- to tylko tak bolało, nie mogłam tego znieść. Przepraszam.- wyszeptała. Chciało mi się płakać. Już chciałam do niej podejść i ją przytulić, ale wyprzedziła mnie Serena.
    - Nie masz się za co obwiniać- zaczęła ją pocieszać- Bardzo dobrze, że nam o tym powiedziałaś.
    - Tylko czemu tak późno?- zapytała z nutą złości w głosie Destiny.
    -Wiesz trochę czasu zajęło mi znalezienie was- odpowiedziała przesłodzonym głosem- wiedziałam tylko, że jesteście na północy kraju.
-Więc co teraz zrobimy?- zapytała Olivia- znów się przeprowadzimy?- zapytała cienkim głosikiem.
    - Nie możecie przed nimi ciągle uciekać- zabrała głos Esme- musicie im się w końcu postawić.- zupełnie zapomniałam o ich obecności. Spojrzałam na Edwarda. Ciągle na mnie patrzył. W jego oczach widziałam strach i odrobinę złości. Patrzyliśmy na siebie kiedy głos zabrała Serena.
    - Esme ma racje- powiedziała- nie możemy ciągle uciekać. Musimy się w końcu postawić- dokończyła poważnie.
    -Sereno- zaczął James- wiesz, że oni pragną abyśmy wrócili tylko dlatego, że chcą daru Belli- powiedział. Wszyscy, cała moja rodzina wiedziała, że James ma racje.- Dar Belli jest niezwykły i bardzo przydatny w walce.
    - Jeśli trzeba będzie odejdę z nimi. Byle by tylko wam dali spokój- nie planowałam tego powiedzieć, samo tak wyszło.
    - Nie ma mowy!- krzyknęła Serena- Nie pozwolę im zabrać mojej córki.
    - Jeśli tylko tak można uniknąć wojny to odejdę- powiedziałam wstając i wychodząc z pokoju. Pobiegłam do jadalni i wyskoczyłam przez okno. Biegam lasem. Udałam się w miejsce, w którym spędziłam dziś z Edwardem kilka godzin. Usiadłam pod tym samym drzewem i schowałam twarz w dłoniach. Po kilku sekundach usłyszałam kroki. Nie podniosłam oczu. Nie chciałam w nie spojrzeć. Po prostu się bałam. Słyszałam jak podszedł i kucnął przede mną. Poczułam jego dłoń na moim kolanie.
     - Bello- zaczął ciepłym tonem- czemu mi nie powiedziałaś?- zapytał. Nie wierzyłam własnym uszom. Ani razu nie usłyszałam w jego głosie złości. Podniosłam oczy by spojrzeć na niego.
     - A co miałam ci powiedzieć?- zapytała kpiąco- Nie chciałam byś miał mnie za potwora już po jednym dniu znajomości.- powiedziałam łamiącym się głosem i spuściłam głowę. Edward wziął mnie pod brodę bym spojrzała mu w oczy.
     - Nigdy nie pomyślał bym sobie, że jesteś potworem- powiedział poważnie.- Nie jesteś taka jak Vollturi.
     - Edwardzie nie chcę z nimi wracać- powiedziałam- ale jeśli nie wrócę rozpęta się wojna. Nie chce, żeby ktoś ucierpiał- wyrwałam się i wstałam. Poszłam w las. Edward mnie wyprzedził i złapał za ramiona.
     - Jeśli będzie trzeba moja rodzina również weźmie w tym udział- nie chciałam wieżyc w to co powiedział. Nie panowałam nad tym co mówię
     - Nie pozwolę zginąć kolejnej osobie którą kocham!!!- krzyknęłam na cały las. Dopiero po chwili zrozumiałam to co powiedziałam. Edward patrzył na mnie w oszołomieniu. Spanikowałam. Uciekłam do domu zostawiając Edwarda.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kolejny rozdział zakończony sukcesem.
Dziękuje za wszystkie komentarze. :*****
Jeszcze dziś zabieram się za pisanie następnego. ;)
P.S Sorki Natalia, ale nie mogłam się oprzeć z tymi torturami ;) i pewnie zauważyłaś * przy imionach :) wiesz już o kogo chodzi ;)

Pozdrawiam;) Madzia ;*

sobota, 23 marca 2013

8. Nathalie

Tę  notkę dedykuje Natalii mojej koleżance z klasy. Jako pierwsza skomentowała mój blog.
Więc pojawi się w mojej następnej notce jako Nathalie. I od tej pory będzie w moim opowiadaniu pojawiać się dość często ;)

Życzę miłego czytania ;)
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Nathalie!- krzyknęłam i rzuciłam jej się na szyję. Nathalie moja najlepsza przyjaciółka. Oczywiście nie obrażając Olivii i Destiny. Z Nathalie zawsze razem się wygłupiamy i ogólnie się świetnie bawimy. Jest osobą sarkastyczną i myśli tylko o sobie, ale kiedy trzeba pomóc przyjacielowi zawsze można na nią liczyć. To właśnie ona pomogła nam uciec z Volltery. Tylko jej pamięci Olivia nie ruszała. Nathalie nie pokazuje się w dzień. Poluje tylko nocą...na ludzi. Czasem skusi się na pumę, ale mówi, że to nie to samo. Ucieka przed Vollturi tak samo jak my, odkąd nam pomogła.
   -Moja Iska- powiedziała Nathalie odwzajemniając uścisk- Co u ciebie słychać?- zapytała kiedy w końcu ją puściłam. Nie chciałam jej mówić przy wszystkich. Wzięłam ją za rękę i wyprowadziłam do lasu. Nikt z moich bliskich nic nie powiedział. Widocznie uznali, że potrzebuje trochę czasu sam na sam z moją przyjaciółką. Kiedy znalazłyśmy się na tyle daleko, że byłam pewna, że nikt nas nie usłyszy Nath zaczęła pytać.
    - Widzę, że moją ulubioną Swanównę coś trapi- zaczęła. Myślała, że to mnie rozbawi. I miała racją. Uśmiechnęłam się.- Powiedz mi. Mi nie powiesz?
     - Wiesz...- zaczęłam niepewnie, ale mi przerwała
     -O-O szykuję się coś poważnego- powiedziała udając powagę, co jej kompletnie nie wychodziło
     -...chyba się zakochałam- powiedziałam. Jak dobrze, że już się nie czerwienię. Bo w tej chwili wyglądałabym jak ulubiona sukienka Sereny.
     - No proszę, proszę- zaczęła z chytrym uśmieszkiem- Panna "wolę dobrą zabawę niż miłość", się zakochała- powiedziała z sarkazmem- Jak to się mogło stać?- zapytała teatralnie przewracając oczami.
     - Ludzie się zmieniają.- odpowiedziałam jej.
     - Tak, ale może nie zauważyłaś jesteś wampirem- powiedziała wolno ta jakbym była niedorozwinięta umysłowo- a wampir jak wiesz zakochuje się raz na całe życie, a twoje życie jest było i będzie baaaardzo długie. Chcesz je spędzić u boku jednego faceta?- zapytała z wątpieniem. Może i mała racje, ale nie ma już odwrotu.
      - To że dla ciebie liczy się tylko picie, seks, dobra zabawa  i zabijanie ludzi, nie znaczy, że liczy się dla mnie.- cóż taka była prawda. Tylko to się dla niej liczyło. No i może jeszcze ja.
      - Hmm... widzę, że ta cała "miłość"- zakreśliła w powietrzu cudzysłów- nie pozbawiła cię ciętego języczka. Już mi się to podoba.- uśmiech zagościł na jej ustach. Cóż prawdą było to, że na jakiś czas odłączyłam się od rodziny i szalałam z Nathalie. Szalałyśmy w klubach, piłyśmy (chociaż wampir nie może się upić fajnie było patrzeć na barmanów jak zamawiałyśmy 10 butelkę Burbona i dalej byłyśmy trzeźwe). To właśnie wtedy zabiłam najwięcej ludzi żywiąc się nimi. Dla Nathalie to nie był problem. Ona robi to zawsze. Po jakiś dziesięciu latach wróciłam do rodziny. Bałam się ich reakcji na mój widok. Ale oni przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Spacerowałyśmy po lesie już trochę czasu. Żadna się nie odzywała. Wiedziałam, że Nathalie nie przyjechała do nas bezinteresownie.
        - Nath kochanie czemu zawdzięczamy twoją wizytę- zapytałam wprost. Z jej twarzy spełzł uśmiech i wstąpił na nią strach. Doszłyśmy do miejsca w którym byłam z Edwardem. Nathalie wciągnęła powietrze.
        - To chyba tu spotkałaś swoją wielką miłość- odwróciła się i spojrzała mnie mnie słodkimi oczkami.
        - Tak- odpowiedziałam- ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie.- Odwróciła się do mnie plecami i wzięła głęboki oddech.
        - Wiesz może lepiej żeby wszyscy to usłyszeli.- powiedziała- nawet twój luby.- przestraszyłam się. O co może chodzić?
        - Edward mieszka tu z rodziną - powiedziałam.
        - To trzeba sprowadzić ich wszystkich- powiedziała szybko i już jej nie było. Biegła w stronę mojego domu. Ruszyłam za nią. Przez to, że piję rew ludzi jest szybsza ode mnie, ale lata przebywania z nią nauczyły mnie szybo biegać bez ludzkiej krwi.
      Zrównałam się z nią. Obie w tym samym czasie wbiegłyśmy do domu.
         - Lepiej zadzwońcie po tą drugą rodzinkę wampirów.- rzuciła Nathalie.- Ich też może dotyczyć to co muszę  wam powiedzieć.- na jej twarzy malowała się powaga jakiej nigdy u niej nie widziałam. Olivia wzięła swój telefon i wyszła na zaledwie minutę po czym wróciła.
         - Cullenowie będą tu za jakieś 3 minuty.- powiedziała i z powrotem zajęła miejsce obok Ksawerego, który natychmiast ją objął. Zachodziłam w głowę o co może chodzić Nathalie. Już słyszałam kroki Cullenów w lesie. Zbliżali się. I właśnie wtedy załapałam. Vollturi! Bo po co innego Nathalie wzywała by Cullenów chociaż nawet ich nie zna. Zaczęłam poważnie panikować. Już chciałam powiedzieć Nathalie, że nie powiedzieliśmy Cullenom o tym, że jesteśmy od Vollturich, ale usłyszałam jak James zaprasza ich do środka. Już nie było odwrotu. Zaraz Cullenowie dowiedzą się o nas strasznej prawdy i nie będą chcieli nas znać.  Najbardziej boję się reakcji Edwarda. Już nigdy się do mnie nie odezwie. Będzie mnie miał za potwora. Cullenowe weszli do salonu i rozsiedli się na sofach. Nathalie wstała i otworzyła usta żeby zacząć mówić.
   Już nie ma odwrotu. Pomyślałam i zamknęłam oczy czekając na ich reakcje.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ukończony rozdział 8.! Hurrra.!!!
Mam nadzieje, że wam się spodoba i przybędzie komentarzy.

P.S Natalko mam nadzieje, że podoba ci się twoja postać ;**

Pozdrawiam ;** Madzia

piątek, 22 marca 2013

7. "Daj mi trochę czasu".

 Oto i następna notka.! 
Życzę miłego czytania ;*
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   Szliśmy przez las, Edward nie puszczał mojej ręki raz po raz na mnie zerkając. Ciekawiło mnie po co mnie tu zabrał. Szliśmy jakieś 10 minut i zatrzymaliśmy się pod dużym świerkiem. Edward usiadł na korzeniach i pociągną mnie za sobą, przez co usiadłam obok niego. Siedzieliśmy jakiś czas w milczeniu, napawałam się spokojem, którego już dawno nie miałam. Przez tą całą przeprowadzkę kilka dni temu i to spięcie między moją siostrą, a siostrą Edwarda. Może i jestem wampirem, ale to wszystko zaczęło mnie już przerastać. A najbardziej to że uciekamy. Uciekamy przed Vollturi już od ponad 50 lat. Nigdzie nie zostajemy dłużej niż rok z obawy, że mogą wpaść na nasz trop. Olivia przekształca wspomnienia ludzi którzy nas znają tak by nas nie pamiętali. Dlatego nie chce powiedzieć Cullenom o tym kim jesteśmy.
    Edwardowi chyba ta cisza zaczęła przeszkadzać, ponieważ spojrzał na mnie i w końcu się odezwał:
    - Widzę, że już jesteś spokojniejsza- powiedział- Nad czym tak myślisz?- zapytał. Czułam nacisk na swoją tarczę. Zupełnie tak jakby ktoś chciał się wedrzeć do mojego umysłu. Ale ja go nie wpuszczałam.
    - Edwardzie czy twoim darem jest czytanie w myślach?- zapytałam. Chyba się zdziwił bo uniósł brwi do góry. Przytaknął.
    - Skąd o tym wiesz?
    - Czuję jak próbujesz wejść do mojego umysłu.- odpowiedziałam- Ale rozczaruję cię- nic z tego. Moja tarcza jest już tak rozwinięta, że nie masz szans.- odpowiedziałam mu.
    - Czy nałożyłaś swoją tarczę na twoją rodzinę kiedy u nas byliście?- zapytał podejrzliwie
    - Tak.
    - To chyba dlatego nie mogłem nic wyczytać z ich umysłów.- odpowiedział z uśmiechem. Na tym skończyła się nasza krótka wymiana zdań. Napawałam się ciszą. Tym spokojem. Nie musiałam się o nic martwić.
     -Bello opowiesz mi swoją historię?- zapytał znienacka Edward. Spojrzałam na niego ze strachem. Wiedziałam, że kiedyś zapytają, ale nie, że tak szybko. Westchnęłam.
     - Przykro mi Edwardzie, ale nie mogę ci powiedzieć.- spojrzałam na niego. W jego oczach  było widać smutek.- Bardzo bym chciała, żebyś wiedział, ale uwierz mi, to dla twojego dobra.- powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach. W odpowiedzi Edward przysunął się do mnie tak, że nasze ramiona ocierały się o siebie. To było miłe. Nawet bardzo, bardzo miłe. I znów ta miła cisza. Nagle poczułam, że palce Edwarda splatają się z moimi. Spojrzałam na nasze dłonie i zaraz na Edwarda. Spojrzał na mnie niepewnie, ale nie zwolnił uścisku. Zaczął się pochylać w moim kierunku. Gdyby moje serce było właśnie w tym momencie by się zatrzymało. Odruchowo zamknęłam oczy i czekałam by poczuć jego wargi na swoich. Czułam, że nasze twarze dzielą milimetry i właśnie w tej chwili musiał zadzwonić mój telefon. W takim momencie?! Serio? Odsunęłam się od Edwarda chyba był rozczarowany kiedy na niego spojrzałam i morze odrobinę...zły? Wyciągnęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Olivia. Jasne. A któż by inny miał takie wyczucie czasu jak ona. Odebrałam.
        - Olivia jestem zajęta- zaczęłam. Nawet się nie przywitałam.
        - Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale chciałam ci powiedzieć, że James i Serena już wrócili i....- gadała jak najęta, ale jej przerwałam.
        - Livia po co mi o tym mówisz?- zapytałam zła. Nigdy by do mnie nie zadzwoniła z takiego powodu.
        - No bo widzisz mamy gościa- powiedziała dziwnie.- Lepiej wracaj szybo do domu.- po tym rozłączyła się. Spojrzałam na telefon i na Edwarda. Wiedziałam, że wszystko słyszał. Podeszłam do niego.
        - Przepraszam cię, ale muszę już wracać- powiedziałam biorąc go za rękę. To był taki niekontrolowany odruch.
         - Jasne idź. Nie zatrzymuję cię- powiedział z ledwo wyczuwalnym smutkiem w głosie. Już miałam się odwrócić, ale jeszcze powiedziałam:
         - Daj mi trochę czasu, a na pewno wszystko ci powiem.- wiedziałam, że to obietnica bez pokrycia, ale co miałam powiedzieć? Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Odwróciłam się i zaczęłam biec w stronę mojego domu. Edward krzyknął jeszcze:
          - Do zobaczenia w szkole.
Biegłam parę minut. Kiedy znalazłam się na trawniku przed domem, na podjeździe zobaczyłam czerwone ferrari. Tylko jedna osoba jaką znam jeździ takim cackiem. Szybko wbiegłam do domu. Kiedy wpadłam do salonu zobaczyłam.....

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Cóż to koniec tego rozdziału ;) Natalko twoje wielkie wejście będzie w następnym rozdziale;)
Mam nadzieje, że miło się czytało ;)

Pozdrawiam ;* Madzia

niedziela, 17 marca 2013

6. Wizyta

   Dom był naprawdę piękny, otoczony lasem. Cudnie wyglądał na zielonym tle.
   -Hej- uśmiechnęła się Serena- nie będzie tak źle.- powiedziała radośnie i ruszyliśmy w stronę werandy.
   - Oj nie był bym taki pewny.- westchną Chad. Kiedy stanęliśmy na werandzie James spojrzała na wszystkich i zadzwonił do drzwi. Po sekundzie za szklanymi drzwiami pojawił się Dr. Cullen. Otworzył drzwi z uśmiechem na twarzy.
    - Witajcie- powitał nas- Zapraszam do środka- zaprosił nas gestem dłoni abyśmy weszli. Zamknął za nami drzwi. W środku dom wyglądał równie pięknie co na zewnątrz.- Zapraszam do salonu- powiedział i zaprowadził nas do jasnego pomieszczenia, w którym siedziało sześć wampirów. Zauważyłam Edwarda. Stał oparty o kominek i z uśmiechem wpatrywał się we mnie.
     - Miło znów cię widzieć- powiedział
     - Ciebie również- odwzajemniłem jego uśmiech. Serena i Esme ciągle spoglądały to na mnie to na Edwarda. Oj coś czuje, że w domu czeka mnie małe przesłuchanie.
      - Witajcie- powtórzył- pozwólcie, że się przedstawię. Nazywam się Carlisle Cullen. To moja żona Esme i dzieci Rosalie, Emmet, Alice, Jasper i Edward.
       - Bardzo nam miło- odpowiedział James- Teraz pozwólcie, że to ja przedstawię swoją rodzinę.- uśmiechną się i wskazał ręką Serenę- Moja żona Serena i przyszywane dzieci Chad, Destiny, Olivia, Ksawery i Isabella.
       - Ehm- chrząknęłam rozdrażniona. Wiedział, że nie lubię jak tak na mnie mówią.
       - Przepraszam- uśmiechną się do mnie- Isa.
       - My z Bellą już się znamy- oznajmiła pogodnie Esme.
       - Może usiądziemy- zaproponował Carlisle. Cała nasza rodzina podobnie jak Cullenowie zajęła miejsca na kanapach i fotelach. Jedyne Edward nie zmienił swojej pozycji i dalej na mnie patrzył.- Co was sprowadza d naszego miasta?- zapytał Carlisle.
       - Szukamy jakiegoś miejsca dla siebie.- odpowiedział mu James- Do tej pory mieszkaliśmy w Anglii, ale ludzie zaczęli coś zauważać i zadawać pytania- dokończył z niesmakiem. Nikt z nas nie brał udziału w tej rozmowie. Rozglądałam się po pokoju. Była naprawdę piękny. Było w nim tak jasny i przestronnie. Spojrzałam na twarze swoich bliskich i widać było, że ich też  zachwyciło piękno tego domu. Na koniec zatrzymałam się na Destiny. Miała bardzo gniewny wzrok. Podążyłam za jej oczami i zobaczyłam na koga tak patrzy. Oczywiście Rosalie. Nie miałam ochoty wtrącać się w ich wojnę na spojrzenia więc odwróciłam wzrok i znów zaczęłam słychać rozmowy.
         - ...a czy ktoś z waszej rodziny posiada jakieś szczególne predyspozycje?- zapytał się Carlisle. Wszyscy z zaciekawieniem spojrzeli na Jamesa. Nawet blondi. James uśmiechną się i powiedział.
         - Ja i Serena nie posiadamy żadnych darów. Za to każde z naszych dzieci posiada jakiś szczególny talent- powiedział z dumą patrząc na nas.
         - Czy wolno zapytać jakie?- podjęła rozmowę Esme.
         - Oczywiście- uśmiechnął się do niej James- Chad potrafi przekazywać swoje myśli telepatycznie, Destiny to mistrzyni telekinezy, Olivia potrafi kasować pamięć i przekształcać myśli i wspomnienia tak jak ona tego chce. Ksawery potrafi stać się niewidzialny.- Cullenowie patrzyli na nas z szeroko otwartymi oczami. James uśmiechną się i dokończył- Natomiast Isa posiada, aż trzy dary- dokończył z dumą. Zawsze był bardzo zadowolony z tego, że jedno z jego dzieci posiada taką moc.
           - Aż trzy?!- zdziwił się Jasper- To przecież niemożliwe.- patrzył na mnie podejrzliwie. Postanowiłam włączyć się do rozmowy.
           - A jednak- powiedziałam- mam trzy dary- podniosłam na niego oczy i zobaczyłam, że intensywnie mi się przygląda.
           - Czy można zapytać jakie?- dopytywał się Carlisle. Widać Wampirza Historia bardzo go interesuje. Cicho westchnęłam, spojrzałam na niego i odpowiedziałam:
           - Potrafię skumulować w sobie energię i wstrzelić ją z siebie pod postacią błyskawic. Moim drugim darem jest tarcza mentalno- fizyczna, a ostatni to kopiowanie darów innych.- skończyłam swoją wyliczankę. Dr. Cullen patrzyła na mnie zachwycony.
            - Niesamowite- powiedział w końcu. Widać bardzo się cieszył z nowych informacji na temat wampirów.- Jak to działa. To znaczy twój pierwszy dar-dopytywał się
            - Cóż działa to zawsze, ale największą moc osiągam kiedy się zdenerwuje- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
            - To prawda- włączył się Edward. Wszyscy spojrzeli na niego. Edward tylko się uśmiechną- widziałem ją dzisiaj w akcji.
            - A twój drugi dar?- odezwał się głosik Alice.
            - Potrafię kopiować dary innych wampirów- bez owijania w bawełnę odpowiedziałam na pytanie. Wszyscy zrobili wielkie oczy. Cóż jeśli o ten dar chodzi to wszyscy tak reagowali jak się o nim dowiadywali. Widać było, że są bardzo zdziwieni. Nawet Rosalie. Spojrzałam w stronę Dess i Chada. Zobaczyłam pełne tryumfu spojrzenie Dess, ale i tak była jeszcze zła. Chad siedział i trzymaj ją za rękę. Robił tak zawsze kiedy była zła lub smutna.
      James i Carlisle gdzieś poszli, Serena i Esme też zniknęły mi z oczu. W salonie zostaliśmy tylko ja i moje rodzeństwo i młodzi Cullenowie. To była niezręczna cisza. Dess i blondyna znów próbowały pozabijać się samym spojrzeniem. Nie chciałam wchodzić w to napięcie. Choć myślę, że mogła bym się nim naładować na tydzień. Moim celem na wieczór było niedopuszczenie do rozlewu krwi między Destiny, a Rosalie. Siedzieliśmy w tej ciszy jakieś 20 minut i słychać było tylko nasze oddechy. Cóż ta cisza była dziwna, ponieważ nigdy nie widziałam żeby Olivia siedziała tak długo nic nie mówiąc. :Po upływie kolejnych 20 minut nareszcie odezwała się Alice:
             - Czym się zajmujecie?- zapytała. Szczerze mówiąc to nie wysiliła się tym pytaniem, ale cieszę się, że w końcu ktoś się odezwał. Już chciałam odpowiedzieć, bo myślałam, że nikt z mojego rodzeństwa nie odpowie na zadanie pytanie, lecz ubiegła mnie Olivia
             - Uwielbiam chodzić na zakupy i zajmuję się modą- odpowiedziała i oczy zaświeciły jej się, jak wtedy kiedy wchodzi do galerii.
             - Poważnie!- pisnęła Alice i jej oczy zamigotały tak jak oczy Livii przed chwilą- Serio lubisz zakupy?!- dalej trajkotała- Myślałam, że tylko ja to kocham. W sklepach spędzałabym większość wolnego czasu. Ale nikt nie chce ze mną jeździć- przy ostatnim zdaniu spojrzała na Jaspera.
             - Ja mam tak samo- odpowiedziała z zapałem Olivia. Ucieszyłam się, że znalazły wspólny język- Czasami Isa się zlituje, ale z nią nie nie da się dłużej posiedzieć w jakimś sklepie.
Alice wstała i pociągnęła Olivię za rękę.
             - Chodź- powiedziała- pokażę ci moją garderobę- pisnęła i udały się na piętro. Dess była wściekła, zupełnie nie wiem za co. Powinna się cieszyć, że przełamujemy lody.
I znów tak krępująca cisza. Czemu Olivia i Alice musiały iść. Przynajmniej nie było by tu tak cicho. Siedziałam i liczyłam swoje oddechy. Zerknęłam w stronę Edwarda i zobaczyłam, że dalej na mnie patrzy. Uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił to i spuścił wzrok. Po chwili usłyszałam kroki na schodach. Do pokoju śmiejąc się weszli James i Carlisle.
               - Bello byłoby cudownie gdybyś pokazała nam jak działa twój dar- odezwał się nadal uśmiechnięty Carlisle. Spojrzałam na niego potem na Jamesa. Ten uśmiechną się do mnie zachęcająco. W sumie nie mam nic do stracenia.
               - Dobrze- powiedziałam- jeśli chcecie to zobaczyć musimy wyjść na zewnątrz. Chyba wszyscy chcieli to zobaczyć, bo wstali i ruszyli za Carlislem do ogrodu. Gdy wyszliśmy na podwórko na huśtawce zobaczyłam Serenę i Esme śmiejące się od czasu do czasu. Kiedy nas zobaczyły wstały i do nas podeszły.
               - Coś się stało?- zapytała Esme podchodząc do Carlisla.
               - Nie nic się nie stało- objął Esme ramieniem- Bella zaprezentuje nam swój niezwykły dar- odpowiedział. Od czasu kiedy wyszłam do ogrodu nie odezwałam się ani słowem. Zaczęłam gromadzić energię, by pokazać na co mnie stać. Kiedy tak stałam usłyszałam, że dołączyły do nas Alice i Olivia. Czułam jak moc we mnie wzbiera. Gdyby ktoś mnie teraz dotknął to na pewno zaraz leżał by na ziemi. Czerpałam energię i przyrody. Z każdego żywiołu. Kiedy poczułam mrowienie w palcach i spływający lakier z moich paznokci wiedziałam, że to już. Uniosłam ręce przed siebie i pozwoliłam mocy wystrzelić ze  mnie. To było wspaniałe uczucie. Jednak trochę mnie osłabiło. Czułam jak miękną mi kolana, ale nie pozwoliłam sobie na upadek. Opuściłam ręce i wzięłam głęboki oddech. Obróciłam się na piecie i spojrzałam na pozostałych. Wszyscy byli zszokowani. Jedynie Olivia uśmiechała się od ucha do ucha i podbiegła do mnie.
                - To było super!- krzyknęła- Chyba nowy rekord?- co jakiś czas sprawdzałyśmy ja daleki zasięg ma moja moc.
                - Chyba tak- odpowiedziałam z uśmiechem- Jak wrócimy do domu to to sprawdzimy.- Przeniosłam wzrok  z Olivii na swoją publiczność.- I jak?- zapytałam- podobało się?- uśmiech zagościł na mojej twarzy.
                 - To było niesamowite moja droga- Carlisle podszedł do mnie i ujął moją dłoń- Jeszcze nigdy nie widziałem czegoś tak wspaniałego- powiedział dokładnie oglądając moją dłoń. Uśmiechnęłam się .
                 - Każdy dar jest niesamowity i jedyny w swoim rodzaju. Nie ma dwóch takich samych- powiedziałam.
                 - Mówiłaś, że umiesz kopiować dary- powiedział Emmet- więc jakie jeszcze posiadasz- zapytał.
                 - Nigdy nie skopiowałam żadnego daru- odpowiedziałam mu.
                 - Dlaczego?- chciał wiedzieć Edward. Popatrzyłam na niego. Przyglądał mi się z zaciekawieniem swoimi pięknymi oczami.
                 - Każdy dar jest wyjątkowy- odpowiedziałam- Nie będę zabierać nikomu jego wyjątkowego talentu- powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy.
                 - To niby skąd wiesz, że masz taki dar?- zapytała Rosalie głosem pełnym jadu. Nie pozwolę się tak traktować. Może sobie tak mówić do ludzi, ale nie do mnie. Chciałam ją wyzwać. Serena chyba to zauważyła bo odpowiedziała za mnie
                  - Mamy przyjaciela którego darem jest rozpoznawanie darów u innych. Gdy się spotkaliśmy wykrył u Belli ten dar- odpowiedziała. Spojrzałam na nią i bezgłośnie powiedziałam "dziękuje".
                  - Czy reszta z was może zaprezentować nam swój talent- poprosił Carlisle
                  - Nie ma sprawy- powiedział Ksawery. Kurczę zawsze był nieśmiały a teraz? No proszę. Nagle zniknął nam z oczu. Nikt nie wiedział gdzie jest. Nagle Alice uniosła się w powietrze i zakręciła wokół własnej osi. Wiedziałam, że to Ksawery. Wszyscy patrzyli na to z zachwytem, a Jasper był chyba ciut zazdrosny. Nagle Alice znów stanęła na swoich nogach, a Ksawery znów był widzialny. Alice była tym zachwycona.
                   - No to teraz ja- powiedział Chad. Chwilę się nie odzywał. Carlisle uśmiechną się i powiedział
                   - Dziękuje. Wiem, że moja żona jest piękna- popatrzył w jej stronę. Widać Chad przekazał mu w myślach że Esme jest piękna.
                   - Ja może lepiej nie będę pokazywać swojego daru bo może usunę coś ważnego- powiedziała Olivia- Ale przy najbliższej okazji na pewno to zrobię- zakończyła z uśmiechem.
                   - Destiny- zaczęła Serena- teraz ty. Destiny była zła, ale zaczęła się rozglądać po ogrodzie. Nagle jej wzrok zatrzymał się na czymś, a na jej usta wpełzł chytry uśmiech. Podążyłam za jej wzrokiem. Konewka. No jasne, ale to oryginalne. Uniosła się i poleciała w stronę Rosalie. Kiedy zawisła nad głową Rosalie przechyliła się i woda wylała się na jej piękne długie loki. Wszyscy byli zdziwieni, ale i rozbawieni. Chad ledwo powstrzymywał się przed wybuchem śmiechu. Blondyna chciała się rzucić na moją siostrę, ale nad całą moją rodziną rozciągnęłam tarcze i blond laska tylko w nią uderzyła. Miałam ochotę się śmiać.
                    - Nikt nie ma prawa atakować mojej siostry oprócz mnie- syknęłam- rozumiesz?- Rosalie tylko spojrzała na mnie z żądzą mordu w oczach i uciekła do domu. Wszyscy patrzyli na mnie.
                    - Przepraszam za to- powiedziałam- naprawdę nie chciałam.
                    - Ależ nic się nie stało- powiedziała Esme- przejdzie jej. Uśmiechnęłam się do niej. Była bardzo wyrozumiała. Tak jak Serena.
                    Dess nie wytrzymała- Nie wiem jak wy ale ja wracam do domu- powiedziała, obróciła się i razem z Chadem udała się w stronę auta.
                   - Może my pojedziemy z nimi- zaproponował Ksawery- wiecie, żeby nie zrobiła niczego głupiego.
                   - Jasne jedźcie- powiedział James.
                   - Weźcie mój wóz- powiedziałam i rzuciłam kluczyki Ksaweremu- ja wrócę z rodzicami. Olivia i Ksawery pożegnali się i pojechali.
                   - Naprawdę przepraszamy za Destiny.- zaczęła Serena- jest taka odkąd wróciła dziś ze szkoły.
                   - Zupełnie jak Rose- odpowiedziała Esme. Wszyscy weszli do domu na zewnątrz zostałam tylko ja. Ja i Edward. Patrzyłam na swoje stopy. On podszedł i złapał mnie za rękę. To wspaniałe uczucie. Popatrzyłam mu w oczy. Uśmiechnął się i dotknął palcami mojego policzka.
                   - Nie przejmuj się tym co się stało- powiedział- Chodź zabieram cię na spacer- powiedział i splótł nasze palce razem. Nie zapomnę tego uczucia nigdy w życiu. Pozwoliłam pociągnąć się w stronę lasu.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Cześć! JAK OBIECAŁAM NOTKA JUŻ JEST!!!!!! 
Nie mogę uwierzyć w to, że od wczoraj było już tyle wejść !
Jestem wam bardzo wdzięczna!
 do zobaczenia ;)

Pozdrawiam;** !
      

sobota, 16 marca 2013

5.Chwila

 POPRAWIONE
 ***
Wpadłam przez okno do swojego pokoju. Rzuciłam z ramion skórzaną kurtkę i usiadłam na parapecie. Pozwoliłam moim myślą płynąć w dal.
Po pierwsze: rozumiem to, że moje rodzeństwo boi się rozpoznania i tego, że Vollturi po nas przyjdą. Ja też się tego obawiam, bo wiem, że kiedy tylko nas znajdą czeka nas śmierć. Z drugiej jednak strony chciałabym mieć na tym świecie innych znajomych, przyjaciół niż moja rodzina. Kocham ich i chcę dla nich jak najlepiej, ale mam już swoje lata i myślę o różnych rzeczach.
Kiedy tak patrzę jak szczęśliwi razem są moi rodzice czy rodzeństwo to w mojej głowie pojawia się myśl, że też bym tak chciała. Móc z kimś porozmawiać o wszystkim i o niczym, przytulić się, śmiać razem lub nawet pomilczeć razem. 
Kochać kogoś.
Nigdy nie podejrzewałam siebie o takie uczucia. Zawsze trzymałam się myśli, że będę sama.
Ktoś zapukał do moich drzwi. Byłam tak zajęta sobą, że nie zwróciłam uwagi na to, że ktoś zbliża się do moich drzwi.
- Proszę!- za szparą w drzwiach ukazała się głowa Sereny.
- Już wróciłaś?
- Tak jakoś wyszło- westchnęłam spuszczając nogi na ziemie.
- Gdzie reszta załogi? Zwykle się nie rozstajecie- uśmiechnęła się przechodząc przez pokój i opierając się o parapet obok mnie.
- Niby tak- przymknęłam oczy
- Czym zaleźli Ci za skórę?- w jej głosie słyszałam wesołe tony. Świetnie. Własna matka ma ze mnie ubaw.
- Spotkaliśmy dziś w szkole Cullenów- wyznałam
- Och. Teraz rozumiem.
- Tak właśnie- spojrzałam na nią- Nie rozumiem ich. Nie znamy się, a Destiny jeżeli by mogła spaliłaby ich wszystkich na stosie.
- Destiny już taka jest- tłumaczyła- Martwi się o nas i jej najlepszą obroną jest atak- objęła mnie ramieniem
- Ona nawet nie zna ich imion, a widziałam, że ma w oczach wymalowane "zabije was"- stwierdziłam z przekąsem
- Trzeba jej to wybaczyć. Taka już jest. Nie ufa nikomu poza rodziną.
W tym momencie pod dom zajechały dwa samochody.
- To pewnie James i reszta- powiedziała odpychając się od ściany- Kiedy tylko się ogarniemy, ruszymy przywitać nowych sąsiadów- z ręką na klamce odwróciła się w moją stronę i z zamyślonym wyrazem twarzy zapytała- Może powinnam upiec ciasteczka?- zaczęłam się śmiać, kiedy zniknęła za drzwiami.
I jak tu jej nie kochać?
 ***
cnd