sobota, 25 maja 2013

29. Nieoczekiwana pomoc cz. 2

 Oto i część 2 rozdziału 29!
Jest to Dedykacja dla Zwariowanej Natalii ;)
Kochana twoje komentarze to była dla mnie motywacja do pisania!
Myślę, że ten Ci się spodoba równie jak poprzedni

Życzę miłego czytania :)

----------------------------------------------------------------------

Oczami Damona

       - Witaj Stefan- powiedziałem jakoś bez radości. No bo kto by się cieszył widząc swojego brata, ze swoją byłą.- Elena- skinąłem jej grzecznie głową. Uśmiechnęła się nieśmiało. Cóż, nie dziwie jej się. Zobaczyć takiego przystojniaka jakim jestem ja...Trudno się dziwić, że zaniemówiła.
       - Co im zrobiliście?- zapytał ze strachem w głosie Eddi'ego. Ah. No tak zapomniałem o panu ' bujny fryz'. Już chciałem mu odpowiedzieć, że nasi znajomi zaaplikowali laskom po 'działce' werbeny. Lecz wyręczyła mnie Ellie.
       - Dostały po sporej dawce werbeny- powiedziała spokojnie- Nic im nie będzie- zapewniła- Obudzą się za jakieś 3-4 dni.- nasza jak zwykle kochana Elena łagodzi sytuację. A taką miałem ochotę na atak paniki ze strony Eddi'ego. Cóż muszę obejść się smakiem.
       - My się nie znamy- usłyszałem uroczy głosik mojej "szwagierki". Zobaczyłem, że patrzy na pana "wiewiórę"*.- Może nas przedstawisz Damon- zwróciła się do mnie. Wywróciłem teatralnie oczami
       - Elena Edward, Edward Elena- powiedziałem znudzony już tą szopką.
       - Miło Cię poznać- Elena wyciągnęła do niego rękę. Pan "wiewiórowaty" uścisnął jej dłoń niepewnie. Cóż też bym się wkurzył gdyby ktoś "uśpił" moją dziewczynę werbeną....zaraz....oni "UŚPILI" moją dziewczynę werbeną. W sumie to nawet dobrze. Nie miałem ochoty na szarpaninę z nią.
       - Może ruszymy w drogę powrotną- zaproponowałem po chwili ciszy- Musimy dotrzeć do domu zanim te rządne krwi wampirzyce się obudzą.- powiedziałem i podszedłem do Nath. Podniosłem ją i przerzuciłem sobie przez ramię. Zacząłem iść w stronę, z której przyszliśmy. - No dalej- powiedziałem do reszty gdy nie usłyszałem ich kroków za sobą.


    Oczami Edwarda

    Nie mogłem się ruszyć. Ciągle patrzyłem na Bellę leżącą na ziemi. Jedyne co uchwyciłem to Damon idący z Nathalie na ramieniu jak z workiem ziemniaków.
    - No dalej- powiedział i szedł dalej. Podszedłem do Belli i jak najdelikatniej wziąłem ją na ręce i udałem się za Damonem.
    - Mogę wam pomóc- usłyszałem po chwili głos Eleny.  Zatrzymałem się i powoli odwróciłem.
    - Jak?- zapytałem. Chciałem jak najszybciej wrócić do domu i odzyskać moją dawną Bellę.
    - Wiem jak pomóc jej wyleczyć się z "szału"- powiedziała spokojnie podchodząc bliżej, a za nią brat Damona- Stefan.- Sama przechodziłam przez to niedawno- Stanęła naprzeciwko mnie i spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami. Sprawiła tym, że od razu jej zaufałem.
    - Zgadzam się- powiedziałem. Uśmiechnęła się i ruszyliśmy w stronę parkingu gdzie zostawiliśmy samochód.
    - Ekstra- usłyszałem głos Damona za plecami- Jeszcze ich tu brakowało- westchnął i ruszył razem z nami.

***

     Dojeżdżamy do Forks. Kiedy byliśmy w drodze zadzwoniłem do Destiny i Alice. Wiedzą, że jesteśmy już blisko i pewnie na nas czekają. Co chwilę patrzę w lusterko wsteczne i przyglądam się śpiącej Belli. Jest taka spokojna. Najbardziej boje się jej reakcji kiedy wstanie. Pewnie będzie okropnie zła, że nie powstrzymaliśmy jej napastników, ale to akurat ich wina. Damon nie odzywał się przez całą drogę (co jest dziwne, że wytrzymał tak długą drogę bez dogryzania mi na temat moich włosów), a Elena i Stefan jadą za nami.
      Właśnie wjeżdżam w leśną drogę prowadzącą do domu Swanów. Przed domem czeka na nas komitet powitalny. Razem z Damonem wysiadłem bez słowa i poszliśmy wyciągnąć dziewczyny z tylnego siedzenia. Na twarzach zebranych zagościło zdziwienie widząc Elena i Stefana, a zdziwili się jeszcze bardziej kiedy zobaczyli nieprzytomnie dziewczyny. 
     Kiedy trzymałem Bellę na rękach podeszła do mnie  Elena. 
     - Zanieście je najlepiej do piwnicy- powiedziała. Wytrzeszczyłem na nią oczy. Nie będę zamykać mojej ukochanej w piwnicy. Musiała wyczytać z mojej twarzy protest, bo natychmiast powiedziała- Kiedy się obudzą będą osłabione, ale to nie znaczy, że będą normalne. Musimy je trzymać w surowych warunkach, żeby otrząsnęły się z szału- powiedział cierpliwie. Skinąłem głową na to, że się zgadzam. 
      -  Mi pasuje- powiedział Damon trzymając Nathalie jak worek ziemniaków- Mogę ją nawet przywiązać do drzewa.- rzekł i poszedł w stronę domu. Rodzina rozstąpiła się kiedy szedł z Nath na ramieniu i znikną w drzwiach domu.
     - Co się jej stało?- zapytała wystraszona Olivia podbiegając do nas.
     - Spokojnie to nic groźnego- zaczął Stefan- Powinna się jutro obudzić- dodał. Wszyscy zwrócili teraz uwagę na naszych gości.
     - Kim jesteście?- zapytał James.
     - Jestem Stefan Salvatore- przedstawił się- Brat Damona- wszyscy wytrzeszczyli oczy. Pewnie nie wierzyli, że taki pacan jak Damon może mieć normalnego brata. W sensie nie aroganckiego i bardziej miłego.- A to Elena Gilbert- pokazał ręką w jej stronę.
     - Witamy Was serdecznie- powiedziała z uśmiechem Serena.
     - Może wejdziemy do środka?- zapytał Damon stojący niedbale oparty o framugę drzwi pozbył się już Nathalie. Pewnie zostawił ją w piwnicy. Wszyscy odwrócili się w jego stronę.
     - Tak chodźmy- powiedziała Serena. Wszyscy ruszyli za nią.- My przejdźmy do salonu, opowiecie nam coś o sobie- zwróciła się do Stefana i Eleny- A ty Edwardzie zanieś Bellę do piwnicy jak powiedziała Elena- Powiedziała Serena uśmiechając się do mnie pogodnie. Poszedłem z Bellą do piwnicy w jej domu. Zobaczyłem, że Nathalie leży na środku, pewnie Damon po prostu zrzucił ją ze swojego ramienia. Ja natomiast delikatnie położyłem Bellę pod ścianą. Pocałowałem ją lekko w czoło i zamknąłem drzwi na klucz i zasówę. Postałem chwilę pod drzwiami i ruszyłem w stronę salonu, gdzie miałem opowiedzieć o tym jak znaleźliśmy Bellę. Kiedy wszedłem Stefan opowiadał o swojej rasie. Z tego co zrozumiałem on, Elena i Stefan są wampirami, ale jakąś odmianą. Zabija je kołek w sercu, i nie mogą wychodzić na słońce bo się spalą, chyba, że mają jakiś tam magiczny pierścień, a ta cała werbena to roślina która skutecznie może je unieszkodliwić. 
     - Kiedy tylko Bella się obudzi pomogę jej wrócić do swojego dawnego życia- zapewniła.
     - Proszę Cie- zakpił Damon- Nie uda Ci się to- powiedział pewnie. Elena zmroziła go spojrzeniem.- Lepiej ja się tym zajmę.
     - Nie rozśmieszaj mnie!- podniosła głos. Cała rodzina zamilkła i przysłuchiwała się ich kłótni.- Miałeś pomóc mi kiedy sobie nie radziłam, a ty po prostu zabrałeś się i wyjechałeś z miasta!- powiedziała z wyrzutem stając naprzeciw Damona- To Stefan mi pomógł, a ty wolałeś po prostu wyjechać.- Mówiła już spokojniej- Więc nie zdziwię się jeśli zostawisz tak Nathalie lub Bellę- I wyszła z pokoju. Poszła do piwnicy. Pewnie chce odreagować. Damon też wyszedł z domu i tyle go widziałem  dzisiejszego dnia.
     - Teraz pozostaje nam tylko czekać- Powiedział Stefan i poszedł do Eleny. My zostaliśmy w salonie sami ze swoimi myślami. Czekałem tylko na to, aż wróci Bella.  Moja Bella.


--------------------------------------------------------

* Taśka nasza "wiewióra" ;)

Pozdrawiam ;) Alice ;* 

P.S Czekam na motywujące komentarze ;D
PP.S Zwariowana Nataliu podasz mi link do swego zacnego bloga.? ;** Dzięki

wtorek, 21 maja 2013

Bonus! Oczami Stefana

 A to taki mały bonusik ode mnie ;*
Życzę miłego czytania :)
Alice ;*

 -----------------------------------------------------------------------------------
Oczami Stefana

              Nowy Jork.
Miasto gdzie wszystko jest możliwe. Kolejny cel naszej podróży. Mojej i Eleny. Mojej Eleny.
   Wynieśliśmy się z Mistic Falls, wszyscy nasi przyjaciele to zrobili. Pierwszy był Damon, później Bonnie, Caroline i Klaus, Matt i Rebecka. Wszyscy po kolei. Na końcu my. Elenie ciężko było opuszczać swój rodzinny kąt, ale nie mogłem patrzyć jak się męczy. Zaplanowałem dla nas podróż po całym kraju. Chciałem pomóc oderwać się jej od rzeczywistości. Chyba pomogło, bo częściej się uśmiecha.
    Zameldowaliśmy się w hotelu. Od razu zabrałem ją na spacer po mieście. Był wieczór i na ulicach było okropnie gwarno.  Postanowiliśmy się udać w bardziej zaciszne miejsce, by pobyć sam na sam. Szliśmy  tak przez jakiś czas kiedy natrafiliśmy na mostek w parku. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać.
        - Brakuje mi ich.- zaczęła smutno. Objąłem ją ramieniem i przytuliłem. Co więcej mogłem zrobić?
        - Nie myśl teraz o tym.- Zagłębiliśmy się w ciszy. Nagle Elena poderwała głowę.
        - Słyszałeś?- zapytała rozglądając się dookoła. Spojrzałam na nią i zacząłem się rozglądać. Mój wzrok przykuło coś na drugim końcu rzeki. Elena też tam spojrzała. Zobaczyliśmy dwóch mężczyzn stojących na dachu i dwie dziewczyny (na ziemi). Wytężyłem słuch. Usłyszałem rozmowę.
            - Nie ładnie jest nie odbierać od swojego narzeczonego.- Usłyszałem głos...Damona? Co ten jeleń tutaj robi? Przysłuchiwaliśmy się dalej.
         - Spójrz Isa- powiedziała jedna z nich- Znaleźli nas. Coś długo wam to zajęło- powiedziała szyderczo
         - Nawet was nie szukaliśmy- odparł lekko Damon.- Jesteśmy przejazdem. Czas wrócić do domu.- powiedział. Zaczęli podchodzić bliżej dziewczyn. Chyba chcieli je złapać.
         - Chyba trzeba im pomóc- powiedziała Elena i zaczęła się podnosić.Uczyniłem to samo.
         - Tak masz rację- powiedziałem wyciągając z kieszeni bluzy dwie strzykawki i małą buteleczkę z rozrobioną werbeną.  Nabiłem jedną, a później drugą strzykawkę rozrobionym płynem.
         - To się może przydać- rzuciłem jedną strzykawkę Elenie, którą zręcznie złapała. Spojrzała na mnie ze zdziwioną miną- Nigdy nie wiadomo na kogo natrafisz- uśmiechnąłem się do niej. Przeskoczyliśmy rzekę i schowaliśmy się za kontenerami na śmieci.- Ja biorę blondynę- szepnąłem. Elena na zgodę pokiwała głową. Na trzy wyskoczyliśmy i złapaliśmy wampirzyce. Blondyna zaczęła się szarpać, chwilami nie mogłem jej utrzymać. Zobaczyłem jak Elena wbija igłę w ramię szatynki. Tak samo uczyniłem z blondynką. Po kilku chwilach obie osunęły się na ziemie. Spojrzałem na Damona.
       - Witaj braciszku- powiedziałem.

niedziela, 19 maja 2013

29. Nie oczekiwana pomoc cz.1

Dedykt dla moich wiernych czytelników :D
Życzę miłego czytania ;)
Alice ;*
 P.S Myślę, że wam się spodoba ;)
---------------------------------------------------------------------

Oczami Edwarda

     Jesteśmy w drodze już od 2 dni. Ciągle zastanawiam się nad tym jak znajdę Belle, a jeśli już ją znajdę jak nad nią zapanuje. Nigdy nie widziałem wampira w "szale" jak to ujął Damon. Właśnie Damon. Nie mam pojęcia jak Nathalie wytrzymuje z takim kretynem. Wnerwiają mnie jego teksty i kąśliwe uwagi. Jego szczęście, że moja cierpliwości jest bardzo wytrzymała, gdyby nie zostawiłbym go na pierwszym przystanku.
   Nagle zza  horyzontu wyłoniły się ogromne wieżowce. Nowy Jork. To tu znajdę Belle.
   Prędko wjechaliśmy na pierwszy lepszy parking. Wyciągnąłem z kieszeni telefon.
   - Co ty robisz?- zapytał Damon. Wybrałem odpowiedni numer.
   - Dzwonię.- Odparowałem.- A na co to wygląda.- On wywrócił tylko oczami i wyszedł z auta. Dzięki bogu. Po trzech sygnałach odebrała Destiny.
   - Wiesz, gdzie one mogą  być?- zapytałem od razu.
   - Wiem tylko tyle, że ostatnim razem zatrzymały się w hotelu City. Tam w pobliżu jest jakiś klub nocny.- Powiedziała.- Może tam powinniście zacząć.
   - Dzięki.- powiedziałem i rozłączyłem się.
   - I co?- zapytał Damon wsiadając do samochodu.- Dowiedziałeś się czegoś ciekawego?- zapytał kpiąco.
   - A żebyś wiedział- odparowałem i z piskiem opon ruszyłem pod hotel City.
   - Romeo nie szarżuj tak.- Powiedział z ironią. Moja cierpliwość wisi na włosku przez tego cymbała.
   - Od pewnego czasu korci mnie, żeby przebić cię kołkiem i zostawić gdzieś w rowie.- Powiedziałem spokojnie patrząc na drogę.
   - Uspokój się przystojniaczku.- Powiedział. Zaczynał mnie coraz bardziej denerwować. Już się do niego nie odzywałem. Nie miałem ochoty zrobić czegoś czego potem bym żałował. W spokoju pojechaliśmy pod hotel City. Wysiedliśmy z auta i udaliśmy się do recepcji. Przy kontuarze stał młody chłopak. Podeszliśmy do niego. Damon oparł się niechlujnie o blat.
    - Witam w hotelu City. W czym mogę pomóc?- zapytał uprzejmie.
    - Tak możesz nam pomóc- zaczął Damon wyciągając z kieszeni jakiś papier. - Widziałeś te dziewczyny?- zapytał. Okazało się, że ten papier to zdjęcie Belli i Nathalie.
     - Przykro mi.- Odpowiedział- Nie mogę zdradzać takich informacji.- Damon spokojnie schował zdjęcie z powrotem do kieszeni. Uśmiechnął się i w wampirzym tępię znalazł się przy chłopaku i przyszpilił go do ściany.
      - Gadaj chyba, że chcesz śpiewać z aniołkami radosne "Alleluja".- Chłopak chyba się wystraszył, bi zaczął gadać jak na spowiedzi.
      - Są w naszym hotelu od jakiegoś miesiąca.- powiedział. Damon nie zwolnił uścisku.
      - Fajnie.- powiedział- Są teraz w pokoju?- zapytał.
      - Nie. Jakieś 30 min temu wyszły do klubu.- Powiedział już całkiem spokojnie.
      - Jakiego?- zapytałem.
     - A skąd ja mam to wiedzieć?- zapytaj urażony- Nie jestem ich niańką.- Damon go puścił i udał się w kierunku wyjścia. Co za burak.
      - Dziękuje- powiedziałem uprzejmie. Chłopak tylko kiwną mi głową i wrócił do swoich zajęć. Wyszedłem  z hotelu za Damonem i poszliśmy w stronę najbliższego klubu.


Oczami Belli 

        Razem z Nathalie stoimy na tyłach klubu "Night" i czekamy, aż napatoczy się ktoś smakowity. Za nami płynie jakaś rzeka.  Czekamy tu już jakiś czas. Zaczynam wątpić, że dziś kogoś "zjem".
       - Myślisz, że ktoś przyjdzie?- zapytałam z powątpiewaniem. Byłam coraz bardziej głodna. Byłam jak narkoman na  głodzie. Moje oczy były szkarłatne. Nie myślałam też racjonalnie. Coraz rzadziej myślałam o rodzinie i o Edwardzie. Przez zdradę mógłby dla mnie nie istnieć. Moje rozmyślenia przerwał głos Nath.
       - Zaraz coś się znajdzie.- powiedziała beznamiętnie rozglądając się wokoło. W tym momencie usłyszałyśmy męskie śmiechy. Spojrzałyśmy w stronę ciemnej uliczki. Szło tam dwóch młodych chłopaków.
       - Przedstawienie czas zacząć- mruknęła do mnie.- Hej! Chłopcy!- zawołała- Możecie nam pomóc?- spytała słodkim głosikiem. Oni spojrzeli na siebie i zaczęli iść w naszą stronę. Już nie mogłam się doczekać smaku krwi w moim gardle. Zbliżali się, byli coraz bliżej. Moje kły już się wydłużały.
        - Co się stało dziewczyny?- zapytał jeden z nich. Szli dalej w naszą stronę. Nagle zatrzymali się gwałtownie. Pewnie zobaczyli nasze oczy. Uśmiechnęłam się do nich, przy tym błysnęłam białymi kłami. Oni szybko zrobili w tył zwrot i zaczęli uciekać. Spojrzałyśmy na siebie. Nath wywróciła oczami. W jednej chwili dopadłyśmy mężczyzn. Nie mieli z nami najmniejszych szans. Czułam słodki smak krwi na moich wargach. Uwielbiałam to.
         Kiedy opróżniłam ciało z krwi wpuściłam w nie odrobinkę jadu, żeby rany się zasklepiły, a facet się nie zmienił. Nath też skończyła swój "posiłek" i odrzuciła ciało do śmietnika. Czułam się nieswojo. Tak jakby ktoś nas obserwował. Nagle zaczął dzwonić telefon Nath. Wyciągnęła go z kieszeni jeansów, spojrzała na wyświetlacz. Westchnęła i rzuciła telefonem prosto do rzeki!
         - Nie ładnie jest nie odbierać od swojego narzeczonego.- Usłyszałyśmy za plecami. Szybko się odwróciłam i spojrzałam w górę skąd dochodził głos. Na dachu stał Damon, a z nim...Edward! Spojrzałam przestraszona na Nath. Ona wydawała się niewzruszona tym, że ich widziała. Czułam na sobie wzrok Edwarda. Nie bałam się na niego spojrzeć. Niech widzi co się ze mną stało.
         - Spójrz Isa- powiedziała- Znaleźli nas.- Powiedziała patrząc na mnie.- Coś długo wam to zajęło- teraz zwróciła się w ich stronę.
         - Nawet was nie szukaliśmy- odparł lekko Damon.- Jesteśmy przejazdem.- powiedział i zeskoczył z dachu, a za nim Edward. Zaczęli do nas podchodzić. - Czas wrócić do domu.- powiedział. Zaczęli podchodzić coraz bliżej. Chyba chcieli nas złapać.

       Skręcimy im karki i spadamy

     Usłyszałam w myślach głos Nath.
     Jak ona to zrobiła? Cóż, nie teraz będę się nad tym głowić. Spojrzałam na nią, a ona na mnie. Kiwnęłam głową na to, że się zgadzam. Zaczęłyśmy biec w ich stronę. Gdy dzieliły nas metry poczułam, że ktoś mnie łapie. Starałam się wyrwać, ale mi nie szło. Poczułam ukucie w ramię. Spojrzałam na Nath ona też się szarpała, jej też coś wbili w ramię.
   Nie kontaktowałam już, Była ciemność.


Oczami Damona

    Podchodzą do nas. Jednak chyba nie chcą dać całusa na powitanie. Kiedy były już tuż, tuż. Ktoś, a nawet dwa ktosie, złapały je i wbiły im w ramię igłę z werbęną. Dziewczyny jeszcze chwilkę się szarpały, ale po chwili padły na ziemię jak mój wczoraszy obiad. Eddi przyglądał się temu wszystkiemu z przerażeniem.
    - Witaj braciszku.- Powiedział Stefan.


-----------------------------------------------------------------

Witajcie!
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że notka pojawia się dopiero teraz, ale ten tydzień miałam zawalony. Wiecie- szkoła.

Ten tydzień też nie będzie należał do łatwych, ale w każdej wolnej chwili postaram się napisać chociaż parę słów :)

Pozdrawiam ;) Alice ;*
          
   

sobota, 11 maja 2013

NOWY BLOG

Uwaga jak obiecałam tak zrobiłam.

Założyłam nowego bloga.

1 rozdział powinien pojawić się jutro (niedziela).

 A oto link do Nowego Bloga.

Czekam na opinie na temat mojej innej historii  :D

Pozdrowionka ;) Alice ;*

czwartek, 9 maja 2013

28. Chwila zwątpienia

 Cześć. To nowy rozdział. :D

Życzę miłego czytania ;*
P.S Zwariowana Nataliu mogłabyś mi wysłać link do swojego bloga.? Z góry dziękuje ;*
 

-------------------------------------------------------------------------  

Nie mam pojęcia co robić. Kręcimy się z Nath po Nowym Jorku już od miesiąca. Mój telefon ciągle się urywa. Wszyscy dzwonią lub piszą. Bello gdzie ty jesteś? Lub Wracaj do domu!. Nie odpisuję. Myślałam o powrocie. Przecież zostawiłam tam swojego faceta z bląd ździrą. Kiedy powiedziałam o tym Nath odwodziła mnie od tego pomysłu i mówiła, że to doskonały test wierności. Może i ma rację. Chociaż Edward może już mnie zdradził, bo co miały znaczyć słowa Tany: "Szkoda, że nie wspomniałeś o tym miesiąc temu". I do tego to spojrzenie, którym obdarzała mojego faceta. Nie mogę  na to przecież pozwolić. Edward jest MÓJ.
   - Znów myślisz o bląd suce.- Powiedziała znudzonym głosem Nathalie wyrywając mnie z zamyślenia. Właśnie siedziałyśmy w klubie, w którym stołujemy się od naszego przyjazdu. Powoli kiwnęłam głową.
   - Tak. Niestety.- Westchnęłam. Cóż, muszę przyznać, że tęsknie za moją rodziną.
   - Och daj spokój!- Podniosła głos. Spojrzałam na nią zdziwiona.- Gdyby pan "bujny fryz" zrobił skok w bok myślisz, że Alice lub co gorsza Olivia- wzdrygnęła się gdy wypowiedziała jej imię- nie powiedziały by ci?- zapytała retorycznie powoli sącząc swojego drinka. Popatrzyłam na nią znad mojej szklanki.
  - Co ty byś zrobiła gdybyś się dowiedziała, że pan "Myślę, że jestem seksowny", zdradził cię z jakąś laską?- zapytałam ją od niechcenia. Nathalie odstawiła swoją szklankę i spojrzała na mnie.
  - Cóż, on wie że go wykastruję jak się dowiem o zdradzie.- Powiedziała leniwie. Cóż Damon nie będzie miał z nią łatwego życia. Nagle zaczął dzwonić telefon Nath. Wyjęła go z kieszeni jeansów.
  - Hm... o wampirze mowa.- Powiedziała i odrzuciła połączenie.
  - Czemu to zrobiłaś?- zaptytałam.
  - Bo jeszcze nie jestem jego żoną.- Powiedziała zaczynając kolejnego drinka. nagle jej wzrok przeniósł się gdzieś za mnie. Podążyłam za jej oczami. Do baru weszło dwóch mężczyzn.
  - Obiad podano.- mruknęła. Wstała i podążyła w stronę jednego z chłopaków. Nie było sensu jej zatrzymywać. i tak by nie posłuchała. Zaczęła rozmawiać z jednym z nich. Mistrz przy pracy. Drugi w tym czasie poszedł do toalety. Nath nagle zaczęła się pochylać, tak jakby chciała powiedzieć mu coś na ucho. Jej kły wbiły się w jego szyję. Poczułam słodki zapach krwi. Tak dawno nie miałam go w gardle. Patrzyłam z zazdrością jak Nath opróżnia kolesia z krwi. Kiedy skończyła swój "obiad" ciało martwego chłopaka wyrzuciła przez drzwi zaplecza do wielkiego śmietnika. Wróciła do mnie wycierając usta ręką. Gapiłam się na jej dłoń na której były resztki krwi. Nath spojrzała na swoje ręce. Chyba załapała o co mi chodzi. Podeszła do mnie od tyłu i szepnęła.- Drugi jest dla ciebie.- Popchnęła mnie w stronę chłopaka, który właśnie wychodził z toalety. Zaczęłam się powolutku do niego zbliżać. NIE! Bello, co ty robisz?! Nie jesteś taka! Gwałtownie się zatrzymałam. Ty już nie zabijasz Bello. Tak było kiedyś. Kiedy spojrzałam na szyję chłopaka zobaczyłam piękną tętnice. Odwróciłam się w stronę Nath. Ta stała z drinkiem w ręku i pokazywała mi, że mam działać. Odwróciłam się z powrotem w jego stronę. A co mi tam. Nikt się przecież nie dowie. Pomyślałam i podeszłam do chłopaka.
   - Witaj.- Najlepiej jak umiałam. Chłopak szybko poderwał głowę znad swojego drinka.
   - Cześć.- Powiedział uwodzicielsko mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Czułam jak kły mi się wydłużają. Chłopak widząc to zaczął panikować. Szybko się zebrał i zaczął uciekać w stronę drzwi. O nie. Nie pozwolę zwiać mojemu deserowi. W wampirzym tempie zagrodziłam mu drogę ucieczki.
   - Co do...- nie zdążył powiedzieć bo moje kły znalazły się w jego szyj.


Oczami Edwarda

  Gdzie ona jest? Wszyscy odchodzimy od zmysłów. Dzwonimy i piszemy, ale zero odzewu z jej strony. Co się z z nią dzieje? Gdzie jest? Bardzo się martwię. Pewnie uciekła przez to co powiedziała wtedy Tanya. To prawda. Byliśmy u niech na święta i Tanya próbowała swoich sztuczek, ale do niczego nie doszło, a ona to tak perfidnie wykorzystała. Nie chciałem żeby tak wyszło. Olivia i Alice kontynuują przygotowania do odnowienia ślubów Sereny i Jamesa. Jednak oni powiedzieli, że wstrzymują się z uroczystością dopóki Bella nie wróci.
   Właśnie siedzimy w naszym salonie. Carlisle jest na dyżurze, Emmet i Rosalie na polowaniu. W domu zostali tylko Alice, Jasper i Esme. Ja siedzę na kanapie i nie mogę się na niczym skupić. W tle gra telewizor. Właśnie zaczynają się wiadomości. Prezenter oznajmia:

- Dzisiejsze wiadomości zaczynamy od szokujących wieści z Nowego Jorku. Sześć morderstw w ciągu 1,5 tygodnia. Aż strach wychodzić z domu. Policja podejrzewa mafię. Będziemy państwa informować na bieżąco.

 - Morderstwa? W Nowym Jorku?- Powiedziałem do siebie.  Nagle do naszego domu bez pukania wpadła Destiny.
 - Widziałeś wiadomości?- zapytała poddenerwowana. Spojrzałam na nią zdziwiony.
 - Przed chwilą skończyłem.- odpowiedziałem spokojnie.
 - I co o tym myślisz?- zapytała zniecierpliwiona.
 - A co mam sądzić?- zapytałem. Coraz bardziej mnie irytowała ta nasza rozmowa.
 - Jak ty nic nie rozumiesz.- westchnęła i padła obok mnie na kanapie. Spojrzałem na nią pytająco.- Czy to jest normalne by w ciągu 1,5 tygodnia padło, aż 6 ofiar morderstwa?- zapytała.
  - To wielkie miasto.- powiedziałem- Tam wszytko jest możliwe.- Destiny wzniosła oczy ku niebu w geście bezradności.
   - Dobra- westchnęła- powiem Ci prosto z mostu.- Wstała.- To wampir tam grasuje!- krzyknęła.- A konkretnie wampirzyce. Dwie wampirzyce.- powiedziała. Zamurowało mnie. To nie może być prawda. Tego na pewno nie zrobiła moja Bella.
   - Przecież, nie powiedzieli, że znaleźli rany na szyj.- Stwierdziłem.
  - Bo taką taktykę ma Bella.- Powiedziała spokojnie.- Zawsze wstrzykuje swojej ofierze odrobinę jadu. Nie tyle aby się zmienił tylko tyle by wszystkie rany się zasklepiły.- Niemożliwe. Moja Bella zabija? Nie mogę się z tym pogodzić.
  - Czemu Nowy Jork?- zapytałem nie wiedząc po co.
  - To tam Bella zwiała z Nathalie 48 lat temu.- Powiedziała bez namiętnie. Poderwałem się z miejsca i pobiegłem do swojego pokoju.
 - Co ty robisz?- usłyszałam za sobą głos Alice.
 - Wiem gdzie jest Bella.- Powiedziałem wrzucając do torby najpotrzebniejsze rzeczy.
 - Słucham?!- Krzyknęła. Nie słuchałem jej. Już biegłem w stronę garażu. Na dole złapała mnie jeszcze Destiny.
  - Uważaj kiedy jest w szale nie panuje nad sobą.- powiedziała.
  - Dziękuje- powiedziałem, nie mogłem się powstrzymać i przytuliłem ją.
  - Ej, o co tu chodzi?- zapytała Alice.
  - Dess ci wszystko opowie. Ja jadę po Bellę.- Powiedziałem i wpadłem go garażu.  Zdziwiłem się kiedy zobaczyłem, że o moje Volvo opiera się Damon.
  - Co ty tu robisz?- zapytałem wrzucając torbę do auta.
  - Wiesz twoja dziewczyna jest z moją dziewczyną, więc pomogę ci zgarnąć twoją dziewczynę przy okazji zgarniając moją.- Uśmiechną się. Uniosłem jedną brew do góry i wsiadłem do auta.- Poza tym Bella jest w "szale". Nie będziesz wiedział jak ją ogarnąć.- Powiedział wsiadając na miejsce pasażera.
  - Nie lubię cię.- powiedziałem zgodnie z prawdą. Wzniósł oczy ku niebu
  - Ani ja ciebie. Możemy już jechać. - Powiedział pokazując na bramę od garażu. Nie odezwałem się już do niego tylko wyjechałem z garażu i ruszyliśmy w do miasta w którym znajdę moją dziewczynę.


----------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie dodałam rozdziału.

Czekam na komentarze :D 


Pozdrawiam ;) Alice ;*

niedziela, 5 maja 2013

27. Nowy Jork

   Jechałyśmy już jakiś czas nie zatrzymując się. Nathalie chyba dobrze wiedziała gdzie się udać. Po dwóch dniach jazdy naszym oczom ukazało się olbrzymie miasto. Nowy Jork. To miejsce gdzie imprezowałyśmy, kiedy zwiałam z domu. Tutaj nikt nie zwraca uwagi na to jak wyglądasz. Ostatnio Nathalie chodziła w słońcu i nikt nie pytał się czemu się błyszczy. Kocham to miasto. Krążyłyśmy trochę ulicami szukając hotelu. Po 20 min jazdy zameldowałyśmy się w najlepszym hotelu w Nowym Jorku, a Nathalie nadal miała na sobie smar. Dumnie szła przez korytarz, a wszyscy faceci oglądali się za nią. Ona się jednak nie przejmowała. Podeszła do kontuaru przy którym stał młody i przystojny chłopak. Nathalie oparła się o blat biurka i chwile pogadała z chłopakiem. Po chwili wróciła do mnie z kluczami do apartamentu.
   - Tak to się robi.- Powiedziała trzymając klucz na jednym palcu. Poszłyśmy w stronę wind, która zawiozła nas na sam szczyt budynku. Nasz apartament przypominał bardziej dom niż pokój hotelowy. Nathalie od razu pobiegła do łazienki zmyć smar z twarzy. Ja tym razem rozejrzałam się po pokoju. Był naprawdę piękny. Po 15 min. z łazienki wyszła Nath umyta, czysta i pachnąca.
    - Zbieraj zadek.- Powiedziała.
    - W jakim celu?- Zapytałam. Wzniosła oczy ku niebu.
    - Matko jak do ciebie nic nie dociera.- Powiedziała.- Jak wiesz wyciągnęłaś mnie z garażu i nie zdążyłam się spakować.- Powiedziała powoli jakbym była niedorozwinięta.- Więc muszę...poprawka...musimy kupić sobie jakieś wdzianka.- Powiedziała i ruszyła do drzwi.- A później idziemy na imprezę.- I już jej nie było. Chcąc nie chcąc musiałam za nią iść. Wyszłyśmy na tłoczną ulicę i ruszyłyśmy w stronę dzielnicy, na której znajdują się najlepsze sklepy. Kupiłyśmy trochę ubrań. Szczerze mówiąc zakupy bez Olivii to nie to samo, ale przynajmniej mogłam sobie wybrać to co mi się podobało. Po jakiś dwóch godzinach byłyśmy po zakupach. W drodze powrotnej do hotelu, Nathalie zapolowała na jakiegoś człowieka tłumacząc się, że nie chcę żywić się w klubie.
    W naszym pokoju uszykowałyśmy się na imprezę. Przyznam szczerze tego mi brakowało.Nathalie oczywiście pierwsza zaklepała łazienkę.Po 30 minutach wyszła ubrana w krótką czerwoną kieckę.Usta miała pomalowane na ten sam odcień, a włosy rozrzucone na ramionach. Teraz to ja weszłam do łazienki. W sklepie kupiłam sobie czarną krótką sukienkę. Takiej jakiej bym normalnie nie kupiła. Ale cóż jesteśmy w Nowym Jorku. Jak szaleć, to szaleć.Kiedy wyszłam z łazienki Nathalie szeroko otworzyła oczy.
     - No, no.- Zagwizdała.- Gdyby teraz zobaczył cię twój kochaś już byś nie była dziewicą.- Powiedziała. Zrobiłam kwaśną minę. Cóż to prawda. Jestem dziewicą. Z Edwardem nie kochałam się ani razu. Chociaż nie wiem  jak on. Ta Tanya. Wredna suka. Czyżby Edward mnie z nią zdradził? Tego bym się po nim nie spodziewała. Ale po słowach Tanii. Nie jestem tego taka pewna.
   Kiedy byłyśmy już gotowe wyszłyśmy. W holu recepcjonista pożerał Nath wzrokiem. Ta puściła mu oczko, a mężczyzna prawie zemdlał. Nathalie zaśmiała się. I wyszłyśmy przed hotel by wsiąść do czerwonego ferrari i odjechać w stronę klubu.

***

    Byłyśmy już w klubie. Od razu pobiegłyśmy do baru zamówić drinki. Nathalie zaczęła:
- Z facetami są same problemy.
- I to mówi dziewczyna, która niedługa wychodzi za mąż - Powiedziałam powili sącząc drinka. W tej chwili zadzwonił jej telefon.
- O wampirze mowa - I wcisnęła czerwoną słuchawkę, a telefon wrzuciła do torby. Pytająco uniosłam brew.
- No co? Niech się trochę pomartwi. Swoją drogą twój Edzio też nie jest święty... - nie zdążyłam zapytać o co chodziło, bo podeszło do nas dwóch facetów i poprosili nas do tańca. Resztę wieczoru bawiłyśmy się z nimi. Byli nawet fajni...i przystojni.
    Po udanej imprezie wyszłyśmy z klubu. Na zewnątrz bili się dwaj goście. Okazało się, że to wampiry. Nathalie bezzastanowienia ruszyła w ich stronę.
- Chłopcy starczy mnie dla wszystkich, spokojnie. - Uśmiechnęła się szeroko. Nie wierzę, że to powiedziała...chociaż po mniej można się spodziewać wszystkiego. Odwróciła ich uwagę od bójki, a oni wpatrywali się w nią. Blondyn otrząsnął się pierwszy, poprawił koszulę i podeszedł do nas z szerokim uśmiechem.
- Co takie piękne wampirzyce robią same w takim miejscu?- Powiedział uwodzicielsko.
- Jest tu niebezpiecznie, bo my się tu kręcimy - włączył się do rozmowy drugi. Gapiąc się na mnie z obrzydliwym uśmieszkiem.
- Gdybym chciała położyłabym was jedną ręką - powiedziała Nathalie. Odsząknąłam i dodałam:
- Nathalie nie zapominaj, że twój narzeczony na ciebie czeka.
- Kto? - Z niedowierzaniem i uśmiechem pokręciła głową. Zatkało mnie. Nie przyznaje się do Damona. Z resztą ja też nie przyznawałabym się do takiego wieśniaka, ale to w końcu jej narzeczony. Tym razem odezwał się blondyn:
- Więc na imię ci Nathalie? Ładnie. - założył jej kosmyk włosów za ucho. Drugi wampir, który nadal się na mnie gapił otworzył usta aby coś powiedzieć ale go wyprzedziłam. Ruchem ręki uciszyłam go i powiedziałam:
- Nawet nie zaczynaj. - W tym czasie Nath szczerzyła się do tego gościa, on robił to samo. Postanowiłam to przerwać. Pociągnęłam ją za rękę i powiedziałam:
- Chodź już...
- Dziewczęta wyluzujcie - zaproponował 'adorator' mojej przyjaciółki. Miałam tego dosyć.
- Nie! - krzyknęłam.
- Bells kochana, daj nam porozmawiać.- Powiedziała dalej wgapiając się w wampira.
- Porozmawiać? - zapytałam. W tej chwili w naszą stronę ruszyło 5 mężczyzn. Wysocy, umięśnieni.. Kiedy byli już blisko zobaczyłam ich ciemną karnację. Jeden odezwał się:
- Usłyszeliśmy kłótnię. Wszystko w porządku?- Zapytał największy z nich.
-  Nie no bez jaj.... wilkołaki? Serio? - zapytała Nath wymachując rękami z lekceważącą miną. Wilkołaki? Nie no jeszcze ich tu brakowało.
- Masz z tym jakiś problem dziewczynko?- Zapytał unosząc brwi do góry.
- Może - odpowiedziała Nathalie i stanęła naprzeciwko chłopaka patrząc mu prosto w oczy. Mierzyli się spojrzeniami mało brakowało, a doszłoby do rozlewu krwi. Cóż, czas wkroczyć do akcji.
- Ej, spokojnie - zainterweniowałam.
- Lepiej uspokój tą małą - poradził wilkołak patrząc na mnie. Nath była już na skraju wytrzymałości. Już miała coś odpowiadać ale jeden z pozostałych wilków wyprzedził ją:
- Jacob, chodź - Powiedział pociągając go za ramię. Odwrócili się i  odeszli i zostawili nas w towarzystwie tych buraków. Patrzyłam za nimi jak odchodzą. Już chyba wolałam kłótnię z wilkami niż takie 'urocze' towarzystwo.
     - Jeszcze się spotkamy!- Krzykną Jackob odwracając sie w naszą stronę.
     - Mam cichą nadzieje, że kiedy nadejdzie ten dzień  będę stała nad twoim zmasakrowanym ciałem!- Odkrzyknęła im Nath. Tamci jednak zniknęli za zakrętem. Musiałam jak najszybciej wyciągnąć stąd tę wariatkę.
- Nath, rób co chcesz ale ja się zmywam. - Blondyn szybko zaprotestował. Jego kolega, na szczęście już dał sobie spokój i z nudzoną miną obserwował. Nathalie westchnęła w końcu powiedziała:
- Sorry chłopcy nie dziś. -Odwróciłyśmy się  pojechałyśmy do hotelu. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na dziś.

------------------------------------------------------------
Hej, hej, hej :)

Kolejny rozdzialik. Ta dam.!
Proszę o komentarze....bardzo, bardzo prooooooszę.! 
Życzę miłego czytania ;)

Pozdrowionka ;) Madzia i Taśka ;*

czwartek, 2 maja 2013

26. Kryzys i ucieszka

 Oto kolejny rozdział :D Przepraszam, że taki krótki :/

Oto piosenka przy której pisałyśmy (z Taśką)
 https://www.youtube.com/watch?v=YFj8SGuVvAY ( również stąd wziął się tytuł :) )
 --------------------------------------------------------------------

Oczami Nathalie

   Właśnie przeglądam pocztę. Znalazłam coś do siebie. Otworzyłam czarną kopertę, wyciągnęłam z niej starannie złożoną kartkę, na której napisane było:
                         
Droga Nathalie!

Gratuluję zaręczyn. Oczekuję zaproszenia na ślub.

Alec

   Z koperty na podłogę wypadł uschnięty goździk. Zdziwił mnie taki list ale wiedziałam jedno, nie był szczery.

***

Oczami Belli

   Czas płynie nam spokojnie, aż do momentu gdy do Cullenów przyjechali goście.
   W tej chwili siedzimy z Edwardem w jego pokoju i słuchamy muzyki. Kiedy nagle usłyszeliśmy samochód wjeżdżający na podjazd. Podniosłam się z łóżka i spojrzałam przez okno. Na podjeździe zobaczyłam tego samego Nissana, którego widziałam w Vollterze. To oznaczało tylko jedno. Denalczycy. Z auta wysiadły cztery wampirzyce oraz jeden wampir. Odwróciłam się z powrotem do Edwarda:
- Chyba szykuje się zjazd rodzinny. - powiedziałam z uśmiechem.
- Chodź, przywitamy się. - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę salonu.
   Staliśmy w progu kiedy do Edwarda podeszła wysoka blondynka i objęła go za szyję nie zwracając na mnie uwagi. Oszołomiony Edward wpatrywał się w nią, a ja w niego. Blondi rzekła zalotnie:
- No co? Nie cieszysz się na mój widok kotku?
- Yyy... cześć Tanya - powiedział jąkając się. - To jest moja dziewczyna - przyciągnął mnie do siebie. Tanyi zrzedła mina i po chwili przywitała się:
- Witaj, Tanya jestem.
- Bella - zmierzyła mnie od góry do dołu swoimi złotymi oczyma. Przeniosła wzrok na Edwarda i zapytała:
- To trzy miesiące temu też byliście para?
- Tak - odpowiedziałam.
- Ciekawe...
- A czemu pytasz?
- To nasz kochany Edward ci nie powiedział? - zrobiła duże oczy. Tego było już za wiele. Wyswobodziłam swoją dłoń z uścisku i wybiegłam w las.

Oczami Edwarda

- Ty w ogóle myślisz? Czy to naturalny bląd*? - krzyknąłem.
- Edwardzie - napomniała mnie Esme. Nie zwracałem na nikogo uwagi. Wybiegłem za swoją miłością.

Oczami Belli

   Wbiegłam do domu wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, czyli parę ubrań, karty kredytowe itd. I udałam się do garażu. Gdzie przy swoim samochodzie majsterkowała Nathalie. Na twarzy miała smar, wyglądał jak prawdziwy mechanik. Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się krzywo i zapytała:
- Kochana a ty gdzie się wybierasz?
- Wsiadaj, po drodze wszystko ci opowiem. - Wpakowałyśmy się do Ferrari, po chwili byłyśmy już po za granicami Forks
    Jednym tchem wszystko jej opowiedziałam. Na co ona odpowiedziała:
- Nie żebym broniła twojego kochasia ale on świat poza tobą nie widzi.- Powiedziała dodając gazu.- Przynajmniej będziemy mogły zaimprezować jak za starych, dobrych czasów.

-------------
* Jeśli obraziłyśmy jakąś blondynkę to przepraszamy :)

Madzia i Taśka :)


25. "To wspaniale!"

 Jestem w domu już trzy tygodnie. Chłopcy oglądają mecz, ciesząc się przy tym jak dzieci. A Nathalie nadaje mi o wspaniałym posiłku, który zjadła.
- Bello mój obiadek był nawet przystojny. -zaśmiała się Nath. Skarciłam ją spojrzeniem.
- Nadal nie rozumiem jak możesz zabijać niewinnych ludzi.- Powiedziałam.
- Prawa natury, nic na to nie poradzę. Poza tym te małe, śmieszne i jak to nazywasz ''niewinne'' istotki muszą nam płacić za krzywdę, którą nam wyrządzają. Jak w ogóle oni przedstawiają naszą rasę w mediach? - teatralnie westchnęła - Żenada.- Mam nadzieje, że pod tą grubą warstwą ironii, sarkazmu i samouwielbienia kryją się szczątki 'żywej' duszy.- Poza tym.-zaczęła leniwie.- Nie zapominaj, że ty też kiedyś zjadałaś tych "niewinnych ludzi".- Powiedziała. Spojrzałam na nią. Ona jednak tylko się uśmiechnęła. Cóż miała rację. Kiedyś byłam bezwzględną maszyną do zabijania. Nie miałam zamiaru się z nią oto kłócić bo miała racje.
        W tej chwili do pokoju weszła Serena oraz James. Oboje mieli zadowolone miny. James wyłączył telewizor, co skończyło się  głośnym protestem ze strony męskiej części towarzystwa.
- Mamy dla was wspaniałą wiadomość. - oznajmiła Serena. Wszystkie oczy zwróciły się z zaciekawieniem  w jej stronę. Ciekawe jakie to wspaniałe wiadomości mogą dla nas mieć. Chad oczywiście musiał wypalić jakąś głupotę.
- A co będziemy mieli rodzeństwo? - zapytał Chad podchodząc do niej. I czule pogłaskał po brzuchu. Nie no normalnie ręce opadają. Nie rozumiem jak Destiny może wytrzymać z takim przygłupem u boku 24 na dobę.
- Nie cymbale, usiądź. - Powiedział zdegustowany James. Chad teatralnie posmutniał, znów włączył mecz i powiedział:
- No to te wieści nie są takie wspaniałe jak przypuszczałem. - Powiedział leniwie i wróci l do swojej inteligentnej rozrywki. Olivia westchnęła. Najwyraźniej postanowiła wkroczyć do akcji. Stanęła przed telewizorem założyła ręce na biodra i wyłączyła go.
- Hej.- Zaprotestował Chad.
-  Zamknij się kretynie i daj im dokończyć.-  Powiedziała wnerwiona. Teraz to nawet Nathalie zamilkła i przypatrywała się złej Olivii. Chad chyba też się jej wystraszył bo usiadł grzecznie i zaczął grzecznie słuchać.
- Dziękuje Olivia. - James uśmiechnął się. Razem z Sereną popatrzyli na siebie. No niech w końcu to z siebie wyduszą! Zaraz sfiksuje na tym fotelu. Co oni chcą? Budują napięcie czy co. Westchnęli i James powiedział:   - Zamierzamy odnowić swoje śluby. - W tym momencie szczęka mi opadła. Bardzo się ucieszyłam z tego powodu. Serena i James tak się kochali. Bardzo mi tego zazdrościłam. Ciekawe czy ja i Edward będziemy ze sobą tak długo i będziemy się kochać tak jak Serena i James. Wszyscy zaczęli im gratulować. Ja również podeszłam do nich i przytuliłam.
   - To wspaniale- powiedziałam kiedy się od nich oderwałam.- Tak bardzo się...- moje gratulacje przerwały piski Olivii. Zdążyłam tylko zobaczyć jak jej rude włosy znikają za drzwiami.Wszyscy patrzyli na siebie ze zdziwionymi minami. Po chwili usłyszeliśmy jak Olivia rozmawia przez telefon.
- Alice jest impreza do zorganizowania - i znów pisk. Oho. Olivia bierze się za przygotowywanie przyjęcia. To nigdy nie wróży nic dobrego. A w dodatku teraz jest z nią Alice. Będzie jeszcze gorzej. Już to widzę.
- Przypilnuje ją.- Powiedziała Dess i pobiegła na górę. My natomiast zostaliśmy w salonie.
- Ja tam wolał bym brata.- powiedział Chad wgapiając się w telewizor.

***

Od wczoraj kiedy dowiedzieliśmy się o odnowieniu ślubów Sereny i Jamesa Olivia i Alice latają w te i z powrotem załatwiając różnie rzeczy. Z tego co obiło mi się o uszy zdążyły już załatwić kwiaty i zaproszenia, ale one mówią, że to dopiero początek prawdziwych przygotowań.
  - Dziewczyny my nawet nie mamy ustalonej daty.- Powiedziała Serena.Widać ona też traciła do nich cierpliwość.
  - Ależ o to się nie martw.- zaśmiała się Olivia.- My się wszystkim zajmiemy.- Powiedziała i już jej nie było. Serena machnęła na to wszystko ręką i wyszła do ogrodu. W domu za bardzo nie miałam co robić więc udałam się do Edwarda.


--------------------------------------------------------------------

Oto i następny rozdział ;) Myślę, że wam się spodoba :)

Oczekujcie kolejnego już wkrótce ;)

Pozdrowionka ;) Madzia i Taśka ;*