niedziela, 5 maja 2013

27. Nowy Jork

   Jechałyśmy już jakiś czas nie zatrzymując się. Nathalie chyba dobrze wiedziała gdzie się udać. Po dwóch dniach jazdy naszym oczom ukazało się olbrzymie miasto. Nowy Jork. To miejsce gdzie imprezowałyśmy, kiedy zwiałam z domu. Tutaj nikt nie zwraca uwagi na to jak wyglądasz. Ostatnio Nathalie chodziła w słońcu i nikt nie pytał się czemu się błyszczy. Kocham to miasto. Krążyłyśmy trochę ulicami szukając hotelu. Po 20 min jazdy zameldowałyśmy się w najlepszym hotelu w Nowym Jorku, a Nathalie nadal miała na sobie smar. Dumnie szła przez korytarz, a wszyscy faceci oglądali się za nią. Ona się jednak nie przejmowała. Podeszła do kontuaru przy którym stał młody i przystojny chłopak. Nathalie oparła się o blat biurka i chwile pogadała z chłopakiem. Po chwili wróciła do mnie z kluczami do apartamentu.
   - Tak to się robi.- Powiedziała trzymając klucz na jednym palcu. Poszłyśmy w stronę wind, która zawiozła nas na sam szczyt budynku. Nasz apartament przypominał bardziej dom niż pokój hotelowy. Nathalie od razu pobiegła do łazienki zmyć smar z twarzy. Ja tym razem rozejrzałam się po pokoju. Był naprawdę piękny. Po 15 min. z łazienki wyszła Nath umyta, czysta i pachnąca.
    - Zbieraj zadek.- Powiedziała.
    - W jakim celu?- Zapytałam. Wzniosła oczy ku niebu.
    - Matko jak do ciebie nic nie dociera.- Powiedziała.- Jak wiesz wyciągnęłaś mnie z garażu i nie zdążyłam się spakować.- Powiedziała powoli jakbym była niedorozwinięta.- Więc muszę...poprawka...musimy kupić sobie jakieś wdzianka.- Powiedziała i ruszyła do drzwi.- A później idziemy na imprezę.- I już jej nie było. Chcąc nie chcąc musiałam za nią iść. Wyszłyśmy na tłoczną ulicę i ruszyłyśmy w stronę dzielnicy, na której znajdują się najlepsze sklepy. Kupiłyśmy trochę ubrań. Szczerze mówiąc zakupy bez Olivii to nie to samo, ale przynajmniej mogłam sobie wybrać to co mi się podobało. Po jakiś dwóch godzinach byłyśmy po zakupach. W drodze powrotnej do hotelu, Nathalie zapolowała na jakiegoś człowieka tłumacząc się, że nie chcę żywić się w klubie.
    W naszym pokoju uszykowałyśmy się na imprezę. Przyznam szczerze tego mi brakowało.Nathalie oczywiście pierwsza zaklepała łazienkę.Po 30 minutach wyszła ubrana w krótką czerwoną kieckę.Usta miała pomalowane na ten sam odcień, a włosy rozrzucone na ramionach. Teraz to ja weszłam do łazienki. W sklepie kupiłam sobie czarną krótką sukienkę. Takiej jakiej bym normalnie nie kupiła. Ale cóż jesteśmy w Nowym Jorku. Jak szaleć, to szaleć.Kiedy wyszłam z łazienki Nathalie szeroko otworzyła oczy.
     - No, no.- Zagwizdała.- Gdyby teraz zobaczył cię twój kochaś już byś nie była dziewicą.- Powiedziała. Zrobiłam kwaśną minę. Cóż to prawda. Jestem dziewicą. Z Edwardem nie kochałam się ani razu. Chociaż nie wiem  jak on. Ta Tanya. Wredna suka. Czyżby Edward mnie z nią zdradził? Tego bym się po nim nie spodziewała. Ale po słowach Tanii. Nie jestem tego taka pewna.
   Kiedy byłyśmy już gotowe wyszłyśmy. W holu recepcjonista pożerał Nath wzrokiem. Ta puściła mu oczko, a mężczyzna prawie zemdlał. Nathalie zaśmiała się. I wyszłyśmy przed hotel by wsiąść do czerwonego ferrari i odjechać w stronę klubu.

***

    Byłyśmy już w klubie. Od razu pobiegłyśmy do baru zamówić drinki. Nathalie zaczęła:
- Z facetami są same problemy.
- I to mówi dziewczyna, która niedługa wychodzi za mąż - Powiedziałam powili sącząc drinka. W tej chwili zadzwonił jej telefon.
- O wampirze mowa - I wcisnęła czerwoną słuchawkę, a telefon wrzuciła do torby. Pytająco uniosłam brew.
- No co? Niech się trochę pomartwi. Swoją drogą twój Edzio też nie jest święty... - nie zdążyłam zapytać o co chodziło, bo podeszło do nas dwóch facetów i poprosili nas do tańca. Resztę wieczoru bawiłyśmy się z nimi. Byli nawet fajni...i przystojni.
    Po udanej imprezie wyszłyśmy z klubu. Na zewnątrz bili się dwaj goście. Okazało się, że to wampiry. Nathalie bezzastanowienia ruszyła w ich stronę.
- Chłopcy starczy mnie dla wszystkich, spokojnie. - Uśmiechnęła się szeroko. Nie wierzę, że to powiedziała...chociaż po mniej można się spodziewać wszystkiego. Odwróciła ich uwagę od bójki, a oni wpatrywali się w nią. Blondyn otrząsnął się pierwszy, poprawił koszulę i podeszedł do nas z szerokim uśmiechem.
- Co takie piękne wampirzyce robią same w takim miejscu?- Powiedział uwodzicielsko.
- Jest tu niebezpiecznie, bo my się tu kręcimy - włączył się do rozmowy drugi. Gapiąc się na mnie z obrzydliwym uśmieszkiem.
- Gdybym chciała położyłabym was jedną ręką - powiedziała Nathalie. Odsząknąłam i dodałam:
- Nathalie nie zapominaj, że twój narzeczony na ciebie czeka.
- Kto? - Z niedowierzaniem i uśmiechem pokręciła głową. Zatkało mnie. Nie przyznaje się do Damona. Z resztą ja też nie przyznawałabym się do takiego wieśniaka, ale to w końcu jej narzeczony. Tym razem odezwał się blondyn:
- Więc na imię ci Nathalie? Ładnie. - założył jej kosmyk włosów za ucho. Drugi wampir, który nadal się na mnie gapił otworzył usta aby coś powiedzieć ale go wyprzedziłam. Ruchem ręki uciszyłam go i powiedziałam:
- Nawet nie zaczynaj. - W tym czasie Nath szczerzyła się do tego gościa, on robił to samo. Postanowiłam to przerwać. Pociągnęłam ją za rękę i powiedziałam:
- Chodź już...
- Dziewczęta wyluzujcie - zaproponował 'adorator' mojej przyjaciółki. Miałam tego dosyć.
- Nie! - krzyknęłam.
- Bells kochana, daj nam porozmawiać.- Powiedziała dalej wgapiając się w wampira.
- Porozmawiać? - zapytałam. W tej chwili w naszą stronę ruszyło 5 mężczyzn. Wysocy, umięśnieni.. Kiedy byli już blisko zobaczyłam ich ciemną karnację. Jeden odezwał się:
- Usłyszeliśmy kłótnię. Wszystko w porządku?- Zapytał największy z nich.
-  Nie no bez jaj.... wilkołaki? Serio? - zapytała Nath wymachując rękami z lekceważącą miną. Wilkołaki? Nie no jeszcze ich tu brakowało.
- Masz z tym jakiś problem dziewczynko?- Zapytał unosząc brwi do góry.
- Może - odpowiedziała Nathalie i stanęła naprzeciwko chłopaka patrząc mu prosto w oczy. Mierzyli się spojrzeniami mało brakowało, a doszłoby do rozlewu krwi. Cóż, czas wkroczyć do akcji.
- Ej, spokojnie - zainterweniowałam.
- Lepiej uspokój tą małą - poradził wilkołak patrząc na mnie. Nath była już na skraju wytrzymałości. Już miała coś odpowiadać ale jeden z pozostałych wilków wyprzedził ją:
- Jacob, chodź - Powiedział pociągając go za ramię. Odwrócili się i  odeszli i zostawili nas w towarzystwie tych buraków. Patrzyłam za nimi jak odchodzą. Już chyba wolałam kłótnię z wilkami niż takie 'urocze' towarzystwo.
     - Jeszcze się spotkamy!- Krzykną Jackob odwracając sie w naszą stronę.
     - Mam cichą nadzieje, że kiedy nadejdzie ten dzień  będę stała nad twoim zmasakrowanym ciałem!- Odkrzyknęła im Nath. Tamci jednak zniknęli za zakrętem. Musiałam jak najszybciej wyciągnąć stąd tę wariatkę.
- Nath, rób co chcesz ale ja się zmywam. - Blondyn szybko zaprotestował. Jego kolega, na szczęście już dał sobie spokój i z nudzoną miną obserwował. Nathalie westchnęła w końcu powiedziała:
- Sorry chłopcy nie dziś. -Odwróciłyśmy się  pojechałyśmy do hotelu. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na dziś.

------------------------------------------------------------
Hej, hej, hej :)

Kolejny rozdzialik. Ta dam.!
Proszę o komentarze....bardzo, bardzo prooooooszę.! 
Życzę miłego czytania ;)

Pozdrowionka ;) Madzia i Taśka ;*

3 komentarze:

  1. uuuuuuuulllllllllllaaaaaaaaaaaaallllllllllllaaaaaaaOMG!!Rozdział jest" The Best "kochana jak zawsze . KOCHAM TO CO PISZESZ:) To jest po prostu boskie,!Wilki w Takim mieście- szok:)Kiecki dziewczyn super:) Ciekawa jestem to sie dzieje w tej chwili z Edziem po tym nagłym wyjeździe Belli???:)Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu kolejnych rozdziałów:) Z niecierpliwością czekam na kolejny:) Pozdrówki

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny!!!Jetem ciekawa co takiego zrobił Edi:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej kochana :)
    Świetny rozdział! Mnie też ciekawi od jakiegoś czasu co zrobił Edek zgredek z krainy kredek xd Ale na serio!
    Czekam z niecierpliwością na nn i zyczę weny!
    xoxo, Aleks *haha, zmieniłam znowu nazwę xd*

    OdpowiedzUsuń