Dedykt dla moich wiernych czytelniczek :D
P.S Wróciłam z wycieczki...moje plecki są zjarane ;( bolą niemiłosiernie, ale ja to nic w porównaniu z chłopakami ;)
---------------------------------------------------------------------
Tydzień później...
Jest mi z tym źle.
Ale moim zdaniem zrobiłam dobrze. Chociaż moja rodzina ciągle zawraca mi głowę o to czemu nie dałam mu wszystkiego wyjaśnić.Denerwuje mnie to. Mają własne życie i nich nim się zajmą. Nie mam ochoty ich słuchać więc całymi dniami siedzę w swoim pokoju i nikogo nie wpuszczam. Staram się przestać o nim zapomnieć, nie idzie mi za dobrze. Potrzebuje czasu.
Następny dzień który spędzam samotnie na rozmyśleniach. (Nathalie i Damon wyjechali na Malediwy do posiadłości Salvatorów. Chcieli odpocząć i porozmyślać, a Elena i Stefano wyruszyli w dalszą podroż po globie). Nie mam na nic ochoty, ale muszę kiedyś zapolować. Powoli podniosłam się z łóżka, w którym spędziłam tydzień. Poszłam do garderoby i wyciągnęłam z niej mój ulubiony szary dres. Kiedy się przebrałam podeszłam do lustra które też znajdowało się w garderobie. Zobaczyłam w nim wampirzycę o nienaturalnie bladej (jak na wampira) skórze, ciemnych jak noc oczach i wyblakłych włosach. To byłam ja. Obraz nędzy i rozpaczy. Okropnie potrzebuje polowania. Już zamierzałam wyskoczyć przez okno, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę- powiedziałam odwracając się. Drzwi powoli się otworzyły, a w nich stanęła Serena. Uśmiechnęła się na mój widok i podeszła bliżej.
- Nareszcie wstałaś- powiedziała z uśmiechem. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc po prostu spróbowałam się uśmiechnąć. Zapanowała cisza. Żadna z nas nic nie mówiła. Nie wiedziałam co chciała mi powiedzieć Serena.
- Chce żebyś wiedziała- odezwała się po chwili- że cokolwiek postanowisz...my jesteśmy z tobą.- Nie wiedziałam co chce mi tym przekazać, ale uśmiechnęłam się do niej, podeszłam i ją przytuliłam. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo potrzebowałam takiego gestu. Dawno nikt mnie nie przytulił. To taki prosty gest, a potrafi sprawić taką przyjemność.
- Dziękuje- powiedziałam po chwili naszego uścisku- Teraz wybacz,- powiedziałam odrywając się od Sereny- ale chciałabym zapolować.- Uśmiechnęłam się.
- Oczywiście- powiedziała radośnie- Nie zatrzymuję Cię.- Wyszła z pokoju zostawiając mnie samą na powrót z moimi myślami. Wyskoczyłam przez okno i popędziłam w stronę lasu, jak najdalej od posiadłości Cullenów.
***
Po obfitym posiłku czułam się o niebo lepiej. Nie chciałam wracać jeszcze do domu. Postanowiłam przejść się po lesie i trochę pomyśleć o tym wszystkim co się zdarzyło. Po krótkiej chwili znalazłam na swojej drodze rozłożyste drzewo. Zwinnie na nie wskoczyłam i wygodnie oparłam się o pień. W mojej głowie od razu pojawiły się wszystkie wspomnienia od przyjazdu do Forks. Pierwsze spotkanie z Cullenami, moje zakochanie, dziesięć lat spędzonych w Vollterze. Zdrada Edwarda...Właśnie: zdrada. To nie daje mi spokoju. Zaczęłam się intensywnie nad tym zastanawiać i wyszło mi, że to miasto jest problemem (super. Zwalam winę na miasto, a to pewnie i tak ja jestem tym "problemem"). Chciałabym się stąd wynieść i już nigdy nie wracać. Nie chciałam oglądać więcej Cullenów, a w szczególności jednego z nich. Myślałam nad tym: Co by było gdybyśmy się wynieśli nie mówiąc o tym nikomu? Nagle przypomniałam sobie słowa Sereny: "- Chce żebyś wiedziała, że cokolwiek postanowisz...my jesteśmy z tobą". Zrozumiałam o co jej chodziło. Moja rodzina poprze mnie w każdej decyzji jaką podejmę. I właśnie to zrobiłam. Podjęłam decyzję: Wyprowadzamy się. Bez względu na wszystko.
Zerwałam się z miejsca i ruszyłam w stronę domu, zastanawiając się nad tym jak moja rodzina zareaguje na moje postanowienie. Po niecałych pięciu minutach była na terenie naszej posesji. Wbiegłam frontowym wejściem i przeszłam do salonu. Zastałam w nim szkicującą jakiś projekt Destiny. Podniosła na mnie oczy i uśmiechnęła się. Nie miałam czasu na uprzejmości musiałam jak najszybciej zorganizować naszą wyprowadzkę.
- Gdzie są wszyscy?- zapytałam od razu.
- Serena w ogrodzie, James w kancelarii, chłopaki są w garażu, a Olivia jest na zakupach- wyliczyła i znów pochyliła się nad kartką ze szkicem. Muszę szybko tu wszystkich ściągnąć.
- Chodźcie wszyscy do salonu- powiedziałam spokojnie. Nie potrzebowałam krzyczeć, i tak mnie słyszeli. Po paru sekundach w salonie zjawili się wszyscy będący w domu domownicy. Od razu poleciłam Serenie zadzwonić po Jamesa, a Ksaweremu po Olivie. Ten ostatni skrzywił się. Wszyscy wiedzą jakie konsekwencje ma przerwanie Olivii w szale zakupowym, ale mus to mus. To co chce przekazać mojej rodzinie dotyczy ich wszystkich. Więc chcąc nie chcąc musiał to zrobić. Po chwili rozmowy przez telefon pierwsza odezwała się Serena:
- James będzie najszybciej za 10 min- powiedziała i usiadła na kanapie obok reszty rodziny. Zaraz po niej do pokoju wszedł Ksawery z nieciekawą miną.
- Olivia nie była zadowolona- powiedział i odłożył telefon na stół.- Powiedziała, że jeśli to nie jest nic istotnego to łeb ci urwie- zwrócił się do mnie i usiadł obok Chada, który od pewnego momentu zacieszał.
Dokładnie po dziesięciu minutach do domu wszedł James. Podszedł do Sereny i pocałował ją. Na moment odwróciłam wzrok by na to nie patrzeć. Chad zaczął głupkowato chichotać. Czy ten debil nie może być normalny chociaż przez 5 minut?
- Czy coś się stało?- usłyszałam po chwili pytanie Jamesa. Odwróciłam się w ich stronę i zobaczyłam, że siedzi obok Sereny i trzyma ją za rękę.
- Zaczekajmy na...- nie zdążyłam dokończyć bo do salonu wparowała Olivia z rozwianymi włosami.
- Mam nadzieje, że to coś ważnego- prawie krzyknęła. Przeszła przez salon trącając mnie swoimi włosami po twarzy. Usiadła Ksaweremu na kolanach, a ja zaczęłam mówić.
- Chciałam was o coś prosić- zaczęłam niepewnie- Wiem, że to może być dla Was wszystkich trudna decyzja, i nie musicie robić tego ze mną...
- Przestań mieszać i przejdź do rzeczy- przerwał mi Chad. Jeśli chcą wiedzieć ok. Powiem prosto z mostu
- Chce się stąd wynieść- powiedziałam na jednym wdechu. Wszyscy mieli zdziwione miny. Jedynie nie Destiny. Ta tylko się uśmiechnęła.
- Wiedziałam, że oto poprosisz. Czekałam tylko jak nam to powiesz.- zaśmiała się.
- Wiem, że proszę was o zbyt wiele i jak już mówiłam nie musicie tego robić...
- Gdzie chciałabyś się przenieść.- znów brutalnie mi przerwano. Czy też James musiał oto zapytać? Byłam ciekawa ich reakcji jak dowiedzą się, że chcę zamieszkać w Vollterze przez pewien czas. Na razie nie widziałam dla nas innego rozwiązania. Po za tym chciałam uzgodnić z Aro warunki naszego pobytu tam, by nie mógł nam nic zrobić.
- Vollturi- wyszeptałam ze spuszczoną głową.
- Co?!- powiedziało kilka głosów na raz. Cóż, przyjęli to lepiej niż się spodziewałam.
- Czyś ty rozum straciła?- naskoczyła na mnie Dess. Taak ona ma obsesję na punkcie Volltrich.- Jeśli tam pojedziemy nie wyrwiemy się już nigdy.- powiedziała już spokojnie.
- Zawsze można mieć swoje warunki Dess- powiedziałam patrząc jej w oczy.- Jesteśmy dla nich cenni i zrobią wszystko by zdobyć nasze zaufanie i byśmy zostali w ich straży.- zaczęłam swój wywód- Możemy być w ich straży pod pewnymi warunkami np. Możemy wyjeżdżać, ale kiedy będą nas potrzebować pomożemy im itp.
- To ma sens- powiedział po chwili namysłu James. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, a Dess z niedowierzaniem. Nikt inny się nie odzywał. Podeszła do mnie Serena i znów mnie przytuliła. I znów to piękne uczucie.
- Pamiętaj słonko, że my zawsze jesteśmy z tobą.- powiedziała w moje włosy- Zawsze.- Stałyśmy tak jeszcze chwilę, potem Serena odsunęła się ode mnie na długość ramiom.- Zaraz skontaktuję się z Wielką Trójcą.- Powiedziała i wyszła z pokoju. Ja natomiast odwróciłam się w stronę mojej "familli".
- Mam nadzieje, że nie jesteście źli?
- Mamy takie samo zdanie jak Serena: " Zawsze jesteśmy z tobą"- powiedział i uśmiechną się do mnie.
- Zawsze siostra- dodał Ksaw. Pokiwał ręką bym usiadła obok niego. Tak też uczyniłam. Czekaliśmy w milczeniu, aż Serena wróci. Czekaliśmy tak chyba z 30 min, ale w końcu weszła do salonu. Minę miała zadowoloną.
- Aro zgodził się na wszystko. Możemy tam jechać w każdej chwili.- oznajmiła odkładając telefon na szafkę.
- Chciałabym to zrobić jak najwcześniej.- Powiedziałam cicho- Zacznijmy się pakować.- Wszyscy bez protestów zaczęli wstawać z kanapy i leniwym krokiem podążać w stronę schodów. Olivia zatrzymała się przy mnie i zapytała:
- Jeśli się nie mylę, nie mam mówić nic Cullenom?- pokręciłam głową na znak, że "nie". Natychmiast nałożyłam tarczę, żeby Alice nie zobaczyła niczego w swojej wizji.
- Pojadę do kancelarii załatwić wszystkie formalności.- Powiedział James i pojechał swoim autem do miasta. ja udałam się do pokoju i zaczęłam powoli wszystko pakować, zaczynając od ubrań.
- Przecież ja nie zmieszczę wszystkich ubrań do tych 13 walizek!- usłyszałam krzyk Olivii. Jejku tak to ma problemy.- Jadę do miasta po dodatkowe- Rzuciła i wyszła z domu. Zaczęłam wyciągać wszystko ze swojej garderoby i układać w walizkach i kartonach.
Pakowanie mojego całego pokoju zajęło mi tylko 4h. Postanowiłam wybawić biednego Ksawerego ze szponów mojej siostrzyczki. Zaangażowałam go do znoszenie moich rzeczy do mojego auta, a ja zdeklarowałam się, że pomogę Olivii przy jej rzeczach. To zajęło nam kolejnych 5h. Zaczynało robić się widno. Każdy miał już spakowane swoje rzeczy, zostały tylko przedmioty które znajdowały się w innych pomieszczeniach. Meble zostawiliśmy w tym domu, na wypadek gdybyśmy kiedyś chcieli tu wrócić.
Kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik wszyło na to, że każdy musi jechać swoim samochodem. Kiedy wyprowadzaliśmy auta z garażu zrobiło mi się przykro, że muszę zostawić tu wszystko to co miałam i kochałam, ale nie mogłam dłużej tego wszystkiego znieść. Gdy wsiadłam do samochodu ostatni raz spojrzałam na Mój dom. Moje oczy zrobiły się suche. Odpaliłam silnik i pojechałam za moją rodziną.
Oczami Edwarda
Jest mi z tym źle.
Ale wiem, że Bella miała swoje powody by ze mną zerwać. Lecz ciągle nie mogę się z tym pogodzić. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Widzę jak moi bliscy martwią się o mnie. Żaden ze Swanów nie odzywał się do nikogo z mojej rodziny od tygodnia.
Bella. Tęsknie.
Chciałem by skopiowała mój dar, ale wtedy dowiedziałaby się, że naprawdę zdradziłem ją z Tanią. To był tylko jeden pocałunek. Nic więcej. Nikogo tam nie było to niby skąd Bella miała by się o tym dowiedzieć? Może miała przeczucie...? Nie no ja wariuje! Ogarnij się Cullen!
Nie mogąc dłużej wytrzymać bez widoku Belli postanowiłem ich odwiedzić. Pędem zbiegłam na duł i puściłem się biegiem przez las. Myśl o tym, że zobaczę Bellę dodawała mi skrzydeł.
Kiedy wbiegłem na ich posesje czułem, że coś jest nie tak. Nie było nic słychać. Tylko cisza. Czyżby nie było ich w domu? Szybko podszedłem do drzwi garażowych i otworzyłem je na oścież. Wszystko co tam zobaczyłem to pustka. Nie- pomyślałem. Szybko wbiegłem na werandę i uchyliłem drzwi. Były otwarte. Wszedłem pośpiesznie do środka i to co tam zobaczyłem to również pustka. Poszedłem do wszystkich pokoi i tam też nic nie było. Na koniec poszedłem do pokoju mojej ukochanej. Bałem się pociągnąć za klamkę bojąc się, że tam też nic nie będzie. Odetchnąłem głęboko i pchnąłem drzwi.
Pustka.
Na łóżku zauważyłem złożoną na pół kartkę. Podszedłem i powoli ją otworzyłem. Wszędzie poznałbym to pismo.
- Gdzie są wszyscy?- zapytałam od razu.
- Serena w ogrodzie, James w kancelarii, chłopaki są w garażu, a Olivia jest na zakupach- wyliczyła i znów pochyliła się nad kartką ze szkicem. Muszę szybko tu wszystkich ściągnąć.
- Chodźcie wszyscy do salonu- powiedziałam spokojnie. Nie potrzebowałam krzyczeć, i tak mnie słyszeli. Po paru sekundach w salonie zjawili się wszyscy będący w domu domownicy. Od razu poleciłam Serenie zadzwonić po Jamesa, a Ksaweremu po Olivie. Ten ostatni skrzywił się. Wszyscy wiedzą jakie konsekwencje ma przerwanie Olivii w szale zakupowym, ale mus to mus. To co chce przekazać mojej rodzinie dotyczy ich wszystkich. Więc chcąc nie chcąc musiał to zrobić. Po chwili rozmowy przez telefon pierwsza odezwała się Serena:
- James będzie najszybciej za 10 min- powiedziała i usiadła na kanapie obok reszty rodziny. Zaraz po niej do pokoju wszedł Ksawery z nieciekawą miną.
- Olivia nie była zadowolona- powiedział i odłożył telefon na stół.- Powiedziała, że jeśli to nie jest nic istotnego to łeb ci urwie- zwrócił się do mnie i usiadł obok Chada, który od pewnego momentu zacieszał.
Dokładnie po dziesięciu minutach do domu wszedł James. Podszedł do Sereny i pocałował ją. Na moment odwróciłam wzrok by na to nie patrzeć. Chad zaczął głupkowato chichotać. Czy ten debil nie może być normalny chociaż przez 5 minut?
- Czy coś się stało?- usłyszałam po chwili pytanie Jamesa. Odwróciłam się w ich stronę i zobaczyłam, że siedzi obok Sereny i trzyma ją za rękę.
- Zaczekajmy na...- nie zdążyłam dokończyć bo do salonu wparowała Olivia z rozwianymi włosami.
- Mam nadzieje, że to coś ważnego- prawie krzyknęła. Przeszła przez salon trącając mnie swoimi włosami po twarzy. Usiadła Ksaweremu na kolanach, a ja zaczęłam mówić.
- Chciałam was o coś prosić- zaczęłam niepewnie- Wiem, że to może być dla Was wszystkich trudna decyzja, i nie musicie robić tego ze mną...
- Przestań mieszać i przejdź do rzeczy- przerwał mi Chad. Jeśli chcą wiedzieć ok. Powiem prosto z mostu
- Chce się stąd wynieść- powiedziałam na jednym wdechu. Wszyscy mieli zdziwione miny. Jedynie nie Destiny. Ta tylko się uśmiechnęła.
- Wiedziałam, że oto poprosisz. Czekałam tylko jak nam to powiesz.- zaśmiała się.
- Wiem, że proszę was o zbyt wiele i jak już mówiłam nie musicie tego robić...
- Gdzie chciałabyś się przenieść.- znów brutalnie mi przerwano. Czy też James musiał oto zapytać? Byłam ciekawa ich reakcji jak dowiedzą się, że chcę zamieszkać w Vollterze przez pewien czas. Na razie nie widziałam dla nas innego rozwiązania. Po za tym chciałam uzgodnić z Aro warunki naszego pobytu tam, by nie mógł nam nic zrobić.
- Vollturi- wyszeptałam ze spuszczoną głową.
- Co?!- powiedziało kilka głosów na raz. Cóż, przyjęli to lepiej niż się spodziewałam.
- Czyś ty rozum straciła?- naskoczyła na mnie Dess. Taak ona ma obsesję na punkcie Volltrich.- Jeśli tam pojedziemy nie wyrwiemy się już nigdy.- powiedziała już spokojnie.
- Zawsze można mieć swoje warunki Dess- powiedziałam patrząc jej w oczy.- Jesteśmy dla nich cenni i zrobią wszystko by zdobyć nasze zaufanie i byśmy zostali w ich straży.- zaczęłam swój wywód- Możemy być w ich straży pod pewnymi warunkami np. Możemy wyjeżdżać, ale kiedy będą nas potrzebować pomożemy im itp.
- To ma sens- powiedział po chwili namysłu James. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, a Dess z niedowierzaniem. Nikt inny się nie odzywał. Podeszła do mnie Serena i znów mnie przytuliła. I znów to piękne uczucie.
- Pamiętaj słonko, że my zawsze jesteśmy z tobą.- powiedziała w moje włosy- Zawsze.- Stałyśmy tak jeszcze chwilę, potem Serena odsunęła się ode mnie na długość ramiom.- Zaraz skontaktuję się z Wielką Trójcą.- Powiedziała i wyszła z pokoju. Ja natomiast odwróciłam się w stronę mojej "familli".
- Mam nadzieje, że nie jesteście źli?
- Mamy takie samo zdanie jak Serena: " Zawsze jesteśmy z tobą"- powiedział i uśmiechną się do mnie.
- Zawsze siostra- dodał Ksaw. Pokiwał ręką bym usiadła obok niego. Tak też uczyniłam. Czekaliśmy w milczeniu, aż Serena wróci. Czekaliśmy tak chyba z 30 min, ale w końcu weszła do salonu. Minę miała zadowoloną.
- Aro zgodził się na wszystko. Możemy tam jechać w każdej chwili.- oznajmiła odkładając telefon na szafkę.
- Chciałabym to zrobić jak najwcześniej.- Powiedziałam cicho- Zacznijmy się pakować.- Wszyscy bez protestów zaczęli wstawać z kanapy i leniwym krokiem podążać w stronę schodów. Olivia zatrzymała się przy mnie i zapytała:
- Jeśli się nie mylę, nie mam mówić nic Cullenom?- pokręciłam głową na znak, że "nie". Natychmiast nałożyłam tarczę, żeby Alice nie zobaczyła niczego w swojej wizji.
- Pojadę do kancelarii załatwić wszystkie formalności.- Powiedział James i pojechał swoim autem do miasta. ja udałam się do pokoju i zaczęłam powoli wszystko pakować, zaczynając od ubrań.
- Przecież ja nie zmieszczę wszystkich ubrań do tych 13 walizek!- usłyszałam krzyk Olivii. Jejku tak to ma problemy.- Jadę do miasta po dodatkowe- Rzuciła i wyszła z domu. Zaczęłam wyciągać wszystko ze swojej garderoby i układać w walizkach i kartonach.
Pakowanie mojego całego pokoju zajęło mi tylko 4h. Postanowiłam wybawić biednego Ksawerego ze szponów mojej siostrzyczki. Zaangażowałam go do znoszenie moich rzeczy do mojego auta, a ja zdeklarowałam się, że pomogę Olivii przy jej rzeczach. To zajęło nam kolejnych 5h. Zaczynało robić się widno. Każdy miał już spakowane swoje rzeczy, zostały tylko przedmioty które znajdowały się w innych pomieszczeniach. Meble zostawiliśmy w tym domu, na wypadek gdybyśmy kiedyś chcieli tu wrócić.
Kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik wszyło na to, że każdy musi jechać swoim samochodem. Kiedy wyprowadzaliśmy auta z garażu zrobiło mi się przykro, że muszę zostawić tu wszystko to co miałam i kochałam, ale nie mogłam dłużej tego wszystkiego znieść. Gdy wsiadłam do samochodu ostatni raz spojrzałam na Mój dom. Moje oczy zrobiły się suche. Odpaliłam silnik i pojechałam za moją rodziną.
Oczami Edwarda
Jest mi z tym źle.
Ale wiem, że Bella miała swoje powody by ze mną zerwać. Lecz ciągle nie mogę się z tym pogodzić. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Widzę jak moi bliscy martwią się o mnie. Żaden ze Swanów nie odzywał się do nikogo z mojej rodziny od tygodnia.
Bella. Tęsknie.
Chciałem by skopiowała mój dar, ale wtedy dowiedziałaby się, że naprawdę zdradziłem ją z Tanią. To był tylko jeden pocałunek. Nic więcej. Nikogo tam nie było to niby skąd Bella miała by się o tym dowiedzieć? Może miała przeczucie...? Nie no ja wariuje! Ogarnij się Cullen!
Nie mogąc dłużej wytrzymać bez widoku Belli postanowiłem ich odwiedzić. Pędem zbiegłam na duł i puściłem się biegiem przez las. Myśl o tym, że zobaczę Bellę dodawała mi skrzydeł.
Kiedy wbiegłem na ich posesje czułem, że coś jest nie tak. Nie było nic słychać. Tylko cisza. Czyżby nie było ich w domu? Szybko podszedłem do drzwi garażowych i otworzyłem je na oścież. Wszystko co tam zobaczyłem to pustka. Nie- pomyślałem. Szybko wbiegłem na werandę i uchyliłem drzwi. Były otwarte. Wszedłem pośpiesznie do środka i to co tam zobaczyłem to również pustka. Poszedłem do wszystkich pokoi i tam też nic nie było. Na koniec poszedłem do pokoju mojej ukochanej. Bałem się pociągnąć za klamkę bojąc się, że tam też nic nie będzie. Odetchnąłem głęboko i pchnąłem drzwi.
Pustka.
Na łóżku zauważyłem złożoną na pół kartkę. Podszedłem i powoli ją otworzyłem. Wszędzie poznałbym to pismo.
Nie szukaj Mnie
- Nie!- krzyknąłem. Wyjechali.
Jak ona mogła mi to zrobić? I jeszcze pisze, że mam jej nie szukać. Czy ona naprawdę myśli, że tego nie zrobię? Myli się.
Jak ona mogła mi to zrobić? I jeszcze pisze, że mam jej nie szukać. Czy ona naprawdę myśli, że tego nie zrobię? Myli się.
Szybko zerwałem się biegiem do domu. Ciągle myśląc o tym, że wyjechała. Kiedy wbiegłem do domu cała rodzina siedziała w salonie.
- Wyjechali- Tylko tyle zdołałem powiedzieć.
--------------------------------------------------
Witajcie kochani!
Spodziewaliście się czegoś takiego?
Rozdzialik wstawiłam najszybciej jak się dało ;) I muszę wam powiedzieć, że mam już pomysł na kolejny! (to świeże powietrze na wycieczce dobrze mi zrobiło ;) )
Mam nadzieje, że miło się czytało.
Proszę o komy...baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo prooooooszę!
Pozdrówki ;) Alice ;*
P.S Proszę was o głosowanie na: NAJLEPSZEGO CZŁONKA RODZINY SWAN ;)
Rozdział świetny!!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny chociaż wolałabym gdyby Bella i Edward byli pogodzeni. Nie za bardzo podobają mi się rozdziały/blogi w których oni nie są razem
OdpowiedzUsuńYEAAAAAAAAAAAAAH! Volturi <3 Normalnie ubóstwiam Cię za to, że właśnie tam jedzie Bella. W sumie cieszę się, że Edd i Bells nie są razem. Jakoś nie mam nastroju do czytania "sweetaśnych" rozdziałów o tym jak się kochają itp itd. Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybko, bo ten pochłonęłam strasznie szybko. Jejku... ale się rozpisałam o_o normalnie do mnie to niepodobne. Może to jest spowodowane zbliżającymi się wakacjami? A właśnie. Okazało się jednak, że jadę na Maury na kolonię. Więc jestem so happy!!!
OdpowiedzUsuńKatherina
PS. Voltuti <3 Voltuti <3 Voltuti <3
KOOOOOOOOOOCHAM <3
Będę płakać, będę płakać! Niech Edzio znajdzie Bellę i się pogodzą, bo wyląduję w wiariatkowie...
OdpowiedzUsuńNie chcę sweetaśnych rozdzialików, ale już nie mogę wytrzymać, że Bella nie chce go słuchać.
Będę się modlić.
Amen!
xoxo
rozdział że aż WOW *.* Kiedy następny na Bella i Reneesme?
OdpowiedzUsuńRety...nie wiem kiedy się pojawi...
UsuńMam nadzieje, że tak na początku wakacji, ale niczego nie obiecuje :(
Alice ;*
Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Może prócz tego ,żeby Bella i Edward za jakiś czas się pogodzili:) PLIS:) NP: tak w 35 rozdziale:) Podoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D Nie trzymaj mnie w niepewności :) :))Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuńHej, masz świetnego bloga, niedawno się na niego natchnęłam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie na www.blood-in-the-veins.blogspot.com
Nie dawno się natknęłam na twojego bloga i jestem już na bierząco:) Rozdział świetny dawaj następny jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńNa twojego bloga trafiłam dzisiaj i przeczytałam szybko wszystkie rozdziały! Masz talent dziewczyno :D
OdpowiedzUsuńKiedy nn?
Zapraszam na NN
OdpowiedzUsuńnowy-rozdzial-w-zyciu.blogspot.com
Belle
Ciekawe co będzie dalej dobry wątek z tą przeprowadzprzeprowadzka fajnie czytam dalej Ana
OdpowiedzUsuń