niedziela, 23 czerwca 2013

32. Zapomnieć

Zapraszam na kolejny rozdział! ;*
Dedykt dla moich wiernych czytelniczek :D
P.S Wróciłam z wycieczki...moje plecki są zjarane ;( bolą niemiłosiernie, ale ja to nic w porównaniu z chłopakami ;)
---------------------------------------------------------------------

Tydzień później...


   Jest mi z tym źle.
   Ale moim zdaniem zrobiłam dobrze. Chociaż moja rodzina ciągle zawraca mi głowę o to czemu nie dałam mu wszystkiego wyjaśnić.Denerwuje mnie to. Mają własne życie i nich nim się zajmą. Nie mam ochoty ich słuchać więc całymi dniami siedzę w swoim pokoju i nikogo nie wpuszczam. Staram się przestać o nim zapomnieć, nie idzie mi za dobrze. Potrzebuje czasu.

   Następny dzień który spędzam samotnie na rozmyśleniach. (Nathalie i Damon wyjechali na Malediwy do posiadłości Salvatorów. Chcieli odpocząć i porozmyślać, a Elena i Stefano wyruszyli w dalszą podroż po globie).  Nie mam na nic ochoty, ale muszę kiedyś zapolować. Powoli podniosłam się z łóżka, w którym spędziłam tydzień. Poszłam do garderoby i wyciągnęłam z niej mój ulubiony szary dres. Kiedy się przebrałam podeszłam do lustra które też znajdowało się w garderobie. Zobaczyłam w nim wampirzycę o nienaturalnie bladej (jak na wampira) skórze, ciemnych jak noc oczach i wyblakłych włosach. To byłam ja. Obraz nędzy i rozpaczy. Okropnie potrzebuje polowania. Już zamierzałam wyskoczyć przez okno, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
   - Proszę- powiedziałam odwracając się. Drzwi powoli się otworzyły, a w nich stanęła Serena. Uśmiechnęła się na mój widok i podeszła bliżej.
   - Nareszcie wstałaś- powiedziała z uśmiechem. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc po prostu spróbowałam się uśmiechnąć. Zapanowała cisza. Żadna z nas nic nie mówiła. Nie wiedziałam co chciała mi powiedzieć Serena.
    - Chce żebyś wiedziała- odezwała się po chwili- że cokolwiek postanowisz...my jesteśmy z tobą.- Nie wiedziałam co chce mi tym przekazać, ale uśmiechnęłam się do niej, podeszłam i ją przytuliłam. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo potrzebowałam takiego gestu. Dawno nikt mnie nie przytulił. To taki prosty gest, a potrafi sprawić taką przyjemność.
    - Dziękuje- powiedziałam po chwili naszego uścisku- Teraz wybacz,- powiedziałam odrywając się od Sereny- ale chciałabym zapolować.- Uśmiechnęłam się.
    - Oczywiście- powiedziała radośnie- Nie zatrzymuję Cię.- Wyszła z pokoju zostawiając mnie samą na powrót z moimi myślami. Wyskoczyłam przez okno i popędziłam w stronę lasu, jak najdalej od posiadłości Cullenów.

***

   Po obfitym posiłku czułam się o niebo lepiej. Nie chciałam wracać jeszcze do domu. Postanowiłam przejść się po lesie i trochę pomyśleć o tym wszystkim co się zdarzyło. Po krótkiej chwili znalazłam na swojej drodze rozłożyste drzewo. Zwinnie na nie wskoczyłam i wygodnie oparłam się o pień. W mojej głowie od razu pojawiły się wszystkie wspomnienia od przyjazdu do Forks. Pierwsze spotkanie z Cullenami, moje zakochanie, dziesięć lat spędzonych w Vollterze. Zdrada Edwarda...Właśnie: zdrada. To nie daje mi spokoju. Zaczęłam się intensywnie nad tym zastanawiać i wyszło mi, że to miasto jest problemem (super. Zwalam winę na miasto, a to pewnie i tak ja jestem tym "problemem"). Chciałabym się stąd wynieść i już nigdy nie wracać. Nie chciałam oglądać więcej Cullenów, a w szczególności jednego z nich. Myślałam nad tym: Co by było gdybyśmy się wynieśli nie mówiąc o tym nikomu? Nagle przypomniałam sobie słowa Sereny: "- Chce żebyś wiedziała, że cokolwiek postanowisz...my jesteśmy z tobą". Zrozumiałam o co jej chodziło. Moja rodzina poprze mnie w każdej decyzji jaką podejmę. I właśnie to zrobiłam. Podjęłam decyzję: Wyprowadzamy się. Bez względu na wszystko.

  Zerwałam się z miejsca i ruszyłam w stronę domu, zastanawiając się nad tym jak moja rodzina zareaguje na moje postanowienie. Po niecałych pięciu minutach była na terenie naszej posesji. Wbiegłam frontowym wejściem i przeszłam do salonu. Zastałam w nim szkicującą jakiś projekt Destiny. Podniosła na mnie oczy i uśmiechnęła się. Nie miałam czasu na uprzejmości musiałam jak najszybciej zorganizować naszą wyprowadzkę.
    - Gdzie są wszyscy?- zapytałam od razu.
    - Serena w ogrodzie, James w kancelarii, chłopaki są w garażu, a Olivia jest na zakupach- wyliczyła i znów pochyliła się nad kartką ze szkicem. Muszę szybko tu wszystkich ściągnąć.
     - Chodźcie wszyscy do salonu- powiedziałam spokojnie. Nie potrzebowałam krzyczeć, i tak mnie słyszeli. Po paru sekundach w salonie zjawili się wszyscy będący w domu domownicy. Od razu poleciłam Serenie zadzwonić po Jamesa, a Ksaweremu po Olivie. Ten ostatni skrzywił się. Wszyscy wiedzą jakie konsekwencje ma przerwanie Olivii w szale zakupowym, ale mus to mus. To co chce przekazać mojej rodzinie dotyczy ich wszystkich. Więc chcąc nie chcąc musiał to zrobić. Po chwili rozmowy przez telefon pierwsza odezwała się Serena:
     - James będzie najszybciej za 10 min- powiedziała i usiadła na kanapie obok reszty rodziny. Zaraz po niej do pokoju wszedł Ksawery z nieciekawą miną.
     - Olivia nie była zadowolona- powiedział i odłożył telefon na stół.- Powiedziała, że jeśli to nie jest nic istotnego to łeb ci urwie- zwrócił się do mnie i usiadł obok Chada, który od pewnego momentu zacieszał.
     Dokładnie po dziesięciu minutach do domu wszedł James. Podszedł do Sereny i pocałował ją. Na moment odwróciłam wzrok by na to nie patrzeć. Chad zaczął głupkowato chichotać. Czy ten debil nie może być normalny chociaż przez 5 minut?
     - Czy coś się stało?- usłyszałam po chwili pytanie Jamesa. Odwróciłam się w ich stronę i zobaczyłam, że siedzi obok Sereny i trzyma ją za rękę.
     - Zaczekajmy na...- nie zdążyłam dokończyć bo do salonu wparowała Olivia z rozwianymi włosami.
     - Mam nadzieje, że to coś ważnego- prawie krzyknęła. Przeszła przez salon trącając mnie swoimi włosami po twarzy. Usiadła Ksaweremu na kolanach, a ja zaczęłam mówić.
     - Chciałam was o coś prosić- zaczęłam niepewnie- Wiem, że to może być dla Was wszystkich trudna decyzja, i nie musicie robić tego ze mną...
      - Przestań mieszać i przejdź do rzeczy- przerwał mi Chad. Jeśli chcą wiedzieć ok. Powiem prosto z mostu
      - Chce się stąd wynieść- powiedziałam na jednym wdechu. Wszyscy mieli zdziwione miny. Jedynie nie Destiny. Ta tylko się uśmiechnęła.
      - Wiedziałam, że oto poprosisz. Czekałam tylko jak nam to powiesz.- zaśmiała się.
      - Wiem, że proszę was o zbyt wiele i jak już mówiłam nie musicie tego robić...
      - Gdzie chciałabyś się przenieść.- znów brutalnie mi przerwano. Czy też James musiał oto zapytać? Byłam ciekawa ich reakcji jak dowiedzą się, że chcę zamieszkać w Vollterze przez pewien czas. Na razie nie widziałam dla nas innego rozwiązania. Po za tym chciałam uzgodnić z Aro warunki naszego pobytu tam, by nie mógł nam nic zrobić.
      - Vollturi- wyszeptałam ze spuszczoną głową.
      - Co?!- powiedziało kilka głosów na raz. Cóż, przyjęli to lepiej niż się spodziewałam.
      - Czyś ty rozum straciła?- naskoczyła na mnie Dess. Taak ona ma obsesję na punkcie Volltrich.- Jeśli tam pojedziemy nie wyrwiemy się już nigdy.- powiedziała już spokojnie.
      - Zawsze można mieć swoje warunki Dess- powiedziałam patrząc jej w oczy.- Jesteśmy dla nich cenni i zrobią wszystko by zdobyć nasze zaufanie i byśmy zostali w ich straży.- zaczęłam swój wywód- Możemy być w ich straży pod pewnymi warunkami np. Możemy wyjeżdżać, ale kiedy będą nas potrzebować pomożemy im itp.
       - To ma sens- powiedział po chwili namysłu James. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, a Dess z niedowierzaniem. Nikt inny się nie odzywał. Podeszła do mnie Serena i znów mnie przytuliła. I znów to piękne uczucie.
        - Pamiętaj słonko, że my zawsze jesteśmy z tobą.- powiedziała w moje włosy- Zawsze.- Stałyśmy tak jeszcze chwilę, potem Serena odsunęła się ode mnie na długość ramiom.- Zaraz skontaktuję się z Wielką Trójcą.- Powiedziała i wyszła z pokoju. Ja natomiast odwróciłam się w stronę mojej "familli".
        - Mam nadzieje, że nie jesteście źli?
        - Mamy takie samo zdanie jak Serena: " Zawsze jesteśmy z tobą"- powiedział i uśmiechną się do mnie.
        - Zawsze siostra- dodał Ksaw. Pokiwał ręką bym usiadła obok niego. Tak też uczyniłam. Czekaliśmy w milczeniu, aż Serena wróci. Czekaliśmy tak chyba z 30 min, ale w końcu weszła do salonu. Minę miała zadowoloną.
       - Aro zgodził się na wszystko. Możemy tam jechać w każdej chwili.- oznajmiła odkładając telefon na szafkę.
       - Chciałabym to zrobić jak najwcześniej.- Powiedziałam cicho- Zacznijmy się pakować.- Wszyscy bez protestów zaczęli wstawać z kanapy i leniwym krokiem podążać w stronę schodów. Olivia zatrzymała się przy mnie i zapytała:
       - Jeśli się nie mylę, nie mam mówić  nic Cullenom?- pokręciłam głową na znak, że "nie". Natychmiast nałożyłam tarczę, żeby Alice nie zobaczyła niczego w swojej wizji.
        - Pojadę do kancelarii załatwić wszystkie formalności.- Powiedział James i pojechał swoim autem do miasta. ja udałam się do pokoju i zaczęłam powoli wszystko pakować, zaczynając od ubrań.
        - Przecież ja  nie zmieszczę wszystkich ubrań do tych 13 walizek!- usłyszałam krzyk Olivii. Jejku tak to ma problemy.- Jadę do miasta po dodatkowe- Rzuciła i wyszła z domu. Zaczęłam wyciągać wszystko ze swojej garderoby i układać w walizkach i kartonach.
    Pakowanie mojego całego pokoju zajęło mi tylko 4h. Postanowiłam wybawić biednego Ksawerego ze szponów mojej siostrzyczki. Zaangażowałam go do znoszenie moich rzeczy do mojego auta, a ja zdeklarowałam się, że pomogę Olivii przy jej rzeczach. To zajęło nam kolejnych 5h. Zaczynało robić się widno. Każdy miał już spakowane swoje rzeczy, zostały tylko przedmioty które znajdowały się w innych pomieszczeniach.  Meble zostawiliśmy w tym domu, na wypadek gdybyśmy kiedyś chcieli tu wrócić.
   Kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik wszyło na to, że każdy musi jechać swoim samochodem. Kiedy wyprowadzaliśmy auta z garażu zrobiło mi się przykro, że muszę zostawić tu wszystko to co miałam i kochałam, ale nie mogłam dłużej tego wszystkiego znieść. Gdy wsiadłam do samochodu ostatni raz spojrzałam na Mój dom. Moje oczy zrobiły się suche. Odpaliłam silnik i pojechałam za moją rodziną.


Oczami Edwarda

   Jest mi z tym źle.
Ale wiem, że Bella miała swoje powody by ze mną zerwać. Lecz ciągle nie mogę się z tym pogodzić. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Widzę jak moi bliscy martwią się o mnie. Żaden ze Swanów nie odzywał się do nikogo z mojej rodziny od tygodnia.
   Bella. Tęsknie.
Chciałem by skopiowała mój dar, ale wtedy dowiedziałaby się, że naprawdę zdradziłem ją z Tanią. To był tylko jeden pocałunek. Nic więcej. Nikogo tam nie było to niby skąd Bella miała by się o tym dowiedzieć? Może miała przeczucie...? Nie no ja wariuje! Ogarnij się Cullen!
   Nie mogąc dłużej wytrzymać bez widoku Belli postanowiłem ich odwiedzić. Pędem zbiegłam na duł i puściłem się biegiem przez las. Myśl o tym, że zobaczę Bellę dodawała mi skrzydeł.
    Kiedy wbiegłem na ich posesje czułem, że coś jest nie tak. Nie było nic słychać. Tylko cisza. Czyżby nie było ich w domu? Szybko podszedłem do drzwi garażowych i otworzyłem je na oścież. Wszystko co tam zobaczyłem to pustka. Nie- pomyślałem. Szybko wbiegłem na werandę i uchyliłem drzwi. Były otwarte. Wszedłem pośpiesznie do środka i to co tam zobaczyłem to również pustka. Poszedłem do wszystkich pokoi i tam też nic nie było. Na koniec poszedłem do pokoju mojej ukochanej. Bałem się pociągnąć za klamkę bojąc się, że tam też nic nie będzie. Odetchnąłem głęboko i pchnąłem drzwi.
   Pustka.
Na łóżku zauważyłem złożoną na pół kartkę. Podszedłem i powoli ją otworzyłem. Wszędzie poznałbym to pismo.


Nie szukaj Mnie

- Nie!- krzyknąłem. Wyjechali.
Jak ona mogła mi to zrobić? I jeszcze pisze, że mam jej nie szukać. Czy ona naprawdę myśli, że tego nie zrobię? Myli się.
   Szybko zerwałem się biegiem do domu. Ciągle myśląc o tym, że wyjechała. Kiedy wbiegłem do domu cała rodzina siedziała w salonie. 
   - Wyjechali- Tylko tyle zdołałem powiedzieć.


--------------------------------------------------

Witajcie kochani! 
Spodziewaliście się czegoś takiego?
Rozdzialik wstawiłam najszybciej jak się dało ;) I muszę wam powiedzieć, że mam już pomysł na kolejny! (to świeże powietrze na wycieczce dobrze mi zrobiło ;) )

Mam nadzieje, że miło się czytało.
Proszę o komy...baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo prooooooszę!

Pozdrówki ;) Alice ;* 

P.S Proszę was o głosowanie na: NAJLEPSZEGO CZŁONKA RODZINY SWAN ;)


niedziela, 9 czerwca 2013

31. Zdrajczyni?!

Siemanko ludziska! Życzę miłego czytania :) Natalia (Taśka)
----------------------------------------------------------------------
Oczami Nathalie:

Jestem przyzwyczajona do stanu, w którym się znajduję. Często przez dłuższy czas jem ludzi, potem zwierzęta i tak w kółko. Więc mam całkiem sporo sił, bez problemu mogłam wybiec z piwnicy i iść za tym..., który nazywa się moim narzeczonym ale wcale się tak nie zachowuje. Kontaktuję parę minut, a już mnie ostro wkurzył. Takie zdolności ma tylko Damon.
- Możesz iść szybciej? Nie wlecz się! - powiedział ze złością
- Najwyraźniej nie mogę! - tak na marginesie, oczywiście, że mogłam. Szliśmy w stronę naszego pokoju, i nie żebym podsłuchiwała ale trudno było nie usłyszeć: „Z Damonem znamy się dlatego, że kiedyś z nim byłam. Teraz jestem z jego bratem Stefanem”.
- Więc ta laska to twoja była? Myślałam, że masz lepszy gust. - stwierdziłam jak zawsze sarkastycznie. Zdenerwował się.
- Jak tak na ciebie patrze to chyba jest z moim gustem gorzej. - Przesadziłeś kochanie. Nienawidzę być druga. Postanowiłam użyć swojego daru. No, czego się boisz? Skupiłam się. Był zmieszany. Ale wyraźnie można wyczuć, że boi się odrzucenia i też nie lubi być drugi. Pomyślałam, że koniecznie muszę poznać jego brata i dowiedzieć się co kierowało Eleną kiedy go wybrała. W sumie jak pomyśleć to nie trudno być lepszym od Damona. Postanowiłam uderzyć w jego słaby punkt:
- Wiesz ja jednak zmienię kierunek... Może pojadę do miasta? I poznam jakiegoś miłego chłopca. Rozkocham go w sobie i rzucę? - wpatrywał się we mnie. - Ach, będzie taki słaby i samotny jak ty kiedy Elena wybrała Stefana, musiałeś czuć się okropnie – z szerokim, złośliwym uśmiechem patrzyłam na to jaki staje się bezbronny. Z pewnością ruszyły go te słowa. Ale cóż taka jest prawda, każdy ma swoje słabości i chodzi o to, żeby ich nie ujawnić. - Ale... - kontynuowałam – ja mojemu 'wybrankowi' pomogę, bo na końcu go zabiję. Chyba nie będzie boleć tak jak twoje złamane serduszko – sarkazm jest piękny.
- Może lepiej już chodź, a nie prowadzisz jakieś głupie gierki – zacisnął szczękę.
- Ja urządzam głupie gierki!? - praktycznie krzyknęłam i rozłożyłam ręce w geście udawanego zaskoczenia. W sekundę znalazł się obok mnie, szarpnął za dłoń i powiedział przez zaciśnięte usta, robiąc pauzę po każdym słowie:
- Lepiej idź już do pokoju. - Próbowałam się uwolnić ale był naprawdę wściekły, spodobało mi się to i postanowiłam pobawić się z nim jeszcze trochę.
- Damon...
- Może ja zajmę się Nathalie? - przeszkodził mi Chad. A miałam taką ripostę... Jednak nie będę złościć się na Swan'a. Szkoda na to czasu, lepiej upajać się zagubieniem Damona.
- James chce z nią pogadać. Serio zajmę się nią. - zaproponował Chad i strącił rękę mojego 'uroczego' narzeczonego i pociągnął mnie w stronę gabinetu Jamesa.
- No, no Nathalie muszę powiedzieć, że nieźle radzisz sobie z Damonem – powiedział z uśmiechem. Lubię go. Lubię go kiedy nie jest w pobliżu jego dziewczyna. Przy niej staje się strasznym pantoflem.
- Zapamiętaj, przy mnie każdy facet chodzi jak szwajcarski zegarek – odpowiedziałam dumnie.
- Będzie z was udane małżeństwo – powiedział rozbawiony, jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak delikatnie używał sarkazmu. Muszę tego kiedyś spróbować.
- A wyobrażasz sobie przygotowania do ślubu!? Damon: Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że serwetki będą miały kolor turkusowy? I z tego powodu prawdo podobnie zamordujemy pół miasta. A problemy z muszką? Damon: Nie założę tej muszki, wolę krawat! Ja: Krawat? Chyba sobie żartujesz!? Zakładasz muszkę! Damon: Nie! Ja : Tak. I po drugiej połowie miasta. Normalnie absurd.
- A co będzie po ślubie? - zadał retoryczne pytanie, śmiejąc się.
- Obawiam się, że świat nie jest gotowy na nasz ślub – odparłam również się śmiejąc.
- Lubię twój czarny humor.
- Ja też.
- Ooo, jaka skromna - powiedział rozbawiony. I tak w miłej atmosferze doszliśmy do pokoju, który był naszym celem. Położyłam dłoń na klamkę i już miałam pociągnąć ją w dół kiedy ręka Chada znalazła się na mojej. Z poważną miną obiecał:
- Nie wiem co się stanie ale... zapamiętam cię taką jaką jesteś – i obdarzył mnie szeroki uśmiechem.
- To jest aż tak źle? Bez jaja ten staruch nic mi nie zrobi.
- Nathalie, słyszę cię – usłyszeliśmy ciepły głos, który wydobył się z pokoju.
- Powodzenia.
- Nie dzięki – pożegnaliśmy się uśmiechami. Może nawet kiedyś się zaprzyjaźnimy? Lubię wampiry z poczuciem humoru. Weszłam do dużego, mało jasnego pomieszczenia. Przy dużym biurku siedział James.
 - Cześć Staruszku – przywitałam się, siadając na sofie, która znajdowała się naprzeciw biurka. Właściwie to rozsiadłam się: lewą rękę położyłam na oparcie i założyłam nogę na nogę.
- Witaj Nath. Jak się czujesz?
- Świetnie. Dzięki, że pytasz. To o czym chciałeś pogadać? - zapytałam jakbym nie wiedziała o co chodzi.
  • - O Belli i o tym co robiłyście w Nowym Jorku.
    - No oczywiście. Tatuś martwi się o swoją małą córeczkę. Tylko James, Bells nie jest małą dziewczynką. Jak nikt wiem, że się o nią boisz ale daj 'se' siana – radziłam znudzona.
    - Nie mam prawa rozkazywać ci żywić się zwierzętami, choć wolałbym żebyś tak robiła to przynajmniej nie namawiaj do tego Belli – poprosił łagodnie.
    - To nie moja wina, jasne? Nie mówię żebym ją powstrzymywała ale też do niczego jej nie zmuszałam. To przez tego dupka – to dla mnie typowe, że zrzucam winę na innych ale tym razem to naprawdę nie moja wina.
    - Masz na myśli Edwarda?
    - No a kogo? - zapytałam jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie.
    - Mimo wszystko nadal podtrzymuję swoją prośbę.
    - Spoko – oboje wstaliśmy, kiedy byliśmy już obok drzwi powiedziałam – A teraz pozwolisz, że udam się poza wasze terytorium i skosztuję jakiegoś człeka – nie mogłam się powstrzymać i szeroko się uśmiechnęłam. James westchnął i jakby myślał: To cała nieznośna Nathali.
    - Żartowałam – uspokoiłam go i poklepałam po ramieniu. - Dziś zrobię dla ciebie wyjątek i zapoluję na zwierzątko.
    - Chyba mi nie powiesz, że aż tak źle jest żywić się zwierzęcą krwią? - dopytywał.
    - Nie jest aż tak źle ale lubię czasem zjeść człowieka dla odmiany.
    - No nie takie czasem – droczył się.
    - Ty tego nie zrozumiesz, masz takie dobre serce. Wiesz... moim skrytym marzeniem jest to żebyś mnie zaadoptował. Ja Nathalie, Lucy, Florence Waters chcę doświadczyć twej miłości, bo nigdy nie miałam prawdziwej rodziny – udawałam skruchę. Zaśmiał się i dodał:
    - Chyba nie ma tyle cierpliwości.

*** parę godzin później w salonie ***


Weszłam do salonu jako ostatnia. Byli już wszyscy: Swan'owie, Damon i Elena ze Stefanem. To tak zwany 'Wieczorek Zapoznawczy', żenada...
Tak jak wcześniej sobie obiecałam, postanowiłam poznać brata Damona. Zmierzałam ku nim, kiedy Stefan wstał i delikatnie uśmiechnął się do mnie. Z pewnością ten facet potrafi się zachować w porównaniu do...
- Witaj! Miło poznać moją przyszłą szwagierkę – podał mi dłoń.
- Cześć! Z tą szwagierką się nie rozpędzaj, zawsze mogę zmienić zdanie – uścisnęłam mu rękę i popatrzyłam na Damon, przewrócił oczami.
- Tak z moim bratem ciężko jest wytrzymać – już go lubię.
- No to mamy takie samo zdanie na ten temat. A tak na marginesie: Często na pierwszym spotkaniu wbijasz wampirom strzykawkę z werbeną?
- Nie, przepraszam – już miałam usiąść ale Elena stanęłam przed mną i najwyraźniej chciała się przywitać.
- Hej! - powiedziałam oschle ale ze złowieszczym uśmiechem. Ona natomiast odpowiedziała z wielką serdecznością.
- Miło cię poznać – nic nie odpowiedziałam. Obie usiadłyśmy i zaczęło się, prawdziwa katorga.... Może wszyscy chcą wysłuchiwać historii z życia Eleny i Stefan ale mnie to nudzi. Oparłam się łokciami o oparcia fotela i przyglądałam się uczestnikom spotkania.
Damon próbował udawać spokojnego ale na kilometr można wyczuć, że strasznie frustruje go ta wizyta. Nie mogę rozszyfrować jaki charakter ma jego spojrzenie na brata i jego byłą. Raczej nie jest w najlepszych stosunkach z rodzeństwem. Idźmy dalej... James i Serena. Jak zawsze życzliwi. Olivia i Destiny chyba polubiły nową koleżankę. Chad i Ksawery nie byli zbytnio przejęci gośćmi ale wyglądali nawet na zaciekawionych, czyli bez zmian. Ale dalej... prawdziwa czarna chmura – Bella. Była pochłonięta myślami, była smutna i troszkę przerażona. Pewnie musiała rozmawiać z Edziem. Na pewno z nią o tym pogadam. Tak nie może być żeby zamartwiała się przez jakiegoś faceta ale wydaje mi się, że sytuacja wygląda naprawdę źle.
  •         Westchnęłam, a chwilę po tym Elena zwróciła się do mnie:
    - Fajnie wiedzieć, że Damon ma cię przy sobie. Może ty na niego wpłyniesz i się zmieni.
    - Ej, ja tu jestem – powiedział, a mi puściły nerwy. Nie lubię dziewczyny i nie zamierzałam się z tym kryć.
    - Raczej nie liczyłabym na to. Jak już to będzie jeszcze gorszy. Poza tym ty Elizabeth
    - Elena, nazywa się Elena – przypomniał Stefan, chyba nie świadomy tego co zaraz powiem.
    - Nieważne. Masz niezły tupet, żeby brać się za obu braci – chciałam kontynuować ale wszyscy po kolei zaczęli mi przeszkadzać:
    - Uspokój się – upomniała mnie Serena.
    - Nie wiem dlaczego na wszystkich naskakujesz – wyżaliła się Olivia. Uważam, że to straszna histeryczka.
    - Wyluzujcie – poradził Ksawery. On z Chadem wydawali się najbardziej niewzruszeni całą sytuacją. Elena wyglądała na przejętą, Stefan ją pocieszał, zresztą Bella też. Cierpliwość Damon ubiegła końca.
    - Nathalie! - krzyknął.
    - Oczywiście teraz wszyscy będą się mnie czepiać za to, że powiedziałam prawdę.
    - Nic nie wiesz – powiedział Damon.
    - Ocho, zaczyna się – z zadowoleniem powiedział Chad. Rzuciłam mu groźne spojrzenie, uspokoił się.
    - Bawcie się dobrze – powiedziałam i wybiegłam na zewnątrz. Zdążyłam usłyszeć tylko ostre „Przepraszam za nią” ze strony Damona i „Ona taka jest” ze strony Belli, a przed chwilą była taka zajęta, rozmyślaniem. Mam ich wszystkich dość.

*** chwila później w lesie ***

Zapolowałabym na jakieś zwierzę ale odebrało mi apetyt przez tą awanturę. Nie wiem o co wszystkim chodzi? Powiedziałam prawdę. Laska lubi się bawić. Nie mam nic do tego i gdyby nie to, że wszyscy wkoło niej 'latają' to może nawet bym ją polubiła... Ale cóż nie lubię jak ktoś udaje słodką, niewinna dziewczynkę.
Damon jest dziwnie poruszony wizytą brata i Słodkiej. Jest strasznie rozdrażniony i dziwi mnie to, że nie odpowiada ciętymi ripostami.
Z rozmyślań wyciągnęły mnie czyjeś kroki. Pewnie Damon z tym swoim gadaniem, że przegięłam itd... albo Bella... Jakoś z żadnym z nich nie miałam ochoty rozmawiać. Ów osobnik stał już za mną. Odwróciłam się i sądzę, że chyba bym wolała jakby przyszedł Damon... Przede mną stał Alec.
W typowym dla siebie stroju – czarnym. Zazwyczaj nosi szaty tego koloru ale dziś miał idealnie skrojony garnitur.
I serio, jego się nie spodziewałam.
Stał w odległości 5 metrów i mi się przyglądał z tajemnicą w twarzy.
- Co ty tu robisz?
- Mogłabyś chociaż udawać, że się cieszysz na mój widok.
- Nie zamierzam, co ty tu robisz? - nigdy nie pozostawiam raz rzuconego pytania.
- Jestem tu aby sprawdzić jak się czujesz. Słyszałem o wycieczce do Nowego Jorku, twojej i Belli – jej imię wymówił oschle.
- Wieści szybko się rozchodzą – powiedziałam i przewróciłam oczami. Zanim spostrzegłam był już przy mnie i głaskał mój policzek.
- Miło cię widzieć, całą i zdrową – patrzyliśmy sobie prosto w oczy i przyznam wspomnienia wróciły. Ale Nathalie nigdy nie daje się tak łatwo.
- Lepiej weź tą rękę! - mówiąc to nie przesunęłam się ani o milimetr, on też nie.- Nie obchodzi mnie jaką szychą jesteś w Vollterze. Nie możesz tak sobie przychodzić i kleić się do mnie.
- Widzę, że nic się nie zmieniłaś. Nadal jesteś strasznie uparta.
- Jestem sobą. Stanowi to dla ciebie jakiś problem? - starałam się być bardzo ostra ale trudno było się skupić, kiedy posłał mi uśmiech. Kiedyś ( a może nie tylko kiedyś? ) to był mój ulubiony uśmiech, bo wiedziałam, że jest przeznaczony tylko dla mnie. Ale.. teraz pewnie obdarza go każda napotkaną wampirzyce. Otrzeźwiałam i zmieniłam temat. Alec wziął rękę ale nadal stał dość blisko – między nami było pół metra odległości.
- Dziękuję za gratulację z okazji zaręczyn, a co do zaproszenia do zastanawiam się czy ci je przysłać – powiedziałam nonszalancko i tym samy zmyłam mu uśmiech z twarzy. Jeden zero dla mnie. Z poważną mina powiedział:
- Twój narzeczony – ostatnie słowo wypowiadał z wyraźnym odrzuceniem. - mógłby się bardziej postarać i zorganizować zaręczyny godne damy. - no tak. Alec i te jego maniery... Czasem to wkurza.
- Pewnie ty zrobiłbyś to lepiej?– zripostowałam.
- Pewnie tak ale może kiedyś będę miał okazję ci się oświadczyć? - znów się uśmiechał, tym razem złowieszczo. No, tak. Zapomniałam, że mam do czynienia z równym sobie przeciwnikiem. Może z tym 'równym' przesadziłam ale zasługuje na miano 'Dobrego Przeciwnika'. Pożałowałam pytania ale to jeszcze nie koniec.
- Może zaręczyny nie były stylowe, wystawne... ale przecież najważniejsza jest miłość – to był cios poniżej pasa.
- Tak – odpowiedział, tłumiąc westchnienie. Cała ta oprawka ' Panującego nad emocjami Alec'a ' opadła. Widziałam, że nie stara się ukrywać emocji, patrzył na mnie taki... bezbronny, pokonany przez słabości (szczerze? Ostatnio ma dość facetów pokonanych przez słabości). Głośno wciągnął powietrze, lekko przechylił głowę w lewo, jakby chciał mi się lepiej przyjrzeć. Przed oczami mignął mi jego lekki uśmiech i zanim się spostrzegłam to już się całowaliśmy.
  • Nie miałam zamiaru tego przerywać. Po co? Skoro on zaczął....Ale tak naprawdę, nie chciałam tego przerywać...


Oczami Edwarda:

Nie mogę uwierzyć, że tak to się skończyło. Chodzę teraz po lesie w typowym dla ludzi tempie i rozmyślam o Belli...
Ale co ja widzę!? Nathalie z.... Jak mogłem ich nie usłyszeć!? No, tak byłem zbyt pochłonięty Bellą... Co ta dziewczyna wyrabia? Stałem i wpatrywałem się w to co dzieje się na polanie.
Oczami Nathalie:

Całowaliśmy się przez chyba spory kawałek czasu, po czym oderwał się ode mnie ale nadal twarz miał kilka centymetrów od mojej.
- Więc chyba mogę uznać, że jednak trochę cieszysz się na mój widok? - zapytał zadowolony. Miałam zaprzeczyć ale coś było nie tak. Przez to, że byliśmy zajęci nie zauważyliśmy, że ktoś na obserwuje. Alec też się zorientował, bo już go nie było. Na pożegnanie posłał mi ciepłe spojrzenie.

Oczami Edwarda:
Czy ona jest zdrajczynią? Może jest szpiegiem Vollturii? Nigdy nie wchodziłem do jej głowy, bo niby po co? Szczerze to nawet pilnowałem się żeby czasem nie usłyszeć za wielu myśli jej i Damona. Właśnie. Przecież ma narzeczonego. Więc i tak jest zdrajczyniom.

Oczami Nathalie:
Odwróciłam się i zobaczyłam Dupka, chyba na imię mu Edward....?
- Co to miało być? - krzyknął.
- Mmmm, co? Myślałam, ze wiesz... i, że ty z Bellą też się czasem całowaliście.
- Nie udawaj głupiej – przewrócił oczami.- Zacznijmy od tego, że masz narzeczonego, a poza tym podejrzewam cię o zdradę Swan'ów. Jesteś szpiegiem Vollturi?
- Śmieszny jesteś z tą twoją nieporadnością – wybuchłam głośnym śmiechem. - Ale nie, nie jestem ich szpiegiem i nie, nie zdradzam Swan'ów.
  • -Nie wierzę ci – po tych słowach skupił się. Czyli, że chciał wejść do mojej głowy. Nie chciałam tego więc odparłam jego atak. Tym obrotem sprawy był wyraźnie niezadowolony.
  • - Oszczędź sobie te żałosne próby przeczytania moich myśli – złośliwie się uśmiechałam.
  • - Powiem wszystkim.
  • - Och, jestem tym faktem przerażona – udawałam przerażenie. - Daj spokój z pewnością pamiętasz nasze zacne spotkanie w lesie kiedy to Edward zjadł sobie człowieka – mówiłam to jakbym opowiadała wesołą historie dziecku.- Szkoda by było gdyby ktoś przez przypadek powiedział wszystkim o tej sytuacji.... Ale kto by mógł zrobić takie świństwo? - zapytałam uniesionym głosem. Patrzył się na mnie z niedowierzaniem. - Pomyślmy... - w geście zamyślenia potarłam brodę kciukiem i placem wskazującym. - Czekaj już wiem! Ja – spuścił głowę. Wiedziałam, że kiedyś przyda mi się taki haczyk na niego.
    - To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że nie masz dobrych intencji.
  • - Oj, a ty miałeś dobre intencje jak zabijałeś ta dziewczynę? A jak zdradzałeś Bellę?
    - Nie zdradziłem Belli! - krzyknął.
    - Widzisz nie wierzę ci, Bella też niezbyt ale ja jestem 'Człowiek Małej Wiary' i uważam, że winny się tłumaczy – wzięłam oddech i kontynuowałam znudzoną – po prostu nie zaprzątaj sobie tym zdarzeniem głowy, dobra? - uniosłam brew, a kolega 'Nie ze mną takie numery' nie poddawał się:
    - Będę cię obserwował.
    - Nie wątpię – pokręciłam głową, puściłam mu oczko i udałam się w drogę powrotną do domu z przekonaniem, że nic nikomu nie powie. Co najmniej na razie...


***
Kiedy wracałam przed domem zobaczyłam Bellę. Siedział sama na schodach pogrążona w smutku, wzniosłam oczy ku niebu i w myślach powiedziałam: „Czemu nawet dla mnie ten świat staje się skomplikowany?”. Westchnęłam i usiadłam obok niej, Spojrzała na mnie, a ja ją przytuliłam. Słowa były zbędne. I tak by mnie nie posłuchała, że znajdzie swojego jedynego, czy, że wszystko się ułoży. Sama też nie lubiłam określeń typu: wszystko będzie dobrze.
Siedziałyśmy tak ok. 15 minut po czym wstałam i udałam się do pokoju. Nie do swojej sypialni, bo tam spotkałabym Damona. Kiedy byłam już na górze oczywiście za rogu musiał wyjść on... ale powiedziałam tylko:
     -Nie rozmawiajmy, dobra? I tak nie dojdziemy do porozumienia – nie czekałam na odpowiedź. Przeszłam obok niego i udałam się do pierwszego, lepszego, wolnego pokoju. Z jedna myślą w głowie: to był dzień pełen wrażeń.

  -----------------------------------------------------------------


I jak wam się podoba? Podobnie jak Madzia proszę o komentarze ;)

Taśka

Alice:  Nie wiem jak wam, ale mnie rozdział Taśki powalił na kolana ;)

sobota, 8 czerwca 2013

30 cz 2. Więzień we własnym domu


Ciąg dalszy...

----------------------------------------------------------------

   Edward zamkną cicho drzwi i zaczął powoli zbliżać się w  moją stronę. Nie patrzyłam w jego stronę, ale wiedziałam, że to robi. Słyszałam, że powoli podchodzi do mnie i kuca przede mną. Moja głowa była odwrócona w stronę ściany. On cierpliwie czekał, aż się do niego odwrócę. Niedoczekanie Jego. Nie mam ochoty z niem rozmawiać po tym co mi zrobił. Czułam do niego nienawiść. Jak On mógł mnie zdradzić?! Może chodziło o to, że odeszłam razem z Vollturi. Ale ja to zrobiłam, żeby ratować jego tyłek, a on mnie zdradził. Jedną z rzeczy których nienawidzę, jest zdrada i kłamstwo, a On złamał dwa z moich najważniejszych przykazań. I jak ja mam mu teraz zaufać? Musimy sobie zrobić przerwę...Ja muszę zrobić sobie przerwę...od  Niego. Muszę przemyśleć parę spraw, nie wiem czy do niego wrócę, będzie musiał się bardzo postarać by odzyskać moje zaufanie, które stracił. Nie będzie to łatwe i na pewno nie zaufam mu tak jak wcześniej...ale.
    Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale Edward chyba się zniecierpliwił bo pierwszy się odezwał:
    - Będziesz tak długo siedzieć, czy wreszcie porozmawiamy?- Zapytał z niecierpliwością. Zmusiłam się żeby na niego spojrzeć. W oczach miał troskę i smutek...miłość? Nie za bardzo mnie to obchodziło, ale postanowiłam, że z nim pogadam, żeby mu przykro nie było.
     - O czym chcesz rozmawiać?- Zapytałam. W jego oczach zabłysły iskierki. Pewnie się cieszył, że z nim rozmawiam, ale będzie jego zdziwienie gdy dowie się, że chcę trochę czasu na przemyślenia.
     - Chciałbym Ci wyjaśnić parę rzeczy- zaczął niepewnie. Prychnęłam słysząc to.
     - Chodzi Ci o tę sytuację z tą...nieważne- Nie chciałam przypominać sobie imienia tej suki- Nie tłumacz się. Zdaję sobie sprawę co zaszło.- Powiedziałam i zmusiłam się żeby wstać. Myślałam, że zaraz padnę na ziemie, ale jakie było moje zaskoczenie kiedy stanęłam na nogach i się nie zachwiałam. Edward szybko pojawił się na przeciw mnie i położył mi dłonie na ramionach. Bez wahania je z siebie strzepnęłam co było powodem zaskoczenia, które pojawiło się na jego twarzy. Wyminęłam go i zaczęłam się przechadzać po piwnicy.
      - Teraz tak będą wyglądać Nasze rozmowy?- Zapytał podnosząc ręce w geście poddania. Kiedy to usłyszałam moja cierpliwość zaczęła wisieć na włosku. Postanowiłam mu powiedzieć co tak naprawdę o Nim myślę.
      - Mam Cię dość!- Krzyknęłam na cały dom odwracając się w Jego stronę. Oczy miał otworzone szeroko ze zdziwienia. Stał i czekał na ciąg dalszy:
      - To twoja wina!- Powoli się opanowałam i mówiłam tylko podniesionym głosem.- Gdybyś pomyślał i miał trochę oleju w głowie nie zdradziłbyś mnie.- Powiedziałam już cicho ciągle twardo patrząc mu w oczy. Edward się nie odzywał. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie, a po chwili pojawiła się determinacja. Z prędkością światła podbiegł do mnie i przyszpilił mnie do ściany.
      - Nie wiesz, a osądzasz- Powiedział twardo patrząc mi w oczy. Nie odzywałam się, ale ciągle patrzyłam mu w oczy. Czułam się dziwnie, nasze twarze dzieliły centymetry. Nie miałam ochoty na spotkanie z jego ustami, które miziały się z ustami blond suki.
       - Skopiuj mój dar- Wypalił nagle wyrywając mnie z zamyślenia. Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
       - Że co proszę?- zapytałam. Dalej patrzyła na mnie.
       - Skopiuj mój dar- Powtórzył dobitnie.- Wtedy się dowiesz jaka jest prawda.- Dodał spokojnie. Patrzyłam na niego dalej jak na kogoś kto postradał zmysły
       - Nie zrobię tego- powiedziałam. Nigdy się do tego nie posunę- Nigdy tego nie zrobiłam i nigdy nie zrobię.- Powiedziałam twardo. On chwilę się zamyślił i zaczął z innej beczki.
       - Więc spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie kochasz i, że wybaczasz- Powiedział błagalnie. Patrzyłam w jego oczy i widziałam w nich nadzieje. Jednak postanowiłam, że z nimi koniec i mu to powiem. Nie ma sensu tego ukrywać. Kocham go, ale...
       - Kocham Cię i wybaczam...- powiedziałam patrząc w Jego twarz. Oczy mu rozbłysły-..., ale To nie zmienia faktu, że moje zaufanie do Ciebie znikło.- Spuściłam  wzrok.- Z nami koniec.- Jego ręce momentalnie ze mnie zniknęły, a ja uciekłam do swojego pokoju mijając w salonie Swoją rodzinę i przyjaciół. Wpadłam do pokoju i zamknęłam się w nim. Osunęłam się po drzwiach, ale się nie rozpłakałam. Wiedziałam, że zrobiłam słusznie.


------------------------------------------------------

Jak wam się podobała cz. 2 (wybaczcie, że taki krótki).?  Spodziewaliście się tego.? ;D
Przepraszam miała być wczoraj, ale nie wyrobiłam się.
Następny rozdział będzie autorstwa Taśki.
Proszęo komy. :D (ludzie czemu jest ich tak mało?)

Zachęcam do głosowania w Ankiecie na " Najlepszego członka rodziny Swan"

Życzę miłej niedzieli ;*

P.S Rozdział na moim drugim blogu pojawi się nieco później. Nie mam pomysłu na zakończenie, ale jak pojawi się wątek z Cullenami będzie szło jak z płatka. ;)

Pozdrowienia ;) Alice

niedziela, 2 czerwca 2013

30 cz1. Więźień we własnym domu

 Przedstawiam kolejny rozdział :D
 Życzę miłego czytania :)
Pozdrawiam ;) Alice ;*
--------------------------------------------------------------

  Powoli zaczynałam odzyskiwać świadomości i zaczynałam kojarzyć fakty. Do momentu, w którym zostałam ogłuszana.

  1. Żywiłam się 
  2. Damon i Edward obserwują Nas na tym dachu 
  3. Krótka wymiana zdań z Nimi 
  4. Głos Nath w głowie 
  5. Szamotanina
  6. Ukucie w ramie  
I wtedy film mi się urwał. To było takie dziwne, przecież wampira nic nie może powalić, a ja po prostu padłam kiedy ktoś zaaplikował mi i w ramię. Nie mogę otworzyć oczu, jestem bardzo słaba. Szczerze mówiąc jestem ciekawa gdzie nas wywlekli, bo na 100% nie jesteśmy już w Nowym Jorku.
   Jestem osłabiona i potworne głodna. Marzę o krwi. Tylko ona zaprząta moje myśli. Nie mogę ruszyć ręką ani nogą, ani żadną częścią mojego ciała. Pod sobą czuje jedynie zimną podłogę. Zaczynam powoli wpadać  złość. Mam ochotę zabić każdego kto ośmieli się tu przyjść. Tu gdzie jestem. Właściwie gdzie ja jestem? Koncentruje całą swoją siłę by otworzyć oczy.
    Powoli otwieram jedno oko. Przychodzi mi to z trudem, ale udaje się, potem drugie, też jakoś poszło. Moje oczy musiały się przyzwyczaić do otoczenia jakie panowało w....mojej piwnicy? Co? Jak ja się tu do cholery znalazłam? A co ciekawsze ile byłam w śpiączce (jeśli tak to można nazwać)? Chciałam się rozglądać przychodziło mi to z trudem, ale jednak się udawało.
      Na przeciw mnie leżała Nathalie.  Chciałam do niej podpełznąć, ale niestety- nic z tego.  Gdyby ktoś mnie tera lekko popchnął pewnie poleciałabym na twarz. To co ze mną zrobili było dość dziwne, a myślałam, że wampira nic nie zdoła powalić. Hm...ciekawe doświadczenie.
     Siedzę tak sama ze swoimi myślami. Głód okropnie mi dokucza. Moje gardło przypomina papier ścierny, ciężko mi przełknąć jad, który napływa do moich wyschniętych ust. Moje wargi również są suche. Cała jestem jakaś taka wyschnięta jak rodzynka.
     Po jakimś czasie usłyszałam jakieś szmery ze strony Nathalie. Chyba zaczynała się przebudzać. Też musiała być zdezorientowana kiedy zobaczyła gdzie się znajdujemy.  Milimetr po milimetrze obracała głowę w moją stronę. Kiedy mnie zobaczyła próbowała się uśmiechnąć.
    - Ale się wkopałyśmy- powiedziała słabo. Musiałam się skupić i włożyć całą swoją energię by móc jej odpowiedzieć. Powoli otworzyłam swoje wyschnięte usta, a z nich popłynęły słowa:
    - Mnie to mówisz?- zapytałam. Też próbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego raczej grymas. Żadna nie odzywała się. Nath miała ode mnie więcej sił bo powolutku podczołgała się do mnie i usiadła obok opierając się o ścianę. Słowa były nam w tym czasie niepotrzebne. I tak ci na górze by nas usłyszeli. Pewnie i tak już wiedzą, że się wybudziłyśmy.
    Po jakimś czasie usłyszałyśmy kroki na schodach. Zaraz miał wejść tu ktoś z rodziny i prawić mi kazania o tym jak to źle zrobiłam. To przecież nie ich interes gdzie i z kim byłam, jestem już dorosła...kurczę gadam jak jakaś rozkapryszona nastolatka.
    Kroki było słychać coraz wyraźniej. Odwróciłam głowę w stronę drzwi czekając na kogoś z rodziny. Drzwi powoli otworzyły się, a w nich stanęła wysoka ciemnowłosa wampirzyca. Na twarzy miała pogodny uśmiech. Zlustrowałam ją wzrokiem od stup do głów. Muszę przyznać, że jest ładna.  Z pogodnym uśmiechem podeszła do nas i kucnęła na przeciw. Nie podoba mi się to.
    - Cześć. Jestem Elena- Przywitała się jak na grzeczną dziewczynkę przystało. Ani ja ani Nath nie odezwałyśmy się do niej. Nie miałam po co i o czym z nią gadać. Ona tylko westchnęła i wstała. Odwróciła się do nas plecami i zaczęła przechadzać się po piwnicy.- Szkoda, że nie chcecie mówić.- powiedziała- Przyniosłam coś dla Was- powiedziała lekko i zza pazuchy wyciągnęła torebkę świeżej krwi. Na jej widok szeroko otworzyłam oczy. Chciałam wstać i wyrwać jej ten życiodajny dla mnie płyn. Niestety nie miałam tyle siły.- Zacznijmy współpracować- powiedziała znów podchodząc do nas. Z kieszeni białej kurtki wyjęła dwa kieliszki. Już wiedziałam co to oznacza. Otworzyła torebkę z krwią i powoli zaczęła nalewać czerwony płyn do kieliszków. Łapczywie przypatrywałam się stróżce krwi która wlewała do przezroczystego szkła. Spojrzałam na siedzącą obok Nathalie. Ona była jak wagon tybetańskich medytujących mnichów*. Po prostu oaza spokoju**. Pewnie nie raz przechodziła odwyk, więc ta krew nie robi na niej wrażenia. Ja po raz pierwszy jestem na tak silnym głodzie. Mam ochotę rzucić się na Elenę i wyrwać jej torebkę z krwią, ale moje kończyny odmawiają mi posłuszeństwa.
       Elena podeszła do Nathalie i w jej rękę włożyła kieliszek z krwią. Nath najpierw spojrzała na Elena później na mnie i na końcu na kieliszek. Powoli przytknęła go do ust i łapczywie wypiła całą zawartość. Po wypiciu podała Elenie naczynie i zamknęła oczy. Teraz z kolei Elena podeszła do mnie i mi dała krew. Nie zastanawiałam się dłużej i tak samo zachłannie opróżniłam swoją porcje tak jak to zrobiła Nath. Krew uśmierzyła ból w gardle. Rozlała się przyjemnie ciepłym strumieniem w moim martwym ciele. Po chwili moje usta przestały być suche. Wciąż byłam słaba, ale już nie tak jak na początku. Czułam, że mogę wstać.
       - Damon!- zawołała. Wampir pojawił się w drzwiach w ciągu sekundy ze swoim chytrym uśmieszkiem. Oparł się niedbale o framugę drzwi i założył ręce na piersi.
       - Już nie możesz sobie poradzić?- zapytał kpiąco. Elena zmroziła go wzrokiem.
       - Zabierz swoją dziewczynę- powiedziała pokazując na Nathalie- Pewnie poradzisz sobie z nią lepiej niż ja.- powiedziała. Mierzyli się spojrzeniami. Czułam te iskry miedzy nimi. W końcu Damon przerwał ich wzrokową potyczkę i podszedł do Nathalie.
        - Delikatnie proszę- powiedziała do niego kiedy staną naprzeciw niej.
       - Chyba śnisz- odpowiedział- Ruszaj tyłek z podłogi i jazda na górę.- odwrócił się i ruszył w stronę drzwi, a później na schody. Nath patrzyła za nim niedowierzająco. Wstała i ruszyła w tym samym kierunku.
       - Dupek- mruknęła.
       - Suka- usłyszałyśmy. Nath wydała z siebie głośne warknięcie i jak z procy wyleciała z piwnicy. Elena powoli podeszła i zamknęła drzwi.
       - Twoja rodzina martwi się  o ciebie.- zaczęła rozmowę. Wiedziałam, że sprawiłam im przykrość swoim nagłym zniknięciem, ale nie mogłam  znieść tego co wtedy usłyszałam od tej Tany. - A najbardziej Edward- dodała niepewnie. Spojrzałam na nią. Ona jedyne wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się pogodnie. W tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że nic nie wiem o tej całej Elenie.
        - Kim ty w ogóle jesteś?- zapytałam ciągle patrząc jej w oczy - Nie znam Cie. Wiem tylko jak masz na imię- uśmiechnęłam się do niej. Elena zaśmiała się tylko i usiadła naprzeciw mnie.
        - Jestem Elena Gilbert- przedstawiła się- Ale to już wiesz- uśmiechnęła się.- Z Damonem znam się dlatego, że kiedyś...z nim byłam.- powiedziała zażenowana.- Teraz jestem z Jego bratem- Stefanem- powiedziała jego imię rozmarzonym głosem.
       Opowiedziała mi swoją historie. Słuchałam jej z szeroko otwartymi oczami. Muszę przyznać, że wycierpiała dużo więcej niż ja. 
       - Bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców i brata- powiedziałam szczerze. Ona uśmiechnęła się blado.
       - Nie ma o czym mówić- powiedziała. Nagle na schodach rozległy się odgłosy kroków. Spojrzałyśmy na siebie. Elena w wampirzym tempie podeszła do drzwi i uchyliła leciutko. Po chwili zamknęła je i odwróciła się w moją stronę.- Ktoś chce się z tobą zobaczyć- uśmiechnęła się i wyszła. Po chwili drzwi otworzyły się, a w nich staną...Edward.

-------------------------------------------------------------

* takie tam porównanie spokoju Taśki ;)
** i znów jej spokój ;D

Słuchajcie chciałam Was przeprosić za tak długą nieobecność...
Przyczyna jest prosta...zanik weny.
Ale już wróciła.!
Chciałabym Was poprosić o meile z jakimiś podpowiedziami co do kolejnych rozdziałów... proszę.!!! Potrzebuje świeżego spojrzenia na nowe wątki w mojej historii. :)
Chciałam Wam też powiedzieć, że na moim drugim blogu notka pojawi się w ŚRODĘ. Na pewno. Tam też wena mnie opuściła, ale już mam pomysł na rozdział ;)

P.S Proooooszę o komy.!!! Tak bardzo mi ich brakuje. Jest ich coraz mniej....




A to taki bonusik ;D

 Oto zeszyt w którym narodził się pomysł na tego bloga ;D

Pozdrawiam ;) Alice ;*