Jest ciepły słoneczny dzień
Chodź minęły dopiero dwa dni odkąd dzieciaki wyjechały na swoje "wakacje", można powiedzieć, że mi już ich brakuje.
Trzeba przyznać, że to właśnie Oni wprowadzają radość do mojej dość nudnej i długiej egzystencji. Nie wiem, co bym zrobił gdybym ich nie miał…
Moje życie byłoby pewnie nudne i szare, a przede
wszystkim przepełnione bólem po stracie Melody, a wcześniej mojego brata. Melody zginęła z rąk samego Ara. Zawsze chciała mieć dziecko. Dziecko, które będzie z nią zawsze... Na zawsze. Starałem się odwieść od tego pomysłu wszelkimi sposobami, ale nie udało mi się to. Melody przemieniła małą dziewczynkę- Anabell.
Na początku, całkiem dobrze sobie radziła w roli matki nowo narodzonego dziecka... Do czasu. Pewnej nocy Anabell wymknęła się z domu do wioski oddalonej o 50mil od Volterry i wytłukło ją całą. Oczywiście Vollturi od razu się dowiedzieli.
Anabell i Melody zginęły w płomieniach.
Straciłem dwie bardzo bliskie mi osoby, w tak krótkim czasie. I obydwoje odebrało mi Volturii. Chciałem się zemścić. Chciałem zrobić coś żeby zobaczyli, że nie są bez karni, ale co ja mogłem? Sam jeden naprzeciw całej armii wyszkolonych wojowników, jakich posiadali.
Na początku, całkiem dobrze sobie radziła w roli matki nowo narodzonego dziecka... Do czasu. Pewnej nocy Anabell wymknęła się z domu do wioski oddalonej o 50mil od Volterry i wytłukło ją całą. Oczywiście Vollturi od razu się dowiedzieli.
Anabell i Melody zginęły w płomieniach.
Straciłem dwie bardzo bliskie mi osoby, w tak krótkim czasie. I obydwoje odebrało mi Volturii. Chciałem się zemścić. Chciałem zrobić coś żeby zobaczyli, że nie są bez karni, ale co ja mogłem? Sam jeden naprzeciw całej armii wyszkolonych wojowników, jakich posiadali.
Więc opanowałem
chęć zemsty i dziwnym zrządzeniem losu spotkałem Serenę. Niesamowitą wampirzycę.
Bardzo mi pomogła po starcie moich najbliższych.
Wiedziała jak ze mną rozmawiać, potrafiła (i dalej potrafi) wyciągnąć ze mnie
każdą informacje, wszystko, co leżało mi na sumieniu i duszy. Zawsze ze szczerym zrozumieniem wysłuchiwała
tego co mam do powiedzenia. W tamtym okresie bardzo było mi to potrzebne i
byłem jej wdzięczy za to, że po prostu była. Chociaż wiedziałem, że jest od
Vollturich, przez to było mi trudno jej zaufać, ale i tak zdobyła moje
zaufanie. Na dodatek jest siostrą samego Ara, a ja zaczynałem czuć do niej
więcej niżbym wtedy chciał i wspomnienie mojej słodkiej Melody powoli
odchodziło w najgłębsze zakamarki mojej pamięci, bo wampir nigdy nie może
zapomnieć, ale może starać się zrobić wszystko, by tylko nie przywoływać
bolesnych wspomnień.
Pomogła mi się też pozbierać po utracie jedynego członka
mojej prawdziwej rodziny… Mojego brata- Christopher’a.
Mówią też, że wampir zakochuje się tylko raz w swoim
życiu. Może nigdy tak naprawdę nie kochałem Melody…, bo wiem, że teraz nie
mógłbym żyć, bez Sereny. To ona jest jedyną miłością, jaką miałem.
Kiedy byłem z Melody myślałem, że ją kocham, ale wtedy
jeszcze nie znałem mojej Sereny.
Mój brat zawsze mi powtarzał, że powinienem się jeszcze wyszumieć, że jeszcze jestem za "młody" na tę "jedyną". Jednak ja wolałem go nie słuchać i można powiedzieć, że dobrze na tym wyszedłem.
Właśnie... Christopher.
Mój drogi brat wolał skakać z kwiatka na kwiatek. Nie lubił przywiązania. Wolał być do końca życia sam, niż zakochać się raz i zostać z jedną kobietą do końca swojej egzystencji. A jednak los przygotował dla niego inny scenariusz niż ten sam sobie pisał.
Christopher się zakochał.
Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby jednak nie pewien fakt, że wybranka jego serca była śmiertelniczką. Nie pochwalałem tego, ale też nie miałem mu prawa niczego zabraniać. Kiedy on był szczęśliwy ja też byłem szczęśliwy.
Jednak był ktoś komu się to nie spodobało.
Volturii.
Christopher się zbuntował, odszedł od ich straży przybocznej i przeniósł się do Francji, tam gdzie była jego ukochana. Nikt z Volturich nie wiedział, gdzie On jest. Od razu wysłali kilku tropicieli by go znaleźli. Oczywiście nie obyło się bez szantażowania i torturowania mnie, w nadziei, że zdradzę miejsce jego pobytu. w końcu zamknęli mnie w lochach i chcieli trzymać tam do końca moich dni. Tam znalazła mnie Serena i uwolniła. Kazała mi uciekać. Ja jednak nie chciałem jej słuchać. Nie mogłem jej tu zostawić, a chciałem za wszelką cenę ratować jedyną osobę na świecie, która mi została. Kiedy się sprzeciwiłem, była wręcz oburzona, ale ja chciałem jedynie wyruszyć, odszukać Chrisa i chciałem by ona ruszyła ze mną.
Wtedy usłyszałem, że mojego brata już nie ma.
Volturii dopięli swego.
Pozbawili mnie sensu, życia.
Chciałem ze sobą skończyć, nie chciałem już dłużej żyć.
Wtedy usłyszałem po raz pierwszy od Sereny, że mnie kocha. To było jak kubeł zimnej wody. Zdałem sobie sprawę z tego, że jednak mam dla kogo żyć, że jest ktoś z kim chcę dzielić resztę mojej egzystencji.
Wtedy podjęliśmy decyzję o ucieczce. Serena powiedziała mi, że podczas mojego pobytu w lochu, znalazła w lesie dziewczynę, którą ktoś przemienił i zostawił pastwę losu. Serena chciała ją zabrać ze sobą, miałem co do tego spore wątpliwości, ale chciałem jej pomóc. Wtedy Serena powiadomiła mnie, że w jej życiu jest ktoś jeszcze, ktoś kogo kocha całym sercem. W nocy poszliśmy do starej chaty w lesie. Zobaczyłem tam czerwonooką młodą nowo narodzoną, trzymała na rękach małe zawiniątko. Kiedy podeszliśmy bliżej zerwała się z krzesła przyciskając owe "coś" do piersi. Usłyszeliśmy cichy płacz.
"- Destiny. Spokojnie.- zaczęła uspokajającym głosem Serena- To James... Nie zrobi nam krzywdy-". Dziewczyna trochę się uspokoiła i niepewnym krokiem podeszła do mnie. Po chwili moim oczom ukazał się najpiękniejszy szkrab jakiego kiedy kolwiek widziałem.
"- To jest Isabella, ale ja nazywam ją Bella"- Wtedy dziecko spojrzało na mnie przepięknymi czekoladowymi oczami.
Zakochałem się od razu.
Więc nie zastanawiając się wiele po prostu uciekliśmy.
I takie były początki naszej rodziny. W miarę upływu lat dołączali do nas Ksawery, Olivia, Chad.
I nareszcie odzyskałem to co tak brutalnie mi odebrano.
Mój brat zawsze mi powtarzał, że powinienem się jeszcze wyszumieć, że jeszcze jestem za "młody" na tę "jedyną". Jednak ja wolałem go nie słuchać i można powiedzieć, że dobrze na tym wyszedłem.
Właśnie... Christopher.
Mój drogi brat wolał skakać z kwiatka na kwiatek. Nie lubił przywiązania. Wolał być do końca życia sam, niż zakochać się raz i zostać z jedną kobietą do końca swojej egzystencji. A jednak los przygotował dla niego inny scenariusz niż ten sam sobie pisał.
Christopher się zakochał.
Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby jednak nie pewien fakt, że wybranka jego serca była śmiertelniczką. Nie pochwalałem tego, ale też nie miałem mu prawa niczego zabraniać. Kiedy on był szczęśliwy ja też byłem szczęśliwy.
Jednak był ktoś komu się to nie spodobało.
Volturii.
Christopher się zbuntował, odszedł od ich straży przybocznej i przeniósł się do Francji, tam gdzie była jego ukochana. Nikt z Volturich nie wiedział, gdzie On jest. Od razu wysłali kilku tropicieli by go znaleźli. Oczywiście nie obyło się bez szantażowania i torturowania mnie, w nadziei, że zdradzę miejsce jego pobytu. w końcu zamknęli mnie w lochach i chcieli trzymać tam do końca moich dni. Tam znalazła mnie Serena i uwolniła. Kazała mi uciekać. Ja jednak nie chciałem jej słuchać. Nie mogłem jej tu zostawić, a chciałem za wszelką cenę ratować jedyną osobę na świecie, która mi została. Kiedy się sprzeciwiłem, była wręcz oburzona, ale ja chciałem jedynie wyruszyć, odszukać Chrisa i chciałem by ona ruszyła ze mną.
Wtedy usłyszałem, że mojego brata już nie ma.
Volturii dopięli swego.
Pozbawili mnie sensu, życia.
Chciałem ze sobą skończyć, nie chciałem już dłużej żyć.
Wtedy usłyszałem po raz pierwszy od Sereny, że mnie kocha. To było jak kubeł zimnej wody. Zdałem sobie sprawę z tego, że jednak mam dla kogo żyć, że jest ktoś z kim chcę dzielić resztę mojej egzystencji.
Wtedy podjęliśmy decyzję o ucieczce. Serena powiedziała mi, że podczas mojego pobytu w lochu, znalazła w lesie dziewczynę, którą ktoś przemienił i zostawił pastwę losu. Serena chciała ją zabrać ze sobą, miałem co do tego spore wątpliwości, ale chciałem jej pomóc. Wtedy Serena powiadomiła mnie, że w jej życiu jest ktoś jeszcze, ktoś kogo kocha całym sercem. W nocy poszliśmy do starej chaty w lesie. Zobaczyłem tam czerwonooką młodą nowo narodzoną, trzymała na rękach małe zawiniątko. Kiedy podeszliśmy bliżej zerwała się z krzesła przyciskając owe "coś" do piersi. Usłyszeliśmy cichy płacz.
"- Destiny. Spokojnie.- zaczęła uspokajającym głosem Serena- To James... Nie zrobi nam krzywdy-". Dziewczyna trochę się uspokoiła i niepewnym krokiem podeszła do mnie. Po chwili moim oczom ukazał się najpiękniejszy szkrab jakiego kiedy kolwiek widziałem.
"- To jest Isabella, ale ja nazywam ją Bella"- Wtedy dziecko spojrzało na mnie przepięknymi czekoladowymi oczami.
Zakochałem się od razu.
Więc nie zastanawiając się wiele po prostu uciekliśmy.
I takie były początki naszej rodziny. W miarę upływu lat dołączali do nas Ksawery, Olivia, Chad.
I nareszcie odzyskałem to co tak brutalnie mi odebrano.
Nie chcę się nad sobą użalać, ani nic z tych rzeczy, ale
można powiedzieć, że życie już dostatecznie dało mi w kość. Teraz się cieszę,
że mam tak wspaniałą rodzinę, za którą oddałbym życie.
Westchnąłem i spojrzałem na zdjęcie naszej szczęśliwej rodziny stojące na moim biurku. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
Nagle usłyszałem pukanie.
- Co robisz kochanie?- zapytała Serena wchodząc do pokoju.
- Wspominam- odpowiedziałem. Odchyliłem się na krześle i śledziłem wzrokiem jej poczynania. Podeszła do mnie i usiadła mi na kolanach. Objąłem ją przyciągając do siebie.
- I doszedłeś do jakiś konkretnych wniosków?- zapytała z Ciepłym uśmiechem, który towarzyszył jej od zawsze.
- Tak- odpowiedziałam zaglądając głęboko w jej złote oczy- Nie wiem co bym bez Was zrobił... Bez Ciebie- pochyliłem się i pocałowałem ją. Oddała pocałunek.
- Kocham Cię
- Kocham Cię- odpowiedziałem.
--------------------------------------------------------------------------
Przepraszam...
Znaleźliście powiązanie?
Elena Katherine Gilbert Pirce :)
P.S Proszę o motywujące komentarze, które zachęcają do pisania.
Westchnąłem i spojrzałem na zdjęcie naszej szczęśliwej rodziny stojące na moim biurku. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
Nagle usłyszałem pukanie.
- Co robisz kochanie?- zapytała Serena wchodząc do pokoju.
- Wspominam- odpowiedziałem. Odchyliłem się na krześle i śledziłem wzrokiem jej poczynania. Podeszła do mnie i usiadła mi na kolanach. Objąłem ją przyciągając do siebie.
- I doszedłeś do jakiś konkretnych wniosków?- zapytała z Ciepłym uśmiechem, który towarzyszył jej od zawsze.
- Tak- odpowiedziałam zaglądając głęboko w jej złote oczy- Nie wiem co bym bez Was zrobił... Bez Ciebie- pochyliłem się i pocałowałem ją. Oddała pocałunek.
- Kocham Cię
- Kocham Cię- odpowiedziałem.
--------------------------------------------------------------------------
Przepraszam...
Znaleźliście powiązanie?
Elena Katherine Gilbert Pirce :)
P.S Proszę o motywujące komentarze, które zachęcają do pisania.