To już za dwa dni.
James i Serena znów przyrzekną sobie wieczną miłość.
Dziś jedziemy wybrać sukienkę dla Sereny. My zabieramy Serenę na całodniowe zakupy, a chłopaki mają gdzieś wyciągnąć Jamesa, żeby reszta mogla zająć się przygotowaniem ogrodu i Sali Balowej. To będą pracowite dwa dni.
O godzinie 07:00 Olivia i Heidi zwołały wszystkich, którzy mają przez ten czas uszykować wszystko co było potrzebne. Nałożyłam na salę tarczę anty-dzwiękową by Serena i James niczego nie słyszeli.
- Damy wam tyle czasu ile się tylko da- zapowiedziała Olivia- Nie wiem ile to potrwa. Będziemy was informować telefoniczne. Tak samo chłopaki postąpią z Jamesem. Kiedy nas nie ma kontrole nad wszystkim przejmuje Heidi. Kwiaty przyjadą za godzinę. Podobne z krwią.- skończyła wydawać instrukcje- Czy wszyscy wiedzą co mają robić?- powiedziała podniesionym głosem, zupełne jak generał do żołnieży.
- Tak jest Pani Kapitan!- odkrzyknęli wszyscy równo.
- A więc rozejść się!- krzyknęła. Wszyscy zniknęli i zabrali się do pracy. Olivia odwróciła się w naszą stronę.
- Nas czeka trudniejsze zadanie- westchnęła. Poszła w kierunku sypialni Jamesa i Sereny.
- Cześć dziewczynki- przywitała Nas z uśmiechem- Co Was sprowadza?
- Jedziemy na zakupy- oznajmiła Olivia
- Dziewczynki...- zaczęła, lecz Olivia nie dała jej dojść do głosu.
- Nie ma, żadnego "ale". Jedziemy.- powiedziała i pociągnęła Serenę w kierunku garaży. Serena już nie protestowała bo wiedziała, że i tak nie wygra.- Tam gdzie jedziemy to niespodzianka więc zasłonimy ci oczka- zaświergotała Olivia
- Czy to naprawdę jest konieczne?- zapytała. Olivia jedyne przytaknęła. Serena westchnęła i pozwoliła mi zawiązać sobie oczy czarną przepaską. Pomogłyśmy jej wsiąść do samochodu i ruszyłyśmy do salonu sukni ślubnych. Kiedy zatrzymałyśmy się pod salonem pomogłyśmy wysiąść Serenie z auta i postawiłyśmy ją przed szklanymi drzwiami.
- Dziewczyny, co się tu dzieje?- zapytała rozdrażniona. Olivia dała mi znak, żebym rozwiązała opaskę. Kiedy to zrobiłam Serena głośno nabrała powietrza.- Co to ma znaczyć?-zapytała zbyta z tropu.
- Przecież chcieliście odnowić swoje przyrzeczenia, prawda? Przez moją ucieczkę było to niemożliwe- opowiedziałam- Więc teraz wybierzemy Ci suknię na ten wyjątkowy dzień.
- Ale jeszcze nie ma ustalonej daty...- zaczęła swoje protesty, w chwili kiedy Olivia i Dess zaczęły ją ciągnąć w stronę drzwi. W momencie, kiedy przekroczyłyśmy próg podeszła do nas kobieta w średnim wieku.
- Witam- przywitała się grzecznie- W czym mogę Paniom służyć?- zapytała.
- Potrzebujemy sukni dla naszej mamy- zaczęła Olivia. Sprzedawczyni zwróciła się do Sereny i zaczęła wypytywać o różne detale. Kazała nam usiąść i zawołała kilka dziewczyn. Zaczęła grzebać między manekinami i dała tym dziewczyną po kilka sukni. Zagoniła je do przymierzalni, a potem zwróciła się do nas.
- Zapraszam na pokaz- powiedziała i włączyła muzykę. No, no muszę przyznać, że znają się na rzeczy. Sama tu przyjdę kiedy będę wychodzić za mąż. Sukienki bardzo mi się podobały, z resztą Serenie też, lecz mówiła, że to dalej nie jest to.
- Czy miałaby Pani jakąś suknię z czerwonym akcentem?- zapytała z nadzieją. Kobieta jedynie się uśmiechnęła.
- Oczywiście. Proszę chwilkę poczekać- i zniknęła na zapleczu. Serenie, aż oczy rozbłysły.
- Wiedziałam, że wymyśli coś takiego- szepnęła Olivia- dobrze, że dodatkowo zamówiłam 100 czerwonych róż- powiedziała i poszła zadzwonić. W tym czasie wyszły do nas cztery dziewczyny (1,2,3,4) ubrane w cudne białe suknie z odrobiną czerwieni. Serena przymierzyła wszystkie. Mi najbardziej podobała się pierwsza i druga. Serena wahała się nad drugą i trzecią. Po jakiś 20 min namysłu wybrała drugą. Była z tego powodu bardzo zadowolona. Razem z Destiny poszły wybrać welon. Olivia zadzwoniła do Heidi. Ta powiedziała jej, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i możemy wracać.
Kiedy wracałyśmy do zamku było jakoś po 14:00. Gdy tylko wjechałyśmy do garażu przybiegła do mnie Jane niosąc moją pelerynę i herb. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Po co mi to przyniosłaś?
- Przybyli pierwsi goście i Aro Cię wzywa- oznajmiła podając mi rzeczy.
- Jacy goście?- zapytała Serena
- O jak późno!- krzyknęła Olivia- Musimy iść do twojej sypialni. Chodź- powiedziała ciągnąc za sobą Serenę o Dess.
- Jacy goście?- zapytałam nakładając pelerynę.
- Zobaczysz- powiedziała unikając mego wzroku. Domyślałam się najgorszego, ale musiałam iść do Wielkiej Sali. Przy drzwiach stał Alec.
- Nie będziesz zachwycona- uśmiechną się, a ja dopiero zajarzyłam o kogo chodzi. Modląc się by to nie była prawda weszłam do Sali Tronowej. Gdy tylko przekroczyłam próg Sali w moją stronę zwróciło się 7 par oczu. Tylko nie to- pomyślałam. Zdawali się zdziwieni moim przybyciem. Zlustrowali mnie od dołu do góry. Zatrzymali się na oczach. No, cóż w końcu były czerwone ze złotymi refleksami. Kiedy szłam środkiem sali rozstąpili się robiąc mi miejsce, ciągle podążali za mną wzrokiem. Zatrzymałam się jakieś pięć metrów przed Arem.
- Wzywałeś mnie- powiedziałam.
- Tak- powiedział- Zaprowadź Naszych drogich gości do przygotowanych dla nich pokoi- Super. Mam nadzieje, że nie będę musiała z nimi rozmawiać.
- Proszę za mną- powiedziałam mijając ich. Słyszałam, że posłusznie idą za mną.
- Iso- co znowu ode mnie chce?!
- Tak?- zapytałam nie odwracając się do niego.
- Heidi zaraz przybędzie z obiadem.
- Dobrze- powiedziałam i ruszyłam przed siebie. Kiedy mijaliśmy Alec'a oczywiście musiał wtrącić swoje pięć groszy.
- Mówiłem- zaśmiał się.
- Zamknij się, albo Cie wypatroszę- syknęłam nie zatrzymując się. Za plecami usłyszałam chichot Emmetta. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Kiedy znaleźliśmy się w skrzydle gościnnym, coś mnie wyprzedziło i rzuciło mi się na szyję, odruchowo zatrzymałam się.
- Nie masz pojęcia jak się cieszę, że cię widzę-powiedziała Alice. Nie miałam ochoty na czułości.
- Puści mnie.-powiedziałam- Proszę- dodałam po chwili. Posłuszne ze mnie zeszła i cofnęła się o krok.
- Co się z tobą stało?- zapytała rozpaczliwie.
- Nic się nie stało- odpowiedziałam sztywno.- Za mną- rzuciłam patrząc na innych. Mieli grobowe miny. Ruszyłam dalej nie patrząc czy idą za mną. Miałam wszystkiego dość. Chciałam tylko iść do swojego pokoju i nie wychodzić, aż do ceremonii. Tak rozmyślając doszliśmy do sypialni dla gości.
- Wasze pokoje są tam gdzie były ostatnim razem- powiedziałam- Miłego pobytu- powiedziałam i udałam się do swojego pokoju. Czułam jak odprowadzają mnie wzrokiem, ale ja nie miałam ochoty na żadne rozmowy. Byłam "zmęczona" i chciałam się jak najszybciej znaleźć w swoim pokoju. W drodze złapała mnie Heidi.
- Jutro urządzamy Paniejski- pisnęła zadowolona- Jutro, u mnie w pokoju o 20:00. Weź ze sobą męski krawat- powiedziała i już jej nie było. Zastanawiałam się skąd wezmę męski krawat. Ech, wezmę od Ksawerego lub Chada. Kiedy byłam pod drzwiami sypialni, poczułam tak znajomą mi woń wampira. Z rozmachem otworzyłam drzwi. Na łóżku zobaczyłam Nathalie. Oczywiście. Któż, by inny wlazł bez pozwolenia do mojego pokoju jak do siebie? Leżała na moim łóżku z szerokim uśmiechem.
- Niespodzianka!- krzyknęła na co ja się tylko zaśmiałam.
24h do Ślubu.
Zaczynają się ostatnie przygotowania. W całym zamku jest ogromna wrzawa.Od rana zjeżdżają się wielkie tłumy gości. . Wczoraj James i Serena się o wszystkim dowiedzieli. Z początku nie byli zachwyceni, ale później bardzo się cieszyli, że wszystko tak sprawnie zostało zorganizowane.Serena i James nie mogą się nadziwić jak my to wszystko zorganizowaliśmy tak, że oni się o niczym nie dowiedzieli przez tyle czasu Wczoraj cało noc przegadałam z Nath. Cieszyła się z tego, że przeszłam na "ludzką" dietę.
- Nareszcie nie musiałam Cię prosić, szantażować, ani podpuszczać, byś zjadła jakiegoś człowieka- powiedziała. Chyba pierwszy raz na poważnie zaczęła opowiadać mi o swoich problemach na poważnie. Około wpół do 04:00 przyszedł po nią Damon. Szczerze mówiąc cieszę się, że Nathalie znalazła kogoś kto się nią opiekuje i kocha(?) (mimo tego, że za bardzo za nim nie przepadam). Kiedy zostałam sama poszłam pod prysznic i przebrałam się w komplet ubrań. Chciałam spędzić troszkę czasu sama, zanim dam się wciągnąć w dalsze przygotowania. usiadłam w fotelu i zaczęłam czytać książkę pt. "Instynkt Śmierci". Opowiada ona o seryjnym mordercy, który zabił swoją żonę i dzieci, a później samego siebie. Jest na prawdę dobra. Kiedy zaczynałam ósmy rozdział ktoś lekko zapukał do moich drzwi.
- Proszę- powiedziałam nie odrywając wzroku od czytanej książki.
- Nie przeszkadzam?- zapytał melodyjny kobiecy głos. Szybko podniosłam wzrok znad książki. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta Esme. Zdziwiona nie wiedziałam co powiedzieć.
- Nie, nie przeszkadzasz mi- powiedziałam odkładając książkę na bok.- Siadaj- wskazałam jej sofę, która stała naprzeciw mnie.- Co Cię do mnie sprowadza?- zapytałam kiedy usiadła.
- Dawno się nie widziałyśmy- zaczęła miło- Chciałam zapytać co u ciebie słychać.- uśmiechnęłam się pod nosem. Wiedziałam, że nie po to przyszła.
- Esme nie owijaj w bawełnę, wiem, że nie po to tu przyszłaś- wypaliłam. Zrobiła duże oczy. Źle się zachowałam.- Przepraszam- powiedziałam ze skruchą- Było to niegrzeczne.
- Nie. Masz racje. Nie po to tu przyszłam- powiedziała. Wzięła głęboki oddech- Chciałam Cię prosić byś porozmawiała z Edwardem- szybko wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju.- Wiem, że to, że dał się wtedy pocałować Tany nie było mądre z jego strony, ale kiedy Cię nie było Edward był załamany.- zaczęła łamiącym się głosem. Nie mogłam słuchać tego głosu. Zaraz zmięknę i co będzie?
- Esme...- zaczęłam odwracając się do niej
- Nie musisz robić tego teraz, ale przemyśl to- powiedziała, podeszła i mnie przytuliła. Nie wiem skąd ona wie co na mnie działa. Już nie ma odwrotu. Nie zrobię tego Esme.
- Zrobię to dla ciebie- powiedziałam odwzajemniając jej uścisk.
- Dziękuje Ci- puściła mnie i pogłaskała po policzku.- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy- powiedziała wychodząc z mojego pokoju. Kiedy wyszła opadłam ciężko na łóżko. Ale się wpakowałam. Teraz to już muszę z Nim porozmawiać. Nie mogę zawieść Esme. Jest jak moja druga mama. Do wieczora leżałam układając sobie w myślach naszą rozmowę. Co mam mu powiedzieć?:
"- Wiesz jesteś strasznym dupkiem i egoistą, ale Cię kocham i chce z tobą być"?- To byłaby najgłupsza rzecz jaką w życiu bym powiedziała. W końcu doszłam do wniosku, że pójdę na żywioł.
Kiedy się podniosłam było godzina 19:49. O kur** zaraz mam się stawić na wieczorku, a jeszcze nie mam tego męskiego krawata. Jedyną opcją do jego zdobycia byli Ksawery, Chad lub James. Pośpiesznie przebrałam się we wcześniej przygotowaną sukienkę, włosy spięłam w wysokiego kucyka, spryskałam się ulubionymi perfumami. Kiedy wyszłam z komnaty udałam się w stronę pokoju Ksawerego. Zapukałam. Odpowiedziała mi cisza. To samo było z pokojem Chada i Jamesa. Nie chce mi się latać po całym zamku w poszukiwaniu krawata. Tak z innej strony: Po jaką cholerę musimy mieć te krawaty? Idąc (i nadal rozmyślając nad tym dziwnym pomysłem) zawędrowałam do skrzydła gościnnego, pod sypialnię Edwarda Cullena. Kiedy stanęłam pod drzwiami usłyszałam tylko jakieś szmery. Pomyślałam:- Dlaczego nie? Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi.
- Proszę- usłyszałam tak dobrze znany mi głos. Wzięłam się w garść i weszłam do jego pokoju. Pochylał się nad łóżkiem. Miał na sobie ciemne jeansy i czarną rozpiętą koszulę. Zrobiło mi się gorąco, a jeszcze nic nie wypiłam.
- Cześć- powiedziałam nieśmiało. Natychmiast odwrócił się w moją stronę. Uśmiech wstąpił na jego usta, oczy zaświeciły złotym blaskiem. Zlustrowałam go od stóp do głów. Moje oczki zatrzymały się na chwilę na jego klacie. Czułam, że zaraz się roztopię...Nie no kur** co się ze mną dzieje? Przecież już z nim nie jesteś. Miałam ochotę się spoliczkować.
- Witaj- powiedział - Co cię do mnie sprowadza?- zapytał zapinając koszulę. Szkoda, chciałam się jeszcze pogapić.
- Wiem, że to głupie, ale czy pożyczysz mi swój krawat?- zapytałam powstrzymując się od śmiechu. Zrobił nieco zdziwioną i zawiedzioną minę, lecz podszedł do szafy i zaczął w niej grzebać.
- Tak z ciekawości: Po co ci mój krawat?- zapytał wyciągając go z szafy.
- Idę na "paniejski" i takie są wymogi- zaśmiałam się sięgając po niego.
- Cóż ja właśnie szykuję się na kawalerski- zaśmiał się - Musisz mi go zwrócić- powiedział- Potrzebny mi na jutro- podał mi go, a nasze ręce na moment się dotknęły. Przeszedł mnie dreszcz, tak jak pierwszy raz, kiedy się poznaliśmy.
- Dzięki- powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi, kiedy chciałam wyjść zatrzymał mnie jego głos.
- Bello?
- Tak?- odwróciłam się do niego
- Pięknie wyglądasz- uśmiechną się.
- Ty też prezentujesz się niczego sobie- powiedziałam- Ale jeśli chcesz zrobić na mnie wrażenie, to rozepnij tę koszulę- zaśmiałam się i pośpieszne wyszłam. Myślałam, że będzie trudniej.
***
Kiedy doszłam pod pokój Heidi słychać było śmiechy, piski, rozmowy i lecącą w tle piosenkę. Bez pukania weszłam i zobaczyłam, że będzie nas trochę więcej (niż tylko, ja, Dess, Olivia, Serena, Heidi i Jane), były jeszcze: Esme, Alice, Rosalie, Nathalie, Elenai i ciotki (żony Ara, Marka i Kajusza). Kiedy weszłam wszystkie patrzyły na mnie. Po chwili się roześmiały ( pewnie już coś wypiły)
- O jest nasza "spóźnialska"- zaśmiała się Dess. Podeszłam i siadłam obok Nathalie.Właśnie chciała mi podać butelkę Burbona, ale w chwili kiedy wyciągnęłam po nią rękę, ona ją cofnęła.
- Hola, hola! A twój krawat gdzie?- zapytała. Dopiero teraz zobaczyłam, że każda na na szyi krawat.- Nie ma krawata, nie ma picia- powiedziała i już chciała odłożyć butelkę, ale ja zdążyłam wyciągnąć krawat i zawiązać go sobie na szyi. Nath spojrzała na mnie i się uśmiechnęła- No- powiedziała i podała mi flaszkę. Odebrałam ją i od razu pociągnęłam spory łyk.- A już myślałam, że sama będę musiała pić- zaśmiała się. Zaczęłyśmy rozmawiać o facetach.
- Ej, przecież to zawiecha* Edwarda- zaśmiała się Alice- Sama mu go kupiłam. I nawet się nie wypieraj- zaprzeczyła kiedy już chciałam coś powiedzieć.
- Musiałam skądś go wytrzasnąć, bo bym nie piła- wzięłam do połowy pustą butelkę i duszkiem wszystko wypiłam.
Około 05:00 rano
Bawimy się w najlepsze, wypiłam 6 butelek Burbona ( najwięcej z Nathalie). Tańczyłyśmy, gadałyśmy, śmiałyśmy się. Ogólnie zabawa, była (i nadal) jest ekstra.
- Dobra laski- zaczęła podnosząc się na nogi Olivia- Czas to zakończyć, bo Serena nie zdąży przed ołtarz- zaśmiała się. Dziewczyny zaczęły jęczeć, że jeszcze nie, że James poczeka
- Podnosić dupy z podłogi!- krzyknęła Heidi. Wszystkie jak na komendę wstały.- Dziękuje. Możecie już iść.- Chwiejnie podniosła się i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Położę się na chwilkę i zacznę się szykować, bo będę wyglądać jak "żywy trup". Idąc w stronę sypialni usłyszałam gromkie śmiechy i rozmowy. Pewnie chłopaki wracają z kawalerskiego. Podeszłam do drzwi od sypialne Edwarda. postanowiłam, że zaczekam i oddam mu krawat. Po jakiś 5 minutach wyłonił się zza rogu. Widząc mnie uśmiechną się i przyspieszył kroku.
- Oddaje co pożyczyłam- powiedziałam wyciągając do niego rękę. Zabrał go i uśmiechną się.
- I jak było?- zapytał.
- Lepiej żebyś nie wiedział- wywróciłam oczami.- A w was jak?- zapytałam.
- Było...spokojnie- powiedział po zastanowieniu.
- Jasne- zakpiłam- Jeśli był tam Chad, Emmett i Damon...nie mogło być spokojnie- stwierdziłam
- Tu muszę się z tobą zgodzić- powiedział. Zapadła cisza. Taka niezręczna.
- Dobra, ja muszę iść się odświeżyć- powiedziałam po chwili- Muszę jakoś wyglądać.
- Zawsze dobrze wyglądasz- o jakie to słodkie.
- Mówiłam: Jeśli chcesz zrobić na mnie wrażenie to rozepnij koszulę- zaśmiałam się i poszłam do swojego pokoju, zostawiając oniemiałego Edwarda pod drzwiami.
Wpadłam do pokoju i położyłam się na łóżku.
Po godzinie wstałam i zaczęłam się szykować. Najpierw poszłam pod prysznic. Potem zrobię sobie makijaż i fryzurkę, która będzie mi pasowała do sukienki. Kieckę założę dopiero przed sama ceremonią. Teraz założyłam na siebie dresik i poszłam pomóc Szykować się Siostrom, Jane, Heidi, Nathalie i Elenie. To będzie piękny dzień.
---------------------------------------------------------------------------
* Chodzi o krawat ;p
Przepraszam, że notki nie było tak długo, ale to tylko dlatego, że są wakacje i byłam z kuzynką u babci, a potem do niej pojechałam.
Zdradzę wam jedno: następna notka jest już napisana.! Ale nie tak szybko...musi się pojawić aż, 20 komentarzy. W przeciwnym razie notki nie będzie. Przepraszam, że jestem tak wymagająca, ale komentarzy jest bardzo mało, dlatego jest taki warunek :)
P.S Jak tak wakacje.? ;)
Pozdrawiam ;) Madzia ;*