Przepraszam za tak długą nieobecność :(
Oto i notka dla was.!
-----------------------------------------------------------------
- Aro nie robił żadnych problemów, kiedy
prosiłaś go o powrót?- zapytała Serena kiedy wnosiłyśmy bagaże na piętro.
- O dziwo, nic nie powiedział- wzruszyłam
ramionami- Tak jakby spodziewał się, że do niego przyjdę- Serena miała
zamyśloną minę. Tak jakby nie dowierzała, że Aro od tak się zgodził.
- To nie jest podobne do mojego brata-
powiedziała, stawiając walizkę w przedpokoju na
piętrze.
- A może, na stare lata stał się
dobroduszny?- zapytał James z uśmiechem, niosąc kilka walizek na raz tak, że
nie było go widać. Zatrzymał się koło Sereny i dał jej całusa w policzek.
Jak miło tak na nich popatrzeć.
- Proszę Cię- żachnęła się- W takie cuda
to ja nie wierzę- uśmiechnęła się i zabrała mu kilka walizek. Fajnie było
popatrzeć na tak kochające się małżeństwo. Stare dobre małżeństwo- zaśmiałam
się w duchu. Odwróciłam się z zamiarem zejścia na dół do garażu, by pomóc
dziewczyną z ich bagażem (bo chłopcy zabrali się za podłączanie swoje kochanej
konsoli), gdy nagle coś mi się przypomniało.
- Serena!- zawołałam i pędem zawróciłam ze
schodów i pobiegłam do ich sypialni. Wbiegłam do pokoju bez pukania i zastałam
Jamesa i Serenę złączonych w namiętnym pocałunku. Stanęłam i zasłoniłam oczy-
Może byście zaczekali, aż dzieci pójdą spać?- zapytałam zaglądając przez palce.
Zauważyłam, że niechętnie odrywają się od siebie.
- A może by dziecko raczyło pukać?-
zapytał James z uśmiechem, przyciągając w talii roześmianą Serenę. Zabrałam
rękę z oczu i przewróciłam nimi.
- Co chciałaś powiedzieć?- zapytała z
uśmiechem Serena.
- Pytałaś się czy Aro, niczego od nas nie
oczekiwał, kiedy prosiłam go o powrót- powiedziałam, a jej uśmiech momentalnie
zniknął- No właśnie oczekiwał...
- Co dokładnie powiedział?- zapytała z
lekko wyczuwalną nutą strachu w głosie, wyplątała się z uścisku Jamesa i
podeszła do mnie, patrząc mi w oczy.
- Powiedział dokładnie: "Chcę mieć waszą lojalność i pewność, że wrócicie, kiedy
będziemy tego potrzebować..., a będę Was potrzebował już niedługo."- wyrecytowałam
z pamięci. Serena zaczęła wpadać w gniew. Było to widać w jej oczach.
- Wiedziałam!- wybuchła, aż James podskoczył- Po prostu wiedziałam-
zaczęła chodzić nerwowo po pokoju- On nam nigdy nie odpuści. Nigdy się od nich
nie uwolnimy. Już zawsze będziemy na ich łasce, aż w końcu przez nich
zginiemy!- Serena ostro się wkurzyła. Poczułam za sobą lekki podmuch powietrza,
odwróciłam się i zobaczyłam moje rodzeństwo, wchodzące do pokoju. Podeszli
cicho i stanęli obok mnie, James dołączył do nas po chwili i wszyscy w ciszy
obserwowaliśmy Serenę. Po chwili zatrzymała się przed nami i przejechała dłońmi
po twarzy.
- Nie chcę dla was takiego życia... Nie zasługujecie na to- głos jej się
załamał i spuściła głowę. Zrobiło mi się jej tak strasznie żal. Nie wiedziałam
co mam powiedzieć. Zobaczyłam jak Olivia do niej podchodzi i mocno ją
przytula.
- Mamo, nie gadaj takich głupot- powiedziała płaczliwym głosem- Gdyby
nie ty i James pewnie byłabym teraz dziką bestią zabijającą niewinnych ludzi-
powiedziała jeszcze mocniej się w nią wtulając. Teraz podeszła do niej
Destiny.
- Gdybyście nie znaleźli mnie w tym lesie pewnie wykrwawiłabym się na
śmierć- powiedziała patrząc na Serenę- Mogliście mnie zostawić, jako nowo
narodzoną, a wy przyjęliście mnie pod swój dach. Nigdy nie zdołam wam się
odwdzięczyć i gdybym miała oddać za was życie zrobiłabym to bez wahania- powiedziała.
Serena patrzyła na nią oszołomiona.
- Gdybyś nie znalazła mnie wtedy w mieście i wyszkoliła mnie, w byciu
wampirem, a potem przyjęła pod swoje skrzydła, Vollturi pewnie dopadli by mnie
i zabili prędzej czy później- powiedział cicho Ksawery podchodząc do Sereny i
starając się ją przytulić. Nigdy nie był specjalnie wylewny, zaskoczyło mnie
to.
- Znalazłaś mnie ledwo żywego, przy drodze prowadzącej do Volltery. Ktoś
wbił mi nóż w brzuch i porzucił przy drodze. Mogłaś wtedy przejść obojętnie
obok mnie, lub się mną pożywić, a ty bez zastanowienia przemieniłaś mnie i
wychowałaś, nigdy Ci się za to nie odwdzięczę- powiedział Chad i podszedł do
grupowego uścisku. Teraz ja powinnam coś powiedzieć.
- Moja matka zmarła przy moim porodzie- szepnęłam- Byłam nieślubnym
dzieckiem, a w tamtych czasach była to wielka hańba dla rodziny, więc
musiała uciec. Przyjęłaś ją do siebie. Byłyście przyjaciółkami. Odebrałaś jej
poród, a potem zorganizowałaś pogrzeb. Nawet nie pamiętam matki, bo byłam
noworodkiem. Mogłaś mnie wtedy oddać do sierocińca, a ty nie patrząc na nikogo
przygarnęłaś mnie i wychowałaś jak swoją córkę- głos mi się załamał. Wszyscy na
mnie patrzyli, a ja dalej mówiłam- Kiedy zachorowałam na śmiertelną chorobę,
zabrałaś mnie ze szpitala i przemieniłaś- powiedziałam i podeszłam do niej.
Patrzyła na mnie, a jej oczy były niewyobrażalnie suche. Przytuliłam ją- Mamo
proszę nie płacz, bo taka jest prawda, to co zrobiłaś dla każdego z nas...-
zrobiłam pauzę-...My nigdy Ci się za to nie odwdzięczymy i jeśli ktoś będzie
chciał Cie skrzywdzić, będzie musiał nas zabić- powiedziałam i objęłam
dziewczyny. Staliśmy tak chwilę, aż odezwała się jeszcze jedna osoba.
- Uratowałaś mi życie, kiedy prosiłem Aro o śmierć- zaczął James-
Moją miłość zabili nowo narodzeni, a ja przybyłem by prosić o śmierć,
byłem zdruzgotany, cały świat mi się zawalił i wtedy pojawiłaś się Ty- spojrzał
na nią z czułością- Zabroniłaś wykonania wyroku, zabrałaś mnie stamtąd. Później
spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, wiele rozmawialiśmy, aż sprawiłaś, że
zapomniałem o Melody i pokochałem Ciebie- uśmiechną się z
czułością- Wypełniłaś pustkę w moim martwym sercu, nie było już żalu i bólu,
tylko Ty- podszedł do nas- A potem pojawiały się dzieciaki i w końcu poczułem,
że to jest moje miejsce, że nie chce być nigdzie indziej tylko z wami- To co
powiedział okropnie mnie wzruszyło, było takie piękne i szczere.
Staliśmy tak chwilę. Napawając się swoją bliskością. Czułam
się tak dobrze. Kocham ich. Nie mogłabym żyć gdyby coś się stało jednemu z
nich.
- Nie wiem co mam powiedzieć- powiedziała piskliwym głosem Serena
- Po prostu nigdy nie mów, że żałujesz, bo przysięgam chociaż
jesteś moją matką to skopie ci tyłek- powiedział Chad. I wtedy czar prysł.
Oderwaliśmy się od siebie, a każdy z nas miał na twarzy uśmiech.
- Boże! Jak ja nienawidzę tej pogody! Ciągle tylko pada!- zbulwersowała
się Livia. Patrzyła na okno, za którym właśnie zaczęło padać- Jak ja bym
chciała, chociaż raz pójść na plażę, leżeć na piasku, w słońcu, bez obawy, że
ktoś mnie zobaczy- powiedziała. W sumie to w tej kwestii przyznam jej racje.
Też mam na to ochotę, ale jak tylko wyjdę na słońce to świecę się jak kula
dyskotekowa, a to raczej nie jest niezauważalne.
- To jedźcie na wakacje- zaproponował James. Wszyscy spojrzeliśmy na
niego jak na przygłupa.
- Tatuśku mózg Ci się przegrzał w tej Francji?- zapytał Chad- Jeśli
wyjdę na słońce będę wyglądał jak uliczna latarnia nocą- skwitował to kpiącym
uśmiechem.
- To wykupcie domek z prywatną plażą- powiedział do nas wolno jak do
jakiś niedorozwojów- Tatuś kasy nie pożałuje- Zdążyłam zobaczyć jak coś rudego
rzuca się na szyje Jamesa
- Dzięki, dzięki, dzięki!- pisnęła Olivia a, James zaczął się śmiać-
Nareszcie nie będę oglądać deszczu!- pisnęła i oderwała się od Jamesa. Chwyciła
Dess i Serenę za ręce i pociągnęła do wyjścia- Chodźcie pomożecie mi wybrać
oferty- i tyle je widzieliśmy.
- Idę pogrzebać, w samochodzie- westchnął Ksawery- Zanim Olivia skończy
i zagoni mnie do pakowania to skorzystam z tego czasu i zajmę się moją
dziecinką- powiedział i ulotnił się.
- Ja niestety muszę iść już do kancelarii- westchnął z rezygnacją James
i założył marynarkę- Bądźcie grzeczni- uśmiechną się i wyszedł.
- To ja idę oglądać, mecz- zagadnął Chad- Dzisiaj siatkówka Polska-
Anglia- powiedział podniecony?- Polska i tak wygra. Są najlepsi-
powiedział i wyszedł. Ja natomiast poszłam do swojego pokoju i zaniosłam tam
resztę moich rzeczy.
Po skończonym rozpakowywaniu postanowiłam odwiedzić
Cullenów. Zgarnęłam z biurka telefon i zbiegłam na dół.
- Idę do Edwarda- krzyknęłam, chociaż było to niepotrzebne. Już miałam
wychodzić, kiedy usłyszałam swoje imię.
- Isa, chodź na chwilę- zawołał z salonu Chad. Zawróciłam i weszłam do
dużego jasnego pomieszczenia. Chad wyciszył telewizor i poklepał miejsce obok
siebie, żebym obok niego usiadła. Zrobiłam to o co mnie prosił.
- Musimy poważnie pogadać- zaczął patrząc mi w oczy. Wystraszyłam się,
bo Chad nigdy nie gadał do mnie takim tonem- Jeśli wychodzisz na spotkanie z
Edwardem, nie zapomnij o tym- powiedział, a w jego dłoni pojawiły się...prezerwatywy?!
Wiedziałam! Ten debil zawsze musi coś wymyślić!
- Czy Ciebie do reszty pogięło?- zapytałam i zrzuciłam go z kanapy, a
ten zaczął się histerycznie śmieć. Wstałam i ruszyłam do
wyjścia.
- Ej, ja się tylko o Ciebie martwię!- usłyszałam za sobą- Serena i James
są za młodzi by zostać dziadkami!- krzyknął pomiędzy napadami śmiechu- puściłam
jego tekst mimo uszu. Kiedy byłam już na dworze poczułam na twarzy lekką
mżawkę.
- Bello tylko nie wróć zbyt późno, bo musisz się spakować, a jak nie to
ja zrobię to Ciebie- zagroziła Olivia stojąca na balkonie- Jedziemy na
Majorkę!- pisnęła i podskoczyła. Zaśmiałam się i wbiegłam w las. Doskonale
znałam drogę do domu Cullenów. Drzewa wymijałam instynktownie podobnie jak
wszelkie inne przeszkody.
Nagle zderzyłam się z czymś. Co mi sie przecież nigdy nie zdarza.
Odrzuciło mnie na parę metrów w tył. Szybko poderwałam się na nogi, by w razie
czego móc się bronić. Jednak okazało się to zbyteczne. Przede mną stał Edward,
otrzepując ubranie z liści.
- Widać wpadliśmy na ten sam pomysł- zaśmiałam się podchodzą do niego i
całując czule.
- Najwidoczniej- uśmiechną się i ponowił pocałunek. Było mi tak dobrze.
Mogłabym tak stać i stać.
Edward po kilkunastu minutach oderwał się ode mnie i przyjrzał mi
się.
- Nie chcesz mi czegoś powiedzieć?- zapytał z szelmowskim
uśmiechem.
- Skąd w.... Alice- no tak nasza mała wróżbitka musiała się wygadać.
Edward uśmiechną się z bólem.
- Znów ode mnie uciekasz- powiedział smutnym głosem, patrząc w ziemię. O
czym on gada?
- O czym ty mówisz?- zapytałam.
- Nie udawaj. Ciągle ode mnie uciekasz- szepnął. Nie no, teraz to
całkiem zbił mnie z tropu.
- Kochanie, możesz jaśniej?
- Najpierw, uciekłaś do Nowego Jorku, potem do Volltery, a teraz znów
wyjeżdżasz- wyrzucił z siebie. Zatkało mnie- I to niby nie jest uciekanie?-
zapytał, już patrząc mi w oczy- Ej, no to są już jakieś żarty, nie dam tak po
sobie jeździć.
- Przepraszam, ale chciałabym Ci przypomnieć, że mój wyjazd do Nowego
Jorku był spowodowany, twoją Denalską kuzyneczką, co spowodowało późniejszy
wyjazd do Włoch- odpaliłam. Patrzył na mnie oczami wielkimi ze zdziwienia.
HaHa...Ale ja jeszcze nie skończyłam- Teraz masz do mnie pretensje, że chcę
jechać na wakacje z rodzeństwem- otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale nie
dałam sobie przerwać- Zastanów się, robisz mi aferę o byle co, o coś co nie ma
znaczenia- było mi tak jakoś lepiej, kiedy to powiedziałam- To, że jesteśmy razem,
nie oznacza, że jestem twoją własnością- powiedziałam i uciekłam do domu,
zostawiając oniemiałego Edwarda w środku lasu. Zdenerwowałam się... Ale z
drugiej strony, mogłam tak nie wybuchać.
Kiedy dotarłam na nasze podwórko, wyjęłam telefon i napisałam sms-a do Edwarda
Kiedy dotarłam na nasze podwórko, wyjęłam telefon i napisałam sms-a do Edwarda
Przepraszam, za moją reakcje.
Powinnam była wysłuchać Cię do końca.
Porozmawiamy kiedy wrócę.
Kocham Cię
B.
Głupio mi tak
esemesować, ale na prawdę nie mam ochoty na kolejną konfrontacje i nie daj Boże
kłótnię.
Bez słowa weszłam do
domu i poszłam do pokoju żeby się spakować. Nie zajmie mi to specjalnie dużo
czasu, bo jedziemy tylko na dwa tygodnie, a letnie ciuchy pakuje się
szybko.
Kiedy zamykałam
walizkę do mojego pokoju weszła Olivia niosąc swój tablet.
- Chciałam Ci pokazać
w jakich warunkach będziemy mieszkać- powiedziała i podała mi tablet. Wzięłam
go do rąk i zobaczyłam gdzie to się wybieramy.
- Podoba mi się-
powiedziałam oddając jej urządzenie.
- Za domem mamy basen, a przed domem ocean!-
pisnęła- Czy to nie cudowne?! I mamy prywatną plaże! Nikt nie będzie nas
widział!- zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam. Pierwszy raz widziałam ją taką
radosną i to nie z powodu kupna jakiejś kiecki- Widzę, że już się spakowałaś.
Świetnie. Zanieś walizkę do Volvo Sereny, bo ma największy bagażnik-
powiedziała i wyszła, a ja zrobiłam to o co mnie prosiła. W samochodzie były
już walizki wszystkich plus piłka do siatkówki.
W
salonie zastałam całą rodzinkę w komplecie.
- Chodź do nas Bello-
zawołał James. Weszłam do pokoju i usiadłam na kanapie zarzucając nogi na
Ksawerego i Chada. Spojrzeli na mnie kpiąco.
- Czy tobie nie jest
za wygodnie?- zapytał Ksawery.
- Mogłoby być lepiej-
powiedziałam i skopałam z kanapy Chada- Teraz jest idealnie- westchnęłam-
wszyscy zaczęli się śmiać, a Chad popatrzył na mnie z chęcią mordu- Też Cie
kocham braciszku- powiedziałam i posłałam mu buziaka. Ten szybko poderwał się z
ziemi i ściągnął mnie z łóżka. Pisnęłam i potoczyliśmy się kawałek. Chad usiadł
na mnie okrakiem i przytrzymał moje ręce na wysokości głowy tak, że nie mogłam
się ruszyć.
- I co teraz powiesz
mała?- zapytał i zaczął spuszczać na mnie ślinę/jad. Jak ja tego nienawidzę.
Wiedziałam, że nie mogę się ruszyć, bo to ohydztwo szybciej znajdzie się
na mojej twarzy. Kiedy ciecz była już milimetr od mojej twarzy do pokoju weszła
Olivia i przerwała nam nasze zabawy.
- Przestańcie robić z
siebie debili- zawołała i zabrała ze mnie Chada- Musimy już jechać jeśli chcemy
zdążyć na samolot- powiedziała biorąc Ksawerego za rękę. Wstałam z podłogi,
zgarnęłam do torebki telefon, portfel, słuchawki i takie tam i poszłam przed
dom tam gdzie byli wszyscy. Kiedy wychodziłam, Dess właśnie kończyła ściskać
rodziców, a chłopcy wsiadali do auta. Podeszłam do Sereny i dałam jej całusa, a
Jamesa uściskałam.
- Miej oko na Chada-
szepną mi James kiedy go ściskałam- Nie wiadomo co mu strzeli do tej tępej
główki- zaśmiałam się.
- Słyszałem to
zgredzie!- zawołał Chad. Wystawał z szyberdachu, a siedział na miejscu
pasażera.
- Nie pozwalaj sobie
szczylu!- odpowiedział James uśmiechając się szeroko.
- Jak z dziećmi-
westchnęła Serena i objęła Jamesa w pasie.
Podeszłam do auta i
wślizgnęłam się na tylne siedzenie, które dzieliłam z siostrami. Chad dalej
wyglądał przez szyberdach, nawet kiedy Ksawery zaczął ruszać. Odwróciłam się
jeszcze i zobaczyłam machających rodziców.
- Bawcie się dobrze!-
krzyknęła Serena.
- Wy też dobrze się
bawcie!, ale nie za dobrze! Mamy już wystarczająco dzieci w tym domu- zawołał
Chad, a wszyscy w aucie wybuchliśmy śmiechem. Chad szybko znalazł się na
miejscu pasażera, bo James czymś w niego rzucił.
- No to co ferajna!
Zabawmy się- ach ten Chad i jego poczucie humoru- Zapuśćmy jakiś bit na drogę-
powiedział i podłączył swój tablet do stereo w aucie- Co powiecie na "Tsunami"?...zresztą
po co pytam i tak to włączę- żachnął się i puścił utwór. Podoba mi się.
Odprężyłam się i
oparłam głowę o szybę.
Wjeżdżając na główną
drogę, między drzewami zobaczyłam postać mojego ukochanego.
------------------------------------------------------------------
Cześć.
Przepraszam za tak długą nieobecność. Chciałabym wynagrodzić je tym rozdziałem. :)
Przepraszam za tak długą nieobecność. Chciałabym wynagrodzić je tym rozdziałem. :)
W pasku stron
przybyła jedna pozycja "Dom i wnętrze". Możecie tam zobaczyć jak
wygląda dom naszej rodzinki :)
Ponadto mamy jedną
zmianę w stronce bohaterowie. Zmieniła się postać Destiny :)
I tu pojawia się moja prośba do was.
Czy ktoś z Was miałby
ochotę wykonać, zdjęcie do tła na bloga.? Takie jakie jest teraz, ale potrzebne
mi "aktualne".
Jeśli ktoś byłby chętny to proszę o kontakt na meila lub w komach :) Może się zgłosić parę osób do zrobienia tła, a ja wybiorę najbardziej pasujące :)
Jeśli ktoś byłby chętny to proszę o kontakt na meila lub w komach :) Może się zgłosić parę osób do zrobienia tła, a ja wybiorę najbardziej pasujące :)
Dziękuje ;*
Pozdrawiam ;* Elena
Katherine Gilbert ;*