Ja napisałam wszystko oczami Nathalie, a Madzia oczami Belli. Tak
wspólnymi siłami napisałyśmy kolejny rozdział. Miłego czytania :) Taśka i Alice
Z doświadczenia wiem, że rzadko wszystko jest w porządku. Ludzie
się zmieniają ( wampiry też). Zawsze nadchodzi pora zmian. Lato
zastępuje zima, a wszystko co kochamy zasypie śnieg.
Pora iść do przodu, 'dojrzeć'.
Oczami Nathalie:
Siedzę w komnacie i szykuję się na imprezę. Damon gdzieś wybył,
pewnie zobaczę go dopiero pod koniec przyjęcia i to w szampańskim
humorze... Przyszła do mnie Jane, dawno się nie widziałyśmy, musimy
nadrobić zaległości. Ostatnimi czasy oddaliłyśmy się od siebie ale
zawsze będziemy się świetnie dogadywać. To się nie zmieni. Nadajemy na
tych samych fala, dwa wredne charakterki.
- Szkoda, że nie jesteś
już z moim braciszkiem - powiedziała wyciągając moją sukienkę z szafy.
Spojrzałam ku niebu. ''Za jakie grzechy? ''. Wiedziałam, że prędzej czy
później zejdziemy na ten temat. Gadałyśmy już o nowych technikach
wysysania krwi z ludzi, o butach, plotkowałyśmy o takiej jednej
wampirzycy. Nienawidzimy dziewuchy. Właściwie jest mało osób, które
darzymy sympatią. Jane najbardziej kocha Alec'a, więc jako jego
siostrzyczka musiała się pożalić jaki to on nie jest biedny i zrozpaczony
po naszym rozstaniu, już nawet nie będę wspominać o powodzie
rozłąki.... Ach, serce mi krwawi jak o tym myślę...
- Szkoda to
tego, że w ziemię nie trafił jakiś wielki meteoryt, nie rozdzielił ziemi
na dwie części i ja z Alec'em znaleźliśmy się na innych połowach. -
Niestety ta perspektywa jest mało prawdopodobna.
- Zakładaj, - mówiąc to przyłożyła do mojego ciała
suknię - musisz pięknie wyglądać, Alec oniemieje z zachwytu.
- Czy ty kobieto słyszysz co się do ciebie mówi!? - krzyknęłam.
- Mhmm - mruknęła w ogóle nie zainteresowana, wciąż przykładając mój strój.
-
Może zapytam tak, uwaga pytanie za 100 punktów; z kim mieszkam w tej
komnacie? Kto jest moją osobą towarzyszącą? Podpowiedź: chodzi o tę samą
osobę.
- Damon - wysyczała przez zaciśnięte zęby.
- Brawo! Tak,
chodzi o mojego narzeczonego. - klasnęłam w dłonie i udawałam
niesamowicie radosną. - A teraz nasza mała Jane za poprawną odpowiedź
dostanie cukiereczka. - Pogłaskałam ją po głowie. I tym incydentem
postanowiłam zakończyć tę miło, konwersację o Alec'u. Nie mam ochoty o
nim rozmawiać, najchętniej wymazałabym z pamięci nasze ostatnie
spotkanie.
Podała mi sukienkę i rzuciła szybkie:
- Widzimy się na dole. - I już jej nie było.
***
Oczami Belli
Właśnie siedzimy w komnacie Heidi i dokonujemy ostatnich poprawek w naszych strojach. Olivia kończy
makijaż Sereny, a Heidi jej
fryzurę. Wszystko pięknie się razem komponowało, a po Serenie było widać, że jest naprawdę szczęśliwa. Patrzyłam jak emanuje od niej to szczęście i radość, zachodziłam w głowę czy i mi się kiedyś tak poszczęści i czy poznam tego jedynego, z którym będę chciała pozostać na całe życie
Ale ty już kogoś takiego poznałaś- podpowiedział mi głosik w mojej głowie-
I znajduję się w pokoju gościnnym.
Może i ten głosik ma racje. Może Edward to ten jedyny, z którym jest mi pisane spędzić całe moje wampirze życie? Poczułam lekkie szturchnięcie w ramię
- Już czas- powiedziała Destiny. Szybko wstałam i poprawiłam sukienkę.- Jak tylko zobaczysz nas w drzwiach zacznij grać- uśmiechnęła się. Szybko wyszłam z komnaty i udałam się w stronę pięknie ubranego
ogrodu.
Na zewnątrz zebrali się już wszyscy. Szybko przeszłam bokiem na podest dla muzyków i wzięłam do rąk moje skrzypce (Olivia prosiła mnie bardzo bym na wejście zagrała Ave Maria na skrzypcach, miałam do nauki tylko 2h, ale i tak mi się udało). Udawałam, że je stroję, jednak patrzyłam na wszystkich zebranych. w pierwszym rzędzie siedzieli: Aro, Marek i Kajusz wraz ze swoimi żonami. Dalej było miejsce dla najbliższych przyjaciół (Nathalie, Damona,
Eleny, Stefana, Jane, Heidi i Aleca). Dalej siedzieli Cullenowie. Przyglądali mi się z wyraźną uwagą, a w szczególności jeden z nich. Nie zwracałam na to uwagi, dopóki obok niego nie usiadła ta tleniona
blondyna. Kiedy to zobaczyłam, o mało nie złamałam smyczka. Zauważyła to
Rosalie, uśmiechnęła się pod nosem. A myślała, że tego nie zauważyłam.
Po chwili przyszedł pastor, a za nim przyszedł James z Chadem i Ksawerym. Przywitali się z pastorem i ze mną. James był wyraźnie zdenerwowany, a chłopaki mieli z niego niezłą polwekę.
- Nie bój się tatuśku- zaczął Chad- Jeśli Serena będzie chciała zwiać to ją powstrzymamy- zaśmiał się.
- Nie załamuj mnie- powiedział James przecierając czoło.
- Nie słuchaj głupot, gadanych przez głupiego- poklepałam go po ramieniu. Głośno przełknął jad. Po chwili goście wstali.- Już czas- powiedziałam i pchnęłam go na jego miejsce. Wszyscy odwrócili głowy w stronę drzwi, a ja zaczęłam grać "
Ave Maria". Serena powoli szła w stronę ołtarza, przed nią szły Olivia i Destiny. Serena i James ciągle patrzyli sobie w oczy. Ja też ciągle czułam na sobie czyiś wzrok. Nie miałam zamiaru patrzeć kto to, bo i tak wiedziałam kto to. Kiedy Serena stanęła na ślubnym kobiercu, moja muzyka ucichła, siostry zajęły miejsce obok mnie, a goście usiedli zaczęła się ceremonia.
***
Oczami Nathalie
Impreza rozkręca się w najlepsze. Wszyscy się rozluźnili i
pozostawili daleko w tyle drętwą atmosferę. Postanowiłam się rozejrzeć.
'Para młoda' tańcząc czule się przytulała. Cullenowie kręcili się gdzieś
z boku, Alec popijał krew z kieliszka i obserwował mnie, nie musiałam
tego widzieć, czułam jego spojrzenie na plecach; Aro dyskutował o czymś
mało interesującym z .... Tomem Nixtonem? A może to był Tobiasz Nilson?
Nieważne, oczywiście nigdzie nie było Damona. Chyba będę musiała
poszukać jakiegoś miłego kawalera, który wcieli się w rolę tancerza.
Nagle podchodzi do mnie mężczyzna średniego wzrostu, z blond
włosami, owiany zapachem drogiej, mocnej wody kolońskiej ( której nie
lubiłam ) i zapachem tytoniu. To mogła być tylko jedna osoba.
-
Adrian!? - krzyknęłam i zarzuciłam mu ręce na szyję. Przytuliliśmy się,
ucałowaliśmy się. Jeszcze raz mu się przyjrzałam i zauważyłam jedną drobną
zmianę: inne uczesanie. Reszta nic się nie zmieniła. Może to zabrzmi
głupio ale jego znakiem rozpoznawczym jest zapach. Nałogowo pali.
Zazwyczaj papierosy, czasem kubańskie cygara, od wieków pachnie tak
samo. Czasem przewleka się zapach alkoholu. Spojrzałam jeszcze raz, miał
na sobie dobrze dopasowany, granatowy garnitur w drobne prążki. Na
prawym, ramieniu miał brokat, a na twarzy szeroki uśmiech. Miło znów go
widzieć.
- To co siostrzyczko skoro już mi się przyjrzałaś może
zapalimy? - Z kieszeni spodni, wyciągnął do połowy puste opakowanie Lucy
Strike. Wyciągnęłam jednego, on również i paliliśmy w milczeniu.
-
Skoro już palimy to dobrze byłoby się napić. - Podeszliśmy do stolika z
krwią ludzką.- To co zawsze? - Kiwnęłam tylko głową na potwierdzenie
tego, że życzę sobie 0 Rh-. Stuknęliśmy się kieliszkami i zaczęło się.
Oboje zaczęliśmy opowiadać sobie co się działo w naszych życiach kiedy
przez dłuższy czas nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Ostatnio kiedy
widziałam mojego brata pokłóciliśmy się. Jakoś żadne z nas nie wychyliło
się, żeby zawiesić broń, do dziś.
Adrian mieszka w naszej posiadłości w Walii tam prowadzi rozpustne
życie. Zero zmian. Kiedy doszłam do momentu, w którym należało
powiedzieć bratu o zaręczynach, zareagował jak większość osób, które
mnie dobrze znają, zdziwił się ale szybko się otrząsnął, objął mnie
ramieniem i powiedział:
- No nigdy bym się nie spodziewał, że tak będziesz spieszyć się do zamążpójścia. - Obdarzył mnie uśmiechem.
- Ja się spieszę? Ja mam 237 lat.
-
Całkiem sporo, ciekawe kto chce taka staruszkę. - Nabijał się ze mnie.
Za kare dałam mu kuksańca w ramie. - Tak serio, kto jest tym
szczęściarzem?
- Poznasz go. Właściwie szukałam mego narzeczonego ale
się zagadaliśmy. Pogadamy później. - Odeszłam, a za sobą zostawiłam
Adrian, który już flirtował z jakąś panna. Przewróciłam oczami i
pomyślałam ''cały Adrian''.
***
Oczami Belli
Zabawa się zaczęła. Wszyscy bawią się wyśmienicie. Właśnie rozmawiam z Eleną, popijając krew, kiedy podchodzi do mnie reszta mojego rodzeństwa.
- Już czas na naszą niespodziankę- pisnęła Olivia. Pokiwałam głową i dopiłam krew.
- Wybacz na chwilę- uśmiechnęłam się do Eleny.
- Nie ma sprawy- uśmiechnęła się i zniknęła w objęciach Stefana.Olivia ciągnęła nas w stronę sceny.
- Każdy wie co ma robić?- zapytała. Wszyscy przytaknęli. A nasza niespodzianka polegała na tym, że wykonamy ulubioną piosenkę Sereny pt. "
All I Need", mają nam w tym pomóc Heidi, Alec i Jane. Kiedy weszliśmy na scenę, cała trójka podeszła do nas. Ja złapałam za skrzypce, Heidi za wiolonczele, Alec za bas, Destiny za pianino, Chad za perkusję, Ksawery za gitarę elektryczną, a Jane za klasyczną. Olivia będzie śpiewać (-,-)
- Hej- zaczęła Olivia, wszyscy momentalnie ucichli i zaczęli patrzeć w naszą stronę- Przepraszam, że przerywam wam w zabawie, ale razem z moim rodzeństwem i przyjaciółmi chciałabym wykonać pewną piosenkę dla naszych rodziców, żeby pokazać im jak wiele dla nas znaczą.- Odwróciła się do nas i dała znak by zacząć.
Later....
Po wykonanej piosence wszyscy zaczęli bić brawo i wiwatować. Serena bardo się wzruszyła i od razu przybiegła nas uściskać. Czułam się wspaniale.
Oczami Nathalie
Moje poszukiwania
Damona skończyły się tym, że przetańczyłam chyba z połową gości,
wypiłam ponad 20 kieliszków krwi i pokłóciłam się z moimi dawnymi
wrogami. W końcu znalazłam Bellę. Dziś widzę ją pierwszy raz, chyba wiem
jaki jest powód... Cullenowie, a w szczególności jeden. Nie
rozmawiałyśmy na temat tak nagłej przeprowadzki ale wszyscy wiedzą jaki
jest powód.
- Hej, piękna! Widziałaś może Damona? Nigdzie nie mogę
go znaleźć, zmył się zaraz po naszym przyjeździe. Pewnie już znalazł
sobie inna przyszłą żoneczkę - wyszczerzyłam się do niej. Odpowiedziała
delikatnym i udawanym uśmiechem. Nie zamierzałam jej pocieszać, raczej
chciałam kopnąć ją w dupie i powiedzieć żeby znalazła sobie kogoś z
lepszą fryzurą. No dobra... gdybym wyjechała z tekstem o fryzurze na
pewno by mnie zamordowała.
- Ej, mała. Wyluzuj. Jest tylu facetów, a
ty wciąż myślisz o jakimś dupku. Patrz na mnie - wskazałam na siebie
kciukami - mój narzeczony gdzieś zniknął, może hula sobie z jakąś gorącą
wampirzycą, a ja dobrze się bawię, tańczę, pije.
- To ciekawe dlaczego go szukasz? - zapytałam zła.
- A kto będzie przynosił mi drinki!? - byłam oburzona.
-
Nie wszyscy są tacy jak ty. - Auć- I nie traktują wszystkich jak
przedmioty - powiedziała to co myśli. I nie powiem, zabolało. Wzięłam
łyka słodkiego drinka i powiedziałam obojętnie:
- Jak chcesz to sobie
tu siedź i użalaj się nad sobą. Ja spadam. - Myślę, że żadna z nas nie
miała ochoty na rozmowę, a już na pewno nie w takiej atmosferze.
Postanowiłam, że misję pod kryptonimem 'Pocieszanie biednej, Belluni
zostawię komuś kto bardziej się na tym zna. Serena najbardziej się do
tego nadaje. Destiny też może być, tylko błagam nie Olivia...
Odwróciłam się i głową uderzyłam w coś twardego, umięśnionego, zimnego i
ładnie pachnącego wodą kolońską. A był to męski tors. Zrobiłam krok do
tyłu moim oczom ukazał się bardzo wysoki, przystojny mężczyzna, w
czarnym, idealnie skrojonym garniturze, na dłoniach miał ciemne, chyba
jedwabne rękawiczki. Osobiście uważam, że to przesada ale wyglądają
elegancko.
Nieznajomy patrzył na mnie zielonymi oczami,
kolor oczu dość rzadko spotykany u naszej rasy. Ładnie się uśmiechał i
życzliwie (?). Zawsze uważałam, że facet nie powinien uśmiechać się
ładnie i słodko.
Czekałam aż mi ustąpi i chociaż
przeprosi, pomijając fakt, że ja na niego wpadłam, ale nic takiego nie
nastąpiło. Wściekła po rozmowie z Bellą uniosłam brew. Facet dalej się
we mnie wgapiał. Po chwili popatrzył w dal, szybko zamrugał dwa razy,
ściągnął rękawiczki, posłał mi jeszcze bardziej rozbrajający uśmiech i
łapiąc moją dłoń powiedział:
- Oczywiście. Gdzie moje maniery? - W
tej chwili delikatnie musnął moją dłoń, dalej ją trzymając pytał. - Z
kim mam przyjemność? - Próbował mnie czarować ale nie ze mną takie
numery.
- Za każdym razem - zaczęłam ironicznie - kiedy o tobie
pomyślę mój mózg zaleje miód, gdyż jestem niesamowicie uradowana, że
rycerskość nie umiera ale śpieszę się. - Chciałam wydostać swoją dłoń z
uścisku, z lekkim zawahaniem rozmówca pozwolił mi na to. Posłałam mu
przesłodzony uśmiech i odeszłam. Usłyszałam tylko, westchnienie Belli.
No tak, potwierdziłam tylko jej słowa.... I męski głos:
- Miło było spotkać tak uroczą damę. - Przewróciłam oczami.
***
Oczami Belli
Po krótkiej i miłej rozmowie z Nathalie, nie miałam już na nic ochoty. Kiedy nerwowym krokiem szłam do stołu z krwią, ktoś złapał mnie i pociągnął na parkiet, a tym kimś był Chad. Oczywiście, a któż by inny zrobiłby to tak brutalnie?
- Czy moja kochana siostrzyczka, myślała, że mi gdzieś zwieje?- zapytał odwracając mnie do siebie i biorąc w ramiona.
- Właśnie cię szukałam- skłamałam szybko. On jednak spojrzał na mnie z powątpiewaniem.
- Jasne, a Nath jest miła- odparował z sarkazmem. Już nie rozmawialiśmy tylko tańczyliśmy. Potem tańczyłam jeszcze z Ksawerym, Alec'em, Heidi, Olivią, Stefanem, Emmett'em i na końcu z Jamesem.
- Nie wiem jak mam Ci dziękować- zaczął.
- Tato, tylko się nie rozklejaj- szepnęłam- Wampiry patrzą- zaśmiałam się.
- Po prostu jestem wam wdzięczny, za zorganizowanie czegoś tak pięknego- powiedział i mnie przytulił. Czułam się wspaniale. Nie pamiętam kiedy ostatnio to zrobił. Kiedy ta piosenka dobiegała końca zaczęła się piosenka Rihanny "
Stay".
- Można prosić?- zapytał ciepły baryton za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam Edwarda, z ręką wyciągniętą w moją stronę. James już gdzieś znikną. Nie miałam wyboru.
- Oczywiście- podałam mu dłoń, a on natychmiast mnie do siebie przyciągnął, zamykając mnie w żelaznym uścisku.
- To jest piosenka dla wszystkich zakochanych na tej sali- usłyszałam dwa głosy, tak mi znajome. Odwróciłam się w stronę sceny i zobaczyłam Olivie i
Alice. Pomachały do mnie i zeskoczyły ze sceny wprost w ramiona swoich ukochanych. Mnie tym czasem Edward przyciągnął jeszcze bliżej. Tańczyliśmy przez moment, kiedy się odezwał.
- Wybacz mi- wyszeptał w moje włosy. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Bardzo chcę mu wybaczyć, ale boję się tego. Wszyscy tego ode mnie oczekują. Rodzina chce żebym była szczęśliwa i ja też tego chce dla siebie...
- Wszyscy wywierają na mnie presje- westchnęłam
- Co masz na myśli?- zapytał z troską.
- Wiem, że wszyscy chcą, żebym była szczęśliwa- zaczęłam się zwierzać- Prawda jest taka, że to z tobą byłam najszczęśliwszą osobą na świecie- wyznałam to co czułam. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy, zapaliły się w nich ogniki szczęścia. Postanowiłam dalej mówić:- Ale kiedy usłyszałam to co powiedziała ta Tanya...nie wiem co we mnie wstąpiło. Byłam wściekła, że ośmieliła się ciebie tknąć. Ucieczka była moim jedynym wyjściem.- Przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Mogłam Cię zatrzymać i wszystko wyjaśnić- Mogłem...- nie dokończył, bo go pocałowałam. Trochę się zdziwił na początku, ale zaraz przyciągnął mój podbródek jeszcze trochę bliżej.
- Czy to znaczy, że wybaczasz?- zapytał z uśmiechem.
- Już dawno ci wybaczyłam- powiedziałam i znów go pocałowałam.
****
Oczami Nathalie:
Odpuściłam sobie szukanie Damona i postanowiłam potańczyć.
Z Ksawerym na moment zawładnęliśmy całym parkietem. Tańczyliśmy
pogo, co prawda nie ta okazja ale widok zostanie na długo nie tylko w
pamięci wykonawców. Świetnie się przy tym bawiliśmy, naszego optymizmu
nie podzielała Olivia,
która wyciągnęła Ksawerego za ucho poza parkiet i tylko powtarzała, że
jeszcze nigdy się tak nie wstydziła, na mnie również nawrzeszczał. Z
chłopakiem żartowaliśmy, że teraz staniemy się legendą i pogo będzie
tradycyjnym tańcem wśród Vollturi. Po tych słowach wyobraziliśmy sobie
Aro wykonującego wygibasy i wybuchnęliśmy śmiechem. Atmosfera się
rozluźniła, pogadaliśmy trochę, pożegnałam się i wyruszyłam na parkiet.
Tańczyłam z Adrianem, który kręcił mną w prawo i lewo. Gdybym
była człowiekiem pewnie goście ujrzeliby co zjadłam. Potem przyszła pora
na 'pana młodego'. Miła odmiana, taniec był wolny.
- Już niedługo będziemy bawić się na twoim ślubie.
-
Taaa - odpowiedziałam niepewnie. James ładnie podziękował, lekko
dygnęłam i się uśmiechnęłam. Obróciłam się do następnego partnera. Był
nim Alec. Nie musiałam protestować, bo znalazł się Damon. Szybko wziął
mnie w ramiona i wirowaliśmy miedzy parami.
- Jak zawsze świetne wyczucie czasu - powiedziałam szeroko się uśmiechając.
-
Pamiętaj, że ja zawsze przyjdę z odsieczą - zażartował, całując mnie w
czoło. Wtuliłam się w niego i zobaczyłam wściekłego Alec'a. Miał
zaciśnięte zęby, a w oczach nienawiść.
Udaliśmy się do stolika, Damon oddalił się na chwilę po drinki, a towarzystwa dotrzymał mi Adrian.
-
No gdzie ten twój narzeczony? Chcę poznać tego biedaka. - Ciągle ze
mnie kpił. Już powoli zaczynało mnie to denerwować. Zaciągnęłam się
papierosem i powiedziałam:
- A co spieszy ci się do prowadzenia
poważnych rozmów typu 'jak skrzywdzisz moją siostrę to cię zabiję'? -
Nieporadnie naśladowałam jego głos.
- Nie, sama byś go zabiła gdyby
cię skrzywdził. - I oboje śmialiśmy się głośno, nagle za naszych pleców
wydobył się znajomy mi głos:
- Co tu tak wesoło? - zapytał Damon z niezadowoloną miną, podał mi drinka i przeniósł wzrok na mojego brata. Adrian spoważniał.
- Powiedz, że to nie z nim się zaręczyłaś - popatrzył na mnie błagalnie.
- Yyy... To nie z nim się zaręczyłam.
- Kłamiesz prawda?
- Tak - odpowiedziałam szybko.
- Kim jest dla ciebie ten gość?! - Damon krzyczał. Zdezorientowana nie wiem o co chodzi.
- To jest mój brat, idioto i nie krzycz na mnie.
-
Właśnie, nie zwracaj się tak to mojej siostrzyczki. - W słowo 'siostra'
włożył wiele czułości. - Chodź.- Podał mi rękę.- I zapomnij nie pozwolę
ci wyjść za tego playboya.
- A może tak łaskawie ktoś mi wytłumaczy o co chodzi? Znacie się?
-
Taaa, kiedyś się poznaliśmy i to nie była 'znajomość' - Damon nakreślił
cudzysłów w powietrzu- przepełniona sympatią. - Adrian prychnął i
powtórzył jeszcze raz, tym razem wolno i wyraźnie:
- Nie pozwolę - pauza - żeby MOJA SIOSTRA wyszła - znów pauza - za takiego pajaca!
-
To może się napijemy? - zapytałam już totalnie nie wzruszona sytuacją.
Znając ich obu można się było spodziewać, że albo się w sobie
'zakochają' i będą nie rozłączni albo będę się obdarzać czystą, i nie
zdrową nienawiścią. Padło na to drugie, nie wiem co gorsze.
****
Oczami Belli
Zabawa dobiegła końca.
Naszą ostatnią niespodzianką dla rodziców był piękny miesiąc miodowy w...Paryżu!!! Byli bardzo zaskoczeni. Około 07:00 rano pomogłyśmy się przebrać Serenie i odprowadziliśmy ich do limuzyny. Odjechali z piskiem opon, a my byliśmy szczęśliwi, że wszystko tak doskonale się udało.
O godzinie 09:00 miały się odbyć "poprawiny". Szybko poszłam do pokoju wziąć szybki prysznic i przebrać się w wygodniejsze
ubranie. Szybko przeczesałam włosy i ruszyłam do Sali Balowej.
Oczami Nathalie
Impreza się skończyła, z Damonem jesteśmy już w naszej
komnacie, nie zadawałam żadnych pytam dlaczego nie lubią się z Adrianem.
Jakoś specjalnie mnie to nie obchodziło, natomiast ciekawość mojego
narzeczonego jest nie pohamowana:
- Nigdy nie zadawałem pytań o co
chodzi z tym bliźniakiem... - no nie kiedyś musiał ale czemu dzisiaj!?
Nic nie odpowiadałam więc kontynuował - Powiesz mi co cię z nim łączyło?
-
Mam ci się tłumaczyć!? - Wpadłam w złość maiejącmając nadzieję, że to go
zniechęci do dalszej rozmowy. - Dosłownie przed chwilą mój brat nazwał
cię playboyem, a to ja mam ci się tłumaczyć?
- Co się tak drzesz kobieto? Zastanawia mnie dlaczego ten temat tak cię złości. - Niestety nie odpuszcza.
-
Byłam z nim kiedyś. Byliśmy szaleńczo w sobie zakochani, zawsze
mieliśmy być razem, a ja byłam pewna, że tak właśnie będzie - dalej
krzyczałam. Chyba nie to chciał usłyszeć. Zmarszczył brwi, zmrużył oczy,
zacisnął szczękę i wybiegł. Taaa, na pewno nie to chciał usłyszeć.
Postanowiłam, że nie będę za nim szła. Już mi wystarczy
szukania go, to bezcelowe. Ubrałam się i wyszłam na małe przyjęcie,
które zorganizował Aro tylko dla vipów.
Idąc korytarzem w
ludzkim tempie do wyznaczonej sali za sobą usłyszałam pogwizdywanie.
Znana melodia, a było nią chyba 'Sto lat'. Jak oryginalnie. Melodia była
coraz głośniejsza więc postanowiłam przyśpieszyć i oszczędzić sobie
spotkania z autorem emocjonującego i wzruszającego koncertu. Niestety nie
udało mi się to. Po chwili szedł obok mnie ten sam facet, na którego
wpadłam. Teraz był ubrany bardziej na luzie: czarne jeansy i popielata
koszula.
- Też wybierasz się na przyjęcie? - zapytał z uśmiechem na
twarzy. No tak niektórzy nie mają problemów i ciągle zacieszają.-
Niestety nie znam drogi, pomożesz? - Co może miałam mu rysować mapę,
albo robić za przewodniczkę: 'A tu kochani jest wielka sala Volltirii,
zabijają tu niegrzeczne wampirki, ale nie śpimy, nie śpimy, zwiedzamy!' I
co jeszcze? Spojrzałam na niego z pod łba. Nie wiem czemu ale było w
nim coś dziwnego. Jakby nie świadom mojego 'wspaniałego' humoru
wyciągnął bladą dłoń i się przedstawił, oczywiście z wielkim uśmiechem.
Gdyby to na nas działało pomyślałbym, że coś jarał.
- Jestem
Sebastian, Sebastian Ganthier. - Mówił z dziwnym akcentem, na którego
wcześniej nie zwróciłam uwagi i którego nie rozpoznawałam. Mocno
uścisnęłam mu dłoń i również się przedstawiłam:
- Jak już
przedstawiamy się w stylu Jamesa Bonda to ja jestem Nathalie, Nathalie
Waters. - Trochę zgryźliwości nikomu nie zaszkodzi. Zareagował
stłumionym chichotem na mój żart.
- Miło cię poznać, Nathalie. - I znów ten akcent....
- Skąd jesteś? Mówisz z dziwnym akcentem.
- Z Francji.
- Monsieur* to wyjaśnia te rękawiczki.
- Dlaczego wszyscy czepiają się mnie o rękawiczki? Po prostu je lubię...
- Widzisz ja uwielbiam być sarkastyczna i też wszyscy się mnie o to czepiają.
- Taki nasz los - westchnął. - A ty skąd jesteś?
-
Z Walii. Yr wyf yn Gymraeg, ac yr wyf yn meddwl bod y menig yn cael eu
stylish.** - Chwilę szliśmy w milczeniu. Wytężyłam umysł, od dłuższego
czasu tego nie robiłam więc nadeszła pora... Wyczułam strach Sebastiana,
bał się, że już nigdy mnie nie spotka. Wybuchnęłam, głośnym śmiechem,
zdezorientowany nie wiedział o co chodzi.
- Tak, masz racje -
zaczęłam poważnie - być może się już nie spotkamy, - położyłam mu rękę
na ramieniu. Już byliśmy przed drzwiami sali i dodałam - tylko nie
wpadnij w nieokiełznaną rozpacz z tego powodu.
- Dar? - zapytał w ogóle niezawstydzony. Trochę zbił mnie z rytmu.
- Tak. A ty masz jakiś?
-
Oczywiście - w tej chwili machną ręką w stronę drzwi, a te się
otworzyły - Madame*** - przepuścił mnie pierwszą i muszę przyznać fajna
sztuczka.
W sali było ponad 20 osób. Usiadłam między Adrianem i Alice, którzy dyskutowali o przepowiadaniu przyszłości.
Adrian: To nie potrzebujesz fusów, szklanej kuli ani złotych rybek? SUPER!
Alice: Jasne, że nie - zachichotała.- Witaj Nathalie.
Ja: Hej! Widzę, że już poznałaś mojego brata. Wiesz... to ja zawsze byłam inteligentniejsza. - I zawsze lubiłam mu dokuczać.
Adrian:
Ha ha ha, nie fikaj gówniaro - poczochrał mi włosy ale nie wściekłam
się o to i tak ich nie czesałam. Do rozmowy włączył się Emmet.
- Następny Waters? Rozmnażacie się jak świnki morskie.
Zobaczyłam Bellę błądzącą po sali ale nie podchodziłam do
niej. Nie miałam ochoty na łagodzenie sporów. Niech sama rozwiązuje
swoje problemy, mnie i tak nigdy nikt nie słucha i jeszcze mi się
obrywa. Podeszłam do Jane.
***
Oczami Belli
Kiedy weszłam do Sali Balowej, była w niej już większość gości. W kącie zauważyła Elenę, ona też mnie zauważyła i gestem ręki pokazała mi bym do niej podeszła.
- Piękne przyjęcie zorganizowaliście- powiedziała kiedy obok niej usiadłam.
- Jeśli chcesz twój ślub też zorganizujemy- zaśmiałam się.
- Mi jeszcze nie śpieszno do ślubu- zaśmiała się i upiła łyk krwi.- Słyszałam, że pogodziłaś się z Edwardem- przytaknęłam jej- I bardzo dobrze, bo mogłaś już nigdy kogoś takiego nie spotkać- objęła mnie ramieniem.
- Jaki to piękny widok- usłyszałyśmy nad nami głos Stefana. Usiadł obok nas i podał po szklance wypełnionej Burbonem.
Po chwili w kieliszek zaczął stukać Aro. Wszyscy spojrzeli w jego stronę. Zaczął gratulować "młodej parze", która niestety nie może być już z nami i tak dalej, i tak dalej. Nudy.
Kiedy skończył gadać, zobaczyłam, że w moją stronę idzie Edward.
- Mogę ją pożyczyć na chwilę?- zapytał.
- To w końcu twoja dziewczyna- zaśmiała się Elena. Wstałam i udałam się za Edwardem.
- Co chciałeś?- zapytałam, kiedy przeszliśmy na balkon.
- Wróć ze mną do Forks- wypalił. Popatrzyłam na niego jak na głupka. Chyba się skapnął- Bo jak to sobie wyobrażasz? Jesteśmy razem, a mieszkamy na dwóch różnych półkulach
- Racja, ale nie wiem co na to najbliżsi- zastanawiałam się.- Pewnie bardzo chcieliby wrócić do domu.
- Pogadaj z nimi- zaproponował- Ja muszę iść pogadać z Esme- westchną- Do zobaczenia- pocałował mnie krótko i poszedł. Ja chciałam natychmiast pogadać z moim rodzeństwem. Chodziłam po całej sali szukając ich. Kiedy tak chodziłam przy jednym ze stolików zobaczyłam Adriana, Alice i...Nathalie. Z tą ostatnią najmniej miałam ochotę by rozmawiać. Wiec poszłam dalej szukając mojego rodzeństwa i zaproponować im powrót do domu.
***
Oczami Nathalie:
-
No co jest piękna? Jak się bawimy? - zapytałam. Jane już miała mi
odpowiedzieć ale w jakieś naczynie zastukał Aro... i zaczyna się,
przemowa. Gratulował 'parze młodej' i gadał jakieś bzdety. Rozglądnęłam
się. Wzrokiem napotkałam hrabiego, francuzika. Ciekawe czy kiedyś jadł
żabę? Widząc, że się na niego patrzę olśniewająco się uśmiechnął,
odpowiedziałam tym samym. Nie wiem czemu ale bije od niego dobra
energia.
Po niemiłosiernie, długiej i nudnej przemowie poszłam na taras. Tak na marginesie jakie przemowy nie są nudne!?
Usiadłam na barierce, odchyliłam głowę do tyłu i pozwoliłam
żeby wiatr rozwiewał mi włosy. Świeciło słońce więc ja robiłam to samo.
To, że się błyszczymy w promieniach słonecznych... to takie kiczowate.
Niestety nie długo mi było pisane delektować się tą piękną chwilą,
przyszedł Alec. Oparł się o barierkę, w bezpiecznej odległości. Jego
twarz wykrzywił grymas.
- Unikasz mnie. Sądziłem, że po naszym
ostatnim spotkaniu będzie inaczej. - To źle myślał. Chciałam zakończyć
to tu i teraz więc słowa płynęły ze mnie bardzo szybko.
- Co ty sobie
myślisz? Że przyjdziesz pocałujesz mnie i to wszystko załatwi!?
Wmawiałeś mi, że mnie kochasz - już otworzył usta żeby coś powiedzieć
ale zaprotestowałam uniesieniem ręki - potem wybrałeś tych starych
dziadów i chcesz żeby wszystko było jak dawniej?
- Kocham cię.
- Uczucie nie wystarczy. Zmieniłam się, nie jestem taka jak dawniej i już nie będzie jak dawniej. Przeszkadzasz mi. Idź już.
Dziwne ale mnie posłuchał, może w końcu dotarło, że nigdy z
nim nie będę. Naprawdę zostawiłam to już za sobą i wyleczyłam się z
niego.
Po chwili byłam już zrelaksowana. Na balkonie
zaczęło zbierać się więcej gości. Adrian zaproponował mi papierosa i
oboje zaciągaliśmy się gorzkim dymem.
- Moja mała siostrzyczka. Że
też nie zauważyłem kiedy tak urosłaś. - Objęliśmy się w pasie i znów
zaczęliśmy opowiadać sobie śmieszne sytuacje z naszego życia, a ja
obiecałam sobie, że już nigdy nie pozwolę na to żebyśmy stracili kontakt
na tak długo. Teoretycznie mamy wieczność ale nie znasz dnia, ani
godziny. Moje rozmyślanie przerwał Ksawery, który przyłączył się do
rozmowy. Zaczęłam opowiadać mu kompromitujące fakty z życia Adriana na
co on zareagował następująco: 'Ja i moje papierosy nie możemy tego
słuchać, wychodzimy'****.
Doszłam do wniosku, że nie warto szukać miłości. Sama przyjdzie.
--------------------------------------------------------------------------------
* Monsieur z francuskiego Pan
** Nathalie powiedziała, że jest Walijką i uważa, że rękawiczki są stylowe.
*** Madame z francuskiego Pani
**** Tekst jak i postać Adriana pochodzi z Akademii Wampirów. Zmieniłam mu tylko nazwisko i narodowość.
Przypisała Taśka
Witajcie wszyscy!
Na początek chciałam zauważyć, że nie było tak źle i zgromadziło się te 20 komentarzy. Więcej było przy tym marudzenia :D
Po drugie pragnę zauważyć, że jest to najdłuższy rozdział jaki do tej pory pojawił się na moim blogu!!!
Nie czekaliście na niego długo ;D
Chce też wam powiedzieć, że nie wiem kiedy pojawi się następna notka, ale będzie w tym miesiącu :)
Chciałam Wam życzyć miłej drugiej połowy wakacji :) szkoda, że szkoła się już zbliża :( Lepiej nie będę teraz o tym myśleć, bo mi się humor popsuje :)
Pozdrawiamy ;) Madzia ;* I Taśka ;)