Ksawery odpalił silnik i płynnie ruszył w stronę szkoły.
Już widzę te spojrzenia. Zawsze tak jest. Nowi wzbudzają sensację, a co dopiero tacy jak my.
- Obstawiamy jak bardzo będą się gapić?- rzucił Chad z przedniego siedzenia. Spojrzałyśmy z dziewczynami po sobie
- Nie bardziej niż zwykle- wzruszyła ramionami Destiny.
- Powoli mam tego wszystkiego dość. Tego ciągłego udawania. po kilkudziesięciu latach to robi się męczące- westchną Ksawery
- Jak każdy z nas- odpowiedziałam patrząc w okno- Ale takie życie wybraliśmy.
Dalej jechaliśmy w milczeniu. Nawet Olivia zawsze miała coś do powiedzenia, a teraz siedzi i wpatruje się w jeden punkt przed nami. Jechaliśmy względnie wolno, na tyle na ile pozwalała jakość nawierzchni. Nagle wyprzedziło nas inne auto też srebrne. Volvo o ile się nie mylę.
- Komuś widocznie bardzo śpieszy się zdobywać wiedzę- zaśmiał się Chad
- Skąd wiesz, że jadą do szkoły?- żachnęła się Olivia
- A stąd, że skręcają właśnie w drogę prowadzącą do tej zacnej placówki- kiwną głową w tamtą stronę.
Nie za bardzo zawracaliśmy sobie nimi głowę. Spokojnie dalej jechaliśmy swoim tempem, nigdzie się nam nie spieszyło. Bo i po co?
Spokojnie wjechaliśmy na teren szkoły i zaparkowaliśmy w najbardziej oddalonej części parkingu. Ksawery zatrzymał samochód, zaciągną hamulec ręczny i wyłączył silnik.
- To jak? Jesteście gotowi- bardziej stwierdził niż zapytał Ksaw.
- Robimy to nie pierwszy raz. Na co się przygotowywać?- prychnęła Olivia.
Chłopcy jak na gentlemanów przystało, wysiedli pierwsi i otworzyli nam drzwi. Chad i Ksawery wzięli dziewczyny za ręce. Miło było tak na nich popatrzeć. Mimowolne się uśmiechnęłam.
Ksawery uśmiechnął się pocieszająco do Olivii i pocałował ją w skroń. Chodź zawsze jest jej wszędzie pełno i ma pokłady niezużytej energii, czuje się dość nieswojo w miejscach gdzie jest duże skupisko ludzi. Jednak jestem pewna, że już na przerwie obiadowej jej przejdzie i znów będzie gadać niczym wiewiórka po espresso.
Idąc w stronę głównego wejścia mijaliśmy wiele osób. Oczywiście nie obyło się bez ciekawskich spojrzeń i cichych szeptów, które tak nawiasem mówiąc każdy z nas słyszał doskonale, ale nikt nie musi o tym wiedzieć.
Jakie było nasze zdziwienie kiedy pod schodami spotkaliśmy piątkę znanych nam osób.
Cullenowie.
Bosko. Dramat gotowy.
Stali obok srebrnego Volvo, które tak bezczelnie wyprzedziło nas jakieś dziesięć minut temu.Czułam palący wzrok tej piątki skupiony na nas. Widziałam jak moje rodzeństwo się spięło.
Tylko spokojnie. Nie dajmy się sprowokować. Nawet nie patrzmy w ich stronę
Usłyszałam w głowie głos Chada. Jego darem jest telepatia. (To dość dziwne i nikt nie umie tego wyjaśnić. Mój brat i jego dar bez problemu mogą przekazywać mi myśli przez moją mentalną tarczę, ale nikt inny nie umie się przez nią przebić. Nawet Olivia i jej dar zmieniania i kasowania pamięci czy wspomnień. To naprawdę dziwne. James nadal nad tym pracuje.) Zgodnie, ledwo zauważalnie kiwnęliśmy głowami. Minęliśmy ich dumnie patrząc przed siebie. Usłyszeliśmy ruch za sobą i w tej chwili przechodząc obok nas blondyna brutalnie potrąciła Olivie. Ksawerego wytrąciło to z równowagi. W szybszym niż dla człowieka tempie dogonił ją i zastąpił jej drogę:
- Przeproś ją-
wysyczał. Wiedziałam, że zaraz trzeba będzie interweniować.
- Bo co mi
zrobisz- odparła. Zaraz obok niej znalazł się jak mniemam jej obrońca. Jak mu było Elliot? Ethan? Emil? Emmett! Tak wiedziałam, że jakoś tak
- Przeproś-
wywarczał.
- Zmuś mnie-
odparła wyzywająco. Traciła nad sobą kontrolę.
Już chciał się na nią rzucić kiedy do akcji wkroczył
Edward.
- Jeśli
chcecie walczyć umówcie się po szkole w miejscu gdzie będziecie sami, a nie na parkingu pełnym
światków.- powiedział to spokojnie acz stanowczo. Ksawery i blondi nie
spuszczali z siebie oczu. Czekałam na dalszy ciąg wydarzeń. W tym momencie
Olivia wyminęła mnie i Edwarda i podeszła do Ksawerego. Położyła mu
dłonie na ramionach, spojrzała w oczy i powiedziała:
- Uspokój się! Pamiętaj kim jesteś- powiedziała uspokajająco- Nie chcemy mieć kłopotów już pierwszego dnia.-
Chad prychnął pod nosem
Chad prychnął pod nosem
- Przecież możesz mu
wykasować pamięć ostatnich pięciu minut- zdołał wykrztusić.
- Nie- zaprzeczyła-
nie będę używać na Ksawerym swojego daru- Cullenowie popatrzyli po sobie, a
miny mieli mieli przestraszone. Widać przestraszyli się daru mojej siostry- Tak bójcie się mnie- jej oczy miały ten demoniczny błysk. Taki który pojawia się kiedy kogoś straszy- Nieźle mogę wam namieszać w głowach. Do tego stopnia, że będziecie bezbronni jak niemowlaki- rzuciła im uśmieszek. W takich chwilach to nawet ja się jej bałam. Z ich wyrazów twarzy nie dało się nic odgadnąć.
Nagle zadzwonił dzwonek. Ekstra a my nawet nie mamy planów lekcji.
Nagle zadzwonił dzwonek. Ekstra a my nawet nie mamy planów lekcji.
- Hej chodźcie.
Musimy załatwić jeszcze parę spraw- chciałam to jak najszybciej zakończyć.
Czułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się i moje oczy
napotkały oczy Edwarda. Nie mam pojęcia czemu mi się tak przypatrywał, ale
podobało mi się, że poświęca mi swoją uwagę, lubiłam ją zwracać. Wydawało mi się, że jemu też
podoba się to, że na niego patrzę.
Dess odciągnęła mnie w stronę wejścia. Posłusznie ruszyłam za naszym klanem. W głowie pojawiła się wizja naszej dzisiejszej wizyty u nich w domu. Mam nadzieję, że się nie pozabijają. Nawet jeśli nie będą chcieli iść to James będzie ich prosił żeby chociaż poszli się przywitać i spróbowali dogadać. W końcu będziemy mieszkać na jednym terytorium. Nikt nie każe nam się przyjaźnić, ale przydało by się chociaż tolerować. Z doświadczenia wiem, że to wiele ułatwia.
Dess odciągnęła mnie w stronę wejścia. Posłusznie ruszyłam za naszym klanem. W głowie pojawiła się wizja naszej dzisiejszej wizyty u nich w domu. Mam nadzieję, że się nie pozabijają. Nawet jeśli nie będą chcieli iść to James będzie ich prosił żeby chociaż poszli się przywitać i spróbowali dogadać. W końcu będziemy mieszkać na jednym terytorium. Nikt nie każe nam się przyjaźnić, ale przydało by się chociaż tolerować. Z doświadczenia wiem, że to wiele ułatwia.
Z rozmyśleń wyrwał mnie
poirytowany głos Destiny
- Co za tupet. Żeby tak
pierwszego dnia. My się przecież w ogóle nie znamy, a oni traktują nas
jak...jak...eh szkoda słów, a szczególnie na blondyneczka- jak szybko się
wkurzyła tak szybko jej ta złość minęła. pierwszy raz słyszałam, żeby Dess tak
źle o kimś mówiła. Zawsze starała się być miła. Tak nas wychowano w Vollterze.
Dalszą drogę pokonaliśmy w
ciszy. Kiedy doszliśmy do sekretariatu Chad uprzejmie otworzył i przytrzymał
nam drzwi. Stanęliśmy przed biurkiem, a siedząca z nim pulchna kobieta
nawet nie raczyła spojrzeć kto się pojawił.
- Ehm ehm
przepraszam.- odezwała się Olivia- Nazywam się Olivia Swan. Ja i moje
rodzeństwo jesteśmy nowi. Przyszliśmy po plan lekcji- Olivia ma z nas
wszystkich najlepsze gadane, więc zawsze ona załatwia takie sprawy.
Kobieta podniosła wzrok z nad ekranu
komputera. Kiedy nas zobaczyła zrobiła wielkie oczy i zaczęła energicznie
szukać czegoś w stercie dokumentów na jej biurku.
- Cóż-
odezwała się gdy wreszcie znalazła papier którego szukała- z tego o widzę jesteście w różnych rocznikach- zamyśliła się na chwilę. Po chwili, kiedy już wszystko podpisała i przybiła pieczątki, podała nam kartki na których miał się podpisać każdy nauczyciel z jakim mamy
dziś lekcje. Porównaliśmy nasze plany i wychodzi na to, że sama mam tylko
biologię. A właśnie mnie i Ksawerego ominęła matematyka, ale zraz mam trzy
wf-y. Ekstra. Wyszliśmy z sekretariatu. Dess udała się na biologię, Olivia na zajęcia artystyczne, a Ksawery na włoski, natomiast ja i Chad poszliśmy w kierunku sali
gimnastycznej.Chociaż jest on klasę wyżej, tak jak Destiny i Ksawery, razem mamy wf.
Weszliśmy przez podwójne drzwi do holu i udaliśmy się w stronę pokoju nauczycielskiego. Dostaliśmy swoje stroje. Szara koszulka i czarne spodenki. Poszłam do swojej szatni aby się przebrać. Cieszyłam się, że jestem sama. Przynajmniej nikt nie będzie się na mnie patrzył i zadawał pytań.
Weszliśmy przez podwójne drzwi do holu i udaliśmy się w stronę pokoju nauczycielskiego. Dostaliśmy swoje stroje. Szara koszulka i czarne spodenki. Poszłam do swojej szatni aby się przebrać. Cieszyłam się, że jestem sama. Przynajmniej nikt nie będzie się na mnie patrzył i zadawał pytań.
Przebrałam się, a włosy
spięłam wysoko w kucyk. Weszłam na hale gdzie czekał na mnie Chad z piłką do
siatkówki w rękach. Wiedział co lubię. Nie było nikogo więc w wampirzym tempie
do niego podbiegłam
- Livia nie
będzie zadowolona ze stroju- uśmiechną się i pociągną za krawędź mojej bluzki.
- Mnie to mówisz-
odpowiedziałam ze śmiechem i zabrałam mu piłkę.
- Masz ochotę?-
zapytał zabierając mi piłkę.
- Jeszcze się pytasz?-
zapytałam stając na przeciw niego. Już tak dawno nie grałam, a na prawdę
kochałam ten sport, oczywiście nie tak jak taniec. On zawsze mnie uspokaja.
Odbijamy już dobre 15 min.
Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam rodzeństwo Cullen.
Edwarda i Alice. Gdy tylko Chad ich zobaczył od
razu uśmiech spełzł mu z twarzy. Z jego gardła wydobyło się warknięcie, które
rozniosło się echem po sali. Podbiegłam do niego
- Chad uspokój
się- powiedziałam to dość głośno żeby do niego dotarło.
- No co przecież nikogo tu nie ma- warkną na mnie. Nie podobało mi się to.
Miałam zamiar przemówić mu do jego małego rozumu.
- Może teraz nie ma, ale zaraz może ktoś przyjść.- powiedziałam zła- A po za
tym co oni ci zrobili?- Ci obserwowali całą
naszą kłótnie nie odzywając się ani słowem. Chad chwilę na mnie popatrzył.
Potem zabrał się i wyszedł omijając Cullenów szerokim łukiem. Stałam tam przez
chwilę, aż w końcu postanowiłam przeprosić rodzeństwo.
- Przepraszam was za jego zachowanie- popatrzyłam na wejście w którym zniknął
Chad- I w ogóle za dzisiejszą sytuacje pod szkołą. Nie mam pojęcia co
im odbiło.
Widziałam, że Edward już otwiera usta
żeby odpowiedzieć, ale uprzedziła go jego siostra.
- Ależ nie masz nas za co przepraszać- zaprzeczyła z uśmiechem czym bardzo mnie
zaskoczyła- My również powinniśmy zachować się inaczej- wow jako jedyna z ich
rodzinki tak mnie potraktowała. Zaczęłam myśleć o naszym dzisiejszym spotkaniu
i jak to będzie. Alice chyba to zauważyła bo powiedziała.
- Nie martw się jak dziś do nas przyjdziecie na pewno się dogadają.-
uśmiechnęła się jeszcze szerzej
Obyś miała rację pomyślałam. To będzie sukces jeśli się
nie pozabijają .
Podczas całej tej rozmowy Edward przyglądał mi się bardzo
intensywnie. Nie powiem, że mi się to nie podobało.w pewnym momencie zadzwonił
dzwonek ogłaszający początek lekcji. Na hale wszedł nauczyciel, a za nim zgraja
uczniów.
- No dobrze. Zbióreczka kochani- zaczął wesoło.Wszyscy ustawili się w rzędzie.
Obok mnie stanął Edward, a po drugiej stronie Chad z miną jakby miał zaraz
rzucić się na Edwarda.
- Dziś zajmiemy sie siatkówką- oznajmił wyciągając zza pleców piłkę. Zaczął
ględzić o zasadach. Jednak mnie za bardzo rozpraszał widok Edwarda w szarej
idealnie opinającej jego mięśnie koszulce.
- Więc jak już wszystko jasne dzielimy się na drużyny.- ten człowiek chyba
nigdy nie traci dobrego humoru- A więc moi nowi zawodnicy- tu spojrzał na mnie
i Chada- Izabella po prawej, Chad po lewej.
- Jestem Bella, a
nie Isabella- syknęłam. Nienawidziłam kiedy ktoś zwracał się do mnie pełnym
imieniem. Dalej zirytowana posłusznie stanęłam po jego prawej stronie.
- Edward do
Chada, Alice do Isabelli- kontynuował swoją wyliczankę, a ja pomyślałam, że
jeśli jeszcze raz powie do mnie Isabella podejdę i zrobię mu krzywdę.
Zacisnęłam ręce w pięści i liczyłam do dziesięciu. Alice chyba zauważyła moje
zdenerwowanie, bo zamknęła oczy i próbowała opanować śmiech.
- Jessica Chad,
Mike Isa- wskazał na dość przystojnego chłopaka o blond włosach z niebieskimi
oczami. Nie ruszył się z miejsca, tylko gapił się na mnie jak nie wiadomo co.
Odruchowo spojrzałam w stronę Edwarda i stwierdziłam, że gdyby umiał zabijać
wzrokiem Mike już by nie żył.
- Zaczynamy- ciągnął- kapitanowie podać sobie ręce. Chad podszedł do mnie i
uścisną dłoń. Bardzo mocno.
- Przegrasz to mała- powiedział tak cicho, że tylko ja miałam szansę go usłyszeć.
- Jakiś ty pewny siebie- zadrwiłam- Boisz się, że przegrasz z młodszą siostrą?- zaśmiał się tylko i poszedł na swoje miejsce. Nasza wymiana zdań trwała tyle co mgnienie oka.
Dostałam piłkę i poszłam na serw.
- Przegrasz to mała- powiedział tak cicho, że tylko ja miałam szansę go usłyszeć.
- Jakiś ty pewny siebie- zadrwiłam- Boisz się, że przegrasz z młodszą siostrą?- zaśmiał się tylko i poszedł na swoje miejsce. Nasza wymiana zdań trwała tyle co mgnienie oka.
Dostałam piłkę i poszłam na serw.
***
Mecz skończył się wygraną mojej
drużyny. Nie była to duża różnica, a miło było popatrzeć na przegraną mojego drogiego brata.
W czasie przerwy obiadowej usiedliśmy przy pierwszym wolnym stoliku jaki znaleźliśmy. Z bufetu wzięliśmy pierwsze lepsze jedzenie, którego i tak nie zjedliśmy.
- Gapią się- westchnęła Olivia
- Przyzwyczają się. Daj im miesiąc- odpowiedziałam, obracając w rękach butelkę wody.
Moją ostatnią lekcją była biologia. Rozstałam się z Olivią, z którą miałam hiszpański i poszłam do pracowni biologicznej. Weszłam do sali i ku mojemu zdziwieniu w ostatniej ławce zobaczyłam Edwarda. Podeszłam do nauczyciela, który jak mnie zobaczył nie mógł wykrztusić słowa i kulawo złożył podpis na podsuniętej przeze mnie kartce. Dał mi podręcznik i kazał usiąść z Edwardem.
W czasie przerwy obiadowej usiedliśmy przy pierwszym wolnym stoliku jaki znaleźliśmy. Z bufetu wzięliśmy pierwsze lepsze jedzenie, którego i tak nie zjedliśmy.
- Gapią się- westchnęła Olivia
- Przyzwyczają się. Daj im miesiąc- odpowiedziałam, obracając w rękach butelkę wody.
Moją ostatnią lekcją była biologia. Rozstałam się z Olivią, z którą miałam hiszpański i poszłam do pracowni biologicznej. Weszłam do sali i ku mojemu zdziwieniu w ostatniej ławce zobaczyłam Edwarda. Podeszłam do nauczyciela, który jak mnie zobaczył nie mógł wykrztusić słowa i kulawo złożył podpis na podsuniętej przeze mnie kartce. Dał mi podręcznik i kazał usiąść z Edwardem.
- Witam
moją nową partnerkę- uśmiechną się.
- Cześć- odpowiedziałam. Usiadłam na krześle, książkę położyłam na ławce. Chłopak nic się nie odzywał. Ja też nie. Nie miałam mu nic do powiedzenia.
Po rozpoczęciu lekcji, przez cały czas wpatrywałam się w tablice, mając gdzieś to co mówił nauczyciel. Było wyjątkowo nudno bo przerabiałam to wszystko już z siedem
razy. Nagle
poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz:
Destiny. Czego ona może chcieć. Otworzyłam wiadomość:
Destiny: Ani się waż rozmawiać z
kimkolwiek od Cullenów.
Zirytowałam się kiedy to przeczytałam. Nie będzie mi mówić z kim mogę, a z kim nie mogę rozmawiać. Ciężkie pióro, które trzymałam w palcach nagle pękł. Edward to
zauważył i zapytał tak, że tylko ja mogłam usłyszeć:
- Co się stało?
- Moje rodzeństwo-
odpowiedziałam równie cicho.
Lekcja skończyła się równie szybko jak się zaczęła.
Wybiegłam z klasy równo z dzwonkiem, a za mną Edward. Zatrzymałam się dopiero
przy szafce, otworzyłam ją i brutalnie zaczęłam wrzucać do niej książki.
- Może mi
wreszcie powiesz o co chodzi- zapytał z nutą rozbawienia- czy nadal będziesz
się znęcać nad książkami.
Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
- A co Ciebie to w ogóle interesuje? Zajmij się sobą, a mi daj spokój- wyrzuciłam z siebie na
jednym wdechu i wtem usłyszałam kroki mojej rodziny. Podeszli do mnie od tyłu i
Dess brutalnie zamknęła moją szafkę tak, że kilku uczniów spojrzało w naszą
stronę.
- Czy mój sms
nie był wystarczająco jasny- zapytała wściekła Dess. Odwróciłam sie do niej i
stanęłam twarzą w twarz.
- Kim ty jesteś
żeby mi rozkazywać?- zapytałam z rosnącą wściekłością.Poczułam charakterystyczne mrowienie w palcach u rąk, które stopniowo przechodziło na dłonie.
- Twoją siostrą.
Idziemy- powiedziała. Złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć do wyjścia.
- Bella ma prawo
rozmawiać z kim tylko chce- zwrócił się do niej Edward. Destiny odwróciła się powoli w jego stronę. Podeszła do niego bliżej, w między czasie puszczając mnie.
- Powinieneś poszukać rodzinki- warknęła- Pewnie się martwią- Edward stał niewzruszony. Ciężko było odgadnąć co myśli.
- Masz racje- twardo patrzył jej prosto w oczy- Tak powinienem zrobić- w tym momencie zobaczyłam jak zbliża się do nas reszta Cullenów.
Miałam dość tej chorej sytuacji.
- Wracajcie beze mnie- powiedziałam do rodzeństwa. Spojrzeli na mnie z pytaniem wypisanym na twarzach- Nie mam zamiaru tu sterczeć i wdawać się w nikomu niepotrzebne konflikty- odpowiedziałam- Do zobaczenia w domu- rzuciłam nie dając im nic powiedzieć i wyszłam ze szkoły.
Szybkim tempem doszłam do miejsca gdzie, boisko przechodzi w las. Emocje już powoli opadały. Kiedy byłam pewna, że nikt mnie nie widzi, puściłam się biegiem w las nie oglądając się za siebie
- Powinieneś poszukać rodzinki- warknęła- Pewnie się martwią- Edward stał niewzruszony. Ciężko było odgadnąć co myśli.
- Masz racje- twardo patrzył jej prosto w oczy- Tak powinienem zrobić- w tym momencie zobaczyłam jak zbliża się do nas reszta Cullenów.
Miałam dość tej chorej sytuacji.
- Wracajcie beze mnie- powiedziałam do rodzeństwa. Spojrzeli na mnie z pytaniem wypisanym na twarzach- Nie mam zamiaru tu sterczeć i wdawać się w nikomu niepotrzebne konflikty- odpowiedziałam- Do zobaczenia w domu- rzuciłam nie dając im nic powiedzieć i wyszłam ze szkoły.
Szybkim tempem doszłam do miejsca gdzie, boisko przechodzi w las. Emocje już powoli opadały. Kiedy byłam pewna, że nikt mnie nie widzi, puściłam się biegiem w las nie oglądając się za siebie
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*****
POPRAWIONY!!!
POPRAWIONY!!!
Myślę, że wam się spodoba :) Notki będę dodawać co
miesiąc więc zapraszam :)
Smuci mnie tylko to, że nie ma żadnego komentarza ;((
lecz myślę, że sie to zmieni ;)
Pozdrawiam ;*****