środa, 20 sierpnia 2014
Nominacja :)
Nominacje otrzymałam od: lilka24 z bloga (http://mystery-of-bella-and-anyone.blogspot.com/)
Bardzo za tę nominacje dziękuje :)
Pytania:
1. Czy to twój pierwszy blog?
Tak to jest mój pierwszy jaki założyłam, aczkolwiek prowadzę jeszcze jeden
2. Do której klasy idziesz po wakacjach?
Po wakacjach idę do 3 klasy gimnazjum
3. Masz rodzeństwo?
Mam
4. Ulubiona słodycz?
Ciasto mojej babci <3
5. Ulubiony zespół/ wokalista/wokalistka?
Mój ulubiony zespół to Aerosmith
6. Z czego czerpiesz inspirację?
Z książek które czytam, z muzyki, z własnych doświadczeń...
7. Ulubione danie?
Spaghetti i knedle <3
8. Czego nie lubisz w szkole?
Tego, że trzeba rano wstawać. Sen to mój najlepszy przyjaciel.
9. Jaki jest twój ideał chłopaka?
Nie mam jako takiego ideału, ale spróbujecie sobie wyobrazić połączenie:
- Daniela Radcliffe
- Paula Wesleya
- Iana Somerhalder'a
- Jamie'go Campbell'a Bower'a
- Bena Barnes'a
- Johnny'ego Deppa
I nie chodzi tu o wygląd (no o wygląd trochę też), ale o ich charakter, zachowanie, role jakie odgrywają
10. Ulubiony miesiąc?
Styczeń
11. Ulubiona pora roku?
Jesień
12. Ulubiony sport?
Siatkówka
Jeszcze raz dziękuje za nominacje ;)
Niestety ja nikogo nie nominuje
Pozdrawiam ;)
Elena Katherine Gilbert Pirce ;*
wtorek, 19 sierpnia 2014
43. "Musicie nam pomóc..."
Dziewczyna opierała się plecami o ścianę i podpierała się o nią jedną nogą, a ręce miała splecione na piersi.
Była wysoka, miała czerwone włosy i usta, kolczyk w wardze i nosie. Na ramionach miała tatuaż. Była bardzo ładna. Wyglądała tak jak, ja chciałam kiedyś wyglądać.
Patrzyła na mnie beznamiętnym wzrokiem, jakby takie sceny widywała na co dzień. Puściłam bezwładne ciało chłopaka na ziemię, by mieć czym się bronić w razie ewentualnego ataku i odwróciłam się całkiem w jej stronę. Chłopak był nieprzytomny, ale żywy.
Dziewczyna nadal stała w tej samej pozycji. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Założyłam ręce na piersi i patrzyłam na nią oczami bez wyrazu.
- Kim jesteś?- zapytałam. Z westchnieniem odepchnęła się od ściany i zaczęła do mnie powoli podchodzić. Złowieszczy stukot obcasów jej botków, odbijał się echem od ścian.
- Kimś, kto pokaże Ci jak traktuje intruzów na swoim terytorium- powiedziała i z tymi słowami rzuciła się na mnie. Szybko zrobiłam unik, ale Dziewczyna była równie szybka. Teraz już nie miałam żadnych obiekcji co do tego, że była wampirem.
Wampirzyca uśmiechnęła się szyderczo i ponowiła atak, jednak nie wiedziała, że ma przed sobą doskonale wyszkolonego wojownika, szkolonego w samej Vollterze.
Ułamek sekundy później poczułam na przed ramieniu uścisk. Od razu zareagowałam i posłałam dziewczynę na ścianę zaraz obok nieprzytomnego chłopaka. Ta jednak się nie poddawała i już chwilę potem była przy mnie. Podcięła mi nogi, a kiedy upadłam kopniakiem posłała mnie parę metrów dalej. Postanowiłam użyć na niej daru. Słyszałam jej szybkie kroki w moją stronę, więc szybko poderwałam się na nogi. Skupiłam całą swoją energię. Wszystkie emocje, wszystkie odczucia które kłębiły się we mnie i wokół mnie.
Po kilku sekundach, zaczęłam czuć mrowienie w rękach. Mrowienie narastało. Moment kulminacyjny nastał kiedy wampirzyca wymierzyła pięść w moją stronę. W ułamku sekundy złapałam jej rękę, tym samym wywołując zdziwienie na jej twarzy i uwolnienie mojej mocy.
Wampirzyca krzyknęła i padła na ziemię, wijąc się w konwulsjach. Puściłam ją, żeby w następnej chwili chwycić ją za gardło i przyszpilić do ściany.
Moja moc powoli ze mnie uchodziła, w miarę jak się uspokajałam.
Dziewczyna przestała się krzywić i zaczęła brać serię płytkich oddechów. Próbowała się wyrwać, ale ja byłam silniejsza.
- Teraz odpowiesz mi na moja pytanie.? Kim jesteś?!- zapytałam przez zęby, a moje oczy rzucały iskry w jej stronę.
- Mieli racje. Jesteś dobrym wojownikiem.
- Kto miał racje? O czym ty mówisz?- zapytałam zdezorientowana, mocniej przyciskając ją do ściany. Wampirzyca zaczęła jeszcze bardziej się rzucać, ale to nie stanowiło dla mnie problemu. Wiedziałam, że jestem od niej starsza i silniejsza.
- Obserwujemy Cię już od dłuższego czasu. Ciebie i twoją rodzinę- powiedziała- Wiemy, że Wy możecie nam pomóc.
- Jacy My? Jaka pomoc?! O co Ci chodzi?!- zapytałam już totalnie nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Jestem Erica- sapnęła- Prawa ręka Przywódcy wampirzych rebeliantów, chcących obalić rządy Vollturich- nie no, tego to ja się nie spodziewałam. Patrzyłam na nią wielkimi oczami, nie wiedząc co powiedzieć.
Widziałam, jak na jej twarz wstępuje wyraz triumfu i uśmiech.
- Jeśli mnie puścisz, opowiem Ci wszystko co chcesz wiedzieć. Na pewno masz pytania- zaczęła chytrze, ale ja nie dam się przechytrzyć takiej małolacie. Momentalnie wzmocniłam uścisk, na jej gardle.
- Co to, to nie- syknęłam- Zrobimy to na moich zasadach- powiedziałam. Szybko ją puściłam i chwyciłam za ramię, uwalniając trochę mocy, by nie mogła mi się wyrwać, podczas naszej krótkiej podróży. Spojrzała na mnie zdziwiona i jakby oburzona.
- To ze względów bezpieczeństwa- powiedziałam słodko i po chwili byłyśmy w drodze do naszego domu.
***
Miałam szczęście, że jest tak wcześnie.
Nikt nie wiedział jak prowadzę Erice, nikt nie zadawał zbędnych pytań.
Jedynym problemem jest to, że moje rodzeństwo będzie na maksa wkurzone. Tak się cieszyliśmy na wspólne NORMALNE wakacje, a tym czasem mamy kolejną przeszkodę na naszej drodze.
Czy to zawsze JA muszę mieć takiego cholernego pecha? Czemu to się nie uczepi nikogo innego? Powinnam mieć na czole napisane "Nie podchodzić! Stwarza zagrożenie dla siebie i osób w jej otoczeniu".
- Nie będziemy się odzywać, przez całą drogę?- zapytała
- Nie mam Ci już nic do powiedzenia- odparłam szorstko- Pogadamy jak tylko dojdziemy do domu- westchnęła i przewróciła oczami, ale nie odzywała się całą dalszą drogę.
Szłyśmy jeszcze kilka minut.
Słońce zaczęło wschodzić i rzucać pierwsze promienie na ulice i chodniki. Musiałam przyspieszyć kroku, żeby nikt nas nie zauważył.
- Spokojnie sprinterko- zaśmiała się Erica, kiedy przekraczałyśmy próg domu- W tej części miasta, nie wstaje się szybciej niż przed 10 - Cóż, mnie do śmiechu nie było. Wytężyłam słuch, by zlokalizować resztę członków mojej rodzinki. W domu ich nie słyszałam, ale dochodziły mnie głosy z patio, z którego wychodziło się na plaże.
Nie chcąc tracić czasu, przeszłam do części jadalnej ciągnąc za sobą, znudzoną Erice. Szarpnęłam za krzesło, które stało przy stole i pchnęłam na nie wampirzycę
- Innych gości też tak traktujesz?- zapytała sarkastycznie. Nie miałam ochoty tego komentować, więc tylko posłałam jej zniesmaczone spojrzenie. Odwróciłam się w stronę drzwi, by zawołać resztę towarzystwa.
- Czy możecie tu na chwilę przyjść?- nie musiałam wołać. I tak mnie usłyszeli. Po chwili usłyszałam zbliżające się krok i śmiechy. Spojrzałam na Erice. Siedziała z założonymi na piersi rękami założyła nogę na nogę, a wzrok miała kpiący.
- Aż taka ciekawa jestem, że się tak na mnie patrzysz?- zapytała, wykrzywiając usta w uśmieszku.
- Widzę, że skromność to twoje drugie imię.
- Pracuje nad tym- odparowała. Pod względem zachowania, i ciętego języka bardzo przypominała mi Nathalie. Właśnie... moja Nath. Już dawno nie miałam od niej wieści. Mam nadzieje, że nic się jej nie stało. Chociaż, nie wiem czemu się martwię. Nathalie to twarda sztuka i nie da sobie w kasze dmuchać...
Moje rozmyślenia przerwało nadejście mojego rodzeństwa. Odwróciłam się w ich stronę w chwili, w której oni zatrzymali się wlepiając wzrok w naszego porannego gościa. Ich zdziwienie i dezorientacja trwały ułamek sekundy.
- Kto to jest?!- zaczęła Olivia. Wszyscy przeszywali Erice wzrokiem, a ona nic sobie z tego nie robiła.
- To jest Erica- powiedziałam, wskazując na nią ręką. Uśmiechnęła się i pomachała do nich palcami. Moje rodzeństwo jednak, ani na chwilę nie spuszczali jej z oczu.
- Mam lepsze pytanie: Co Ona tu robi?!- odezwał się Chad. Otwierałam już usta, żeby wyjaśnić o co chodzi, ale nasz przemiły gość mnie uprzedził.
- Jestem tu, bo tylko wy możecie Nam pomóc- odparła z krzywym uśmieszkiem.
- Jakim: Nam?- wtrąciła zniecierpliwiona Destiny
Erica teatralnie przewróciła oczami. Poprawiła się na krześle, założyła nogę na nogę i zaczęła mówić.
- Więc tak- odchrząknęła- Jestem Erica. Prawa ręka Przywódcy wampirzych rebeliantów. Nasz klan powstał, by obalić Vollturich...
- Wow, moment, czekaj, czekaj.... Jak to: Obalić Vollturich?- zaczął Chad
- Normalnie. Każdy normalny wampir ma dość rządów, tych arystokratycznych pijawek. Przez nich straciłam cało rodzinę. Wiele wampirów przed nimi ucieka. Wy powinniście coś o tym wiedzieć- przejechała wzrokiem po każdym z nas. Nikt z nas nie wiedział za bardzo co ma powiedzieć. Skąd ona tyle o nas wie?
- Dogadaliśmy się z Vollturi. Dali nam spokój- powiedziała twardo Dess. Erica prychnęła.
- I Ty serio w to wierzysz?- twarde spojrzenie Destiny nie było już takie pewne. Erica wlepiała w nią swój krwistoczerwony wzrok- Tak myślałam. Vollturi, nigdy nie zostawiają nikogo od tak. A my, nasz klan zamierza położyć kres ich rządom!
- Może zacznij po kolei- zaproponował Ksawery. Postanowiłam usiąść, bo nie wiedziałam ile jeszcze rewelacji zdołam utrzymać. Moje rodzeństwo poszło w moje ślady i usiedzi na krzesłach.
- A więc, kilkadziesiąt lat temu, żyliśmy sobie spokojnie z moimi rodzicami na obrzeżach Paryża. Mój "ojczym"był strażnikiem w Vollterze. Kiedy został wysłany na misję do Francji zakochał się w mojej matce. Śmiertelniczce.
Mój biologiczny ojciec zmarł kiedy tylko przyszłam na świat, zostawiając moją matkę i mnie same, zdane tylko na siebie.
Kiedy matka poznała Christophera, miałam może ze 3 latka. Polubiłam go.
Co nie zmieniało faktu, że byłam człowiekiem, ale to nie robiło dla niego różnicy. Nie miał ochoty na moją krew.
Obiecał mojej matce, że do nas wróci, że nas nie zostawi, tylko musi coś załatwić. I załatwił. Postawił się dla Vollturich, odszedł z ich straży przybocznej i przyjechał do nas, do Francji. Już wcześniej, zanim wyjechał wyjawił mojej matce prawdę o sobie, kim na prawdę jest, ale jej to nie przeszkadzało...- wszyscy słuchaliśmy jej opowieści. Nikt jej nie przerywał. Wydawała się taka szczęśliwa kiedy o tym mówiła. Wzrok miała mglisty, a na jej ustach widać było uśmiech, ale nie krzywy czy złośliwy, ale szczery, taki prosto z serca-... Kochała go. I ja też go pokochałam. To on mnie wychował, traktował mnie jak swoją córkę, a ja jego jak ojca.
Około roku, kiedy już był z nami, przemienił moją matkę, kochał ją tak bardzo, że nie chciał spędzać bez niej reszty życia. Razem z nią postanowił, że przemieni mnie w moje siedemnaste urodziny. I tak też zrobił.
I tak kilka dni po mojej przemianie, kiedy siedziałam zamknięta w piwnicy, usłyszałam, szamotaninę na górze w domu. Słyszałam bardzo wyraźnie, głosy i krzyki, ale byłam zbyt przerażona i zdezorientowana, by cokolwiek zapamiętać. Kiedy nagle poczułam swąd spalenizny wiedziałam, że muszę uciekać. Więc wybiłam szybę w piwnicznym oknie i wyrwałam kraty, wydostałam się na zewnątrz i uciekłam kilkanaście metrów dalej. Kiedy patrzyłam na palący się dom wiedziałam, że zostałam sama. Wiedziałam, że już nigdy więcej nie zobaczę mamy, ani taty...- jej głos nagle stał się cichy, a oczy były puste. Bez wyrazu. Wiedziałam, że w tej chwili ma przed oczami te straszne obrazy. Bardzo jej współczułam- Zostałam bez niczego. Nie miałam ubrań, pieniędzy, nie miałam dokąd pójść. Zaczęłam kraść. Ubrania, pieniądze... Jedzenia nie musiałam- uśmiechnęła się drapieżnie- Kiedy w miarę stanęła na nogi, wyjechałam. Pojechałam do Nowego Orleanu. To tam zrobiłam sobie tatuaż, przefarbowałam włosy i zrobiłam kolczyki. Chciałam zacząć od nowa.
Pewnej nocy, kiedy przechodziłam jakąś ciemną uliczką, ktoś mnie zaczepił. Powiedział, że wie co mi się przytrafiło i że pewnie chcę się zemścić. Powiedział, że mi pomoże i że takich jak ja jest więcej. Powiedział, żebym się do niego przyłączyła, a pomoże mi pomścić rodziców i zemścić się. Tak właśnie poznałam Przywódcę. Dołączyłam do Klanu i zaczęłam pomagać, w poszukiwaniu wampirów w podobnej sytuacji- zakończyła swoją opowieść. Zamrugała kilka razy i spojrzała na nas.
- No cóż... twoja historia... to jak się przed nami otworzyłaś... Ale co MY mamy z tym wspólnego?- zapytał koślawo Chad.
- Och! Czy Ty nic nie rozumiesz?!- poderwała się z krzesła i zaczęła krążyć po pokoju, gestykulując- Jako jedyni byliście szkoleni przez samych Vollturich. Mieszkaliście tam, wiecie, jak walczą, znacie zamek! Tylko wy możecie nam pomóc. Vollturi was też mają na celowniku! Nim się obejrzycie skończycie na stosie razem z innymi!
Spojrzeliśmy po sobie. Erica zatrzymała się przed nami głęboko oddychając. Poniekąd miała racje jeśli Vollturi się kogoś uczepią to nie ma zmiłuj. Albo jesteś z nimi, albo śmierć. Cóż, osobiście jeśli miałabym wybór, to wybrałabym opcje numer dwa. Jeszcze raz wymieniliśmy spojrzenia.
- Musicie nam pomóc. W was nasza jedyna nadzieja.
-------------------------------------------------------------------------------------
Strasznie mi wstyd..... ;c
Nie mam słów by to opisać.
Przepraszam....
Pozdrawiam i przepraszam
Elena Katherine Gilbert Pirce
P.S Jak Wam się podoba nowa postać? Jej zdjęcie możecie naleźć w zakładce "Bohaterowie"
Rzucajcie jakieś komy :) Dziękuje
Była wysoka, miała czerwone włosy i usta, kolczyk w wardze i nosie. Na ramionach miała tatuaż. Była bardzo ładna. Wyglądała tak jak, ja chciałam kiedyś wyglądać.
Patrzyła na mnie beznamiętnym wzrokiem, jakby takie sceny widywała na co dzień. Puściłam bezwładne ciało chłopaka na ziemię, by mieć czym się bronić w razie ewentualnego ataku i odwróciłam się całkiem w jej stronę. Chłopak był nieprzytomny, ale żywy.
Dziewczyna nadal stała w tej samej pozycji. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Założyłam ręce na piersi i patrzyłam na nią oczami bez wyrazu.
- Kim jesteś?- zapytałam. Z westchnieniem odepchnęła się od ściany i zaczęła do mnie powoli podchodzić. Złowieszczy stukot obcasów jej botków, odbijał się echem od ścian.
- Kimś, kto pokaże Ci jak traktuje intruzów na swoim terytorium- powiedziała i z tymi słowami rzuciła się na mnie. Szybko zrobiłam unik, ale Dziewczyna była równie szybka. Teraz już nie miałam żadnych obiekcji co do tego, że była wampirem.
Wampirzyca uśmiechnęła się szyderczo i ponowiła atak, jednak nie wiedziała, że ma przed sobą doskonale wyszkolonego wojownika, szkolonego w samej Vollterze.
Ułamek sekundy później poczułam na przed ramieniu uścisk. Od razu zareagowałam i posłałam dziewczynę na ścianę zaraz obok nieprzytomnego chłopaka. Ta jednak się nie poddawała i już chwilę potem była przy mnie. Podcięła mi nogi, a kiedy upadłam kopniakiem posłała mnie parę metrów dalej. Postanowiłam użyć na niej daru. Słyszałam jej szybkie kroki w moją stronę, więc szybko poderwałam się na nogi. Skupiłam całą swoją energię. Wszystkie emocje, wszystkie odczucia które kłębiły się we mnie i wokół mnie.
Po kilku sekundach, zaczęłam czuć mrowienie w rękach. Mrowienie narastało. Moment kulminacyjny nastał kiedy wampirzyca wymierzyła pięść w moją stronę. W ułamku sekundy złapałam jej rękę, tym samym wywołując zdziwienie na jej twarzy i uwolnienie mojej mocy.
Wampirzyca krzyknęła i padła na ziemię, wijąc się w konwulsjach. Puściłam ją, żeby w następnej chwili chwycić ją za gardło i przyszpilić do ściany.
Moja moc powoli ze mnie uchodziła, w miarę jak się uspokajałam.
Dziewczyna przestała się krzywić i zaczęła brać serię płytkich oddechów. Próbowała się wyrwać, ale ja byłam silniejsza.
- Teraz odpowiesz mi na moja pytanie.? Kim jesteś?!- zapytałam przez zęby, a moje oczy rzucały iskry w jej stronę.
- Mieli racje. Jesteś dobrym wojownikiem.
- Kto miał racje? O czym ty mówisz?- zapytałam zdezorientowana, mocniej przyciskając ją do ściany. Wampirzyca zaczęła jeszcze bardziej się rzucać, ale to nie stanowiło dla mnie problemu. Wiedziałam, że jestem od niej starsza i silniejsza.
- Obserwujemy Cię już od dłuższego czasu. Ciebie i twoją rodzinę- powiedziała- Wiemy, że Wy możecie nam pomóc.
- Jacy My? Jaka pomoc?! O co Ci chodzi?!- zapytałam już totalnie nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Jestem Erica- sapnęła- Prawa ręka Przywódcy wampirzych rebeliantów, chcących obalić rządy Vollturich- nie no, tego to ja się nie spodziewałam. Patrzyłam na nią wielkimi oczami, nie wiedząc co powiedzieć.
Widziałam, jak na jej twarz wstępuje wyraz triumfu i uśmiech.
- Jeśli mnie puścisz, opowiem Ci wszystko co chcesz wiedzieć. Na pewno masz pytania- zaczęła chytrze, ale ja nie dam się przechytrzyć takiej małolacie. Momentalnie wzmocniłam uścisk, na jej gardle.
- Co to, to nie- syknęłam- Zrobimy to na moich zasadach- powiedziałam. Szybko ją puściłam i chwyciłam za ramię, uwalniając trochę mocy, by nie mogła mi się wyrwać, podczas naszej krótkiej podróży. Spojrzała na mnie zdziwiona i jakby oburzona.
- To ze względów bezpieczeństwa- powiedziałam słodko i po chwili byłyśmy w drodze do naszego domu.
***
Miałam szczęście, że jest tak wcześnie.
Nikt nie wiedział jak prowadzę Erice, nikt nie zadawał zbędnych pytań.
Jedynym problemem jest to, że moje rodzeństwo będzie na maksa wkurzone. Tak się cieszyliśmy na wspólne NORMALNE wakacje, a tym czasem mamy kolejną przeszkodę na naszej drodze.
Czy to zawsze JA muszę mieć takiego cholernego pecha? Czemu to się nie uczepi nikogo innego? Powinnam mieć na czole napisane "Nie podchodzić! Stwarza zagrożenie dla siebie i osób w jej otoczeniu".
- Nie będziemy się odzywać, przez całą drogę?- zapytała
- Nie mam Ci już nic do powiedzenia- odparłam szorstko- Pogadamy jak tylko dojdziemy do domu- westchnęła i przewróciła oczami, ale nie odzywała się całą dalszą drogę.
Szłyśmy jeszcze kilka minut.
Słońce zaczęło wschodzić i rzucać pierwsze promienie na ulice i chodniki. Musiałam przyspieszyć kroku, żeby nikt nas nie zauważył.
- Spokojnie sprinterko- zaśmiała się Erica, kiedy przekraczałyśmy próg domu- W tej części miasta, nie wstaje się szybciej niż przed 10 - Cóż, mnie do śmiechu nie było. Wytężyłam słuch, by zlokalizować resztę członków mojej rodzinki. W domu ich nie słyszałam, ale dochodziły mnie głosy z patio, z którego wychodziło się na plaże.
Nie chcąc tracić czasu, przeszłam do części jadalnej ciągnąc za sobą, znudzoną Erice. Szarpnęłam za krzesło, które stało przy stole i pchnęłam na nie wampirzycę
- Innych gości też tak traktujesz?- zapytała sarkastycznie. Nie miałam ochoty tego komentować, więc tylko posłałam jej zniesmaczone spojrzenie. Odwróciłam się w stronę drzwi, by zawołać resztę towarzystwa.
- Czy możecie tu na chwilę przyjść?- nie musiałam wołać. I tak mnie usłyszeli. Po chwili usłyszałam zbliżające się krok i śmiechy. Spojrzałam na Erice. Siedziała z założonymi na piersi rękami założyła nogę na nogę, a wzrok miała kpiący.
- Aż taka ciekawa jestem, że się tak na mnie patrzysz?- zapytała, wykrzywiając usta w uśmieszku.
- Widzę, że skromność to twoje drugie imię.
- Pracuje nad tym- odparowała. Pod względem zachowania, i ciętego języka bardzo przypominała mi Nathalie. Właśnie... moja Nath. Już dawno nie miałam od niej wieści. Mam nadzieje, że nic się jej nie stało. Chociaż, nie wiem czemu się martwię. Nathalie to twarda sztuka i nie da sobie w kasze dmuchać...
Moje rozmyślenia przerwało nadejście mojego rodzeństwa. Odwróciłam się w ich stronę w chwili, w której oni zatrzymali się wlepiając wzrok w naszego porannego gościa. Ich zdziwienie i dezorientacja trwały ułamek sekundy.
- Kto to jest?!- zaczęła Olivia. Wszyscy przeszywali Erice wzrokiem, a ona nic sobie z tego nie robiła.
- To jest Erica- powiedziałam, wskazując na nią ręką. Uśmiechnęła się i pomachała do nich palcami. Moje rodzeństwo jednak, ani na chwilę nie spuszczali jej z oczu.
- Mam lepsze pytanie: Co Ona tu robi?!- odezwał się Chad. Otwierałam już usta, żeby wyjaśnić o co chodzi, ale nasz przemiły gość mnie uprzedził.
- Jestem tu, bo tylko wy możecie Nam pomóc- odparła z krzywym uśmieszkiem.
- Jakim: Nam?- wtrąciła zniecierpliwiona Destiny
Erica teatralnie przewróciła oczami. Poprawiła się na krześle, założyła nogę na nogę i zaczęła mówić.
- Więc tak- odchrząknęła- Jestem Erica. Prawa ręka Przywódcy wampirzych rebeliantów. Nasz klan powstał, by obalić Vollturich...
- Wow, moment, czekaj, czekaj.... Jak to: Obalić Vollturich?- zaczął Chad
- Normalnie. Każdy normalny wampir ma dość rządów, tych arystokratycznych pijawek. Przez nich straciłam cało rodzinę. Wiele wampirów przed nimi ucieka. Wy powinniście coś o tym wiedzieć- przejechała wzrokiem po każdym z nas. Nikt z nas nie wiedział za bardzo co ma powiedzieć. Skąd ona tyle o nas wie?
- Dogadaliśmy się z Vollturi. Dali nam spokój- powiedziała twardo Dess. Erica prychnęła.
- I Ty serio w to wierzysz?- twarde spojrzenie Destiny nie było już takie pewne. Erica wlepiała w nią swój krwistoczerwony wzrok- Tak myślałam. Vollturi, nigdy nie zostawiają nikogo od tak. A my, nasz klan zamierza położyć kres ich rządom!
- Może zacznij po kolei- zaproponował Ksawery. Postanowiłam usiąść, bo nie wiedziałam ile jeszcze rewelacji zdołam utrzymać. Moje rodzeństwo poszło w moje ślady i usiedzi na krzesłach.
- A więc, kilkadziesiąt lat temu, żyliśmy sobie spokojnie z moimi rodzicami na obrzeżach Paryża. Mój "ojczym"był strażnikiem w Vollterze. Kiedy został wysłany na misję do Francji zakochał się w mojej matce. Śmiertelniczce.
Mój biologiczny ojciec zmarł kiedy tylko przyszłam na świat, zostawiając moją matkę i mnie same, zdane tylko na siebie.
Kiedy matka poznała Christophera, miałam może ze 3 latka. Polubiłam go.
Co nie zmieniało faktu, że byłam człowiekiem, ale to nie robiło dla niego różnicy. Nie miał ochoty na moją krew.
Obiecał mojej matce, że do nas wróci, że nas nie zostawi, tylko musi coś załatwić. I załatwił. Postawił się dla Vollturich, odszedł z ich straży przybocznej i przyjechał do nas, do Francji. Już wcześniej, zanim wyjechał wyjawił mojej matce prawdę o sobie, kim na prawdę jest, ale jej to nie przeszkadzało...- wszyscy słuchaliśmy jej opowieści. Nikt jej nie przerywał. Wydawała się taka szczęśliwa kiedy o tym mówiła. Wzrok miała mglisty, a na jej ustach widać było uśmiech, ale nie krzywy czy złośliwy, ale szczery, taki prosto z serca-... Kochała go. I ja też go pokochałam. To on mnie wychował, traktował mnie jak swoją córkę, a ja jego jak ojca.
Około roku, kiedy już był z nami, przemienił moją matkę, kochał ją tak bardzo, że nie chciał spędzać bez niej reszty życia. Razem z nią postanowił, że przemieni mnie w moje siedemnaste urodziny. I tak też zrobił.
I tak kilka dni po mojej przemianie, kiedy siedziałam zamknięta w piwnicy, usłyszałam, szamotaninę na górze w domu. Słyszałam bardzo wyraźnie, głosy i krzyki, ale byłam zbyt przerażona i zdezorientowana, by cokolwiek zapamiętać. Kiedy nagle poczułam swąd spalenizny wiedziałam, że muszę uciekać. Więc wybiłam szybę w piwnicznym oknie i wyrwałam kraty, wydostałam się na zewnątrz i uciekłam kilkanaście metrów dalej. Kiedy patrzyłam na palący się dom wiedziałam, że zostałam sama. Wiedziałam, że już nigdy więcej nie zobaczę mamy, ani taty...- jej głos nagle stał się cichy, a oczy były puste. Bez wyrazu. Wiedziałam, że w tej chwili ma przed oczami te straszne obrazy. Bardzo jej współczułam- Zostałam bez niczego. Nie miałam ubrań, pieniędzy, nie miałam dokąd pójść. Zaczęłam kraść. Ubrania, pieniądze... Jedzenia nie musiałam- uśmiechnęła się drapieżnie- Kiedy w miarę stanęła na nogi, wyjechałam. Pojechałam do Nowego Orleanu. To tam zrobiłam sobie tatuaż, przefarbowałam włosy i zrobiłam kolczyki. Chciałam zacząć od nowa.
Pewnej nocy, kiedy przechodziłam jakąś ciemną uliczką, ktoś mnie zaczepił. Powiedział, że wie co mi się przytrafiło i że pewnie chcę się zemścić. Powiedział, że mi pomoże i że takich jak ja jest więcej. Powiedział, żebym się do niego przyłączyła, a pomoże mi pomścić rodziców i zemścić się. Tak właśnie poznałam Przywódcę. Dołączyłam do Klanu i zaczęłam pomagać, w poszukiwaniu wampirów w podobnej sytuacji- zakończyła swoją opowieść. Zamrugała kilka razy i spojrzała na nas.
- No cóż... twoja historia... to jak się przed nami otworzyłaś... Ale co MY mamy z tym wspólnego?- zapytał koślawo Chad.
- Och! Czy Ty nic nie rozumiesz?!- poderwała się z krzesła i zaczęła krążyć po pokoju, gestykulując- Jako jedyni byliście szkoleni przez samych Vollturich. Mieszkaliście tam, wiecie, jak walczą, znacie zamek! Tylko wy możecie nam pomóc. Vollturi was też mają na celowniku! Nim się obejrzycie skończycie na stosie razem z innymi!
Spojrzeliśmy po sobie. Erica zatrzymała się przed nami głęboko oddychając. Poniekąd miała racje jeśli Vollturi się kogoś uczepią to nie ma zmiłuj. Albo jesteś z nimi, albo śmierć. Cóż, osobiście jeśli miałabym wybór, to wybrałabym opcje numer dwa. Jeszcze raz wymieniliśmy spojrzenia.
- Musicie nam pomóc. W was nasza jedyna nadzieja.
-------------------------------------------------------------------------------------
Strasznie mi wstyd..... ;c
Nie mam słów by to opisać.
Przepraszam....
Pozdrawiam i przepraszam
Elena Katherine Gilbert Pirce
P.S Jak Wam się podoba nowa postać? Jej zdjęcie możecie naleźć w zakładce "Bohaterowie"
Rzucajcie jakieś komy :) Dziękuje
Subskrybuj:
Posty (Atom)