Nareszcie udało się dodać rozdział :)
Tym razem z perspektywy naszej nowej koleżanki.
Muzyka na miłe czytanie :) klik
Pozdrawiam :)
Elena Katherine Gilbert Pirce ;*
P.S Przepraszam za błędy, które mogły się wkraść..
PP.S Proszę o komentarze!!! <3 :)
--------------------------------------------------------------------------------------
Nowy Orlean…
Miasto wielu możliwości, legend o voodu… Miasto w którym
zacznę swoje nowe życie.
Nie mam już do kogo wrócić. Wszyscy których kochałam zostali mi odebrani.
Zostałam sama…
Wyjechałam z Francji.
Wszystko przypominało mi o moich rodzicach.
Każda uliczka w
naszym małym miasteczku, każdy sklep, każde źdźbło trawy na łące, na której
spędzaliśmy dużo czasu.
Tak bardzo za nimi tęsknie! Odebrano mi ich w
najważniejszym, a zarazem najgorszym okresie mojej egzystencji. Nie jestem już
człowiekiem, jestem nieśmiertelna.
Nowonarodzona.
Męczy mnie pragnienie. Nikt nie ma nade mną kontroli, ja
sama nie wiem co się ze mną dzieje. Christopher miał mnie wszystkiego nauczyć,
pokazać jak być wampirem, ale nie zdążył, bo jego i moją mamę zamordowano i
spalono. A wszystko to za sprawą Vollturich. Nienawidzę ich! Najchętniej
rozniosłabym w pył cały ich zamek i wszystkich, którzy weszliby mi w drogę… Ale
wiem, że sama nigdy nie będę mogła tego zrobić, jestem zbyt słaba.
Jest ciemna noc, a ja przechadzam się uliczkami mojego
nowego domu. To miasto nawet nocą tętni życiem. Wszędzie pełno ludzi, którzy
patrzą na mnie na każdym kroku. Cóż nie ma się czemu dziwić.
Przystaję na moment, by w szybie jednej z witryn ujrzeć
niesamowicie bladą dziewczynę. Ma przydługie kręcone włosy koloru czekoladowego
brązu. Jest szczupła, ubrana w ciemna jeansy, białą koszulkę i rozpinany
kardigan. Jedyną straszną cechą są jej oczy… Nienaturalnie duże i czerwone .
Tak to jestem ja. Wcale nie jestem straszna… no może
tylko te oczy, ale jest ciemno i nikt nie powinien ich widzieć.
I nagle coś we mnie zaskakuje… Ja chcę, żeby się mnie
bali. Jestem przecież wampirem. Mam budzić strach swoim jednym spojrzeniem, ale
kiedy ktokolwiek mnie zobaczy ujrzy tylko, chudą siedemnastolatkę (o ile nie
spojrzy mi w oczy).
Moje rozmyślania przerywa nagle trzask drzwi i głośny
śmiech kilku chłopaków, którzy właśnie wyszli ze sklepu przed, którym
stoję. Cała piątka ma na sobie koszulki
bez rękawów, długie spodnie i glany. Ich ramiona pokrywają tatuaże. Mężczyźni
idą dalej przed siebie nawet nie zwracając na mnie uwagi.
Patrzę jak odchodzą, by w następnej chwili unieść głowę
go góry i odczytać nazwę sklepu.
Jak się okazuje to wcale nie żaden sklep tylko studio
tatuażu i perceg’u.
Hmm… w sumie czemu nie? Szybko ściągam z siebie sweter
zostając tylko w białej koszulce na ramiączkach, przechyliłam głowę do przodu
by nastroszyć włosy rękami. Następnie wzięłam głęboki oddech i pchnęłam drzwi. Moje nozdrza wypełnił zapach
środków chemicznych i farby do włosów.
Salon był utrzymany w dość ciemnych barwach. Przeważał
fiolet i głęboka czerwień. Na ścianach
wisiały obrazy wzorów tatuażów i zdjęcia osób, które je sobie zrobiły.
Zaraz po prawej stronie była recepcja, z którą siedział
chłopak. Miał na sobie koszulkę AC/DC i czarne włosy sięgające ramion, a także
kolczyk w brwi.
W głębi salonu znajdowało się kilka stanowisk pracy tatuażystów, było tam akurat kilku klientów.
Z wahaniem zaczęłam podchodzić do chłopaka o czarnych
włosach. Niepewnie położyłam ręce na kontuarze, ale chłopak mnie nie zauważył.
Odchrząknęłam cicho i dopiero wtedy usnuł spojrzenie z nad kartek, które
właśnie wypełniał. Zmierzył mnie swoimi
oczami, koloru czystego morza. Spostrzegłam, że zatrzymał się chwile dłużej na
moich oczach, ale cóż to zrozumiałe.
- W czym mogę pomóc?- zapytał patrząc na mnie
podejrzliwie.
- Chciałabym zrobić sobie tatuaż- powiedziałam pewnie. Chłopak
uniósł brwi, a na jego wargach błąkał się ironiczny uśmieszek.
- Czy nie jesteś na to ciut za młoda?
-Nie.
- Chciałbym zobaczyć twój dowód- powiedział. Coś słabo mu
szło to ukrywanie rozbawienia. Z tylniej kieszeni dżinsów wyciągnęłam prawo
jazdy, które zdobyłam kilka dni temu… Trochę sfałszowane… ale tylko o kilka
miesięcy, więc to nie tak wielkie przestępstwo.
Chłopak wziął ode mnie prawko i zaczął je uważnie
oglądać, teraz to ja miałam niezły ubaw z niego. Po chwili oddał mi dokument.
- No cóż, zatem witamy nową koleżankę- uśmiechną się
wstając. Był o wiele wyższy niż sądziłam. Ujęłam jego wyciągniętą w moją stronę
rękę, a on uśmiechną się miło- Zapraszam na moje stanowisko- wskazał gestem
dłoni i zaprowadził do ja bardziej oddalonego krzesła.
Przechodząc przez studio widziałam chłopaka, który
tatuował sobie lewy piszczel, a po przeciwnej stronie dziewczyna robiła
kolorowe pasemka drugiej. Ciekawe…
Doszliśmy do jego stanowiska, gestem dłoni nakazał usiąść
mi na dość wygodnym krześle. Zaczął grzebać przy sprzęcie, zmieniać igły itp.
- Masz wybrany jakiś konkretny wzór?- zapytał nadal
stojąc do mnie plecami. Zmarszczyłam brwi i pomyślałam kilka sekund.
-Różę
-Różę?- zapytał lekko zdziwiony
-Tak- chłopak wziął ze stolika szkicownik, przerzucił
kilka kartek i zaczął rysować. Jego wprawna ręka szybko śmigała po kartce. Był
bardzo skupiony kiedy rysował, tak jakby w tej właśnie chwili nie liczyło się
nic innego, tylko on, ołówek i kartka. Patrzyłam na niego z fascynacją, bo
nigdy nie widziałam nikogo kto by tak bardzo oddawał się swojej pasji.
Po chwili odwrócił do mnie szkicownik. Moim oczom ukazał
się piękny szkic trzech róż i cierni… Idealnie do mnie pasowały.
- Jest idealny- powiedziałam dalej patrząc na rysunek.
Usłyszałam jak chłopak wypuszcza powietrze, a kiedy podniosłam na niego wzrok,
dostrzegłam jego uśmiech.
- Cieszę się, że Ci się podoba- odparł i zaczął szykować
tusz- To gdzie chcesz, żebym go umieścił?- zapytał.
Obróciłam się na fotelu tak, że siedziałam do niego
bokiem i odgarnęłam włosy, ukazując prawe ramię.
- Okej. Usiądź sobie wygodnie… To może chwilę potrwać-
powiedział i zaczął się przygotowywać. Zdezynfekował ręce, ubrał czarne
lateksowe rękawiczki. Usiadł na stołku bardzo blisko mnie i zaczął mi
przecierać ramię śmierdzącym środkiem antybakteryjnym.
- Masz, bardzo jasną i czystą skórę- rzucił- Tatuaż
będzie się pięknie prezentował- a mnie wtedy coś strzeliło! Przecież jestem
wampirem! Moja skóra jest niezniszczalna, a ja chcę tatuaż! Co jeśli nie
wyjdzie? Co on sobie pomyśli?
Moje chaotyczne myśli przerwało brzęczenie maszynki.
- Jeśli tylko nie będziesz mogła wytrzymać, powiedz, to
od razu przestanę- zaznaczył patrząc mi w oczy. Mechanicznie pokiwałam głową. I
z niepokojem czekałam na pierwsze dotknięcie igły.
- Boli?- zapytał po chwili. Szybko popatrzyłam na ramię i
dostrzegłam pierwsze kontury. W tej chwili kamień spadł mi z serca, a na usta
wpełzł absurdalny uśmiech.
- Jestem
Brian, a ty?
- Erica.
- Wybacz mi moją bezpośredniość, ale zastanawiają mnie
twoje oczy- Jak ja czekałam na to pytanie. Brian uśmiechnął się nieśmiało, nie
podnosząc oczy znad swojej pracy.
- Taki mój mały akt buntu- skłamałam, bo przecież prawda
była zupełnie inna.
- Pokłóciłaś się z rodzicami?- prychnął
-Może źle się wyraziłam. Ehm. Zaczynam nowy rozdział w
moim życiu, a co za tym idzie, chce się zupełnie odciąć od wszystkiego co było,
od dawnej mnie- taka odpowiedź chyba mu wystarczyła, bo zamilkł i nie odzywał
się dłuższy czas, tylko pracował. W tym czasie przez salon zdążyło przewinąć
się jeszcze kilku klientów.
- Czy będzie miał dla Ciebie jakieś szczególne
znaczenie?- zapytał po jakiejś godzinie, kiedy arcydzieło na moim ramieniu
nabierało konkretnych kształtów.
- Słucham?
- Tatuaż. Czy ma jakieś szczególne znaczenie.
- Tak. Będzie mi przypominał rodziców- odparłam i
spuściłam oczy.
- Przepraszam, nie chciałem Cię o nic wypytywać.
- No to nie twoja wina- uśmiechnęłam się nerwowo- Jesteś
tatuażystą, pewnie codziennie słuchasz historii o symbolice tatuażów, które
robisz.
- Tak masz rację, czasami naprawdę ciężko mi tego
słuchać, tych wszystkich tragedii, albo rzadziej tych najszczęśliwszych chwil.
Ale jestem dumny z tego, że mogę pomóc ludziom zapamiętać te chwile, bez
względu jakie one są.
- Bardzo mądrze to powiedziałeś.
- Przestań, bo się zarumienię.
I tak spędziłam w studiu kilka godzin. Trochę sobie
pogadaliśmy, już nie na takie przygnębiające tematy.
Przez kilka godzin siedziałam nieruchomo na fotelu i po
prostu rozmyślałam o wszystkim. Przybyłam do Nowego Orleanu dopiero dziś rano,
bez żadnego planu. Nie wiem gdzie mam
się zatrzymać, nie wiem po prostu co mam robić. Przez moje myśli przemknęło,
aby znaleźć jakiś klan do którego mogłabym się przyłączyć tyle, że kto chciałby
pod swoim dachem wampira, który ma rok?
Nowonarodzoną.
Myślmy po kolei. Najpierw muszę się ustatkować. Znaleźć
miejsce, w którym będę mogła udawać, że sypiam.
Mieć jakieś miejsce, do którego będę mogła wracać. Perspektywa pracy,
też nie jest zła, bo muszę mieć kasę… chyba, że zacznę kraść. Jestem wampirem,
więc więcej mi wolno. Pomyślę o tym
jeszcze. A co do…
- No, gotowe- moje myśli przerwał głos Briana. Zamrugałam
kilkakrotnie oczami i spojrzałam na ramię.
Tatuaż był cudowny. Lepszego po prostu mogłam sobie wymarzyć. Piękne
intensywne kolory i cały wzór wyszedł lepiej niż na kartce. Brian zrobił to
idealnie.
- Jest piękny- szepnęłam zafascynowana- Jesteś cholernym
mistrzem- spojrzałam na niego. Widać było jego twarzy, że jest dumny ze swojego
dzieła jak cholera.
-Cieszę się, że Ci się podoba- uśmiechnął się i zdjął
rękawiczki. Zeskoczyłam z fotela i podeszłam do wielkiego lustra na ścianie, by
przyjrzeć się dokładnie pięknemu wzorowi zdobiącemu moją nieskazitelną skórę.
-Teraz kwestia higieny- powiedział stając za mną- Zakaz
kąpieli przez tydzień. Jeśli lubisz się opalać, niestety musisz z tego
zrezygnować na co najmniej dwa tygodnie. Smarują tą maścią- podał mi karteczkę
z nazwą specyfiku- cienko jedną warstwą, przez miesiąc. I to by było na tyle.
Jeśli będą jakieś problemy od razu tu do
mnie przyjdź- przestrzegł. Wyczułam jego przyśpieszony puls… Chciał mnie znów
zobaczyć, co do tego nie mam wątpliwości.
- Dziękuje- uśmiechnęłam się zalotnie. Gorąca krew w jego
żyłach wołała mnie, ale wiem, że muszę się powstrzymać- Ile się należy, za to
arcydzieło- Oby nie więcej niż 500$, bo tylko tyle mam przy sobie.
-250$- powiedział cicho. Podałam mu pieniądze.
Odbierając je ode mnie musnął palcami
moją dłoń. Poczułam niemiłe pieczenie w gardle, więc szybko zabrałam dłoń.
Szkoda.
- Miło mi było Cię gościć. Zapraszam ponownie- powiedział
ze smutnym uśmiechem i odwrócił się by podejść do kontuaru.
A ja pomyślałam… Czemu nie?
- A miałbyś ochotę zająć się mną jeszcze raz- zapytałam
opierając się o kontuar przesadnie słodkim głosikiem, o jaki nigdy bym siebie
nie podejrzewała.
Brian odwrócił się do mnie z łobuzerskim uśmieszkiem i
nonszalancko oparł się o blat.
- W czym jeszcze mogę Ci pomóc Księżniczko?- jego oczy
błyszczały. Westchnęłam.
- Dziś jest dzień, w którym zmieniam swoje życie.
Zechcesz mi w tym pomóc?
- Z wielką ochotą pomogę nowej koleżance w tych zmianach.
Dysponuje szerokim wachlarzem umiejętności- zatrzymał się przede mną i założył
ręce na piersi. Patrząc na niego musiałam zadzierać głowę do góry, bo był ode
mnie sporo wyższy. Zapamiętać: kupić buty na wysokim obcasie.
- To świetnie! Bo chcę kolczyk i czerwone włosy!-
pisnęłam i zaklaskałam w ręce jak jakaś gówniara.
Brian odrzucił głowę do tyłu w wybuchu śmiechu. Śmiał się
tak głośno, że inni pracownicy patrzyli na niego z nie małym rozbawieniem.
Kiedy jego atak minął znów zwrócił na mnie uwagę.
- Jasne, że mogę Ci w tym pomóc. Od tego tu jestem-
chwycił mnie za rękę, a mnie jakby przeszył prąd. Nigdy czegoś takiego nie
czułam. Gdyby moje serce jeszcze biło, teraz pewnie było by je słychać w całej
sali- Ale jeśli jutro pojawią się tu twoi rodzice, by mnie zastrzelić, będę Cie
straszył po nocach- och jak ja bym tego
chciała... Wzmianka o moich rodzicach trochę zabolała, ale nie dawałam nic po
sobie poznać. Nie chciałam o tym mówić. Ten etap mam już za sobą.
Uśmiechnęłam się kiedy znów usiadłam na fotelu.
- Gotowa?
- Jak jeszcze nigdy w życiu- powiedziałam twardo.
I tak po kilku godzinach wyszłam z jego salonu z
tatuażem, kilkoma nowymi kolczykami, czerwonymi i krótszymi włosami…. I numerem
Briana.
Jak również z myślą, że zaczynam nowe lepsze życie.
To będzie dobry czas… mam nadzieje…